_______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 26.06.1992.                                      nr. 31
_______________________________________________________________________

W numerze:

   Stanislaw S. Nicieja - Fortepian i polityka
 Wieslaw L. Wyrzykowski - J. Pilsudski w opinii politycznych przeciwnikow
        Jan Parandowski - Polska lezy nad Morzem Srodziemnym (cz. 2)
         Maciej Cieslak - Dostrzezone - Rozwazone
        Krzysztof Kniaz - Rocznica Watergate - lekcja dla polskiej demokracji
        Hugon Karwowski
          Tomek Sendyka - Listy do Redakcji

_______________________________________________________________________

[Od redaktora dyzurnego: Zamieszczamy materialy rocznicowe. Tekst
pierwszy napisany zostal w 50-lecie smierci Paderewskiego, a przypomniany
go w przeddzien przeniesienia prochow do Polski. Tekst ten jest solenny.
Na zyczenie Czytelnikow mozemy przypomniec korespondencje Adacha
Smiarowskiego z uroczystosci w Waszyngtonie przed rokiem - mistrzowska
gawede na temat typowego obchodu polonijnego.

Esej Parandowskiego poruszyl niektorych Czytelnikow. Jako pierwszy
zabiera swoim listem glos Tomek Sendyka. Dalsze glosy w przygotowaniu.

m.b.]
_______________________________________________________________________

Stanislaw Slawomir Nicieja

                        FORTEPIAN I POLITYKA
                        ====================

["Tydzien Polski", 16.XI.1991, podal Zbyszek Pasek]

W tym roku minela 50 rocznica smierci Ignacego Paderewskiego.
Jest wiec okazja, by przypomniec niezwykla biografie tego wirtuoza
i polityka.

Z szlacheckiego dworku w swiat
------------------------------
Ignacy Paderewski urodzil sie w podolskiej wsi Kurylowka 6
listopada 1860 roku z matki Poliksenii z domu Nowickiej, corki
zeslanego do Kalugi profesora Uniwersytetu Wilenskiego. Matki
jednak nie pamietal, gdyz zmarla, gdy maly Ignas mial zaledwie
kilka miesiecy. Gdy mial 3 lata, nieszczescie dotknelo jego ojca.
Za udzial w powstaniu styczniowym zostal bowiem pozbawiony
majatku i wyrokiem carskim wtracony do wiezienia. Ignacy trafil
wowczas pod opieke swej ciotki. Zachowala sie z tego okresu
przejmujaca fotografia. Siedzi na niej bosonogi chlopczyna w
przydlugim ubranku ze starszego kuzyna, o smutnych ogromnych
oczach. Dziecko samotne, bez towarzyszy, bez zabawek, wczesnie
skazane na duza samodzielnosc, jeszcze nieswiadome wrogosci
swiata, w ktorym trzeba sobie wywalczyc miejsce i zapewnic srodki
do zycia. Ktoz mogl przypuszczac, ze wyrosnie z niego jeden z
najbogatszych w Europie ludzi, o nazwisku znanym i glosnym na
dwoch kontynentach.

Nie jest to wstep do opowiesci o uszczesliwionym kopciuszku.
Ignacego cechowal upor i nieokielznana ambicja. Kusil go nieznany
swiat, ktory poprzez gazety i ksiazki zgromadzone w domu
opiekunow fascynowal go jak wspaniala basn. Znajdowal wielka
przyjemnosc w samouctwie i sluchaniu muzyki. W wieku 12 lat
zostal zapisany do warszawskiego Instytutu Muzycznego. Ale
poczatkowo nic nie wskazywalo, przynajmniej w opinii nauczycieli,
iz w chlopcu tkwi talent geniusza. Po zdaniu egzaminow koncowych
w Instytucie 20-letni Paderewski nie majac srodkow na studia
zagraniczne, objal posade nauczyciela. Poslubil wowczas studentke
Antonine Korsakowne, ktora po przyjsciu na swiat ich syna
Alfreda, zmarla. Dziecko natomiast bylo nieuleczalnie chore -
niedowlad nog.

"Majac lat 20" - pisze Paderewski w swym pamietniku - "mozna juz
poznac dole i niedole, poznac bol i nieodgadnione tajemnice
ludzkiego istnienia. (...) Po smierci zony zdalem sobie jasno
sprawe, ze w Warszawie poza kariera nauczyciela nie ma dla mnie
zadnych widokow. Wobec tego zdecydowalem sie jechac do
Berlina". Tam poznal wybitnych artystow - Straussa, Rubinsteina i
Ehlerta. Rubinstein przysluchujac sie jego kompozycjom
stwierdzil, iz jezeli poprawi technike, to ma przed soba
wspaniala kariere pianisty. Ocena ta podzialal na Paderewskiego
niezwykle mobilizujaco. Po powrocie z Berlina zaprzyjaznil sie z
Tytusem Chalubinskim, wielkim milosnikiem Tatr, odkrywca
Zakopanego. Chalubinski poznal go z kolei z Helena Modrzejewska -
wybitna i niezwykle glosna wowczas aktorka.

Spotkanie z Modrzejewska bylo dla Paderewskiego punktem zwrotnym
w jego biografii. Oczarowana wdziekiem i niezwykla uroda 24-
letniego pianisty, Modrzejewska obiecala mu konkretna pomoc i aby
zwrocic uwage na jego nazwisko postanowila wspolnie z nim
zorganizowac koncert.

"Nazwisko Modrzejewskiej" - wspomina Paderewski - "figurujace w
programie mialo magiczna sile. Deklamowala pare poematow i
wzbudzila jak zawsze furore. Sala byla przepelniona, a dochod z
koncertu wynosil 400 guldenow. Bylo to wtedy okolo 200 dolarow,
co dla mnie przedstawialo ogromna sume. Umozliwilo mi to wyjazd
do Wiednia i paromiesieczne studia u Leszetyckiego.
Modrzejewskiej zawdzieczam wiec zrealizowanie mojego marzenia."

Studia u Leszetyckiego byly trudne. Byl to nie tylko glosny w
calej Europie, ale wymagajacy nauczyciel. Poczatkowo sugerowal on
Paderewskiemu porzucenie mysli o karierze pianisty. Twierdzil, iz
w 25 roku zycia jest juz na nia za pozno. Paderewski byl jednak
uparty. Cwiczyl kilkanascie godzin dziennie, do kresu
wytrzymalosci fizycznej. Po dwoch latach efekty staly sie
widoczne. Jego koncerty w Berlinie, Wiedniu, Paryzu i Londynie
przynosza mu rozglos, wyprowadzaja z klopotow finansowych i daja
znaczne dochody. Pierwsze tournee po Stanach Zjednoczonych
przynioslo mu 95 tysiecy dolarow, drugie 160 tysiecy, a trzecie
az 240 tysiecy. Amerykanie wystawali w kolejkach, wykupywali
bilety drozsze niz im sie to kiedykolwiek zdarzalo, wypelniali
olbrzymie sale koncertowe.

Czlowiek, ktory sam para rak potrafi zarobic przeszlo cwierc
miliona dolarow w ciagu szesciu miesiecy - musial byc uznany za
fenomena, przynajmniej w kraju, gdzie pieniadz liczyl sie ponad
wszystko. Gdy reporter zapytal Paderewskiego jakim sposobem
osiagnal tak nieslychane powodzenie, uslyszal odpowiedz:
"Powodzenie moje zawdzieczam w jednym procencie talentowi, w
dziewieciu procentach szczesciu, a w dziewiecdziesieciu
procentach - pracy. Praca, praca i praca jest najwieksza
tajemnica powodzenia". Czynnikiem powodzenia byla tez jego piekna
powierzchownosc. Jego biograf R. Landau twierdzi, iz Paderewski
mial kobieca nature i urode. Pragnienie podobania sie bylo jego
sila motoryczna, a Wladyslaw Studnicki dodawal: "Zadna elegantka
tak nie przestudiowala swoich ruchow, spojrzen i uklonow jak
Paderewski. Niewiele elegantek dbalo tak o swoje stroje, jak
Paderewski, sprowadzajacy koszule jedwabne z Japonii, paradujacy
w bialych kamizelkach".

Wielki jalmuznik narodu
-----------------------
W poczatkach XX wieku Paderewski byl juz czlowiekiem niezwykle
bogatym. Nabyl wowczas kilka majatkow w Polsce, m.in. w
Zytomierzu, w Rozprzy pod Piotrkowem Trybunalskim, w Kesnie na
Podkarpaciu. Byl tez wspolwlascicielem ekskluzywnego hotelu
"Bristol" w Warszawie. Wowczas zaczal sie jego romans z polityka.
"W tym kraju poeci sa politykami, a politycy poetami" - mowil
Bismarck o Polsce. Mozna dodac, iz nie tylko poeci.

Od roku 1910 Paderewski poczal wydawac ogromne kwoty na
wspieranie akcji narodowych i dobroczynnych. Pierwsza z nich bylo
ufundowanie w Krakowie z okazji 500-lecia zwyciestwa pod
Grunwaldem wspanialego pomnika Wladyslawa Jagielly dluta
Wiwuskiego. Odsloniecie pomnika stalo sie wielka manifestacja
patriotyczna narodu, ktory nie mial w tym czasie swego panstwa.
Podczas uroczystosci 15 lipca 1910 r. Paderewski wyglosil piekne
przemowienie, w ktorym stwierdzil m.in.: "Dzielo, ktore ogladamy,
nie powstalo z nienawisci, powstalo z wielkiej milosci do
rodzinnego kraju. Ofiarodawca tego pomnika i wszyscy, ktorzy don
sie przyczynili, skladaja go jako dziekczynienie, jako votum na
oltarzu ojczyzny."

Wkrotce wybuchla I wojna swiatowa. Narod polski ujrzal w niej
szanse wybicia sie na niepodleglosc, ale okolicznosci byly
niezwykle tragiczne. W trzech walczacych z soba zaborczych
armiach bylo ponad milion Polakow. Zmuszeni oni byli czestokroc
nawzajem do siebie strzelac. Ponadto wojna, niczym gigantyczny
taran, przetaczala sie przez ziemie polskie z zachodu na wschod,
z poludnia na polnoc, siejac pozoge, spustoszenie i glod. Miliony
wygnancow, przymusowych emigrantow i uciekinierow opuszczaly
zajete pozoga wojenna ziemie polskie i szukaly bezpiecznego
schronienia, nekane przez glod i epidemie, znaczyly szlak swych
pielgrzymek dziesiatkami tysiecy mogil.

Wowczas to, najglosniej w cywilizowanym swiecie, o hekatombie
narodu polskiego, mowil wlasnie Paderewski. Byl to glos znaczacy
i zmuszajacy do refleksji. W parze z nim szedl konkretny czyn.
Paderewski stal sie dobrowolnym jalmuznikiem narodu. Dawal
koncert za koncertem, a cale honoraria przekazywal na cele pomocy
ofiarom wojnym dla wdow i sierot, dla rannych zolnierzy, na
szkolnictwo, na wydawanie bezplatnych obiadow. Mobilizowal opinie
publiczna i szerokie kregi Polonii. On to, m.in. wspolnie z
dozywajacym swych dni ostatnich Henrykiem Sienkiewiczem, stworzyl
w Szwajcarii w 1915 r. Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w
Polsce, zrzeszajacy 174 komitety (w tym 119 w USA) rozsiane wsrod
Polonii calego swiata, ktory w ciagu swej czteroletniej
dzialalnosci zebral, a nastepnie przekazal do kraju na pomoc
dotknietych nieszczesciem ogromna wowczas kwote ponad 19 milionow
frankow szwajcarskich.

Rownoczesnie Paderewski umiejetnie wykorzystywal swe liczne
kontakty osobiste z wybitnymi politykami i przywodcami panstw
(m.in z prezydentem USA Woodrow Wilsonem), aby wyjasniac tragizm
Polakow i palaca potrzebe rozwiazania sprawy polskiej. On to
wywarl powazny wplyw na zredagowanie slynnego 13 punktu w oredziu
Wilsona, postulujacego utworzenie niepodleglej Polski. Propagowal
tez - niestety bezskutecznie - zorganizowanie 100-tysiecznej
"Armii Kosciuszko" rekrutujacej Amerykanow polskiego pochodzenia
z zamiarem wlaczenia jej do walk o wolnosc Polski.

Gdy wreszcie w 1918 r. powstala niepodlegla Polska, Paderewski
przybyl do niej, by pomoc jej okrzepnac na mapie owczesnej
Europy. Jego przyjazd do Poznania i pelne patriotycznej emocji
przemowienie z okna miejscowego ratusza staly sie iskra
wzniecajaca powstanie wielkopolskie. Kilka tygodni pozniej
Paderewski objal fotel premiera Rzeczypospolitej Polskiej i w
powaznym stopniu przyczynil sie do likwidacji rysujacego sie
wyraznie w tym czasie dualizmu wladzy (Dmowski-Pilsudski), ktory
nie sluzyl polskiej racji stanu.

Nie dla blichtru, jaki niesie za soba wladza, siegnal Paderewski
po fotel premiera. Blichtr mial przeciez na codzien. Nieobce mu
byly rozentuzjazmowane tlumy na koncertach i wielkich wiecach
polonijnych, sale huczace oklaskami i skandujace jego imie.
Wiedzial natomiast, ze jego obecnoc w kraju jest pozadana. Byl
bowiem przekonany, ze magia jego nazwiska moze wplynac
paralizujaco na wewnatrzpanstwowe, koncepcyjne i partyjne swary.
Gdy zorientowal sie, ze jego obecnosc w kierownictwie panstwa nie
jest juz konieczna, umial, niczym legendarny Cincinatus, wycofac
sie z areny politycznej. Po ustapieniu bacznie jednak obserwowal
i reagowal na wszelkie zjawiska, ktore godzily w polska racje
stanu.

U schylku zycia dane bylo Paderewskiemu ujrzec najstraszliwsza
tragedie narodu - kraj pod okupacja hitlerowska i sowiecka. Nie
zalamal sie wowczas. Od pierwszych dni agresji interweniowal u
roznych wplywowych na swiecie osob z prosba o ich publiczne
wystapienie w obronie Polski. Calym swym autorytetem popieral
poczynania swego przyjaciela gen. Wladyslawa Sikorskiego. Mimo
gnebiacych go dolegliwosci i podeszlego wieku zgodzil sie objac
przewodnictwo utworzonej w grudniu 1939 r. Rady Narodowej, a jego
szwajcarska siedziba stala sie waznym osrodkiem dzialalnosci
polskiej emigracji politycznej. Zmarl w wieku 81 lat, 29 czerwca
1941 r. w Nowym Jorku, po lekkim zapaleniu pluc, ktore
zbagatelizowal.

Stanislaw Slawomir Nicieja
_______________________________________________________________________

Wieslaw Leszek Wyrzykowski, Windsor, Ontario, Kanada

        JOZEF PILSUDSKI W OPINII POLITYCZNYCH PRZECIWNIKOW
        ==================================================

[Tekst pochodzi z "Glosu Polonii" nr 12, 1992]

(W maju przypadly rocznice przewrotu majowego oraz smierci Marszalka.
Aby odejsc od schematu - zamiast zwyczajowej laurki nieco faktow zza
kulis - w.l.w)

Jozef Pilsudski byl w naszej historii (i nadal pozostaje, czego dowodem
niniejsze opracowanie) postacia nietuzinkowa; najczesciej wymienia sie
go wsrod narodowych bohaterow, jako tworce niepodleglega panstwa itd.,
itp. Rzadko jednak porusza sie temat odbioru Marszalka przez jego
politycznych przeciwnikow, a przeciez nie jest tajemnica, ze tychze nie
brakowalo. Zabojca prezydenta Narutowicza zeznal, ze gdyby prezydentem
zostal J. Pilsudski, strzelalby wlasnie do niego. I chociaz od smierci
Naczelnika Panstwa minelo juz 57 lat, warto pokusic sie o
fragmentaryczne chociazby przyblizenie tego, co pisano na jego temat.
Oczywiscie, zastrzegam, sa to tylko wypowiedzi negatywne i prosze o
zrozumienie: laurek napisano juz dosc i powstanie ich zapewne jeszcze
wiecej, a nieco inne spojrzenie na bohatera bywa czesto bardzo
interesujace. Jezeli wiec dla kogos samo porzytoczenie niepochlebnych
opinii o Marszalku jest swietokradztwem i szarganiem narodowych
swietosci, nie powinien zaglebiac sie w tekst, aby nie narazic sie na
zdenerwowanie.

Najzacieklej atakowala J. Pilsudskiego prawica. Niektorzy jej
przedstawiciele przeszli do historii glownie dzieki temu, ze w sposob
bezpardonowy zwalczali Marszalka. Jednym z nich byl Adolf Nowaczynski,
pisujacy na lamach "Mysli Narodowej". Kiedy w 1923 r. postanowiono
nadac w radiu cykl pogadanek na temat Marszalka, aby w ten sposob
uswietnic jego imieniny - Nowaczynski napisal: "Jest to naduzycie i
nasladowanie moskiewszczyzny. Jest to narzucanie legendy, robiacej z
nieudolnego regenta, a stratega od siedmiu bolesci, wielkosc i
znakomitosc przez usluznych i subwencjonowaych literatow rozdymana do
nieslychanych granic. Dosc gloryfikacji niekompetencji. Dosc kultu
ignorancji i intrygi".

W tejze "Mysli Narodowej", organie endecji, komentowano wizyte
Pilsudskiego na Slasku kpiac, ze "Naraz okazuje sie, ze w calych
Katowicach nie ma sypialni, ktora by mogla godnie przenocowac p.
Pilsudskiego. Byly rozne piekne apartamenta, ale zaden nie nadawal sie
na ugoszczenie tak wysokiej osobistosci. Co tu robic? Rada w rade - no
i wydelegowano p. wicewojewode Zurowskiego do Krakowa, aby kupil gdanska
sypialnie specjalnie dla p. Pilsudskiego. Sypialnia kosztowala 360 000
marek niemieckich. P. Pilsudski korzystal z sypialni przez jedna noc.
Nawyki iscie carskie i cesarskie! Nikt ze smiertelnych nie jest godzien
spoczywac w lozku, w ktorym ja spalem".

Bestsellerem na rynku okazala sie ksiazka Ireny Pannenkowej pt. Legenda
Pilsudskiego, wydana w 1922 r. pod pseudonimem Jan Lipecki. Ksiazka
rozchodzila sie blyskawicznie i, jak powiadaja znawcy przedmiotu,
zawiera sporo nieznanych szczegolow i faktow z zycia Naczelnika Panstwa.
"Caly kapital sympatii i szacunku, jaki zdobyl dla nas w swiecie calym
Kosciuszko, nieszczesliwy wodz Polski upadajacej, zostal przez
Pilsudskiego, `szczesliwego' wodza Polski odrodzonej, zmarnowany i
stracony, o ile chodzi o jego polityke osobista niemal do ostatniego
szelaga".

Ksiazka Pannenkowej spotkala sie z ostra odprawa zwolennikow J.
Pilsudskiego, ale przeciwnicy przez dlugie lata czerpali z niej pelnymi
garsciami.

Prof. W. Konopczynski w polowie lat 20-tych wyglaszal wielokrotnie
odczyt pt. "Nasi wielcy ludzie", w ktorym rozprawial sie z kultem wodza
i wytykal to i owo bezposrednio J. Pilsudskiemu. "Jezeli ktos mniema,
ze wybitnego czlowieka mozna pasowac na wielkiego za pomoca sztucznej
reklamy, ten sie myli najciezej. Smiejemy sie najszczerzej, sledzac
gruba robote panegirystow tego lub owego bozyszcza: te zamawiane wywiady
dziennikarskie, te galowki, parady, capstrzyki, tuziny broszur
naszpikowanych pusto brzmiaca chwalba. Szacunek i milosc wspolobywateli
wywyzszaja ducha, ktory juz czynem na nie zasluzyl. Balwochwalstwo go
poniza i co gorsza, poniza samych balwochwalcow, a posrednio caly ogol".

Ks. K. Lutoslawski na lamach "Mysli Narodowej": "Pilsudski nie od dzis
jest narzedziem miedzynarodowego zydostwa dla walki z Narodem Polskim,
aby go do niepodleglosci nie dopuscic. Juz w 1905 roku, kiedy po wojnie
japonskiej zaczely sie rysowac i pekac okowy, ktore skuly Polske z Rosja
- Miedzynarodowka uzyla Pilsudskiego w Polsce, aby tam robil rosyjska
rewolucje, uniemozliwiajac skupienie calego narodu na tej jednej walce i
wyzyskanie rewolucji dla umocnienia stanowiska Narodu Polskiego na ziemi
polskiej. Ten punkt programu polityki zydowskiej przeciw Polsce spelnil
ze smutna odwaga.

Po raz drugi w roku 1914, a raczej przez pare juz lat poprzedzajacych
wybuch wojny i przez pierwsze jej lata, Miedzynarodowka uzyla
Pilsudskiego, w przebraniu tym razem nie rewolucjonisty, ale Bartka
Zwyciezcy, ktory pobudka powstancza mial zapalic serca mlodziezy i mas
ludowych do bohaterskich poswiecen dla zwyciestwa Niemcow [...]. Ten
punkt programu zydowskiego [...] Wykonal Pilsudski polowicznie, bo masy
narodowe, zdrowy instynkt narodu, rozum i zelazna wola wodzow narodowych
z Dmowskim na czele oparly sie tak skutecznie, ze trzeba bylo [...]
pojsc na rekolekcje do Magdeburga.

I wowczas po raz trzeci Pilsudski przez Miedzynarodowke jest poslany do
Polski, by jej pierwsze lata zatruc i do wewnetrznej niepodleglosci nie
dopuscic [...] a wszedzie Narod mial przeciwko sobie po stronie
zydowskiej Pilsudskiego, jako najgrozniejsze narzedzie Miedzynarodowki".

Nawet dzis, kiedy sie czyta takie "kawalki", ogarnia czlowieka
zdumienie, do czego jest zdolny czlowiek w przyplywie nienawisci, bo
chyba tylko tym mozna tlumaczyc podobne brednie. Ale z drugiej strony
patrzac, okazuje sie, ze ks. Lutoslawski byl jednym z liderow endeckiej
grupy w sejmie. Byl wiec to raczej glos programowy, a nie zlosliwy
pamflet z gatunku tych, ktorymi tak ochoczo atakowal Marszalka
Nowaczynski.

Godzi sie w tym miejscu wspomniec, ze oboz belwederski nie pozostawal
bezczynny. Tzw. nieznani sprawcy tak obili Nowaczynskiego, ze stracil
oko, a Dolega-Mostowicz zarzucil dziennikarstwo...

Wladyslaw Sikorski nie cieszyl sie sympatia Marszalka i vice versa. W
roku 1924, pod pseudonimem Karol Pomorski, opublikowal on ksiazke pt.
"Jozef Pilsudski jako wodz i dziejopis". Czytamy w niej m.in.: "Pan
Marszalek Pilsudski przestawszy byc wodzem naczelnym, a nastepnie szefem
sztabu, opusciwszy dobrowolnie szeregi wojska, zajal sie literatura, nie
tyle piekna czy tez naukowa, ile soczysta. Ulubionym tematem sa dzieje
wlasne na tle minionej wojny. Snujac hymny pochwalne dla siebie jako
wodza, meza stanu i czlowieka, blotem obelg i pogardliwymi slowami
obrzuca wszystkich i wszystko, co nie jest nim lub jego swita:
generalow, wojsko, narod, ostatnio nawet nie darowal symbolowi narodowej
slawy - Orlowi Bialemu. Nie wystarcza mu aureola pierwszego Naczelnika
Panstwa, organizatora i tworcy wojska, wreszcie wodza, ktory zwyciesko
zakonczyl wojne. Chce wobec narodu uchodzic za jakiegos polboga, zawsze
nieomylnego, silnego niezlomna wola, obdarzonego geniuszem wojennym.

Postac taka niewatpliwie jest pociagajaca i latwo nawet na nia sie
ucharakteryzowac, czynia to zreszta aktorzy, grajac role Napoleona czy
Cezara, czy chocby zlosliwego Fausta w "Mefiscie". Lecz zaden z aktorow
nie probuje przekonac swoich rodakow, ze jest ta postacia w
rzeczywistosci i po zejsciu ze sceny. W ten sposob legenda, ktora sam o
sobie pragnie wytworzyc Marszalek Pilsudski, nie wytrzymuje najmniejszej
proby przy zetknieciu z prawda historyczna, brana chociazby z jego
wlasnego zrodla, ktorym jest Rok 1920".

Na zakonczenie jeszcze jeden urywek z Nowaczynskiego, ktory w taki oto
sposob relacjonowal uroczystosci imieninowe J. Pilsudskiego w 1924 r.:
"Mordechaj Pilsudski przez trzy lub cztery dni byl obiektem owacji,
manifestacji, demonstracji, a prasa czerwonoskorej "Tshandali" pelna
byla relacji o tych nieprzyzwoitych juz, nudnych, ordynarnych i
irytujacych blazenadach.  Jest w tym wszystkim rzecza zdumiewajaca, ze
ten czlowiek nerwowo potrafi zniesc od tylu lat tyle holdow i owacji i
co wiecej, ze jak starzejaca sie cantatrica czy diva coraz wiecej i
chorobliwiej jest lasy na te halasy, oklaski, wrzaski, tusze, orkiestry,
brawa, wiwaty, mowki, toasty, wstawania publiki, szpalery, powiewania
kapeluszami itd. Jest w tej Pilsudskiego zadzy i chuci splendorow i
honorow cos wyjatkowo parweniuszowskiego, holotnego, niskiego i
mialkobiesnego".

A na przeciwleglym biegunie trwala zupelnie inna publicystyka: gloszaca
slawe, podziw i objawiajaca czolobitnosc. Aby zrownowazyc nieco
akcenty, przytocze fragment z "Poradnika dla urzadzajacych obchody i
akademie ku czci Marszalka Jozefa Pilsudskiego", Lodz 1934: "W dniu 19
marca skladamy hold najwiekszemu czlowiekowi Polski wspolczesnej.
Kochamy Go i podziwiamy. Spoglada na nas spod krzaczastych brwi ze
sciany. Zadumany i zamyslony, calym swym jestestwem oddany Ojczyznie -
czujny niby zuraw, stoi na strazy panstwa. Postarajmy sie wpoic w serca
mlodziencze umilowanie Komendanta!"

Przykladowy scenariusz akademii ku czci:
1. Zagajenie.
2. Orkiestra (piesni legionowe, zolnierskie).
3. Chor.
4. Przemowienie (najlepiej) ucznia. Temat: Dlaczego kochamy Marszalka.
Wielkosc i piekno zycia i czynow Jozefa Pilsudskiego itd. Deklamacja
winna trwac do 10 minut.
5.  Deklamacja zbiorowa ("Fanfary" Jozefa Maczki) z ilustracja muzyczna.
Melodeklamacja ("Pilsudski" Lechonia).
6.  Zywy obraz - ognisko, wokol niego strzelcy - na placowce; tlo: las -
noc - pod oslona drzew kilku strzelcow z karabinami gotowymi do strzalu
- wszystkie rodzaje broni skupione wokol posagu (obrazu) Komendanta.
7.  Spiew wszystkich obecnych ("Pierwsza Brygada").

Wzor przemowienia, ktore ma wyglaszac jeden z najlepszych uczniow:
"Kochamy Komendanta!
Jozef Pilsudski! Zywot Jego caly to ciagla, nie konczaca sie sluzba, to
ciagly trud, to ciagle zmaganie sie za czasow niewoli i w latach wojny z
wrogiem, a w Polsce odrodzonej z wlasnymi rodakami. Nie zgial Go zaden
trud. Szedl prosto przez zycie, zapatrzony w cel jeden - jedyny -
Polske wolna, potezna. Szerzyl zapal, budzil entuzjazm, porywal. Kto
Go raz ujrzal, ten Mu pozostal oddany na smierc i zycie, ten rzucal dlan
dom rodzinny, spokoj, stanowisko, stawal do apelu, czekajac chwili,
kiedy Komendandt zawezwie go do czynu.

Kochamy Go wszyscy, odnosimy sie don z podziwem! Nie znosi blichtru ni
blagi. Prostolinijny, szczery, surowy dla siebie samego, wymaga tez od
innych samozaparcia sie i poswiecenia.

Kochamy Go! Wielki, potezny, milczacy niby sfinks, pograzony w zadumie,
wykuty z granitu.

Wielki Wodz! Niezwykly Czlowiek! Uosobienie czynnej milosci ojczyzny!
Marszalek Jozef Pilsudski - ukochanie i duma narodu".

Trudno sie dziwic, ze przeciwnikom piana wystepowala na usta, kiedy
przychodzilo im czytac podobne scenariusze i wypowiedzi, ze ponosila ich
bezsilna zlosc i obrzucali Marszalka stekiem najbrudniejszych wyzwisk:
bezsilna nienawisc, bezpardonowa walka, z ktorej wyszedl zwyciesko.
Dzis jest wciaz zywym symbolem walki o Polske, o niepodleglosc, a ze
czasem cos mu nie wyszlo? Ostatecznie byl tylko czlowiekiem.

Wieslaw Leszek Wyrzykowski
_______________________________________________________________________

Jan Parandowski

                POLSKA LEZY NAD MORZEM SRODZIEMNYM (2)
                ======================================

["Arkady" nr 3 (1939), przepisane z "Nowego Dziennika" 14.12.1989,
 Zbyszek Pasek]

Historia poznego cesarstwa podaje przy nazwisku cesarza Maksymiliana, ze
pochodzil z Tatr. Polakiem nazwac go trudno, moze to byl jednak jakis
smialy odprysk tych szczepow, w ktorych magmie rysowal sie juz ksztalt
przyszlego narodu. Nie wrocil on juz jednak w swoje rodzinne strony, aby
je przylaczyc do imperium; nie byl to juz czas rozszerzania sie, ale
kurczenia 'pax Romana'. Nie majac swego Juliusza Cezara, Polska musiala
swoja lacinskosc zdobyc sama. Mogla rownie dobrze odwrocic sie na Wschod
i biorac chrzescijanstwo wedlug obrzadku greckiego ulec wplywom
Bizancjum. Drze na mysl o tej brodatej i dlugowlosej ewentualnosci.
Grozila nam ona, jak sie zdaje, w pierwszych czasach naszej historii,
lecz instynkt narodu oparl sie jej bez wysilku. Ze wszystkich Slowian
Polacy sa najbardziej lacinscy. Mowiac tak, nie zapieramy sie swojego
pochodzenia ani nie chcemy uchodzic za cos innego niz jestesmy; swiat
slowianski, do ktorego nalezymy z krwi i jezyka, jest poteznym odlamem
rasy bialej, pelnym sokow zywotnych, przez swa wciaz zywotna preznosc
zmierza ku wielkiej przyszlosci, wypieramy sie jednak stanowczo tzw.
duszy slowianskiej. Nasz rodak, wielki pisarz angielski Joseph Conrad,
czlowiek, ktorego morze nauczylo panowac nad soba, unosil sie i wpadal w
gniew, ilekroc mowiono o jego slowianskosci. Przymiotnik: polski uwazal
za zaszczytny, przymiotnik: slowianski za zlosliwy. Powodem byla wlasnie
owa "dusza slowianska". Pod tym mianem rozumie sie w Europie Zachodniej
ekstrakt wyciagniety z literatury i zycia Rosji, zbior takich wlasnie
zasad, pojec, reakcji psychicznych, ktore sa nam najbardziej obce i
wrogie.

Nasza kultura ma inne granice niz nasze panstwo. Wschod jest nam tak
daleki, jakby miedzy nami a nim rozlewal sie ocean. W sensie duchowym
Polska lezy na Morzem Srodziemnym. Cztery pierwsze wieki naszej
literatury sa lacinskie, nasz humanizm rodzi poetow, dla ktorych nie
zabrakloby miejsca w epoce augustowskiej. Jeden z nich, Maciej
Sarbiewski, do ostatnich czasow byl czytany w szkolach angielskich jako
wzor poezji lacinskiej, istny Horacy nawrocony na chrzescijanstwo.
Rozkwit zas naszej literatury narodowej w XVI w. przypomina dzieje
francuskiej Plejady, nasz Jan Kochanowski jest bratem duchowym Ronsarda.
'Ronsardum vidi', mowi, wspominajac swoj pobyt w Paryzu; te dwa slowa
splodzily cala biblioteke domyslow, albowiem nic tak nie wyzywa
gadulstwa uczonych, jak polslowka poetow.

Slyszy sie nieraz, ze pewne literatury sa z istoty swej uniwersalne,
inne zas ekskluzywne. Jest to blad. O uniwersalnosci literatury decyduje
stanowisko, jakie dany narod zajmuje na swiecie. Jesli zdobywa przewage,
wszyscy sa sklonni rozpoznac w jego rysach indywidualnych rzeczy
ogolnego znaczenia, a naprawde przyswajaja sobie jego odrebnosc, ktora
ich zaciekawia lub niepokoi. Nie sadze, by jakikolwiek narod zyskal cos
na tym, gdyby tworzyl rzeczy abstrakcyjne, ktore by mialy to samo
znaczenie w kazdym jezyku. Taka algebra literacka bylaby bezduszna i
bezwartosciowa. Literatura polska uchodzi za ekskluzywna, co znaczy, ze
jest nieznana. Czeka ona na moment, kiedy zostanie odkryta. Jest nie do
pomyslenia, aby ten wielki obszar idei i form byl zawsze ziemia
nieznana, o ktorej przynosza wiesci tylko poszukiwacze przygod
intelektualnych.

Polska stracila kontakt z Europa w ciagu XIX wieku. To nie byl dla nas
wiek pary i elektrycznosci ani wiek industrializmu i ruchow socjalnych -
to byl okres mistyczny i bohaterski. Co moglby sobie pomyslec rozsadny
czlowiek, ktory nigdy nie podlegal halucynacjom, gdyby pewnego dnia,
idac znajoma ulica, znalazl sie nagle zamiast na jej naturalnym
przedluzeniu posrod oblokow i gwiazd? Wyrzeklby sie raczej tego
szalonego swiata, niz zechcialby przyznac, ze pozostaje on w zgodzie z
prawami przyrody. A tak wlasnie stalo sie na tym zakrecie historii,
kiedy nagle oderwalismy sie od historii i zaczelismy zyc niematerialnie.
Polska, ktora przez tysiac lat zyla w zyznej glebie stosunkow ludzkich,
odwrocila sie korzeniami w niebo i zamiast sokow zywotnych brala w swe
tkanki eter kosmiczny. Taka jest metafora tej wielkiej metafory, ktora
byl nasz mesjanizm, wzniosly i chimeryczny swiat, gdzie narod, ktory nie
mogl byc panstwem, stal sie bostwem.

Stalismy sie wyznawcami niezwyklej religii, w ktorej milosc ojczyzny i
fanatyzm wolnosci przyjely ksztalty mistyczne. Szlismy za Napoleonem,
majac na czapkach napis: "Ludzie wolni sa sobie bracmi", organizowalismy
powstania wlasne i cudze, bilismy sie we wszystkich rewolucjach.
Ktokolwiek powstawal przeciw tyranii, mial Polakow za sojusznikow i
towarzyszy broni. Rzady legitymistyczne nazywaly nas pogardliwie
"kondotierami wolnosci" - powiedzcie, czy kiedykolwiek obelga byla
bardziej zaszczytna? Stworzyslismy wtedy poezje, ktora uwazamy za jeden
z najwyzszych szczytow natchnienia ludzkiego i na pewno sie w tym nie
mylimy. Europa stawia pomniki Mickiewiczowi, przybija tablice pamiatkowe
na domach, w ktorych zatrzymal sie podczas swej ziemskiej wedrowki,
czyni to w szacunku dla narodu, ktorego wielkosc ocenia, dla panstwa,
ktore zajelo miejsce wsrod mocarstw europejskich, ale geniusz poety
bierze na kredyt tamtych wartosci, nie wiedzac dokladnie, jaka nalezy
mierzyc go miara. Ten los dzieli ze swym wodzem caly romantyzm polski,
tak odrebny od wszystkiego, co sie rozumie pod tym mianem w innych
literaturach. Roamantyzm trwal u nas dluzej niz wszedzie, bo byl bardziej
plodny, bardziej rozlegly, o wyzszej tresci. Caly nasz wiek XIX byl w
gruncie rzeczy romantyczny. Jozef Pilsudski, czlowiek zelaznego czynu,
byl romantykiem. Dziela drugiego po Mickiewiczu wodza naszego
romantyzmu, Juliusza Slowackiego, towarzyszyly Pilsudskiemu przez cale
zycie, wiersze poety - rzecz jedyna w historii - cytowal w swych
rozkazach dziennych.

Majac dusze rozrzutna, skazani zostalismy na zywot, ktory ukrywa swe
skarby tylko dla siebie. Oto przychodzi mi na mysl imie jedno z
najwznioslejszych w naszej poezji: Wyspianski. Przez jakie zaklecia
mozna by mu otworzyc droge do serc i umyslow swiata? Ten poeta z
przelomu wieku XIX i XX wieku mial dusze z epoki mitow i basni: bylo to
wcielenie najwyzszej sily mitotworczej. Sprowadzil on nad Wisle grecki
Olimp i w sposob jedyny i niepowtarzalny wmieszal go w tlum postaci
naszej historii. Oto w noc listopadowa, kiedy zapalaja sie pierwsze
ognie powstania, w strumieniu jego spiewnych wierszy idzie Demeter i
zegna sie z Kora; skrzydlata Nike przelatuje nad glowami zolnierzy;
Atena z wodzem powstania gra w kosci o zwyciestwo. Kiedy indziej Apollo,
w aureoli Chrystusa, zjawia sie na Wawelu, ktory pod stopami antycznego
boga zmienia sie w Akropol. Wyspianski wizjoner najcodzienniejsza
rzeczywistosc zmienial w mit. Jego dramat "Wesele" to magiczny krysztal
poezji, w ktorym ludzie jakze blahego zdarzenia - nocy weselnej w
chlopskiej chacie - przeistaczaja sie w zjawy i symbole, nie tracac
jednoczesnie nic ze swej realnej postaci, tak jak wiersz, ktorym mowia,
jest nieporownanym aliazem potocznego jezyka i natchnionej poezji.

Wybralem tu dla przykladu najtrudniejszego z naszych poetow, najbardziej
ekskluzywnego, aby uzyc terminu, jakim sie go okresla, ile razy zachodzi
pytanie, czy mozna by go wprowadzic do swiadomosci cudzoziemskiego
czytelnika i widza teatralnego, a przeciez nie jest on niczym innym, jak
pysznym owocem tego odwiecznego zwiazku polskiej i lacinskiej duszy.
Wszystko, co stanowi nasza odrebnosc, jest rozwinieciem jakiejs
znamiennej cechy europejskiej, ktora dzieki szczegolnym warunkom wybujala
u nas silniej niz gdzie indziej. Nie jestesmy tak mali, zeby sadzic, ze
jestesmy wyjatkiem, przeciwnie czujemy na tyle swa wielkosc, ze wygodnie
miescimy sie w ogolnej regule. Kazda nasza oryginalnosc ma swoja metryke
w archiwach tradycji zachodniej, dla zadnego z naszych rysow nie szukamy
powinowactwa poza Europa. Gdy patrze na literature europejska, widze, ze
kazda z wielkich postaci moglaby zyc u nas, nie czujac sie na wygnaniu.
Rabelais zanalazlby w naszym XVI w. wspanialych kompanow do misy i
kielicha, a swoj bunt przeciw zacofaniu moglby prowadzic z cala swoboda,
pewny, ze nie straci probostwa; Szekspir, gdyby mu sie udalo dotrzec do
Polski posrod manowcow swojej fantastycznej geografii, spotkalby
Falstaffow w kontuszach, przy ktorych jego wlasny moglby sie wydac
skromnym nasladownictwem; Don Kichot zas chyba nigdy nie rozstalby sie z
naszym krajem, widzac, ze tu nawet balwierze biora wiatraki za olbrzymy.

Mozna by bez konca snuc te imaginacyjne wedrowki, przekonujac sie, ze
duch polski sklada sie z tych samych elementow, co geniusz tej czesci
swiata, ktora z pieciu siostr najczesciej daje powod zgorszenia
kaznodziejom historii. Ta plocha nimfa, ktora w swym panienstwie zaczela
cykl przygod na grzbiecie byka, miala w ciagu zycia dni szalone i madre,
namietne i rowazne, jalowe i plodne, tak zawrotnie plodne, ze u zrodla
kazdej idei, jaka swiat zyje od dwudziestu kilku stuleci, widzimy
odbicie jej boskich oczu. Z duma przyjmujemy cale dziedzictwo Europy, w
ktorym jest i nasz udzial, i tak samo, jak wiazalismy z nia swa
przeszlosc, tak samo laczymy z nia dzisiejsze nadzieje, pewni, ze ten
niestaly kontynent ma do zaofiarowania reszcie ziemi jeszcze niejedna
piesn i niejedno z tylu serc, ktorych pozar zbawia swiat.

Jan Parandowski
_______________________________________________________________________

Maciek Cieslak   

                       DOSTRZEZONE - ROZWAZONE
                       =======================

       (Przeglad wydarzen politycznych w Polsce 19.06 - 25.06.92)

 Jeszcze wczoraj wsiadlem w Krakowie z nareczem najswiezszych
gazet do autobusu do Frankfurtu. Szesnascie godzin jazdy to dosc
czasu, by rozgladnac sie w polskich tygodnikach. Korzystyajac z
okazji proponuje dzis (wybiorczy) przeglad prasy.

                            * * *
    Polityka opanowala bez reszty pierwsze kolumny tygodnikow. I tak,
ostatni "Tygodnik Powszechny" (z data 28.06) przynosi ciekawy tekst
piora Jaroslawa Godwina. W mocno wytluszczonym lidzie, zamieszczonym
tuz pod winieta gazety czytamy: "Gdzies miedzy 28 maja (przyjecie przez
Sejm ustawy "lustracyjnej") a 5 czerwca (odwolanie rzadu Jana
Olszewskiego) Polska stanela na krawedzi politycznej wojny domowej.()
Nastapilo cos najgorszego: rozpad sceny politycznej na obozy, ktore
oponenta traktuja juz nie jako konkurenta do wladzy, lecz jako wroga,
zagrazajacego nienaruszalnym wartosciom. Padaja slowa o "zdradzie
narodowej", "nowej Targowicy ()."

    Przyczyne tego stanu rzeczy widzi autor w afazji opanowujacej
politykow. Afazja to choroba polegajaca na zapominaniu jezyka -
narzedzia porozumienia. Coz bowiem sie stalo? Wyksztalcily sie dwie
wyrazne, jak twierdzi Godwin, niezwykle niebezpieczne postawy
polityczne. Pierwsza wyrasta z "przeswiadczenia, ze polityka to obszar
realizacji wartosci absolutnych, w obliczu ktorych nie wolno sie godzic
na zadne kompromisy." Druga zas, prowadzi do "pulapki realizmu
politycznego".

     Egzemplifikacja pierwszej ma byc postawa Zjednoczenia
Chrzescijansko-Narodowego wobec Unii Demokratycznej, ktora
prezentuja publicznie dzialacze ZChN: "roznimy sie zbyt gleboko
stosunkiem do wartosci", "wartosci moralne nalezy wcielac w instytucje
zycia publicznego". Taka postawa, wedlug autora, wypacza sens polityki,
bo "prowadzi do odmowienia przeciwnikowi moralnej racji bytu. Na obrone
tej tezy przytacza slowa kard. Ratzingera:

" Wolanie o to, co wielkie, ma pozor czegos moralnego; ograniczenie sie
do tego, co mozliwe, wydaje sie natomiast odwroceniem sie od namietnego
dazenia do rzeczy wielkich moralnie, pragmatyzmem ludzi malodusznych.
W rzeczywistosci jednak moralnosc polityczna polega wlasnie na tym, by
oprzec sie szermowaniu wielkimi haslami, przez ktore zaprzepaszcza sie
ludzkosc i jej szanse. Moralne jest nie awanturnicze moralizowanie,
ktore samo chce czynic to, co nalezy do Boga, ale rzetelnosc, uczciwosc,
ktora przyjmuje miare czlowieka i zgodnie z nim czyni dzielo. W sprawach
politycznych nie bezkompromisowosc, lecz kompromis jest prawdziwa
moralnoscia." Ofiara takiego podejscia ma byc min. A.Macierewicz.
"Casus Macierewicza to dramat wielu ludzi uczciwych i dowod do czego
prowadzi absolutyzm moralny w polityce."

    Ale absolutyzm moralny to tylko jedno z zagrozen polskiej polityki.
Drugim jest "realizm polityczny". "Jego mistrzami sa Lech Walesa i
Jaroslaw Kaczynski". Co cechuje te postawe, to "przeswiadczenie, ze
dla realizacji wartosci konieczna jest nieustanna gra sil toczona
wszelkimi dopuszczalnymi (w polityce) metodami. Stad ciagla zmiana
sojuszy, populistyczna demagogia, destabilizowanie ukladow, nad ktorymi
sie potem nie panuje ()". Takie 'realistyczne' podejscie nie znamionuje
jednak skutecznosci - jak nalezaloby sadzic, lecz wrecz przeciwnie:
"Kaczynskiemu, jednemu z najzdolniejszych przeciez politykow polskich,
slusznie nalezy sie nazwa najbardziej nieskutecznego: swoja energie
poswieca jak dotad na kreowanie przywodcow, ktorzy natychmiast staja
sie jego przeciwnikami." Tak rozumiany "realizm polityczny" prowadzi,
zdaniem autora, jedynie do "instrumentalizacji wartosci".

     Oba schorzenia wydaja sie "szczegolnie grozne", ale tez "latwe do
przezwyciezenia, bo maja zrodlo w falszywuch ideach, ktore zaslepiaja
ludzi o prawych charakterach." Trzeba przyjac autoterapie i sprobowac
wyjsc z afazji - konkluduje Jaroslaw Godwin.

                                * * *

Juz od trzech lat czerwiec jest bezwzglednie najgoretszym miesiacem w
Polsce. "Czerwiec 1992 zapisze sie w historii jako miesiac psychozy
narodowej" - przepowiada w saznistym artykule wstepnym w "Przegladzie
Tygodniowym" (28.06) Piotr Pytlakowski. Ostatnie wydarzenia wprowadzily
- zdaniem autora - atmosfere histerii, ktora "ogarnela ludzi sprawuja-
cych wazne i najwazniejsze funkcje panstwowe." Histeria prowadzi do
absurdow i rodzi paradoksy: "Czy jeszcze dwa lata temu ktos mogl
przypuszczac, ze zaufany general Wladyslawa Gomulki, Edwin Rozlubirski,
stanie w obronie Lecha Walesy? General, do niedawna prezes Zwiazku
Kynologicznego, podczas spotkania prezydenta z kawalerami orderu Virtuti
Militarii, gwaltownie zareagowal na czwartkowe spotkanie partii
centroprawicowych. Owa narada odbywala sie pod haslem "Nigdy wiecej
Targowicy", a Edwin Rozlubirski uzyl tu innej nazwy: heca w kinie
"Bajka" godzaca w prezydenta. (przyjetej przez czesc prasy - przyp. m.c.)
Kawalerowie Virtuti Militari przyjeli slowa bylego pierwszego komandosa
PRL z aplauzem."

                             * * *

   Wlasna ocene wydarzen, ktore wywolaly histerie i afazje przedstawia
w kolejnym odcinku "Polskiego ZOO" Marcin Wolski. (za tekstem autorskim
z "Czasu Krakowskiego")

   Po utracie zaufania Krola na Zarzad Koali spadl nowy cios. Zolw
postanowil zglosic wotum nieufnosci. () W tej sytuacji Wyzel (minis-
trant od policji) wyciagnal z rekawa atutowego asa i cisnal go w Chorale.
Role golabka pocztowego odegrala Mucha, tyle ze zamiast galazki oliwnej
przesylka, ktora w chwili euforii Choral przyjal za zaliczeniem poczto-
wym, okazal sie pomysl ujawnienia teczek - ssakow konfidentow.

  Dopieroz sie zakotlowalo!

  Potencjalnie zagrozeni podniesli wrzask, zaslaniajac sie etosem.
Prawnicy zaczeli szukac wyjscia z tej sytuacji bez wyjscia. Lew dwukro-
tnie wzywal Wyzla na dywanik, ale nie udalo sie choralowej komendy
"Aport" zastapic krolewskim "Waruj!".

   Lew osobiscie nie obawial sie teczek, mial jednak z Koala na pienku,
a czare goryczy przelala ostatnia afera zwiazana z wizyta w Zoo
moskiewskim. ()

        - Zapytajcie rzecznika,
        daje slowo nie klamie,
        tekstu byla linijka,
        pare slow w szyfrogramie:
        "Nie podpisuj warunkow
        bez siodmego podpunktu,
        prezes Koala. Stop!"
        Choc dokument niczego,
        Zarzad byl postanowil
        zrobic z krola takiego,
        ktory zrywa umowy.
        - Jesli uklad podpisze
        a punkt siodmy zostawi,
        znaczy, ze w Targowice
        nasz monarcha sie bawi
        - A jak nie? - Kawior stygnie,
        Bielcyn czeka na sali
        i nastroje dosc dziwne
        u Przyjaciol Moskali (...)

   W calej napietej atmosferze "Dzien Szczeniaka" (1.06) w bardzo wielu
osobnikach wyzwalal tesknote, zeby choc przez chwile byc dzieckiem,
wrocic do szczeniecych lat mlodosci i solidarnosci.

        (...)
        Historia dala wynik podniosly,
        Drugie dziecinstwo ledwie doroslych,
        Dzis pograzona w wielkiej zadumie...
        - Przeciez sie starosc musi wyszumiec!
        Niepodleglosci juz roczek trzeci,
        Ale dorosli ciagle jak dzieci.
        Tu choragiewka, krzyzyk i piwko
        czerep rubaszny pod rogatywka (...)
        Co rusz choroby trapia dziecinke,
        przeszla czerwonke, przechodzi swinke.
        Lecz zniechecenie niech nas nie skreca,
        bo to choroba tylko dziecieca.
        Choc czasem lapie lekarzy zgroza,
        moze nie swinka - ale skleroza!
              Groza skleroza, kryj sie w kat,
              kto sie nie schowa, robi rzad.
              Groza, skleroza, raz, dwa, trzy,
              jutro premierem bedziesz ty!
 (itd.)
                                 * * *

   "Bitwa o sejfy" - okresla Leszek Bedkowski w artykule z ostatnich
"Spotkan" wydarzenia narosle wokol przyjetej ustawy lustracyjnej.
Ustawy, ktora jest dla jednych "oczyszczaniem III RP", a dla drugich
"granatem rzuconym w szambo". Jakkolwiek by nie nazywac, faktem jest,
ze machina zostala nieodwracalnie puszczona w ruch, a to czy sie nie
wykolei, zalezy od samych politykow. Tymczasem nie widac konca wojny
wokol realizacji ustawy. "Moze to wywolac taki skutek, iz kazda nastepna
proba odsuniecia od aktywnosci politycznej ludzi, ktorym w sposob
nalezyty zostanie udowodniona wspolpraca agenturalna, bedzie lekcewazony
przez opinie publiczna - jako jeszcze jedna 'klotnia w rodzinie' lub
zostanie zrelatywizowana przez samych podejrzanych, ktorzy powolaja sie
na precedens z czerwca 1992 roku."

Maciek Cieslak
_______________________________________________________________________

Krzysztof Kniaz

[Student inzynierii materialowej, University of Pennsylvania, Filadelfia]

        ROCZNICA WATERGATE - LEKCJA DLA POLSKIEJ DEMOKRACJI
        ===================================================

17 czerwca minela 20 rocznica wlamania do budynku Watergate w
Waszyngtonie, wydarzenia, ktore wywolalo najwiekszy skandal we
wspolczesnej historii Stanow Zjednoczonych, zwany Afera Watergate.
Nam, zawsze nieufnym wobec wladzy i przyzwyczajonym do brudnej poli-
tyki szantazu i zastraszenia, stosowanej z powodzeniem przez ostatnie
lata, trudno pojac szok, w jaki wpadla Ameryka po ujawnieniu calej tej
historii. Ich rzad, czerpiacy swe poczatki z filozofii Montaigne'a i
Rousseau, rzad - jak zaden inny stworzony do sluzenia spoleczenstwu -
okazal sie nie lepszy od totalitarnych rezimow, ktore zwalczal. Prezy-
dent zobowiazany przez prawo do obrony konstytucji i praw Ameryki, w
imie wlasnej megalomanii prawa te podeptal i, co wiecej, przez dwa lata
klamal spoleczenstwu, wyglaszajac przez telewizje obludne kazania o
demokracji. Skad my to znamy...  Po opublikowaniu faktow zdumieni
Amerykanie dowiedzieli sie, ze celem rzadu jest NIE sluzenie spole-
czenstwu (o slodka naiwnosci!), jak ich uczono w szkole, lecz PRZEDE
WSZYSTKIM utrzymanie sie przy wladzy, za KAZDA cene, WSZELKIMI dostep-
nymi srodkami. Posiedzenia komisji senackiej, na ktorych ujawniano
fakty uzycia CIA do zwalczania przeciwnikow politycznych, zakladanie
podsluchow u konkurentow, cenzurowanie prasy i bezwstydne manipu-
lowanie opinia publiczna sciagaly przed ekrany miliony widzow. Rezul-
taty: gleboka nieufnosc wobec politykow i brak wiary w skutecznosc
systemu politycznego odczuwalne sa do dzisiaj.

Niejednokrotnie doniesienia z ostatniej kapanii wyborczej smieszyly
moich europejskich znajomych - z kim kandydat Clinton zdradzal zone,
lub czy palil marihuane 20 lat temu podczas studiow w Anglii, nie ma
przeciez zadnego znaczenia! Pozornie... albowiem od Watergate Ameryka
jest wyczulona na proby klamstwa swych politykow i kazde najdrob-
niejsze glupstewko jest przeswietlane i analizowane. W tej
paranoicznej atmosferze ciaglych podejrzen, pomowien i sprostowan brak
jest nieomal miejsca na "prawdziwa" dyskusje polityczna - nad
przyszloscia kraju, sposobami wyjscia z kryzysu zarowno gospodarczego
jak i spolecznego.

Watergate spowodowala rowniez (choc moze przede wszystkim) glebokie
zmiany w mass mediach, sposobach pisania o polityce i komentowania
rzeczywistosci - wiecej teraz cynizmu oraz gorzkiej wiedzy o korupcyjnej
sile wladzy. Jesli patrzymy dzisiaj z niesmakiem na zalosne widowisko
wyboru prezydenta i zdumieni odkladamy gazete, miejmy w pamieci, ze
ogladamy tam swiat przez pryzmat Watergate.

Afera ta miala wreszcie swoj tragiczny ludzki wymiar, ukazala bowiem
jak istniejace mechanizmy moga zmienic uczciwego i prawego czlowieka
w bezwzglednego i zimnego polityka. "Wasi wrogowie zwyciezaja, jezeli
zaczynacie ich nienawidzic" powiedzial o sobie Richard Nixon w pozeg-
nalnym przemowienu.

Od zakonczenia wojny w Wietnamie i skandalu Watergate - dwoch
najwazniejszych wydarzen we wspolczesnej historii Ameryki- minelo
dwadziescia lat. I choc rany z Wietnamu zabliznily sie, a pamiec o tej
wojnie wzbogacila doswiadczenie narodu to, afera Watergate i jej trujace
zniwo nadal jatrzy spoleczenstwo USA.

Jaka z tego lekcja dla nas, spoleczenstwa budujacego demokracje?

Jasne jest teraz, ze system demokratyczny obroni sie przed naduzyciem
wladzy, jezeli mass media i sady sa prawdziwie niezawisle. Jednak z
samej natury demokracja jest wrazliwa na uzurpacje ambitnych jednos-
tek. A zatem jezeli dopuscimy, aby zycie polityczne nowej Polski zdomi-
nowaly brutalnosc i nienawisc, to wytworzymy mechanizmy negatywnej
selekcji, ksztaltujacej politykow gotowych na wszystko, aby tylko po-
zostac na szczycie. Wspolczesny polityk musi rozumiec, ze zostal wy-
brany, aby sluzyc narodowi. Tradycjne taktyki demokracji par-
lamentarnej nie wystarcza, niezbedny jest szeroki udzial spoleczenstwa
swiadomego rzeczywistego wplywu na los kraju. W przeciwnym razie
czekaja nas lata chaosu wsrod elit rzadzacych i kryzysu tozsamosci w
spoleczenstwie.  Albowiem zadza wladzy i lekcewazenie opinii
spolecznej rodza cynizm i nieufnosc, a to juz nieuleczalne choroby...

Krzysztof Kniaz

_______________________________________________________________________

                         LISTY DO REDAKCJI
                         =================

Redaktorze,

"Spojrzenia" podaly w kalendarium [za mc czerwiec], ze pierwszy numer
"Res Publiki" ukazal sie w 1987 roku. To nie tak. "RP" ukazywala sie
pod ziemia w latach 1978-80; wyszlo co najmniej 15 numerow. Okazyjnie
wychodzila tez miedzy 85 a 88.

Pozdrawiam

Hugon [Karwowski]

[Zbyszkowi Paskowi chodzilo o *legalne i regularne* ukazywanie sie
pisma - tak sie Zbyszek tlumaczy. "Res Publica" istotnie powstala duzo
wczesniej jako pismo podziemne.

m.b.]
---------------------------------

Tomek Sendyka 

                    NIE ZNAMY KROLOBOJSTWA !?!
                    ==========================

  Szanowna Redakcjo;

  Z wielka przyjemnoscia przeczytalem artykul Parandowskiego o Polsce,
co nad morzem Srodziemnym lezy. Milo cos takiego sobie przeczytac, zwlaszcza
teraz gdy sie czyta i slucha o tym, co sie w Polsce dzieje.

  Ciesze sie tez, ze bylo to napisane po polsku, bo glupio by mi bylo,
gdyby ten artykul zbyt duzo ludzi przeczytalo. Ktos jeszcze moglby go
zbyt powaznie potraktowac.

  W krotkim liscie do redakcji nie chce polemizowac z autorem, nie majac w
dodatku pod reka literatury. Ale mam kilka uwag do sielankowego obrazu
panstwa polskiego.

  "Historia nasza nie zna krolobojstwa, ..."

  Niezupelnie: Boleslaw Smialy zginal od noza zamachowca. A jakis czas
przedtem zakatowal biskupa krakowskiego, spiskowca i zdrajce. Kolejny
Boleslaw, Krzywousty, zakatowal swojego przyrodniego starszego
braciszka: zamknal go ponoc w lochu i oczy wypalil. A potem jego chlopaki
- (poza chyba Henrykiem - ktory bawil sie w Wyprawy Krzyzowe) rozmienily
kraj na drobne.

  Nie doszlo do krolobojstwa na Wladyslawie Lokietku, tylko przez
jakiegos pajaka. Po smierci bezmeskopotomnej Kazimierza Wielkiego kilku
Piastow probowalo przejac tron. O jednym z nich, Boleslawie Bialym, pisano:
"Z cech Piastow Boleslaw odziedziczyl na pewno jedna - OKRUCIENSTWO".

  A co do tolerancji, to wypedzono przeciez Braci Polskich - Arian - tych,
co to szable drewniane przy boku nosili.

Tomek Sendyka
_______________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@caen.engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)

Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1992. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne w formie 'compressed'
dostepne przez anonymous FTP, adres: 
(128.32.164.30), directory: /pub/VARIA/polish.

____________________________koniec numeru 31___________________________