______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 24.04.1992.                                      nr. 22
_______________________________________________________________________

W numerze:

 Zbigniew J. Pasek - Historia Polski dzien po dniu - kwiecien
 Tadeusz Gierymski - Cud wydawniczy czyli Instytut Literacki Giedroycia
    Jan Jaworowski - Dzienniczek z podrozy (do Polski i gdzieindziej)
Henryk Modzelewski - Od 'miernego' czytelnika
        Leszek Zuk - Dlaczego dynastii Skubidow nie bylo

_______________________________________________________________________

Zbigniew J. Pasek

                HISTORIA POLSKI DZIEN PO DNIU - KWIECIEN
                ========================================

 1. 1548 Zmarl Zygmunt I Stary, krol Polski (panowal 42 lata)
    1656 Sluby Jana Kazimierza
    1942 Rozpoczecie ewakuacji Armii Andersa z ZSRR
    1981 Ukazal sie pierwszy numer ogolnopolskiego "Tygodnika
         Solidarnosc"

 2. 1927 Pierwszy w Polsce mecz ligowy w pilce noznej miedzy
         druzynami Warszawianki i Legii (4:1)
    1951 Rozpoczyna produkcje Fabryka Samochodow Ciezarowych
         w Starachowicach (Star 20)
    1982 Pierwsza audycja podziemnego "Radia Solidarnosc"
         w Warszawie

 3. 1025 Zmarl Boleslaw Chrobry, pierwszy krol Polski
    1577 Otwarcie pierwszego w Warszawie mostu na Wisle
    1948 Kongres USA zatwierdza plan Marshalla

 4. 1794 Bitwa pod Raclawicami
    1949 Podpisanie Paktu Polnocnoatlantyckiego (NATO)

 5. 1952 Podpisanie umowy miedzy rzadem polskim i radzieckim
         o budowie na koszt ZSRR gmachu Palacu Kultury i Nauki

 6. 1551 Zmarla Barbara Radziwillowna
    1984 Sejm uchwala ustawe o fundacjach

 7. 1982 Ogloszenie raportu konwersatorium Doswiadczenie
         i Przyszlosc pt. "Polska wobec stanu wojennego"

 8. 1965 Podpisanie ukladu miedzy PRL a ZSRR "o przyjazni,
         wspolpracy i wzajemnej pomocy" (na 20 lat)
    1976 Skazanie Jerzego Pawlowskiego, znanego szermierza, na 25
         lat za szpiegostwo

 9. 1241 Bitwa pod Legnica, smierc Henryka Poboznego

10. 1952 B. Bierut powoluje czlonkow Polskiej Akademii Nauk
         (prezesa, wiceprezesow, czlonkow prezydium i sekretarzy
         naukowych)
    1974 Uchwalenie ustawy o "Prawie lokalowym"

11. 1973 Powstanie Federacji Socjalistycznych Zwiazkow Mlodziezy
         Polskiej

12. 1961 Pierwszy lot czlowieka w kosmos (Jurij Gagarin)
    1973 Uchwala Sejmu "O zadaniach narodu i panstwa w wychowaniu
         mlodziezy i jej udziale w budowaniu socjalistycznej
         Polski"

13. 1943 Odkrycie grobow katynskich przez Niemcow
    1950 Podpisanie porozumienia miedzy Episkopatem a panstwem

14. 1950 Utowrzenie Urzedu ds. Wyznan

15. 1967 Nadanie Stoczni Gdanskiej imienia Lenina

16. 1950 Przeksztalcenie Federacji Polskich Organizacji
         Studenckich w Zrzeszenie Studentow Polskich
    1961 Czwarte po wojnie wybory do Sejmu, polaczone po raz
         pierwszy z wyborami do rad narodowych
    1966 W ramach obchodow millenijnych do Gniezna przybyly
         "motocyklowe sztafety" oraz odbyla sie defilada wojskowa
         z udzialem czolgow

17. 1794 Kilinski wypiera Rosjan z Warszawy
    1956 Rozwiazanie Biura Informacyjnego Partii Komunistycznych
         i Robotniczych (Kominformu)
    1960 Protesty w Nowej Hucie po usunieciu krzyza z miejsca
         przeznaczonego na budowe kosciola

18. 1946 Rozwiazanie Ligii Narodow
    1951 Powstanie Europejskiej Wspolnoty Wegla i Stali
    1979 Uszkodzenie pomnika Lenina w Nowej Hucie przy pomocy
         ladunku wybuchowego

19. 1773 Protest Reytana w Sejmie
    1809 Bitwa pod Raszynem
    1943 Wybuch powstania w gettcie warszawskim (trwa do 8 maja)
    1948 Odsloniecie pomnika Bohaterow Getta w Warszawie
    1950 Ustawa o "socjalistycznej dyscyplinie pracy"
    1969 Sejm uchwala trzy ustawy: kodeks karny, kodeks
         postepowania karnego i karny kodeks wykonawczy (do tej
         pory obowiazywaly przepisy przedwojenne)
    1990 II Krajowy Zjazd Delegatow "Solidarnosci"; Walesa
         zostaje wybrany przewodniczacym

20. 1870 Urodzil sie Wlodzimierz Iljicz Uljanow (Lenin)

21. 1945 Podpisanie pierwzego ukladu o przyjazni, pomocy
         wzajemnej i wspolpracy powojennej miedzy Polska a ZSRR
    1983 Zawieszenie dzialanosci Zwiazku Polskich Artystow
         Plastykow

22. 1982 Powstanie Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej
         "Solidarnosci"

23. 1935 Uchwalenie konstytucji, tzw. kwietniowej
    1964 Uchwalenie przez Sejm kodeksu cywilnego

24. 1952 Dekret o zniesieniu fundacji; majatki fundacji zostaly
         upanstwowione bez odszkodowania
    1953 Uruchomienie pierwszej odlewni zeliwa w Hucie im. Lenina

25. 1943 Zerwanie stosunkow dyplomatycznych rzadu radzieckiego
         z rzadem Sikorskiego
    1981 Powstal komitet zalozycielski Federacji Konsumentow

26. 1985 Prof. Bronislaw Geremek zostaje usuniety z PAN
    1986 Awaria elektrowni atomowej w Czernobylu (pierwsze
         oficjalne informacje pojawily sie dopiero 29 kwietnia)

27. 1792 Konfederacja Targowicka
    1956 Ustawa o amnestii

28. 1946 Ustawa o obywatelstwie polskim
    1956 Uchylenie wyroku i umorzenie sledztwa w sprawie
         St. Tatara i innych oficerow skazanych w 1951 r.
    1973 Odsloniecie pomnika Lenina w Nowej Hucie

29. 1926 Oficjalne otwarcie portu w Gdyni
    1940 Himmler wybiera Oswiecim na miejsce obozu koncentracyjnego
    1978 Powstanie Komitetu Zalozycielskiego Wolnych Zwiazkow
         Zawodowych Wybrzeza
    1985 Ustawa o Trybunale Konstytucyjnym

30. 1632 Zmarl Zygmunt III Waza, krol Polski i Szwecji (panowal 45 lat)
    1977 Ukazal sie pierwszy numer pozacenzuralnego miesiecznika
         "Opinia", wydawanego przez Ruch Obrony Praw Czlowieka
         i Obywatela
    1985 Rozporzadzenie Rady Ministrow o przekazaniu majatku
         "bylych zwiazkow zawodowych" OPZZ


Zbigniew J. Pasek
________________________________________________________________________

Tadeusz Gierymski (t9gierymski@stthomas.edu)


         CUD WYDAWNICZY CZYLI INSTYTUT LITERACKI GIEDROYCIA
         ==================================================


Duzo slyszy sie i czyta ostatnio o p. Giedroyciu, a wszyscy
wyksztalceni Polacy wiedza o "Kulturze", paryskim miesieczniku.

Nawet zachodni wydawcy zainteresowali sie tym cudem wydawniczym,
jakim byly Kultura, Zeszyty Historyczne (zapoczatkowane w 1962 r.) i
setki ksiazek wydanych przez Instytut Literacki. Rok 1990 przyniosl
nam , ed. by Robert
Kostrzewa, wydanie Hill and Wang, New York. Wroce do tej ksiazki
pozniej, wpierw jednak zaczne, ze tak powiem, ab ovo.

Pisze o cudzie wydawniczym, bo przeciez wiadomo jest, ze przerozne
tygodniki i miesieczniki literackie, ktore kielkuja rok w rok na
swiecie, wiedna w pierwszym, albo po kilku tylko sezonach. Zauwazmy,
np., jak poszlo z L'Abbaye, domem wynajetym w Creteil, blisko Paryza w
r. 1906 przez grupe mlodych artystow i pisarzy, ktorzy postanowili
utrzymac sie z owocow swego ogrodu i z drukowania i sprzedazy ksiazek.
Nalezeli do niej Arcos i Duhamel, ktory w r. 1918 otrzymal Prix
Goncourt, nalezeli Barzun i Chenneviere i spiritus movens calej grupy,
Vildrac. Sami publikowani pisarze i artysci, ktorzy zapisali sie w
historii sztuki i literatury francuskiej, byli na wlasnych smieciach i
mieli chody. Wydali np. Romains'a . Romains i
Chenneviere daja nazwe i opisuja w  nowy
kierunek - Unanimisme. Grupa L'Abbaye splajtowala w czternascie
miesiecy.

Moze kogos cos zaciekawi jak to bylo z "Kultura".

Patrze na pierwszy jej numer. Papier zzolkl, rozpada sie i kruszy.
Jezdzil ze mna po swiecie w sztywnej kopercie razem z pierwszym
warszawskim wydaniem 
Tarskiego. Jest duzy (21,5 x 30,5 cm), plaski i cienszy od
terazniejszych. Ma osiemdziesiat cztery strony. Na okladce u gory, na
czarnym szlaku, a duzymi literami, bialymi, zielono cieniowanymi,
rozciaga sie pietnastocentymetrowy tytul:

           K       U       L       T       U       R       A.
                WYBOR SZKICOW,  OPOWIADAN  I  SPRAWOZDAN.
              RZYM            NR. 1           CZERWIEC 1947

Ostatnia z trzech linii jest na zielonym szlaczku, a ponizej spis
tresci:

                PAUL VALERY             Z "Kryzysu ducha".
                BENEDETTO CROCE         Zmierzch cywilizacji.

Te dwie pozycje sa zamkniete w prostokatna, zielona obwodke.

Nizej, ciag dalszy spisu rzeczy:

TYMON TERLECKI                  O socjalizmie chrzescijanskim.
ZYGMUNT ZAREMBA                 Przeobrazenia wewnetrzne spoleczenstw
                                        w okresie miedzywojennym.
M. K. DZIEWANOWSKI              Wiosna Ludow w Hotelu Lambert.
ANDRZEJ BOBKOWSKI               Nekyia.
WIKTOR WEINTRAUB                Lytton Strachey.
TADEUSZ J. KRONSKI              Filozofia egzystencjalna Sartre'a.
JOZEF CZAPSKI                   Raj utracony (Na smierc Bonnarda).
ARTHUR KOESTLER                 Przyjazd (Z "Krucjaty bez Krzyza").
HERMINIA NAGLEROWA              W inne czasy (Fragment powiesci).
FEDERICO GARCIA LORCA           Wiersze.

                                VARIA

(VARIA, to notatki o ksiazkach Koestlera, Roberta Gravesa, Normana
Douglasa i V.S. Pritchetta; o pamietnikach Gamelina i o francuskich
zagadnieniach demograficznych.)


        Redaguja:

                             JERZY GIEDROYC
                        GUSTAW HERLING-GRUDZINSKI

                      INSTYTUT            LITERACKI
                                 I     L
                                    R

Pomiedzy   I  i   L, nad R,  znana nam dobrze klasyczna kolumienka.

Cala pierwsza strona to Credo "Kultury," za dlugie, by tu cytowac w
calosci. Konczy sie ono tak:

        "Uplynie zapewne znowu wiele lat, zanim narody obu polkul
zrozumieja, ze "nowatorstwo" sowieckie jest takim samym narzedziem
znieczulenia kultury europejskiej, jak katastrofizm niemiecki byl
wczesniej narzedziem jej rozkladu. Nadchodza czasy ponownego
oslabienia woli, ponownego zatrucia mysla o smierci. Bo i o coz
walczyc, czego bronic w obliczu powszechnego "Ex oriente lux"?

        W tych warunkach rola, cel i zadania "Kultury" sa dostatecznie
jasne i nie wymagaja zbyt szczegolowego wyjasnienia.

        "Kultura" pragnie uprzytomnic czytelnikom polskim, ktorzy
wybrawszy emigracje polityczna znalezli sie poza granicami kraju
ojczystego, ze krag kulturalny w ktorym zyja, nie jest kregiem
wymarlym.

        "Kultura" pragnie dotrzec do czytelnikow polskich w kraju i
wzmoc w nich wiare, ze wartosci, ktore sa im bliskie nie zawalily sie
jeszcze pod obuchem nagiej sily.

        "Kultura" chce szukac w swiecie cywilizacji zachodniej tej "woli
zycia, bez ktorej Europejczyk umrze tak jak umarly kiedys kierownicze
warstwy dawnych imperiow".

Pod koniec zeszytu redakcja apeluje do czytelnikow:

"Byt "Kultury" zalezy nietylko od warunkow materialnych i technicznych.
Zalezy on rowniez od przyjecia z jakim nowy kwartalnik spotka sie u
czytelnikow.

Zywy, bezposredni kontakt z czytelnikami jest podstawa istnienia
kazdego pisma, a tym wiecej pisma polskiego na emigracji.

"Kultura" zwraca sie wiec z goraca prosba do wszystkich czytelnikow,
aby po przeczytaniu pierwszego zeszytu kwartalnika zechcieli podzielic
sie z redakcja swymi uwagami, projektami i pomyslami."

Nastepuja adresy "Kultury" w Rzymie, Wielkiej Brytanii, Francji i w
Jerozolimie.

Ostatnia strona zapowiada:

                 W najblizszym czasie ukaza sie nakladem
                         INSTYTUTU LITERACKIEGO
nastepujace ksiazki:

MICHAL SOKOLNICKI Ambasador R.P.   DZIENNIK ANKARSKI t. I.
JAN BIELATOWICZ                    BRYGADA KARPACKA.
JAN BIELATOWICZ                    PASSEGIATA (Szkice wloskie).
ARTHUR KOESTLER                    CIEMNOSC W POLUDNIE
                                                  (Darkness at Noon).
GEORGE ORWELL                      ESSAYE.

W r. 1946 kupil p. Giedroyc, za pieniadze pozyczone od Funduszu
Zolnierza mala drukarke, na ktorej oparl sie jego Instytut Literacki w
Rzymie. Byl wtedy zolnierzem Drugiego Korpusu gen. Andersa.
Rok pozniej sprzedal te prase i przeniosl sie do Paryza, do
zaniedbanej willi w Maisons-Laffitte. Towarzyszyli Mu Zofia i Zygmunt
Hertz, ktorych rola w sukcesie "Kultury" jest czesto pomijana. Tam, w
zaniedbanym i brudnym domu tej ubogiej dzielnicy Jozef Czapski
magazynowal konserwy do rozdawania glodujacym Polakom i tam, nie
majac na wynajem lepszego pomieszczenia, osiedli Giedroyc i Hertzowie.
Pierwsza noc spedzili podobno w kapielowkach, szorujac i zmywajac
brudy. Poswieceni "Kulturze", dzielili mieszkanie, wikt i bardzo skromne
wynagrodzenie. W r. 1953 zaczeli wydawac ksiazki. Lista autorow to
przeciez wspolczesny Panteon literatury Europy - Gombrowicz, Simone
Weil, Milosz, Pasternak, Koestler, Camus, Silone, Orwell, Raymond
Aron, Aldous Huxley, Graham Greene, Solzenicyn.

Udostepnili czytelnikowi polskiemu autorow, ktorzy wtedy nie mogli by
sie ukazac w Polsce, a czasem nawet w ich rodzimym kraju. Niezawisla
byla to grupa ludzi, unikajaca tramtadrackich latwizm patriotycznych,
znienawidzona przez rezym i czesto opluwana przez kola emigracyjne.
Nie musze sie nad tym rozwodzic, to sa rzeczy chyba wszystkim dobrze
znane.

Wracam wiec, jak przyrzeklem, do ,
ksiazki zawierajacej tlumaczony na angielski wybor z ostatnich
dwudziestu lat "Kultury".

Zawiera ona pietnascie pozycji, napisanych przez Milosza,
Mieroszewskiego, Kolakowskiego, Herling-Grudzinskiego i innych.
Dowiadujemy sie ze wstepu p. Kostrzewy, ze caly zespol redakcyjny
"Kultury "nigdy nie zatrudnial wiecej niz osiem osob - cud wydajnosci
pracy, gdyz ci ludzie robili wszystko, od poczatkowych staran o
subskrypcje, przez prace redakcyjne do kolportazu wlacznie, czyli
taszczenia powiazanych sznurem ciezkich paczek na poczte.

Wprowadzenie napisane jest przez Konstantego Jelenskiego. Broni on
niezaleznosci "Kultury" i wspomina, jak napisal Michnik we wstepie do
antologii wydanej przez Nowa w r 1979: Na wygnaniu Kultura oskarzana
byla o kryptokomunizm, przez prase w Polsce o zwiazki z agenturami
szpiegowskimi na zachodzie, a gdy ostro zjechala rzad za kampanie
antysemicka w 1968 r., o syjonizm.

Irytujaca jest recenzja tej ksiazki napisana przez Herberta Mitganga, a
wydrukowana przez Nowojorski "Times" 28 kwietnia 1990 r. Bredzi on w
niej o pisarzach, ktorzy snuja fantazje jak to bedzie po powrocie z
wygnania, charakteryzuje artykuly wybrane jako majace wspolna wiez w
nienawisci do Niemcow i Rosjan, w antysemityzmie, w polskim
szowinizmie, a nie podaje, ze "Kultura" byla zdecydowanie i zawsze
wroga takim pogladom. Za wyjatkiem jednej wzmianki o Mrozku
satyryzujacym antysemitizm w swej noweli "Nos", recenzja ta daje
falszywy obraz pozycji "Kultury" niezorientowanemu amerykanskiemu
czytelnikowi. Mitgang sugeruje, ze "Kultura" byla na zoldzie CIA.
Jelenski, ktory czesto pisal dla "Kultury" byl w zespole redakcyjnym
czasopisma "Preuves", ktore rzeczywiscie bylo tajemnie finansowane
przez CIA za posrednictwem pozornie niezaleznych fundacji. Giedroyc i
Czapski byli czynni w zalozeniu "Congress for Cultural Freedom" w
Zachodnim Berlinie w r. 1950. Przez stara znajomosc jeszcze z lat
dwudziestych Czapskiego z Nabokowem i za posrednictwem Raymonda
Arona, Jelenski uzyskal czlonkowstwo w Kongresie. Jelenski spodziewal
sie materialnej pomocy od Kongresu dla "Kultury", ale twierdzi, ze udalo
mu sie tylko uzyskac dwa, a moze trzy tysiace starych frankow na pomoc
"Kulturze" wyrzuconej z pomieszczenia, podczas gdy Giedroyc zebral
pietnascie milionow frankow na kupno nowego domu w Maisons-Laffitte
od czytelnikow. Wszystkie datki "Kultura" opublikowala. Okazalo sie
pozniej, ze CIA wspierala Kongres z wiedza jego sekretarza Michala
Josselsona, ktory wtedy dopiero wyjasnil Jelenskiemu, ze odmawial
poparcia "Kulturze" by jej nie kompromitowac. Taka jest wersja
p. Jelenskiego.

Mitgang nie podaje zadnych szczegolow wyjasnien Jelenskiego,
okreslajac je jako metne i nieprzekonywujace. Nie znal on stylu zycia
redakcji i autokratyzmu p. Giedroycia. Jakos nie pasuje do jego
charakteru podporzadkowywanie sie dyrektywom wschodnich lub
zachodnich politrukow. Klocil sie przeciez z instytucja droga
Amerykanom, a mianowicie z radiem Wolnej Europy. Ta jego
Monachiummachia dziwila i oburzala nawet czytelnikow w Polsce. Wielu
nie rozumialo o co mu chodzilo. Jelenski napomyka, ze moze sam
Giedroyc ulegal jakims nieswiadomym samemu sobie pobudkom.

Jak wytlumaczyc zywotnosc "Kultury", jesli mozna nawet zadac takie
pytanie bez zadnej intencji ujecia niczego p. Giedroyciowi i grupie jego
wspolpracownikow? Ten Kniaz Litewski moze chyba powiedziec,
podobnie innemu monarsze, "Kultura" - to ja. Czy komus nawet
przychodzi na mysl kto moglby byc zastepca Giedroycia? Brak takiego
kandydata, zaniedbanie przez redaktora naczelnego tej zyciowej
koniecznosci szkolenia kogos, niepokoily bardzo ludzi jak najbardziej
szanujacych p. Giedroycia, a przyjaznych "Kulturze."

Klaniajac sie nisko temu wyjatkowemu czlowiekowi, pozwole sobie
jednak znow wrocic do p. Jelenskiego. Wspomina on slowa Milosza, ktory
napisal w , ze historia wszystkich narodow pelna jest
tajemnic. Jedna z takich tajemnic to jest wlasnie zywotnosc jezyka
polskiego za granicami kraju. Tak bylo w wieku dziewietnastym, tak
stalo sie i po drugiej wojnie. Grupa "Kultury" pod kierownictwem
p. Giedroycia, to zasluzony katalizator tej zywotnosci i slowa i mysli
polskiej.

Tadeusz Gierymski

_______________________________________________________________________

Jan Jaworowski 


	  DZIENNICZEK Z PODROZY (DO POLSKI I GDZIEINDZIEJ)
          ================================================


        Poniedzialek, 24 Lutego 1992. Przylatuje do Warszawy.
Odprawa celna zadna (co zreszta potem okazalo sie miec niekorzystne
skutki). Przywitania na ciagle jeszcze ciasnym Okeciu. Nocleg u
siostry.

        Wtorek, 25.2. Seminarium w Instytucie Matematycznym PAN na
Sniadeckich. Mile, jak zawsze, spotkania z dawnymi przyjaciolmi i
kolegami. Wysylam Email. Trzeba to najpierw napisac na dysku, w
odpowiednim formacie, i dac pani ktora to jutro wysle z Centrum
Banacha. Po poludniu jedziemy, z trzema Kolegami z Warszawy i dwoma ze
Stanow, do Torunia na konferencje. Pociag dobry, punktualny; mamy duzo
czasu na rozmowy matematyczne i inne plotki. W Toruniu jedziemy do
Hotelu Kosmos; przyzwoite, skromne pokoiki. Atrakcyjne panienki w barze
przy recepcji szacuja nas spojrzeniami.

        Sroda, 26.2. Konferencja: Sala Rektorska (a moze inaczej sie
ona nazywa) w Collegium Maius, z dwoma dlugimi stolami i tablica
wielkosci ksiazki duzego formatu. Na scianach naokolo portrety
poprzednich rektorow. Wszystkie wyklady po angielsku.

        Czwartek, 27.2. Drugi (i ostatni) dzien konferencji. Wieczorem
koledzy zabieraja mnie do Gdanska (fatalnie ze pala cala droge w malym
aucie - przyjezdzam zupelnie przesiakniety dymem).

        W Gdansku zatrzymuje sie w malym domu nalezacym do Gdanskiego
Towarzystwa Matematycznego. Po kilkunastu minutach dobijania sie do
drzwi otwiera nam zaspany ciec. GTM, komercjalnie i kapitalistycznie,
dzieli domek z firma computerowa i cos na tym zarabia. Domek stoi w
starym porcie, nad kanalem. Na sasiednim domu czerwony szyld: "Erotic
Center".

        Piatek, 28.2. Rano kolega mnie wiezie do historycznych miejsc:
Stocznia Gdanska, Krzyze 1970, Kosciol Sw. Brygidy; domek Walesy przy
bocznej ulicy ktora zrobiono jednokierunkowa. Obiad w restauracji w
parku oliwskim; pusto - oni chyba zyja glownie ze slubow i chrzcin.
Obiad w cenie 80-100 tys. na osobe.

        Wieczorem pociag do Warszawy: znowu wygodny, szybki, choc nie
przesadnie czysty express. Jade do siostry ktora wita mnie zla
wiadomoscia: nasza 96-letnia ciotka,  Seniorka naszej rodziny, zostala
zamordowana. Mieszkala na Chelmskiej, kolo Placu Unii, w cywilizowanej
wiec dzielnicy. Znalazl ja siostrzeniec, lekarz, ktory przyszedl aby
dac jej zastrzyk. Zastal drzwi otwarte, mieszkanie spladrowane, a
ciotke lezaca w kuchni, ze zwiazanymi z tylu rekami, zakneblowanymi
ustami i rana w tyle glowy. Z mieszkania zginely tylko malo wazne
drobiazgi. Moze bandyci zostali sploszeni telefonami; stalo sie to
okolo poludnia. Ciotka byla sprawna umyslowo i fizycznie, szczupla,
zdrowa; chodzila zawsze na dlugie spacery. Nie dano Jej dokonczyc
zycia. Bezradna Policja prowadzi malo przekonywujace dochodzenia.

        Sobota-Niedziela, 29.2.-1.3. Jedziemy do Kroscienka nad
Dunajcem, do naszych przyjaciol, P. Oto krotka historia naszej z nimi
przyjazni: W 1982 roku, mozna bylo z "Committee in Support of
Solidarity" w NYC dostac adres rodziny aresztowanych w Polsce ("Family
to Family Program"). Napisalismy tam; przyslano nam adres Malgorzaty
P., z 6-letnia coreczka, Dominika. Zaczelismy do nich pisac i cos
wysylac - i z tego rozwinela sie niezwykla przyjazn. Ryszard P.
siedzial w Zalezu i w Uhercach. Byl on inzynierem, organizowal
"Solidarnosc" w Kroscienku. Juz z wiezienia dostawalismy od niego,
przez Malgosie, grypsy, znaczki, rzeczy robione w wiezieniu i
przemycane. Siedzial on tam rok. Jak wyszedl, byl, tak jak wielu
innych, szykanowany, wyrzucany z pracy; pracowal jakis czas w cegielni.
Nasz kontakt z nimi od razu stal sie bliski i intensywny. W 1985 roku
moja zona Wanda pojechala do Polski aby byc matka chrzestna na
chrzcinach ich synka Kubusia (mnie wtedy odmawiano wizy z powodu mojej
antypolskiej dzialalnosci). Dopiero wtedy Wanda mogla im opowiedziec
skad ich znamy i jak dostalismy ich adres.

        A potem to juz ONI, z Polski, wysylali nam duzo wiecej paczek i
rzeczy niz my im. W 1986 Ryszard przyjechal do nas do Szwajcarii, i
wtedy go poznalem. Jest on drobny, szczuply, o ascetycznym prawie
wygladzie i podobnym usposobieniu. Ma w sobie jakas sile, skromnosc i
prawosc, co sie czuje od Niego - a jednoczesnie tolerancje i szacunek
dla innych - oraz "common sense". A Malgorzata ma niezwykla wprost
dobroc, cieplo - i tez prawosc i prostote. Gdy przyjechalem do Polski
pierwszy raz po 10-ciu latach, 20 czerwca 1989, w dzien drugiej tury
pamietnych wyborow, Ryszard przywital mnie na dworcu w Krakowie i
zawiozl do Kroscienka. Wtedy poznalem Ich Wszystkich, i ich przyjaciol
i kolegow z Solidarnosci. Byl on tam Przewodniczacym Komitetu
Obywatelskiego. W 1990-91 Dominika przyjechala do nas do Stanow i
chodzila do Middle School. A teraz kazda nasza wizyta w Polsce zaczyna
sie i konczy w Kroscienku, u nich. Ryszarda namawiano zeby kandydowal
do Sejmu z UD w wyborach w 1991 r. - nie chcial tego. Chcial robic to
co uwazal ze na pewno ma sens. Zostal dyrektorem Liceum w Kroscienku:
mowi ze tam wie ze moze cos zrobic. Pracuje po 12 godzin dziennie, albo
wiecej. Malgosia jest nauczycielka w szkole. W Kroscienku piekny ciagle
snieg, dzialaja wyciagi, ale slonce juz mocno grzeje. Zegnamy sie -
znow tak dobrze z nimi bylo.

        2.3.- 9.3.; Warszawa. Pogrzeb ciotki na Powazkach. Bardzo duzo
dawnych Jej uczniow z Liceum w Milanowku, juz z rodzinami, dziecmi a
czasem z wnukami.

        Poza tym jestem albo w Instytucie na Sniadeckich, albo w nowym
budynku Wydzialu Matematyki na Banacha. Budynek wspanialy, po Wojskowej
Szkole Politycznej, budowany bez liczenia sie z kosztami: szerokie
korytarze, duzo miejsca; wreszcie kazdy z pracownikow ma "office" do
pracy. Trwa jeszcze remont. Wciaz jeszcze nie maja oni w zwyczaju byc w
ciagu dnia na wydziale; pracuja raczej w domu i w pracy trudno jest ich
zastac. Jest tam specjalny pokoj z tabliczka "Email". System jest
trudny i trzeba uwazac zeby nie zgubic tego co sie pisze. Mialem miec
tam nawet moj wlasny adres na czas mego pobytu; niestety, przez caly
czas nikt mi nie potrafil tego adresu uruchomic. Obok jest pokoj w
ktorym podobno maja byc "operatorzy" znajacy sie na tym; ani razu nie
udalo mi sie ich tam zastac. Byc moze ze jest tak dlatego ze wiele osob
zatrudnionych na uniwersytetach musi czesto brac dodatkowe prace w
firmach prywatnych, gdzie maja wielokrotnie wyzsze pensje - i tam
wlasciwie pracuja.

        We wtorek wyklad w Computer Science PAN na Polnej - nie bardzo
wiem co mam tam mowic. Potem mnie wioza do Palacu Kultury gdzie, po
dlugim czekaniu na kasjerke i po wypelnieniu roznych form podatkowych,
dostaje honorarium: 150 tys. (-20% podatku). W piatek wyklad na
seminarium na Banacha; duzo mlodych, milych osob. Idziemy na herbatke
do bufetu. Bufet jest prowadzony przez milego, sprawnego pana; mozna
dostac kawe, herbate, parowki, nalesniki. Wszedzie w budynku reklamy i
strzalki kierujace do bufetu: "Czy wiecie ze herbate dla Was parzymy z
wody specjanie filtrowanej przez wegiel?". Wieczory u Kolegow;
rozmawiamy o Polsce. Nie sa to rozmowy wesole ani optymistyczne.
Prawdziwe przyczyny trudnosci w Polsce wyjawil mi pewien Polak-Katolik:
"To Zydzi", powiedzial, "tylko ze sie o tym glosno nie mowi".

        Ide do banku na Kredytowej wplacic $100 na konto ciotki
mieszkajacej we Wroclawiu. Czekam najpierw w jednym banku, wypelniam
formularze. Okazuje sie ze na prozno: odsylaja mnie obok, na Czackiego.
Tam znowu czekam, znowu wypelniam formularze; podchodze do okienka.
Urzedniczka dyskwalifikuje moje formularze bo sa wypelnione czerwonym
pisakiem. Wyciagam wiec inny, ktory wydaje mi sie niebieski (jestem
troche daltonista) i wypelniam je na nowo. Urzedniczka znowu mi je
odrzuca; atrament byl chyba fioletowy. Daje mi pisak czarny; wypelniam
po raz trzeci. Gdy znow docieram do okienka, urzedniczka prosi mnie o
ID. Podaje paszport, a ona mowi: "To pan jest cudzoziemcem? - Prosze o
deklaracje celno-dewizowa" (aby te $100 z niej odpisac). Wtedy zdaje
sobie sprawe ze, przy wjezdzie na Okeciu, nikt mi tym razem niczego
takiego nie dal - powinienem byl o to poprosic. Teraz deklaracji nie
mam i pieniedzy wplacic nie moge. Odchodze z niczym, po straconych
dwoch godzinach. Musze poprosic siostre zeby to zamiast mnie wplacila.

        Sobota, 9.3. Lot do Zurichu, a potem pociag (a wlasciwie cztery
pociagi) do uroczej wioski Lenk im Simmental, do domku naszych
przyjaciol, "bauerow" spod Berna. Dwa tygodnie nart; piekny snieg
jakiego od lat tu nie bylo - i ciagle sypie.

        Poniedzialek, 23.3. Wyjazd do Uniwersytetu Siegen w Niemczech -
tak bardzo mi sie nie chce jechac i tracic nart; ale nie ma rady.
Zatrzymuje sie u kolegi, w pieknym domu, 15 km od miasta, wsrod wzgorz
i bystrych potoczkow. Wyklad; znow wielu mlodych. Idziemy na
"Nachsitzung". Bardzo udana wizyta, ale z radoscia wracam jeszcze do
Lenku, na dwa dni nart.

        Piatek, 27.3. Dzwoni Janusz Morkowski, kustosz Muzeum w
Rapperswil. Zaprasza mnie do nich na nocleg, przed moim odlotem z
Zurichu. Znamy sie z nim od 1967 roku. Jego zona, Lucja, Niemka,
pieknie mowi po Polsku. Jest to tez pani o ogromnej kulturze. Dom ich
jest pelen antykow, pieknych rzeczy, kultury i dobrego smaku. Dzieki
Januszowi Muzeum istnieje i jest tym czym jest. Janusz wprost tryska
energia, inicjatywa i wiedza.  Czesto jezdzi do Polski, zna dobrze
Stelmachowskiego, Skubiszewskiego i innych. Co do sytuacji w Polsce
jest on optymista: uwaza ze Polacy musza sie po prostu nauczyc dawac
sobie rade z demokracja i gospodarka; za ma sie stworzyc "Wielka
Koalicja"; ze Walesa jest madrym czlowiekiem, choc nie umie mowic.
Rano, w niedziele, Janusz wiezie mnie na lotnisko - lece do Chicago - i
do domu.


Jan Jaworowski

________________________________________________________________________

Henryk Modzelewski (henryk@bsc.no)


                      OD 'MIERNEGO' CZYTELNIKA
                      ========================

                                                    Bergen, 13.04.92
Szanowna Redakcjo,

(...)

Jestem nowy czytelnikiem waszego tygodnika. O jego istnieniu
dowiedzialem sie w zeszlym tygodniu za posrednictwem InterNet News.
Jak chyba wielu Polakow przebywajacych za granicami Kraju, odczuwam
potrzebe czytania wiadomosci o Polsce, niekoniecznie z Polski.
Jako, ze miedzynarodowe tygodniki typu Newsweeka czy Time'a nie
dostarczaja zbyt wielu informacji o Polsce, na czytanie dziennikow nie
mam czasu, a gazety nadsylane przez przyjaciol z Polski przychodza z
duzym opoznieniem, z checia zaglebiam sie codziennie w lekture DONOSOW
redagowanych na Uniwersytecie Warszawskim i rozsylanych siecia.
Niestety sa one bardzo lakoniczne i pozostawiaja pewien niedosyt,
potrzebe lektury troche innego typu. Gdy zaczelem czytac SPOJRZENIA
poczulem sie jak gdybym lekture, powiedzmy, "EXPRESU" uzupelnil o
powiedzmy "POLITYKE". Postanowilem wiec poswiecic miniony weekend na
nadrobienie zaleglosci. Zabralem do domu kilka numerow i zaczalem
czytac.

Wszystko szlo dobrze do numeru 6, kiedy to przeczytalem w slowie
wstepnym do [artykulu] SWIETA 1948 A. Kobosa co nastepuje:

       "Wydaje mi sie, iz mozemy stwierdzic, ze w ostatnim roku czy
dwoch spelnily sie zyczenia Narodu, zyczenia wielu Polakow, tych ktorzy
sa z nami i tych ktorzy juz odeszli. Przez tak wiele lat, zyczylimy
sobie - oni i my - upadku tyranskiego systemu w Polsce i w sowieckim
imperium. Obecnie zyczenia te spelnily sie juz w olbrzymim stopniu.
Polska odzyskala niepodlegosc, buduje teraz - aczkolwiek z trudem, wsrod
sporow politycznych i spolecznych, zamieszania i *pomrukow miernot*
[podkr. H.M.] - nowy, demokratyczny porzadek. Wierze, ze mimo trudnosci
spolecznych i ekonomicznych moga Polacy patrzec optymistycznie w
przyszlosc."

Tak wiec z tego kawalka tekstu dowiedzialem sie, ze jestem pomrukujaca
miernota. I po raz kolejny zaczalem zadawac sobie pytania, na ktore nie
potrafilem sobie tak naprawde nigdy odpowiedziec. Nie ukrywam, ze
zazdroszcze A. Kobosowi latwosci i piekna klasyfikacji oraz latwosci
znajdowania odpowiedzi. Ja, niestety, nie potrafie.

Z Polski wyjechalem zaledwie pol roku temu i tylko na dwuletni kontrakt,
wiec z zalozenia wracam za poltora roku.

Wyjezdzalem tuz przed wyborami, mialem wiec szanse przyjrzec sie temu
czemus, co nazywalo sie Kampania Wyborcza. Wyjezdzalem, kiedy wiekszosc
moich miernych przyjaciol uwazalo, ze dzieje sie zle ale mieli resztki
nadziei na stabilizacje po wyborach. Dzis chyba juz jej nie maja.
Wyjezdzalem, gdy wydawalo mi sie, ze gorzej juz nie bedzie. Dzisiaj
chyba tak nie uwazam.

I jesli ktos stwierdza, ze narzekalismy na niskie pensje, na rosnace
kontrasty spoleczne, ten sie myli. Bo nie to bylo przedmiotem naszych
pomrukow, pomrukow miernoty. Harowalismy po 24 godz. na dobe, kosztem
zdrowia i rodziny, zeby godnie zyc. Zeby stac nas bylo na pozadana nowa
ksiazke, na bilet do teatru, itd. I aczkolwiek ja mam to na razie za
soba to Oni haruja nadal. Moglbym podac wiele przyczyn pozafinansowych
przyczyn na pomruki miernot. Z czasow gdy bylem w kraju przytocze kilka
tych, ktore utkwily mi szczegolna zadra. Sa to, zaslyszane przeze mnie w
srodkach masowego przekazu, wypowiedzi wielkich polskich osobistosci
szczegolnie dla mnie irytujace lub bolesne.

1. Zirytowala mnie publiczna wypowiedz glowy panstwa, ze nie wie jak
dzialac w obecnej (wtedy) sytuacji panstwa i czeka na rady od ludu.
Pytam sie siebie: dlaczego mimo, ze nie chcial to musial ten czlowiek
objac tak wazne stanowisko w panstwie, chociaz nie wiedzial co dalej?
Co by sie stalo, gdyby Bush publicznie stwierdzil, ze nie ma koncepcji
wyprowadzenia USA z kryzysu i oczekuje porady od wyborcow?

2. Zirytowala mnie publiczna wypowiedz szefa panstwa, iz nie zdawal
sobie sprawy z powagi i grozby sytuacji panujacej w URSUSIE mimo
wielomiesiecznych protestow i strajkow zalogi. Podziwiam szczerosc, ale
pytam sie siebie: co ten czlowiek robil do tej pory, co robili jego
ministrowie i jaki jest powod, ze nie maja oni realnego obrazu sytuacji
w kraju? Jakiez bylyby polityczne losy polityka w krajach tzw.
rozwinietych, gdyby publicznie stwierdzil, ze nie ma rozeznania w
sytuacji przemyslu w kraju, w ktory rzadzi? (Nawiasem mowiac, ciekaw
jestem jaki bylby polityczny los partii, ktora po przejeciu rzadow jako
jedna z pierwszych podjela decyzje o umozliwieniu wysokim urzednikom
panstwowym partycypowania w roznorodnych spolkach, a odwolala te
decyzje na krotko przed zakonczeniem swoich rzadow?)

3. Zirytowala mnie publiczna wypowiedz jednego z czolowych polskich
politykow, dotyczaca kontrowersyjnego projektu ustawy antyaborcyjnej,
stwierdzajaca, ze jezeli spoleczenstwo jest na tyle glupie, ze bedzie
przeciwne temu projektowi, to i tak parlament musi wykazac madrosc i
ustawe przyjac, niezaleznie od opinii spolecznych. Rzecz dotyczyla
proponowanego referendum. Pytam sie siebie: jakim prawem polityk wybrany
przez to spoleczenstwo w wolnych wyborach publicznie lekcewazy wyborcow?

4. Zabolala mnie publiczna wypowiedz glowy kosciola, ze 95% katolicka
wiekszosc w Polsce ma prawo czuc sie lepsza, wazniejsza i silniejsza niz
pozostale 5% tylko dlatego bo jest ich wiecej. Pytam sie siebie, ja
reprezentant tych 5%: w czym jestem gorszy od pozostalych 95%?
Wiekszosc moich przyjaciol to katolicy, a przynajmniej chrzescijanie,
ale nigdy ani nie bylem traktowany przez nich jak gorszy, ani tez ja
nie traktowalem ich jak gorszych. Byc moze dlatego, ze oni tez naleza
do tej pomrukujacej miernoty. (Nawiasem mowiac, polecilbym wszystkim,
ktorzy nie wierza, ze mozna stworzyc spojny system moralny bez
"supernatural", "Medytacje o zyciu godziwym" prof. Kotarbinskiego.)

5. Zaskoczyla mnie publiczna wypowiedz znanego i szanowanego (takze
przeze mnie), niezyjacego juz niestety publicysty, ze kultura polska w
okresie powojennym az do 4 czerwca 1989 roku nie zaowocowala niczym
godnym uwagi. Pytam sie siebie: czym wiec sa ciekawe filmy, dobre
przedstawienia, itd., to wszystko czym wielu takich jak ja zachwycalo
sie w tych czasach? Czy znaczy, ze byl to tylko zachwyt miernoty nad
miernota?

Rodza sie w mojej miernej glowie takie pytania i narasta protest. Nie
przeciwko niskim pensjom, ale przeciwko jawnemu lekcewazeniu, przeciwko
deptaniu godnosci ludzkiej (nawet jesli jest to tylko godnosc miernoty),
przeciwko temu wszystkiemu co podobno mialo sie skonczyc 4 czerwca 1989,
a trwa nadal. I co najgorsze pochodzi od ludzi, ktorzy mieli przyniesc
nowe. Prof. Letowska w swoim wywiadzie dla Newsweeka powiedziala, ze
Polska ma szanse zostac panstwem tolerancji i prawa byc moze za 10 lat.
A ja pytam: dlaczego? Byc moze znajdzie sie ktos, kto potrafi kiedys
odpowiedziec na te pytania (moje i moich miernych przyjaciol),
zakladajac w zadufaniu, ze nie sa to pytania mierne, a problemy nie sa
wyimaginowane w miernych, zmeczonych glowach?

Byc moze Pan, Panie Redaktorze, jesli starczylo Panu cierpliwosci, aby
doczytac do konca ten pisany na goraco list, zna odpowiedz na chociaz
czesc tych pytan. Byc moze doswiadczenia ludzi, zyjacych za granica,
pozwalaja spojrzec na to z innej strony i dac odpowiedz.

(...)

Henryk Modzelewski

________________________________________________________________________

Odpowiedz autora inkryminowanego tekstu:


	[W moim tekscie z nr. 6 "Spojrzen"] chodzilo mi o zupelnie
cos innego. O pomruki ludzi o bardzo ciasnych pogladach politycznych
i spolecznych, na obu krancach politycznego spektrum w Polsce, ktorzy
doprowadzili do obecnej sytuacji nieomal zapasci politycznej w Polsce
i do znacznego zaniku wiary w mozliwosci spoleczenstwa.

	Jest bardzo daleka/ i zupelnie sprzeczna/ z moimi intencjami
interpretacja/ odnoszenie "pomrukow miernot" do ludzi borykajacych sie
z codziennymi trudnosciami zyciowymi.


Andrzej Kobos (kobos@krdc.int.alcan.ca)

________________________________________________________________________

Leszek Zuk


                O TYM, DLACZEGO DYNASTII SKUBIDOW NIE BYLO
                ==========================================


Niedlugo po czasach Krola Cwieczka, gdy w boru wilcy a niedzwiedzie ino
grasowali, w slawnym grodzie Krakowie na stolcu Krakus zasiadal.
Madrym, oj madrym ci on wladca byl i milosc a posluch u ludu zaskarbic
sobie umial. A bo i nie bylo nawet najmniejszej sprawy poddanych, co by
krola obchodzic nie mogla i tak dlugo ksiegi wertowal, doradcow
wypytowal, sam glowe krolewska trudzic raczyl i medytowal, aze problema
rozwiklal i kmiotkowej biedzie zaradzil. Jakoz go kochac nie mieli?
Toz grzech bylby i obraza Swiatowida abo i inszych bogow znamienitych.
To i dziwowac sie nie mozna, iz lud tlumami do Krakowa walil i o
zezwolenstwo na pomieszkanie we grodzie u krola sie ubiegal. A Krak ino
dobrotliwym okiem na owych spogladal i wybierac najcelniejszych
pacholkow a najgladsze dziewki raczyl, co by Krakow z dobrego i pieknego
ludu slynac mogl.

Dobrze ludziskom sie dzialo i trwac tak wieki by moglo. Ale zle jakowes
wmieszac sie musialo i przylazl ci skadsis do Krakowa potwor obmierzly
caly luska czerwona a pancerzem kryty, a tak powietrze psowajacy, ze ni
ptak nad nim zywym przelecial, ni zwierz nijaki wedle niego oddychac nie
zdolil. Poczwara do jamy, co pod zamkiem krolewskim byla, wlazla i
stamtad miastu grozic poczela. I glowy najtezsze poradzic nie umialy i
rycerze najdzielniejsi zwalczyc potwory nie wydolili. Smok ino zabawke
a ucieche rubaszna mial, kiedy nowy rycerz w zbroicy na gore sie drapal.
Zawzdy go niby orzech roztwieral i lykal z mlaskaniem okropnym.

Zal Krakowianom rycerzy bylo, ale Krak wiedzial dobrze, iz rycerze
pozerani ratuja grod od smoczego glodu. To i troskal sie coraz
bardziej. Co tez z Krakowem bedzie, kiedy rycerzy zabraknie, bo juz
wszyscy sie zwiedza, ze smoka mieczem nie pokonasz? Krak oglosic
heroldom nakazal, iz corke swoja za zone i krolestwa polowe odda temu z
mezow, ktory poczware zabije abo z grodu wyzenie. Alisci nie pomogly
insurekcyje przez studentow czynione - wszystkich potwor pozarl, ni
tajne knowania uczonych - starszych smok z Krakowa wygnal, mlodszych na
przekaske zachowal. A nawet bunt weglarzy, co smoczysku goracych wegli
dostarczac juz nie chcieli, zduszonym zostal.

Ale wszystko kres swoj ma. Takoz i smok, ktory juz w leciech byl, na
zdrowiu podupadl i ucisk zelzal (potwora diete miala zalecona). Walesal
ci sie wtedy po Krakowie Les, skromny pacholek z ubogiej rodziny zyjacej
od lat we wiosce Zadupkiem zwanej. Jako ze glowy a i checi do nauki nie
mial, wykierowal go tatulo na swiec rychtarza.  Znaczy sie, swiece Les
rychtowal, w lichtarze abo kandelabra wstawial i zapalal. Kiedy swieca
jaka sie wypalila, Les ogarek wyciagal, lichtarz z wosku oskubywal i
nowa swiece przysposabial. A z tego oskubywania to i przezwisko Lesia
poszlo.  Zwali go Skuba. Chocia rozumu to ci on za wiele nie mial, ale
pacholek byl zacny to i ono walesanie po miescie mu przebaczono i posade
na zamku Kraka dostal.

A zdarzylo sie, ze smok zaslabl okrutnie i co madrzejsi o jego koncu
szeptac poczeli. Les Skuba, co od czasu jak posade u Kraka otrzymal,
wysokie o sobie mniemanie mial, nocy pewnej przez mur zamkowy
przeskoczyl, co by swiatu calemu pokazac, jak na boj idzie. Jusci,
poplynal, bo o fosie pod murem zapomnial i szpetnie w nia chlapnal.
Jednakowoz, zurnalisty z panstw osciennych skok odnotowali i we swiat
informacyja o bohaterskim czynie poszla. Chocia straz zamkowa za
szpiega go wziela i w lochu do wyjasnienia przetrzymala, skok ow
historycznym sie stal. Niezadlugo Les wypuszczon zostal, ale do swiec
rychtowania juz wracac nie myslal. Halastra uliczna na ramionach go
poniosla i swym wodzem obwolala, zadajac walki ze smokiem. Odtad Les ino
po miescie kroczyl i antysmoczymi strajkami kierowal. A to szewcy butow
nie szyli przeciw potworze protestujac, a to weglarze dla Kraka opalu
nie dali...  Zaciety boj z potwora szkaradna trwal bezustannie, dzien i
noc Les spiskowal a spiskowal. Te spiski, strajki a protesta tak
smoczysku dopiekly, ze starowina rozstroju zoladka sie nabawil i po
zjedzeniu sniadania z tlustego barana nieopatrznie zapitego
nieprzegotowana woda z rzeki, ohydnego ducha wyzional. Rankiem czerwone
scierwo smocze nad rzeka znaleziono i radosc wielka w grodzie powstala.

Skuba, smoka zabojca, wszem o swym sprycie prawil, jak to barana z
siarka w brzuchu przed jama ostawil, aby smok trucizne zezarl i zdechl
sromotnie. Lud zaniosl bohatera przed Kraka oblicze zadajac dlan
obiecanej reki krolewny i polowy krolestwa. Wiedzial Krak, iz slowo
krolewskie zlamanym byc nie moze. Szczegolnie zwazywszy glos ludu o
sprawiedliwosc wolajacy. Chocia mu ziec z plebsu, nieksztalcony i jakby
gburowaty z lekka, nijak do smaku nie byl, kiwnal siwa broda na znak, iz
sie zgadza. Niezadlugo zatem weselisko sie odbylo i dwaj krolowie na
zamku zamieszkali. Co prawda spory z tego powstac mogly, bo i jakze tu
kwestie rozstrzygnac, ktory krol zaszczytniejsze miejsce przy stole miec
winien? A przeciez wiadomo wszem i kazdemu z osobna, ze w szczycie
stolu pan domu siaduje. Glowili sie medrcy, mysleli doradcy, az
wymyslili. Stolarza przywolac kazali, by okragly stol w sali zamkowej
stanal. Odtad obaj wladcy rownie szanowne miejsca mieli.

Jednakowoz i to koniec klopotow nie byl. Albowiem Krak, do wladzy
samodzielnej wzwyczajowny, ani myslal rad Skuby sluchac. Kiedy
przekupka ze skarga na druga szla, Krak o przyczyny rozpytywal, w
ksiegach odpowiedzi szukal i po namysle rozsadzal spor, ale zawzdy tak,
iz obie krzywdy nie mialy. Dluga, trudna i nie nazbyt jasna dla
przekupek droga mysli krolewskiej byla, ale wyrok przyjac musialy.
Gniewalo to Skube: "jakze to?  Toz ja nie po to ze smokiem walczyl, zeby
Krak rzady sprawowal". Kiedy tylko zdolil, do sadzenia sie bral i
predko posluch wsrod przekupek, weglarzy, rychtarzy swiec, zawodowych
zebrakow i innych pozyskal. Jego sady byly jasne i nikt z ludu klopotu
z ich zrozumieniem nie mial. Dawal Skuba przekupce siekiere i na plac
targowy posylal, izby zabrala, co jej bylo. Zydow przepedzic z miasta
nakazal, iz ludowi szkodza. Prawda, Krak sprzeciwial sie, ale lud krola
Skuby z checia posluchal. A kiedy Krak obcych poslow na dworze
podejmowal, aby kooperacyje handlowa zawiazac, Skuba wrazym gosciom nie
omieszkal kilku dawnych wojen wypomniec, kiedy Krakow bronic sie musial.
Tym sposobem, dzielny krol Skuba ocalil kraj od wspolpracy z wrogami.
Co prawda Krak gniewnym o to byl i prosil Skube o dokladne czytanie
historii, ale ow ni czytac ni pisac nie potrafil, to i glupiej rady
Kraka posluchac nie mogl. Zreszta lud wiedzial, iz Skuba jest kraju
wielkim milosnikiem i krzywdy Krakowowi uczynic nie da.

Jednakowoz zycie na zamku wielce go zmienilo, bo z dworakami krzyzowki
jal rozwiazywac (dworacy mu wpisywali) i bardzo tym swoj umysl rozwinal.
Predko tez spostrzegl, iz jego ulubieni kaplani Swiatowida nie dosc
wysoka pozycje w kraju maja i ze to oni wlasnie krzyzowki dlan
przynosza. Jely dochodzic don skargi ludu, ze swiatynie sa zaniedbane
przez Kraka ciagle budujacego szkoly i szpitale (jakby ich juz dosc nie
bylo) i utrzymujacego podejrzanych pisarzy. Oczy sie Skubie otwarly i
pojal, ze rzady Kraka skonczyc sie musza, a kraj oczyscic nalezy z
wrogow swobodnie dotad hasajacych. Niezadlugo krol Skuba, nie chcac,
ale muszac, odeslal na emeryture starego Kraka i pelnie rzadow objal.
Wszystkich dawnych dworakow wyrzucil, rodzine z Zadupka na zamek
sprowadzil i siekiere nowym godlem uczynil na pamiatke swego pierwszego
trafnego sadu i ku przestrodze wrogow.

Odtad jezdzil po Krakowie w swojej karecie z dachem zrobionym z tumanu
(to taki metal nieznany w Zadupku, a dla swietnosci wladcy niezbedny) i
osobiscie rozwozil statuetki Swiatowida, aby Krakow uswiatowic. Kto
przysiegi na Swiatowida zlozyc nie chcial z kraju usunietym zostal jako
ten czyrak zlosliwy a dla narodowej sprawy grozny. Swiatynie wielkie i
pomniki znaczyly poczatek nowej dynastii - Skubidow.

I historia dalsza juz tylko rozami uslana sie zdala, kiedy nocy pewnej
glodny motloch krakowski na zamek napadl i krola Skube w bramie jego
palacowej swiatyni powiesil. Z tej to przyczyny Skubidzi nieznani sa
historii i nikt ich sladu w kronikach nie wysledzi. Ledwie kilku
pisarzy wspomnialo o Skubie, co smoka zabil, krolem zostal i... A
wlasnie, i zniknal. A gdziez jego krolewskie potomstwo?  Czyzby
bezdzietnym byl? O nie, nie!!! Jeno krakowianie Skube z historii
usuneli, a jeszcze i szewcem uczynili. Co, jak sami widzielismy,
oszustwem bylo, aby pierwsze krolobojstwo ukryc.


Leszek Zuk

________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@caen.engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)

Copyright (C) by Jerzy Krzystek 1992. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne w formie 'compressed'
dostepne przez anonymous FTP, adres: 
(128.32.164.30), directory: /pub/VARIA/polish.

____________________________koniec numeru 22_____________________________