_______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 6.11.1992. nr 49 _______________________________________________________________________ W numerze: Tadeusz K. Gierymski - Ryszard Kuklinski o sobie Jan Glinka - Ulaskawienie? uniewinnienie? rehabilitacja? Piotr Winkielman - Cmentarz w Oosterbeek Bogumil Luft - Tajemnicze podobienstwo Leszek Zuk - Czerwony Kapturek Andrzej Waligorski - Ballada o starych portkach i glinianym swieczniku _______________________________________________________________________ [Od red.] W dzisiejszym czterdziestym dziewiatym (napiecie rosnie) numerze "Spojrzen" prezentujemy na samym poczatku az dwa materialy na temat niezwykle bulwersujacej sprawy pulkownika szpiega Ryszarda Kuklinskiego. Materialow na jego temat jest takie mnostwo, ze niezaleznie od "Spojrzen" przygotowalem `pasztet' na temat Kuklinskiego dla "Glosu Polonii", ktory ukaze sie w najblizszych dwoch numerach. Reportaz z cmentarza w Oosterbeek w Holandii oddaje atmosfere tradycyjnego w Polsce dnia Wszystkich Swietych. W ogole charakter materialow calkiem niezle oddaje charakter naszego pisma - mam na mysli "Spojrzenia" - a mianowicie kazdy z nich jest jakims innym swoistym spojrzeniem na jakas sprawe: podobienstwo dziejow Hiszpanii i Polski, lub tez wreszcie bajke o Czerwonym Kapturku. A na zimowy wieczor - w Winnipegu `puchowy sniegu tren' - uroczo nastrojowy wiersz nieodzalowanej pamieci poety i satyryka z Wroclawia, Andrzeja Waligorskiego. [M.B-cz] _______________________________________________________________________ Tadeusz K. GierymskiRYSZARD JERZY KUKLINSKI O SOBIE =============================== `Urodzilem sie w roku 1930 w Warszawie przy ulicy Dzielnej 6 i wieksza czesc mego zycia spedzilem w tym wlasnie miescie: lata dziecinstwa w domu przy ulicy Tlomackie 13, a pozniej przy ulicy Dlugiej 32/34. Ostatnio zamieszkiwalem na Starowce, przy ulicy Rajcow 11. Nauki zaczalem pobierac w szkole nr 22 przy ulicy Elektoralnej 7, a pozniej przy ulicy Miodowej, oraz w szkole przyzakonnej przy ulicy Freta. Pochodze z rodziny, ktorej glownym zrodlem utrzymania byla praca i najczesciej byla to praca fizyczna. Na poczatku lat trzydziestych ojciec moj byl prostym robotnikiem w fabryce pilnikow w Pruszkowie, a nastepnie w Ursusie. Byl czlonkiem Polskiej Partii Socjalistycznej. Dom rodzinny - podobnie jak wielu moim rowiesnikom - zniszczyla mi bardzo wczesnie wojna i okupacja. W roku 1943 ojciec moj byl aresztowany przez Gestapo i torturowany w naszym domu przy ulicy Tlomackie 13 oraz w Alei Szucha. Byl wiezniem Pawiaka. Zginal tuz przed wyzwoleniem w obozie koncentracyjnym Oranienburg-Sachsenhausen.' Tak mowi o sobie byly plk. dypl. Ryszard Jerzy Kuklinski w dlugim wywiadzie przeprowadzonym w piata rocznice wprowadzenia w Polsce stanu wojennego i wydrukowanym w paryskiej "Kulturze" Nr 4/475, z kwietnia roku 1987, p.t. "Wojna z narodem widziana od srodka", str. 3- 57. Duzo bylo wypowiedzi o nim, ale jesli mnie pamiec nie myli, nikt nie podal tekstow samego pulkownika. Wydaje mi sie, ze przeczytanie co i jak mowil on o sobie samym, o swoich pobudkach przekazywania tajnych informacji wywiadowi amerykanskiemu, o mozliwosciach unikniecia zarowno stanu wojny jak i inwazji przez sily Ukladu Warszawskiego pod sowieckim dowodztwem, jak ocenia gen. Jaruzelskiego, Kanie i inne osoby z politycznej i wojskowej gory polskiej, bedzie dodatkowa garstka danych o tej moralnie skomplikowanej historii. `Po wojnie przenioslem sie do Wroclawia, gdzie w wieku lat 15 podjalem pierwsza prace zawodowa w Urzedzie tego miasta i jednoczesnie uczylem sie w gimnazjum wieczorowym dla doroslych. Do Ludowego WP wstapilem w roku 1947. Wierzylem wtedy, ze pomimo wszystko jest to wojsko polskie. Szkole oficerska ukonczylem w roku 1950. Pierwsze dziesiec lat sluzby spedzilem na przemian w jednostkach liniowych oraz na roznego rodzaju kursach wyzszego stopnia. W roku 1963 ukonczylem studia w Akademii Sztabu Generalnego WP i poszedlem do sluzby w Sztabie Generalnym. W tej instytucji zajmowalem sie poczatkowo planowaniem szkolenia operacyjnego oraz opracowywaniem wielkich cwiczen wojskowych, ktore prowadzi minister Obrony Narodowej lub szef Sztabu Generalnego WP.' Wspolnie z gen. Kiszczakiem konczyl kurs operacyjno-strategiczny Akademii Sil Zbrojnych ZSRR w Moskwie, a w roku 1967 objal stanowisko Szefa Oddzialu I Planowania Strategiczno-Obronnego, sprawujac je `az do ostaniej chwili, tj. do 7 listopada 1981 roku.' "Kultura", podkreslajac wysokie stanowisko P. Kuklinskiego (bede pisal dalej P.K.) w WP i w Ukladzie Warszawskim (dalej - UW), jego wyrosniecie w dyscyplinie wojskowej wymagajacej bezwzglednego posluszenstwa rozkazom, pyta sie co spowodowalo jego wylamanie sie z tej dyscypliny. `Co Pana sklonilo, by wziac smiertelne ryzyko na siebie, a takze na swoich najblizszych?' PK najpierw zaprzecza, ze byl wyjatkiem. `Ludzi, ktorzy w rozny zaangazowany sposob przeciwstawiali sie panujacemu systemowi, bylo w Polsce wielu. Po kazdym kryzysie ich liczba wzrastala niemal w postepie geometrycznym i wszyscy oni w mniejszym, czy wiekszym stopniu byli narazeni na represje. Ludzi takich nie brakowalo rowniez w Silach Zbrojnych PRL, i moze mi Pan wierzyc lub nie, ale w swych usilowaniach naprawde nie czulem sie osamotniony.' ...`Pytal Pan, czy bylo jakies wydarzenie, jakis rozkaz? ... Nie ulega watpliwosci, ze wydarzeniem tym byl Polski Sierpien oraz rozkazy, jakie prawie od samego poczatku wybuchu strajkow na Wybrzezu przyszlo mi wykonywac, a ktore uznawalem za sprzeczne z interesem kraju i narodu, ktoremu sluzylem. O dokonaniu ostatecznego wyboru przesadzily chyba jednak moje wczesniejsze doswiadczenia.' Odkomenderowany do sztabu sowieckiego marszalka Jakubowskiego w Legnicy w sierpniu 1968 roku, PK obserwuje planowanie inwazji Czechoslowacji pod pozorem cwiczen wojsk UW, ktorych zadaniem bylo `blyskawiczne osaczenie garnizonow Czechoslowackiej Armii Ludowej.' Rozczarowala go obojetna postawa Zachodu; nie chcial `uczestniczyc w najezdzie Czechoslowacji' i poprosil o odwolanie z Legnicy. `Na dalsze nauki spoleczno-polityczne i obywatelskie nie musialem dlugo czekac. Dostarczyl mi ich grudzien roku 1970 i jego tragiczne zniwo. Kiedy rzekoma kontrrewolucja na Wybrzezu byla juz w agonii, na cmentarzach grzebano zwloki 44 ``burzycieli porzadku ludowego panstwa.'' Bylo wsrod nich 30 robotnikow i 7 nieletnich uczniow szkol zawodowych. W szpitalach znalazlo sie 1164 rannych, w tym znaczna czesc mlodziezy.' PK przerazony byl i jest tymi cyframi, `...ale dla mnie osobiscie najbardziej przerazajaca byla latwosc, z jaka wladza, ktora sama mienila sie ludowa, siegnela po sily zbrojne, aby je w sposob sprzeczny z ich powolaniem skierowac przeciwko wlasnemu spoleczenstwu, ze ktos wydal rozkaz ``zablokowac'', ``nie dopuscic'', ``strzelac'' i nie bylo nikogo - poczawszy od ministra Obrony Narodowej, a skonczywszy na dowodcy najnizszego szczebla - kto by powiedzial: ja tego rozkazu wykonac nie moge.' Mowi dalej PK ze, `Mysli te nie dawaly mi spokoju. Kiedy po dziesieciu latach, w roku 1980, historia zaczela sie powtarzac, kiedy tym razem na rozkaz Moskwy zaczeto siegac po sily zbrojne, aby ich uzyc przeciwko wlasnym robotnikom, inteligencji, mlodziezy - po prostu powiedzialem NIE. Uwazalem, ze jest to typowa sytuacja, kiedy zolnierz nie tylko nie musi, ale nie moze wykonac sprzecznych z jego sumieniem i przekonaniami rozkazow. Wiecej. Uwazalem, ze w przygotowanej konfrontacji narod nie ma zadnych szans i dlatego trzeba uczynic cos ponad to, aby temu przeciwdzialac.' Zapytany dlaczego, gdy juz na poczatku listopada znalazl sie w Stanach Zjednoczonych, nie ostrzegl Polakow, ze lada dzien zajdzie stan wojenny, ze wojsko i policja uderzy w Solidarnosc, ze beda masowe internowania, PK odrzuca zalozenie "Kultury", ze jego nieobecnosc w pracy osmego listopada znaczyla, ze juz byl w Stanach. Nie wyjasnil, kiedy i jak wyjechal, ale tak wyjasnil, dlaczego nie ostrzegl publicznie kraju: ... `szansa ostrzezenia na czas spoleczenstwa rzeczywiscie istniala. ... po wydostaniu sie na Zachod mialem wlasciwie pelna swobode poruszania sie oraz postepowania wedlug wlasnych decyzji. Bylem wolnym czlowiekiem i bez najmniejszych przeszkod moglem telefonicznie, a nawet osobiscie nawiazac kontakt z przedstawicielami dowolnych srodkow masowego przekazu, a nawet - ze wzgledu na powage sytuacji - zwolac konferencje prasowa i zaapelowac o przekazanie takiego ostrzezenia, o jakim pan mowi.' *`Tak bym prawdopodobnie postapil gdybym sie kierowal wylacznie emocjami.'* PK twierdzi, ze miesiac pozniej doznal wstrzasu takiego samego jak Polacy sluchajacy przez radio gen. Jaruzelskiego, ale ...`na szczescie stan emocjonalny nie sparalizowal zupelnie zdolnosci przewidywania tego, co moze nastapic, gdy moje ostrzezenie dotrze do kraju. W przewidywaniu rozwoju wydarzen niepotrzebna byla jakas szczegolna wyobraznia. Nad sprawami stanu wojennego pracowalem ponad rok, scisle biorac 380 dni, a czasami i nocy. Rozliczne warianty mozliwych dzialan znalem juz na pamiec. Wystarczylo juz tylko do niej siegnac, aby zdac sobie sprawe, ze: `Po pierwsze - ...decyzja o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, *w poczatkach listopada byla juz praktycznie nieodwolalna.* Po drugie - operacje stanu wojennego mialy prowadzic wylacznie sily policyjno-wojskowe. Gdyby jednak z jakichkolwiek powodow nie byly one w stanie zlamac oporu spoleczenstwa, do akcji mialy wkroczyc czekajace u granic Polski w pelnej gotowosci dywizje radzieckie, czeskie i niemieckie. Po trzecie - w dniu 7 listopada 1981 roku ... do uruchomienia calej policyjno-wojskowej maszyny wystarczylo tylko nacisniecie przyslowiowego guzika. Jedynym problemem do rozwiazania pozostalo spreparowanie - mozliwego do zaakceptowania przynajmniej przez czesc spoleczenstwa - pretekstu do rozpoczecia konfrontacji oraz wybor najlepszego momentu uderzenia. Po czwarte - w glownym wariancie dzialan stan wojenny zamierzano wprowadzic z zaskoczenia, ktorejs nocy z piatku na wolna sobote. ... stan ten mogl byc wprowadzony takze w roznych niekorzystnych z operacyjnego punktu widzenia sytuacjach...' Zdaniem PK: *`ujawnienie przeze mnie planow uderzenia nie moglo ich w zadnym stopniu udaremnic lub chocby opoznic. Moglo je tylko przyspieszyc.'* PK uwazal, ze jesliby Solidarnosc uwierzyla w to ostrzezenie, ...`wowczas niemal na pewno dojdzie do natychmiastowego ogloszenia strajku generalnego, a w konsekwencji do zorganizowanego oporu w setkach fabryk, zakladow pracy i uczelni.' `Wiedzialem, ze w takiej sytuacji akcje sil policyjno-wojskowych nie ograniczylyby sie wylacznie do blokowania osrodkow strajkowych oraz odcinania im elektrycznosci, wody, zywnosci; ...musialyby nastapic uderzenia sil pancernych, przede wszystkim czolgow; ze wreszcie przy ewentualnym powszechnym oporze ludnosci, sil polskich byloby za malo i na pewno do akcji wkroczylyby rowniez pozostajace w strategicznych rezerwach dywizje radziecke, a nawet czeskie i niemieckie.' `Nie ulega watpliwosci, ze przy takim rozwoju wydarzen wszystko musialoby sie skonczyc nieprawdopodobna krwawa masakra ludnosci, a zwlaszcza tej jej czesci, ktora trwalaby w oporze. Wydaje mi sie, ze los dzialaczy Solidarnosci i opozycji wygladalby dzis zupelnie inaczej... ze nastapilaby nie tylko rzez, ale z cala pewnoscia takze deportacja, taka sama jaka miala miejsce po stlumieniu powstania wegierskiego.' `Nie moglem wziac na siebie odpowiedzialnosci za tego typu ryzykowne posuniecie. Powiem wiecej, gdyby ktokolwiek inny, lacznie z rzadem Stanow Zjednoczonych chcial takie ostrzezenie przekazac, to moglby to uczynic tylko wbrew mojej opinii.' I tak dalej mowi PK: `Zdawalem sobie sprawe, ze powstrzymanie sie od takiego ostrzezenia moze sie kiedys w przyszlosci spotkac z krytyka. ... Krytyke te przyjmuje w pokorze. ... Dzis - mimo ciazacego na mnie wyroku smierci - spie spokojnie ... dlatego, ze na moim sumieniu nie ciazy zadne ludzkie zycie.' Odpowiadajac na pytanie jak i kiedy zdecydowal sie na opuszczenie kraju, PK mowi: `Drugiego listopada, okolo godziny 14-tej, zostalem wezwany do zastepcy Szefa Sztabu Generalnego WP - gen. dywizji Jerzego Skalskiego... Razem ze mna wezwani zostali ... gen. Waclaw Szklarski ... oraz pozostali dwaj jego zastepcy - plk. Czeslaw Witt i plk. Franciszek Puchala. W tym gronie gen Skalski w tonie najwyzszej powagi poinformowal nas... ze do gen. Jaruzelskiego skierowane zostalo formalne ultimatum pewnej grupy sekretarzy PZPR ... ktorzy zagrozili przejeciem inicjatywy w swoje rece w przypadku dalszego zwlekania z rozpoczeciem akcji. ...ze Amerykanie sa w posiadaniu najnowszej wersji naszych planow lacznie z projektami aktow prawnych regulujacych stan wojenny.' Ta druga wiadomosc sparalizowala wszystkich zaproszonych oficerow, ktorzy zapewnili gen. Skalskiego, ze nic nie maja z przeciekiem wspolnego. Plk. Witt wyglosil poglad, ze `Solidarnosc ma ukrytego sojusznika w samym centrum wladzy.' PK przyznaje sie, ze dobrze, iz mowil ostatni, bo dalo mu to czas na dojscie do siebie i powziecie decyzji co powiedziec: `Zaczalem od tego, ze w pelni podzielam opinie mojego poprzednika, ze jestem do dyspozycji wladz i gotow jestem wspoldzialac w toczacym sie sledztwie... gen. Skalski przerwal mi, twierdzac, ze on nie prowadzi sledztwa ... a ponadto grono podejrzanych nie ogranicza sie do nas czterech.' `Zagrozenie nie wylonilo sie nagle i niespodziewanie na poczatku listopada. Mimo tego nigdy nie myslalem o opuszczeniu kraju. Nawet po trzynastym wrzesnia, kiedy organy bezpieczenstwa wszczely w moim srodowisku energiczne poszukiwania zrodla przecieku naszych planow do "Solidarnosci", pozostalem na swoim miejscu. Poniewaz ujawnienie kryptonimu operacji internowania "Wiosna" zawezalo krag podejrzanych do tych, ktorzy go znali, liczylem sie z aresztowaniem w kazdej chwili. Cala moja reakcje ograniczylem jednak wylacznie do napisania czegos w rodzaju politycznego testamentu.' Pomiedzy drugim a siodmym listopada PK sortowal i palil przerozne dokumenty dotyczace stanu wojennego, udzialu Polski w inwazji Czechoslowacji, roli WP w wydarzeniach na Wybrzezu, fotografie, listy, spisy, adresy i on chyba tylko wie, co jeszcze. Zauwazyl, ze jest obstawiony tajniakami. Gdy siodmego listopada wracal do domu: `Kierowca mojej "Wolgi" ruszyl pelna szybkoscia z ulicy Rakowieckiej, aby jak zwykle Pulawska, I Armii Wojska Polskiego, Trasa Lazienkowska i Wislostrada dowiezc mnie do naszego mieszkania na Nowym Miescie. Dzis nie musimy sie spieszyc - zwrocilem sie do kierowcy, proszac go, aby jechal bardzo powoli. Po raz pierwszy od ponad roku zaczalem przygladac sie przechodniom, domom, a nawet drzewom mojego miasta.' Zegnal sie z rodzimym miastem. Rozumiem, co czul. Nastepnego dnia nie przyszedl juz do pracy w Sztabie Generalnym. Opracowal Tadeusz K. Gierymski _______________________________________________________________________ Jan Glinka, Auckland, Nowa Zelandia ULASKAWIENIE? UNIEWINNIENIE? REHABILITACJA? =========================================== Opinia publiczna Polski i Polonii zajmuje sie od ponad dwu miesiecy sprawa pulkownika Kuklinskiego. Sprawa odzyla z okazji jego wystapienia do rzadu Polski z wnioskiem o ulaskawienie i uznanie za niebyly wydanego nan przez Sad Wojskowy Polski Ludowej wyroku smierci, po 1989 r. zamienionego na 25 lat wiezienia. W jego sprawie wplynely rowniez na rece najwyzszych wladz Polski petycje podpisane przez wiele znanych osobistosci polskiego zycia politycznego. Wypowiadaly sie rowniez gazety, np. niedawno "Tygodnik Powszechny" domagal sie jego rehabilitacji. Sa rowniez glosy przeciwne, np. felieton w takim tonie napisal w "Polityce" Krzysztof Teodor Toeplitz. Przed podjeciem dalszego wywodu istotna sprawa formalna: o co moze sie ubiegac Kuklinski? Sa bowiem wedlug mnie trzy mozliwosci, dosyc rozniace sie od siebie. `Ulaskawienie' oznaczaloby, ze obecny rzad uznaje, ze Kuklinski popelnil czyny obecnie karalne, lecz z takich lub innych powodow wladze odstepuja od wymierzenia kary. `Uniewiniennie' nastapiloby wtedy, gdy z punktu widzenia obecnych przepisow zostanie udowodnione, ze Kuklinski nie popelnil czynow karalnych. Natomiast `rehabilitacja' oznaczalaby, ze Kuklinski mogl popelnic czyny karalne wedlug starych przepisow, ktore sa nieadekwatne do obecnej sytuacji. Nie oceniajac na razie, czy nalezy czy tez nie nalezy zalatwic pozytywnie jego podania do wladz polskich, ani decyzji, czy to ma byc ulaskawienie, uniewinnienie czy tez rehabilitacja, chcialbym rozwazyc, co oznaczac bedzie decyzja w jedna czy w druga strone: Najpierw argumenty za: W 1989 roku wladze w Polsce objeli ludzie, ktorzy zostali w sposob niewatpliwy wybrani w wolnych wyborach. Natomiast poprzednie rzady istnialy wylacznie na skutek uzaleznienia Polski od Zwiazku Radzieckiego. Zasiadajace w nich osoby reprezentowaly interesy niepolskie, interesy narzucone sila przez Moskwe. W takiej sytuacji pulkownik Kuklinski dzialal w sposob zaslugujacy na najwyzsze uznanie. Informowal wrogow Zwiazku Radzieckiego o najtajniejszych szczegolach doktryny wojennej panstw Ukladu Warszawskiego, stanu ich sprawnosci bojowej i organizacyjnej. Tym samym przysluzyl sie wydatnie do oslabienia i do upadku system politycznego w Polsce i zastapienia go takim, jakiego pragneli Polacy. Przysiega wojskowa, jaka skladal, nie byla dla niego wiazaca, jako ze skladana byla pod przymusem i nie mozna mu z tego powodu zarzucic zdrady. Zalatwienie pozytywne jego wniosku jest konieczne ze wzgledow moralnych: nalezy uhonorowac kogos, kto ryzykowal swoje zycie dla wizji wolnosci. Tym bardziej jest to konieczne w sytuacji, gdy wielu czolowych prominentow minionego okresu ciagle nie zostalo pociagnietych do odpowiedzialnosci za popelnione zbrodnie na narodzie polskim. Niech ulaskawienie bedzie sygnalem dla wszystkich, ze naprawde stary system rozsypal sie calkowicie i nie ma po nim zadnych pozostalosci. Staralem sie zebrac powyzej podstawowe opinie opowiadajace sie za pozytywnym zalatwieniem wniosku pulkownika Kuklinskiego. Zastanowmy sie, jakie beda dalsze konsekwencje tej pozytywnej decyzji. Wyrok kary smierci Sadu Wojskowego zostal wydany w imieniu "Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej". Odrzucenie tego wyroku wylacznie na zasadzie, ze wydal go sad operujacy w zniewolonym kraju, oznacza, ze zaden wyrok wydany w imieniu Polski Ludowej nie jest wazny. Postepujac logicznie w tym kierunku mozna by nawet powiedziec, ze zadna decyzja wydana przez rzady komunistyczne nie jest wazna. Np. wszystkie nominacje profesorskie wreczone przez Przewodniczacego Rady Panstwa w Belwederze. Wniosek oczywiscie absurdalny, ale logicznie wyplywajacy z przeslanki o bezprawnosci dzialania panstwa polskiego w latach 1945 -1989. Czy jest z tego wyjscie? Sadze, ze tak. Juz dawno powinna zostac podjeta uchwala Sejmu stwierdzajaca wyraznie, ktore decyzje badz grupy decyzji poprzedniego rzadu sa w dalszym ciagu wazne, a ktore nie. Szczegolnie chodzi tu o postanowienia majace wyrazne podstawy polityczne. Jak na razie decyzje w tej sprawie sa fragmentaryczne. Ogloszenie amnestii dla plk. Kuklinskiego, z powolaniem sie na bezprawnosc wyroku Sadu Wojskowego PRL, byloby przedwczesne i stwarzajace niebezpieczny precedens. Kazdy przestepca moglby wystapic do sadu z wnioskiem o uniewinnienie, argumentujac, ze dokonal danego czynu z pobudek patriotycznych. Kuklinski dzialal na rzecz wrogow Zwiazku Radzieckiego. Czy jednak wrogowie naszych nieprzyjaciol sa naszymi przyjaciolmi? Z punktu widzenia logiki oczywiscie nie, o czym, zdaje sie, nie chca wiedziec Polacy wielbiacy wszystko co amerykanskie. Oczywiscie USA moze byc krajem pozostajacym w bardzo dobrych stosunkach z Polska, ale to nie oznacza, ze Polska nie moze miec zadnych tajemnic wzgledem USA i odwrotnie. Wlasnie na tym polega problem. Przekazywal wiadomosci, ale komu; naszym przyjaciolom, naszym sojusznikom, czy po prostu wielkiemu mocarstwu - do wykorzystania? Moja teza jest, ze najprawdopodobniej tak wlasnie bylo. Dowod? W kwietniowym numerze "Kultury" paryskiej z 1987 jest zamieszczony wywiad z Ryszardem Kuklinskim. Na samym poczatku tego wywiadu jest wyrazne stwierdzenie, ze Kuklinski mogl lecz nie chcial poinformawac spoleczenstwa polskiego o grozacym stanie wojennym (warto przypomniec, ze Kuklinski razem z cala rodzina znalazl sie na Zachodzie na poczatku listopada 1981, czyli ponad miesiac przed ogloszeniem stanu wojennego). Kuklinski tak sam to ocenia: `...Zdawalem sobie sprawe, ze powstrzymanie sie od takiego ostrzezenia moze sie kiedys w przyszlosci spotkac z krytyka.... Krytyke te przyjmuje w pokorze...'. Kukliski uzasadnia decyzje o nieujawnianiu przygotowan do stanu wojennego swoim przewidywaniem, ze ujawnienie mogloby tylko spowodowac wieksze ofiary po ogloszeniu stanu wojennego. Wiadomo, ze rowniez rzad USA nie poinformowal o tym spoleczenstwa polskiego. W owym czasie byly rozliczne przebakiwania osobistosci (polskich i zagranicznych) o mozliwosci wprowadzenia stanu wyjatkowego, ale wydaje sie, ze nikt ich nie traktowal powaznie. I tu jest najwieksza niejasnosc: skoro Kuklinski byl tak wielkim patriota, a rzad USA tak przyjacielsko nastawiony do Polakow, a wrogo do owczesnego rzadu PRL, to dlaczego zarzad Solidarnosci reprezentujacy rzeczywista opinie publiczna Polski w owym czasie, nie zostal ostrzezony o grozacym niebezpieczenstwie? Mozna dyskutowac o potrzebie szerokiego poinformowania spoleczenstwa o zblizajacym sie ogloszeniu stanu wojennego (sam mysle, ze Kuklinski mial tu duzo racji), ale nieostrzezenie reprezentacji narodu to zupelnie co innego. Kuklinski mogl nie miec mozliwosci przekazania ostrzezenia Solidarnosci, ale z cala pewnoscia prezydent Carter takie mozliwosci posiadal, a majac jako doradce prof. Brzezinskiego mial dobre rozeznanie sytuacji w Polsce. Czy tak postepuje przyjaciel? Mysle, ze to jest sprawa bardzo powazna i bez wyjasnienia tego wydanie decyzji o anulowaniu wyroku na Ryszarda Kuklinskiego byloby conajmniej przedwczesne. W Polskim Parlamencie liczacym 400 poslow zasiada ponad 60 poslow Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Calkiem powazna czesc spoleczenstwa uwaza te grupe poslow za reprezentantow systemu komunistycznego. Nie jest istotne, czy tak jest naprawde. Wazne jest natomiast to, ze na poslow SLD glosowalo okolo 15% elektoratu i poslowie ci stanowia drugie co do wielkosci ugrupowanie sejmowe. W plebistycie na najlepszy program w historii polskiej telewizji zdecydowanie wygral serial "Czterej pancerni i pies", przedstawiajacy w pozytywnym swietle kontakty polskiej i rosyjskiej armii. W ostatnich badaniach opinii publicznej w Polsce tylko 16 procent respondentow stwierdzilo, ze Kuklinski to patriota, a az 46%, ze zdrajca. Oznacza to, ze wcale tak nie jednoznacznie i nie calkowicie opinia publiczna potepia poprzedni system polityczny. Ulaskawienie Kuklinskiego byloby wyzwaniem rzuconym znacznej czesci spoleczenstwa. Czy to warto i do czego to moze doprowadzic? W ostatnich wyborach do parlamentow Litwy czy Rumunii wiekszosc glosow padla wlasnie na ugrupowania postkomunistyczne. Czy aby do tego nie dazymy? Nie wiem, czy Kuklinski ma obecnie paszport amerykanski, ale chyba ani nie zrzekl sie, ani wladze polskie nie pozbawily go obywatelstwa polskiego. Zarowno on sam jak i popierajace go osoby wspominaja o glebokim jego patriotyzmie i szlachetnych pobudkach. Stad wylania sie nastepujaca sprawa: Co do tego, ze Kuklinski zostal dokladnie `przewentylowany' przez wywiad amerykanski, nie ma zadnej watpliwosci. Z racji przekazywania Amerykanom tajemnic obronnych PRL-u wie on wiele o dzialaniu CIA na terenie Polski. Te wiadomosci moga byc nieslychanie cenne dla obecnego rzadu. Jezeli jest prawdziwym patriota, to powinien poddac sie podobnej procedurze dokonanej przez obecne polskie sluzby bezpieczenstwa. Warunki jego bezpieczenstwa polski rzad moze zagwarantowac nawet obecnie, bez potrzeby aktu ulaskawiania. Przeciez obecny rzad wlasnie wystapil z wnioskiem o ustanowienie instytucji `swiadka koronnego'. Mozna z tego by skorzystac. Na koniec sprawa bardzo delikatna. Rehabilitacja oznaczalaby, ze dzialalnosc Kuklinskiego nie byla naganna, lecz jak najbardziej pozytywna. Logiczna konsekwencja byloby przywrocenie jemu zajmowanej pozycji w wojskowosci, lub nawet awansowanie. Chcialbym widziec reakcje obecnych czlonkow Sztabu Generalnego, bylych oficerow Ludowego Wojska Polskiego, majacych pracowac reka w reke z pulkownikiem Kuklinskim. Reasumujac to wszytko co powiedzialem poprzednio: czy powinno sie zalawic pozytywnie wniosek Ryszarda Kuklinskiego? Mysle, ze wszystko zalezy od sposobu podjecia decyzji na ten temat. Najgorsze byloby ogloszenie aktu ulaskawienia badz uniewinnienia, bez podjecia zadnego dochodzenia. Znacznie lepszym rozwiazaniem byloby otwarcie procesu rehabilitacyjnego, szczegolowe zbadanie tej sprawy, i ewentualne podjecie decyzji o uniewaznieniu wyroku na podstawie dowodu, iz caloksztalt dzialania zainteresowanego byl korzystny dla losow Polski. Oczywiscie wymagaloby to pelnej kooperacji samego zainteresowanego - przy zagwarantowaniu jemu osobistego bezpieczenstwa. Zgoda Kuklinskiego na takie przesluchanie bylaby dobra przeslanka pozytywnego dla niego wyroku. Gdyby jednak nastapila odmowa, wowczas `patriotyzm' Kuklinskiego i `przyjacielskosc USA' mozna by odlozyc ad acta. Jan Glinka _______________________________________________________________________ Piotr Winkielman (doktorant psychologii na University of Michigan w Ann Arbor) CMENTARZ W OOSTERBEEK ===================== W czasie wakacyjnego pobytu w Holandii udalo mi sie odwiedzic Arnhem i Oosterbeek. Dokladnie 48 lata temu, miasta te byly swiadkami jednego z najtragiczniejszych wydarzen w czasie wyzwalania Europy Zachodniej - bitwy o Arnhem. Oprocz zolnierzy brytyjskich w bitwie o Arnhem oddali zycie rowniez Polacy. Dzis spoczywaja oni na pieknym cmentarzu w Oosterbeek. W urocza sierpniowa niedziele rodzina pakuje sie w samochod i z Essen, stolicy niemieckiego zaglebia Ruhry, wyruszamy w kierunku odleglego o 100 kilometrow Arnhem. W godzine przebywamy droge, ktorej pokonanie jesienia 1944 bylo, wedlug marszalka polnego Montgomery, kluczem do szybkiego zakonczenia wojny. Po wyzwoleniu Francji i Belgii Montgomery liczyl bowiem, ze szybkie uderzenie aliantow na polnocny wschod przez mosty na rzekach Moza, Waal i Ren doprowadzi do zdobycia kluczowego Zaglebia Ruhry i kapitulacji niemieckiej przed nadejsciem zimy. Droge do Rzeszy miala otworzyc operacja "Market-Garden". 101 Amerykanskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej powierzono zdobycie mostow pomiedzy Eindhoven i Veghel. 82 amerykanska dywizja powietrzno-desantowa miala zdobyc mosty przy miejscowosciach Grave i Nijmegen. Zadaniem 1 brytyjskiej dywizji powietrzno- desantowej pod dowodztwm generala-majora R.E. Urquarta i 1 polskiej samodzielnej brygady spadochronowej pod dowodztwem generala brygady Stanislawa Sosabowskiego bylo zdobycie i utrzymanie mostu na Renie w Arnhem. 2 armia brytyjska miala, atakujac przez waski korytarz z terenow granicy belgijsko-holenderskiej, wzmocnic wojska powietrzno- desantowe. Jak wiadomo, koniec operacji "Market-Garden" byl tragiczny. Mimo, ze most pod Arnhem zdobyto i utrzymano przez 3 dni i 4 noce - 2 armia brytyjska nie zdolala dotrzec do Arnhem. W calej, przesladowanej przez problemy techniczne, brak koordynacji i zla pogode, operacji zginelo ponad 17 tysiecy zolnierzy (zla pogoda w Anglii opoznila przybycie polskiej brygady o pare dni). Z 10 tysiecy zolnierzy bioracych udzial w samej bitwie wrocilo niecale 2 i pol tysiaca. Docieramy do granicy niemiecko-holenderskiej, na ktorej, jak zwykle, nie widac zadnej sluzbowej duszy. Trudno by sie zorientowac, ze jest sie w innym kraju, gdyby nie zmiana krajobrazu: wiecej `sztuki' autostradowej w postaci jaskrawych szyldow reklamowych, krowy pasace sie niepokojaco blisko autostrady, i, napawajace niejakim sentymentem, socjalistyczno-podobne wiezowce mijanych miasteczek. Arnhem jako miasto nie robi na nas wiekszego wrazenia. Estetyka lat pospiesznej odbudowy, typowa dla sredniej wielkosci miast niemieckich jak Bielefeld, Giessen czy Kassel, przypomina o ogromnych zniszczeniach wojennych. Opuszczamy wiec centrum miasta i udajemy sie nad brzeg szerokiego Renu, aby popatrzec na ow slynny most - most, ktory okazal sie byc tym jednym za daleko. Nabrzeze Renu w Arnhem jest dzis przyjemnym deptakiem. Do odpoczywajacej na lawce Holenderki zwracamy sie z prosba o wskazanie szczegolow upamietniajacych bitwe. Do rozmowy wlacza sie siedzacy obok Anglik i mowi, ze jedyna pamiatka przy moscie to niewielka tablica z brazu. Wszystko inne, lacznie z cmentarzem, przeniesione zostalo do sasiedniego Oosterbeek. `Aha', dodaje z przekasem `tyle, ze Niemcy tu wrocili...'. Na nasze zdziwione spojrzenia Anglik wskazuje na spory budynek z napisem BASF stojacy bezposrednio przy zachodniej czesci mostu - dokladnie tam, gdzie mialy miejsce najkrwawsze walki. Na odchodne stwierdza jeszcze dwuznacznie `z nimi nigdy sie nie wygra' i zaglebia sie z powrotem w gazete. Oosterbeek to willowe przedmiescie Arnhem. Tam, w hotelu Hartenstein, miescila sie glowna kwatera generala-majora R.E. Urquarta. Dzisiaj znajduje sie tam AIRBORNE MUSEUM. Mozna w nim podziwiac kolekcje autentycznej broni i ekwipunku nalezacych do aliantow, Niemcow i czlonkow ruchu oporu. Makieta i zdjecia szczegolowo przedstawiaja przebieg bitwy. Niedaleko muzeum, w parku, znajduje sie cmentarz. Kilkaset bialych tablic na idealnie utrzymanym trawniku, otoczonym starymi drzewami. Przy kazdej tablicy posadzono inna kompozycja z krzewow i kwiatow, tak, ze mimo ilosci grobow kazdy przemawia z nowa sila. Przy wielu grobach leza swieze kwiaty. Wiekszosc nazwisk anglosaska - James Grace, Royal Army Service Corps, 19th September 1944, Age 28; H. Osborne, Pilot, Royal Air Force, 19th September 1944, Age 26... Odnajdujemy kilkadziesiat polskich tablic -- St. Strz. J. Skaczko, 3 Baon. spad. 25th September 1944, Age 38, Polish Forces; Ppor. R. Tice 3. Baon. spad. 22nd September 1944, Age 22, Polish Forces... W centrum kazdej z polskich tablic widnieje plaskorzezba orzelka z korona. Brytyjskie tablice maja na gorze symbol jednostki, a pod nazwiskiem krzyz lub gwiazde Dawida. Glowna os cmentarza zamykaja duzy bialy krzyz i biala tablica z napisem `Their names liveth for evermore' (Ich imiona zyja na zawsze). Cmentarz jest czesto odwiedzany. W czasie naszego pobytu pojawia sie brytyjska grupa w autobusie, jak i indywidualni turysci z wysp i Holandii. Ksiega pamiatkowa zawiera wpisy z calego swiata, w tym wiele po polsku. Moja Mama dolacza takze nasze nazwisko i zdanie: `Zgineli za nasz spokojny dom'. Czujemy sie wzruszeni tragedia, ale tez i dumni z bohaterstwa Polakow. Jedynie kiedy przyszla pora wracac, troche glupio nam bylo wsiadac do samochodu z rejestracja z Essen. ----------------------------------------------------------------------- Na temat operacji "Market-Garden" istnieje obszerna literatura. Szczegolnie warta polecenia ksiazke napisal w 1974 roku Cornelius Ryan - "A Bridge Too Far" (O jeden most za daleko), na ktorej Richard Attenborough oparl pozniej swoj fascynujacy film. Piotr Winkielman _______________________________________________________________________ [Spotkania, 2-8.07.1992] Bogumil Luft TAJEMNICZE PODOBIENSTWO ======================= `Pod koniec XV wieku (...) z jednej strony Hiszpania, a z innej Polska, zawiazuja sie w panstwa wielkie. (...) Hiszpania z jednej strony, Polska z drugiej, zostaly wierne Rzymowi, katolickie, nad znaczna czescia Niemcow protestantow panujace. Hiszpania i Polska z mala roznica czasu, prawie wspolczesnie, ze szczytu wielkosci swej zstepuja. (...) Obie wyniszczone, oslabione, nareszcie w niemocy odretwiale staja sie igraszka sasiadow. (...) Skad to wspolczesne, w ciagu kilku wiekow podobienstwo?' (Joachim Lelewel, "Historyczna paralela Hiszpanii z Polska w wieku XVI, XVII i XVIII") Poszukiwanie podobienstw miedzy narodami - ich kultura, charakterem, sposobami zmagania sie z historia - to zajecie ryzykowne, bo latwo wpasc w uproszczenia. Ale - gdy rzecz potraktowac z przymruzeniem oka - moze to byc pouczajaca zabawa, pociagajaca gra skojarzen. Oddaja sie jej czesto politycy w okolicznosciowych przemowieniach, publicysci, a nawet uczeni historycy. Tajemnicze podobienstwo dziejow Polski i Hiszpanii zwrocilo uwage samego Joachima Lelewela, ktory w roku 1820 napisal na ten temat niewielka ksiazke. Przyznaje w niej, ze malo potrafi powiedzic o mechanizmach rzadzacych owa zbieznoscia, zwlaszcza, ze obok podobienstw rzucaja sie w oczy diametralne roznice. Z drobiazgowa skrupulatnoscia historyk zestawia po prostu fakty. Kazda z dwoch najwiekszych poteg szesnastowiecznej Europy powstala wskutek podporzadkowania jednemu krolowi - w drodze podboju lub unii dynastycznych - kilku odrebnych panstw. W Hiszpanii byly to: Kastylia, Aragonia, Grenada, Navarra; w Rzeczypospolitej: Polska, Litwa, Prusy i Mazowsze. W obu przypadkach rzadzace dynastie rozszerzyly rowniez swe wplywy na inne kraje bliskich sobie regionow kontynentalnych. Na przelomie wiekow XVI i XVII obie potegi zmierzyly sie (na razie skutecznie) z wyrastajacymi im pod bokiem konkurentami - Polska z Moskwa, Hiszpania z Francja. Nieco pozniej obie walczyly przeciw efemerycznym potegom protestanckim - Polska przeciw Szwecji, Hiszpania przeciw Holandii. Zaczely sie chylic ku upadkowi wyniszczone kolejnymi wojnami. W obu wypadkach byly rowniez przyczyny wewnetrzne - na pozor skrajnie rozne, w rzeczywistosci zadziwiajaco podobne: w Rzeczypospolitej nieokielznana `zlota wolnosc' szlachecka, w Hiszpanii nie ograniczony niczym despotyzm domu panujacego. Lelewel upatruje tez przyczyn upadku w kontrreformacji szerzacej dogmatyzm i powodujacej `niesmialosc sadu i myslenia', co mialo byc podstawowa slaboscia w konkurencji z krajami protestanckimi. W kazdym razie wiek XVIII to w obu panstwach epoka upadku woli, ducha, intelektu i obyczaju, choc w drugiej polowie tamtego stulecia nastapily i w Polsce i w Hiszpanii proby odrodzenia podejmowane przez swiatle elity. Za pozno - wkrotce Polska miala popasc w calkowita zaleznosc od Rosji, Hiszpania od Francji. Zapomniana dzis ksiazka Lelewela nie wyczerpuje calosci tematu. Oto dalszy ciag polsko-hiszpanskiej gry skojarzen. Oba kraje polozone na antypodach lacinskiej Europy przezyly - choc w rozny sposob i w roznych momentach historii - frontalne starcie z potega islamskiego wschodu: Hiszpania z Arabami, Polska z Turkami. Pozostawilo to pewne slady w kulturze i przetrwalo w pamieci w postaci legendy chrzescijanskiego `przedmurza'. Oba narody przezyly tez - w tych samych czasach, choc na zupelnie inne sposoby - epopeje kolnialna: Hiszpanie w Ameryce, Polacy na wschodzie Rzeczypospolitej. Oba kraje, Hiszpania w sredniowieczu, a Polska w wiekach XIX i XX, byly miejscem zycia bardzo duzych spolecznosci zydowskich i oba przetrwaly w pamieci narodu zydowskiego jako miejsca szczegolnie zwiazane z epopeja diaspory. W obu krajach wreszcie liczniejszy niz w innych regionach Europy byl stan szlachecki i w obu (choc bardziej w Polsce) kultura szlachecka dominowala nad mieszczanska, co - jak sie zdaje - pozostawilo pewne slady w tzw. charakterze narodowym. Byly jednak rowniez wyrazne roznice, w tym przynajmniej jedna rzucajaca sie w oczy wsrod tak wielu podobienstw. Na tradycji hiszpanskiej wywarla silne pietno instytucja inkwizycji, przezywajaca swoj rozkwit w chwili, gdy polski krol Zygmunt August wyglaszal swe slynne zdanie: `Nie jestem krolem waszych sumien'. Choc owa polska tolerancja nie byla bez skazy nawet wtedy, a tym bardziej pozniej, to jednak - na tle obyczajow epoki - stanowila przyklad szczegolny, podobnie jak Hiszpania dala przyklad szczegolnego radykalizmu zinstytucjonalizowanej nietolerancji. W ostatnich latach mowiono wiele o podobienstwie sposobu, w jaki oba kraje dokonaly przejscia od dyktatury do demokracji. Tu jednak pozorna zbieznosc jest bardzo mylaca. Wprawdzie w obu wypadkach byl to proces pokojowy,w ktorym pewna role (choc wieksza w Polsce) odegral Kosciol, bo rowniez w Hiszpanii dawal w ostatnich latach dyktatury schronienie przynajmniej czesci opozycji. Wprawdzie wstrzas kulturowy (zwiazany na przyklad z liberalizacja obyczajowa czy pojawieniem sie pluralizmu pogladow w zyciu publicznym) zdradza pewne podobienstwa. Ale zwolennikom latwych uproszczen wypada przypomniec kilka okolicznosci. Po pierwsze, nawet najtwardsze rzady autorytarne roznily sie zasadniczo od komunistycznego totalitaryzmu, ktory chcial kontrolowac calosc zycia spoleczenstwa. Po drugie, dyktatura hiszpanska byla w pelni rodzima i utrzymywala sie w ostatnich dziesiecioleciach nie tylko bez pomocy z zewnatrz, ale po prostu wbrew wrogosci calej Europy. Po trzecie, istniala w miare normalna gospodarka rynkowa, a ostatni okres rzadow Franco byl czasem gospodarczych sukcesow. Po czwarte wreszcie, hiszpanskie partie polityczne przetrwaly w calkiem niezlym stanie na emigracji i w kraju, w sposob utajony. Ponadto, kilka dziesiecioleci, ktore uplynely od wojny domowej, w niemalym stopniu zabliznilo najciezsze rany psychologiczne, tworzac naturalna `gruba kreske', ulatwiajaca przejscie do porzadku nad przeszloscia. Jakby tych przewag bylo malo, Hiszpanie moga Polakow wprawic w zazdrosc niezwyklymi zaletami swoich przywodcow. Zrecznoscia i elastycznoscia kolejnych premierow, ktorzy przeprowadzili operacje powrotu do demokracji, a przede wszystkim madroscia krola, ktory jej patronowal tak skutecznie, ze przekonal do zalet monarchii konstytucyjnej nawet dzialaczy slabnacej z roku na rok partii komunistycznej. Podal Zbigniew Pasek ________________________________________________________________________ Leszek Zuk (doktorant paleoarcheologii na Uniwersytecie Manitobskim w Winnipegu, Kanada) CZERWONY KAPTUREK ================= Od lat juz nikt w okolicy nie widzial zadnego wilka. Dlaczego tak bylo? Po prostu ludzie bardzo nie lubili niczego co mialo zeby a nie bylo pila. Tak wiec wilki musialy wyniesc sie do innych czesci lasu. Jednak gleboko w lesnych ostepach uchowalo sie jeszcze jedno stare, troche nawet przestarzale wilczysko, ktore jak ognia unikalo ludzi i wlasciwie nikt o jego obecnosci nie wiedzial. Poniewaz jego uzebienie skladalo sie glownie z przerw i miejsc po zebach, nigdy nie wychodzil na polowanie i lagodny byl jak baranek. Zywil sie kisielem z lesnych jagod. Wlasciwie to byl calkiem szczesliwy i moglby zyc w spokoju ducha przez wiele lat gdyby... No wlasnie, tak sie zwykle sklada, ze zawsze znajdzie sie jakies gdyby, ktore wszystko dokladnie psuje. No, moze nie wszystko ale zawsze psuje. Zauwazcie, jak dokuczliwe staja sie pozornie drobne niedogodnosci, kiedy wszystkie naprawde wazne sprawy sa w porzadku. Tak bylo tez z naszym starym wilkiem. Spal dobrze, kisiel mu smakowal, polowan na wilki nie bylo, bo i wilkow nie bylo, a lesne powietrze sluzylo mu wysmienicie, wiec i zdrowie dopisywalo. Niestety, byl jeszcze Czerwony Kapturek. Bylo to rozwydrzone dziewczynisko, ktoremu slawa przewrocila w glowie. Kiedys, wiele lat temu jakis glodny, ubogi wilk probowal ja zjesc razem z jej osobista babcia, ktora jednak okazala sie tak lykowata, ze ow wilk dostal czkawki i przez to wysledzil go jakis gajowy. Skonczylo sie strzelanina, nagonka i nie wiadomo czym jeszcze. W kazdym razie wilk zwial z futrem popsutym przez kule, a babcia zostala przy zyciu z niewielkimi tylko ubytkami, ktore znalazly sie w wilczym brzuchu. Czerwony Kapturek, ktory byl wtedy jeszcze slodkim dzieckiem, nie stracil ani kawalka swojej cielesnosci. Stracil za to poczucie przyzwoitosci. Opowiadal wszystkim dookola, jak to wilk polknal je obie i jak gajowy zabil wilka (wierutne klamstwo), a one wyskoczyly z wilczego brzucha (co za bzdury). No coz, dzieci moga opowiadac takie rzeczy i niech im to idzie na zdrowie. Gorzej, ze dorosli przyjeli te bajki za prawde. Doprowadzilo to do kilku polowan i ostatecznego wygnania wilkow z okolicy. A Czerwony Kapturek uwierzyl w swoja odpornosc na wilki i wloczyl sie po lesie bez celu, aby pokazac, jaki to on odwazny. Z czasem Kapturek przeksztalcil sie w Kaptur, a slodkie dziecko stalo sie bezczelna baba napastujaca wszystkich napotkanych w lesie. Uwielbiala spotkac jakiegos Bogu ducha winnego grzybiarza i zaczac z nim pogawedke. A czy wie (ow nieszczesnik), co to za las? Nie wie? Ojojoj! toz to najniebezpieczjniejszy las pod sloncem. To wlasnie tu wilk pozarl babcie i Czerwonego Kapturka. Nieprawda? Co nieprawda?! Przeciez to mnie pozeral! Jaka babcia?! Moja babcia juz umarla, a ja jestem Czerwonym Kapturkiem! Ilosc decybeli stopniowo wzrastala... Spuscmy zaslone milosierdzia na dalszy ciag. Koniec koncow, ludziska przestali chodzic do tego lasu i Czerwony Kapturek (pozostanmy przy tradycyjnej nazwie, choc, jak juz wspomniano, byl to raczej Czerwony Kaptur) szwendal sie po dzikich ostepach i, prawde mowiac, psul sobie opinie. Bo czymze jest Czerwony Kapturek, ktory dozyl trzydziestki, czterdziestki... i tak dalej? Raz zdarzylo sie, ze ow zarozumialy babsztyl natrafil na kryjowke wilka kisielojada. Siedzialo sobie wilczysko przed nora, grzalo stare kosci do slonca i z luboscia zanurzalo lyzke w kisielu z czarnych jagod. Czerwony Kapturek wpadl jak burza. - Co to jest? - krzyczal. - Wilk w moim lesie? Kto ci pozwolil, bestio? Czy wiesz, kto ja jestem? Wilk spojrzal na niego z pewnym namyslem, przyjrzal sie podstarzalej twarzy i zatrzymal wzrok na czerwonej czapeczce. - Podejrzewam, ze jestes emerytowanym Czerwonym Kapturkiem - odpowiedzial wreszcie nie przerywajac jedzenia kisielu - Moze zjesz troche? Babsztyla zamurowalo. A to z dwoch przyczyn. Po pierwsze od lat nikt juz nie rozpoznawal go jako slodkiej dzieweczki z bajki. Po drugie ten wstretny wilk najwyrazniej nic sobie nie robil z tego, ze stoi przed nim autentyczny Czerwony Kapturek. - Uciekaj stad predko, - Czerwony Kapturek tupnal noga, az zakolysal sie obfity biust - bo zawolam gajowego. Wilk patrzyl na obwisle policzki i podwojna brode Czerwonego Kapturka. Wreszcie siegnal po jeszcze jedna lyzke kisielu i z namyslem przygladal sie stojacej babie. Czerwonego Kapturka troche to speszylo. - No i co powiesz? - zapytal juz spokojniej, ale ciagle wojowniczo spogladal na wilczysko. - Nie wyglada to najlepiej - odrzekl wilk mlaskajac przy swoim kisielu. - Co? - Ty. - ??? - Popatrz w lusterko. - Wilk byl ciagle zadumany. - Czy tak wyglada Czerwony Kapturek? Przyznasz, ze jestes zywa antyreklama swojej legendy. Nikt, kto na ciebie patrzy, nie doceni wysilku gajowego, ktory mial cie wydobyc z brzucha wilka (co za brednie!). Ba, jest nawet calkiem mozliwe, ze to wilk wyda sie sympatyczny. Nie, nie obrazaj sie. Mamy juz swoje lata i mozemy nie owijac niczego w bawelne. Oboje wiemy, ze ta cala twoja historia jest niezle naciagnieta, ale ludzie we wszystko uwierza, jezeli im to odpowiednio podac. Czerwony Kapturek zapomnial troche jezyka w gebie. Usiadl kolo wilka i wzial podana lyzke, zeby sprobowac kisielu. - O co ci chodzi? - babsztyl smakowal pierwsza lyzke. - No, calkiem niezle. Kisielojad nie pozostawal w tyle i wlasnie niosl nastepna lyzke do pyska, kiedy najwyrazniej przyszla mu do glowy jakas mysl, bo zatrzymal lape w powietrzu. - Czytasz gazety? - A bo co? - Czy wiesz, co pisza o Czerwonym Kapturku? Babsztyl wzruszyl ramionami. - Zwykle niewiele ale to, co pisza, to klamstwa. Kilka razy wspominano cos o mnie, ze jestem... no... wygladam inaczej i mam inny charakter, niz w bajce. - A widzisz, o to wlasnie chodzi. Przypomnij sobie tez, ze niektorzy dowodzili, ze zaden wilk cie nie pozeral i tak w ogole to wilki nalezy chronic. - A po co je... was chronic? - Czerwony Kapturek troche sie obruszyl. - To juz inna sprawa - wtracil wilk. - Chodzi mi o twoja legende. Przez dzisiejszego Czerwonego Kapturka nie chca wierzyc w dawnego i cala historia o wilku bierze w leb. - No i? - Mozna to naprawic. - Jak? Wilk nie odpowiedzial, bo wlasnie oblizywal lyzke z resztek kisielu. Dopiero po chwili spojrzal na Czerwonego Kapturka. - Ale ja tez chcialbym przejsc do historii. - Ha, ha, ha - babsztyl zaczal podrygiwac w smiechu - ty do historii? - Tak - wilk z godnoscia przytaknal. - I mam na to sposob. Chociaz, musze przyznac, odzwyczailem sie juz od miesa. Babsztyla uklulo nagle podejrzenie i chcial poderwac sie z trawy lecz bylo za pozno. Stary, bezzebny wilk skoczyl na nia i polknal w jednej chwili. Troche sie przy tym wzdrygnal z niesmakiem. - Chyba bede mial niestrawnosc - mruknal - ale czegoz nie robi sie dla slawy? Kto tam bedzie dociekal, czy Czerwony Kapturek byl mala dziewczynka, czy lykowata baba. Licza sie tylko fakty, a przeciez faktem jest, ze ja pozarlem. Podniosl z trawy zgubiona czerwona czapeczke, wdzial na glowe i wyruszyl na poszukiwanie najblizszego gajowego. Leszek Zuk _______________________________________________________________________ Andrzej Waligorski BALLADA O STARYCH PORTKACH I GLINIANYM SWIECZNIKU ================================================= ... a jezeli zyc zamierzasz bardzo dlugo i wygodnie, Nie miec zmartwien i kompleksow i w ogole czuc sie zdrowo, Musisz miec psa, synka, swiecznik i poczciwe stare spodnie I koszule trykotowa, a na zime flanelowa. Pies i synek musza umiec pieknie bawic sie ze soba I rozumiec sie tak dobrze, jakby znali wspolny szyfr, Spodnie musza stac na bacznosc, kiedy je postawisz obok. Swiecznik musi byc gliniany, bo zelazny ma zly wplyw. Wiec gdy bedziesz mial zmartwienie lub przygnebia cie finanse I gdy resztka sil przez miasto bedziesz sie do domu wlec, To tam wskocz w stare portki i w koszule tak jak w pancerz I zaslonisz sie radarem dwoch plonacych jasno swiec... I z ta chwila sie rozpocznie twoj wspanialy odpoczynek, Wszystkie troski sie oddala i rozplyna sie pomalu, Przyjda, zeby ich poglaskac - stary pies i maly synek, A za kazdym poglaskaniem bedziesz dalszy od zawalu. Zas jezeli masz ogrodek, to wyjedzcie wszyscy razem I na trawie rozscielicie wysluzony stary koc, I siadziecie, by podziwiac najwspanialszy wynalazek Wszystkich czasow: DOBRA PORE, KTORA SIE NAZYWA NOC. Podala Jola Stouten _______________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) stale wspolpracuje: Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet) Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1992. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP, adres: (128.32.164.30), directory: /pub/VARIA/polish. ____________________________koniec numeru 49____________________________