___________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
____________________________________________________________________

    Piatek, 27.03.1992.                                      nr. 18
____________________________________________________________________

W numerze:

       Tadeusz Gierymski - Stefan Banach
  "W skansenie ciemnoty" - rozmowa z Kajetanem Wroblewskim
      Ryszard Herczynski - Spoleczna ranga nauki
            Jerzy Lohman - Od Popiela do Rostworowskiego
       Zbigniew J. Pasek - Polskie okruchy "Oskarow"

____________________________________________________________________


Od red. [M.B-cz]: Fala eksperymentow w "Spojrzeniach" przybiera
i oto dokoopotowalem sie jako czlonek redakcji. Wszystko to stalo
sie na moje usilne nalegania. Moja racja byla taka, ze poniewaz
i tak juz redaguje pismo "Glos Polonii", w ktorym zamieszczamy
materialy z ogolnoswiatowej sieci poczty elektronicznej,
autorow z Poland-L oraz ze "Spojrzen" - wszystko za zgoda autorow
i redaktorow - unia personalna wiele spraw by uproscila. W naszej
dzialalnosci stwarzamy autorom sposobnosc obejrzenia sie w prawdziwym
druku, bowiem wysylamy im egzemplarze naszego pisma zaraz po
zamieszczeniu odnosnego materialu. Dzialania wzajemnie korzystne
odbywaja sie zatem i w sferze lacznosci elektronicznej jak i bardziej
tradycyjnie materialnej. Prezentacja opracowan krazacych po e-mail w
drukowanym czasopismie laczy stare z nowym i odwrotnie.

Przystepujac do opracowania kolejnego numeru "Spojrzen" chcialem
zaprezentowac materialy z obydwu mediow. Jednakze z powodu braku
miejsca, jak slysze "chronicznego", w tym numerze moglem uwzglednic
tylko niezmiernie pilne artykuly z szuflady redakcyjnej "Spojrzen"
- autorow oczekujacych w kolejce zapewniam, ze kolejnosc nie oznacza
w zadnym wypadku zadnej hierarchii waznosci. Powyzszy pomysl
zrealizuje jednak w nastepnym numerze "Spojrzen". Nawiasem mowiac objetosc
"Spojrzen" to zaledwie jedna czwarta objetosci "GP", tak wiec tlok
szufladowy mozemy rozladowac poprzez druk w "GP" za zgoda autorow,
oczywiscie. I jeszcze jedna uwaga w nawiasie: trzy materialy
w niniejszym numerze "Spojrzen" sa autorstwa lub w opracowaniu
Zbyszka Paska. Podobnie dzieje sie i w "GP", gdzie materialy sygnowane
przez Zbyszka rowniez przewazaja. Byc moze zmierzamy w kierunku
Oswiecenia, kiedy to byly mozliwe gazety wydawane jednoosobowo.

Materialy w tym numerze "Spojrzen" mialy byc poswiecone i nauce
i rozrywce po rowno. Przewazyla nauka. Trudno, takie to juz
nasze srodowisko. Procz mnie w roli redaktora jest tez jeszcze
jeden debiutant na naszych lamach w roli autora, a mianowicie
kolega Herczynski z Polski. Prosze Panstwa, wszystkie te
eksperymenty to nie zaden Prima Aprilis i zadnego sprostowania
nie bedzie.

Mirek Bielewicz
____________________________________________________________________

Tadeusz Gierymski (t9gierymski@stthomas.edu)

                    STEFAN BANACH (w stulecie urodzin)
                    ==================================


Pisze p. Kuratowski w angielskim wydaniu swej pracy o "Pol wieku
matematyki polskiej 1920-1970", ze Stefan Banach urodzil sie w Krakowie,
30 marca 1892 roku, i ze malo wiemy o jego rodzicach. Podobno jego
dziecinstwo bylo tak bardzo ciezkie, ze od czternastego roku zycia
zarabial na zycie korepetycjami.

Samouk; przez krotki czas student na Uniwersytecie Jagiellonskim, a
pozniej na Lwowskiej Politechnice, gdzie mu studia przerwala pierwsza
wojna swiatowa. Wrociwszy do Krakowa dalej rozmyslal nad matematyka,
nie zapisujac sie na zadne studia. Poglebial swa wiedze czytajac i
rozmawiajac o matematyce z O. Nikodymem i W. Wilkoszem. Tak oto
opisuje Steinhaus swoje pierwsze spotkanie z Banachem: "Spacerujac
po Plantach pewnego letniego wieczoru uslyszalem strzepek
rozmowy, a moze nawet tylko dwa slowa "calka Lebesguea'. Zaciekawilo
mnie i podszedlem do lawki, na ktorej Stefan Banach i Otton Nikodym
rozmawiali o matematyce. Tak ich poznalem."

Tak oto Steinhaus 'odkryl' Banacha. Kuratowski pisze, ze to wlasnie
uwazal za swoje najwieksze odkrycie w matematyce. To przypadkowe
spotkanie od razu zaowocowalo: Steinhaus podzielil sie z Banachem
pewnym problemem, nad ktorym pracowal od dlugiego czasu. Ku jego
zdumieniu, dwa dni pozniej Banach przyniosl mu rozwiazanie, ktore
razem oglosili. Byla to pierwsza naukowa publikacja Banacha.

Matematycy z uznaniem przyjeli ten poczatek tworczosci Banacha, a
w r. 1920 profesor Lomnicki dal mu asystenture we Lwowie, mimo ze
Banach nie skonczyl jeszcze studiow. No i zaczela sie jego
wspaniala kariera. W tym samym roku zlozyl on na Uniwersytecie
Jana Kazimierza swa prace doktorska, ktorej ogloszenie w
Fundamenta Mathematicae Mazur okreslil jako przelomowy wypadek w
matematyce dwudziestego wieku; habilitowal sie tam w r. 1922.

Banach zapoczatkowal we Lwowie wazne badania, ktore przyciagnely
mlodych utalentowanych matematykow. Tworcze byly ich rozmowy i
dyskusje w kawiarni Szkockiej, ktore tak oto opisuje Stanislaw
Ulam:

"Sesje z Banachem w kawiarni, a czesciej z Banachem i Mazurem,
stworzyly we Lwowie jedyna w swoim rodzaju atmosfere. Taka scisla
i intensywna wpolpraca byla chyba nowoscia w matematyce...
Dyskusja skladala sie z kilku slow w toku dlugich przerw, podczas
ktorych pilismy kawe, tak zatopieni w mysli, zesmy siebie
wzajemnie nawet nie widzieli. Zawzieta koncentracja, czasem
trwajaca godzinami, stala sie dla nas najwazniejszym skladnikiem
rzeczywistej pracy matematyka."

Banach byl jednym z tworcow analizy funkcjonalnej i pod jego i
Steinhausa wplywem powstala nowa, Lwowska Szkola Matematyki. W
zwiazku z ta szkola zaczely wychodzic Studia Mathematica (1929) i
Monografie Matematyczne (1932), tom pierwszy ktorych zawieral
jego slawne Theories des operations lineaires. Pozyskal swiatowe
uznanie, w r. 1936 dal, na zaproszenie, wyklad na plenarnym zebraniu
Miedzynarodowego Kongresu Matematyki w Oslo, a w r. 1939 polscy
matematycy wybrali go na prezydenta Polskiego Towarzystwa
Matematycznego.

Lata wojny spedzil we Lwowie, bedac dziekanem uniwersytetu w
1940-41 r. Podczas okupacji niemieckiej zarabial na zycie
(profesor Kuratowski pisze: "in order to save his life he acted
as a lice-feeder") zywiac soba wszy w instytucie profesora Weigla.
Osiagniete z tych badan szczepionki przeciw tyfusowi, pisze Kuratowski,
przekazywane byly takze Armii Krajowej.

Po zajeciu Lwowa przez Armie Sowiecka "Banach wrocil do pracy
na uniwersytecie, gdzie zywo wspolpracowal z sowieckimi
matematykami, ktorzy okazywali mu ciepla serdecznosc. Niestety
byl juz on wtedy smiertelnie chory na raka pluc. Umarl 31
sierpnia 1945 r." Palil, a ile, i czy kiedys przestal, nie wiem.

Steinhaus opisuje Banacha jako "realiste, ktory byl daleki od
marzycielstwa, od samowyrzeczen". Daleki byl od kandydata na
swietosc; nie byl swietoszkowatym hipokryta. Byl w Polsce ideal
naukowca oparty na postaci z Zeromskiego, ktory poswieca sie, ktory
odzegnuje sie od przyjemnosci i dobr materialnych, ktory pracuje
dla dobra spoleczenstwa i dlatego zyskuje szacunek, mimo, ze
niczego w koncu nie osiaga. Ten ideal ciagle pokutowal w Polsce
miedzywojennej, ale nie pociagal on Banacha. Banach to nie Judym.
On wiedzial, ze w innych krajach naukowcow wynagradzano za ich
osiagniecia, a nie za samoposwiecenie sie.

"Byl zdrowy i krzepki, jego realizm graniczyl z cynizmem, ale dal wiecej
nauce polskiej, a szczegolnie matematyce, niz ktokolwiek inny.  ...
Podkreslal on swoje goralskie pochodzenie i w pogardzie mial ogolnie
wyksztalconego intelektualiste bez specjalnosci. ... Jego najwieksza
zasluga bylo wyzwolenie nauki polskiej z kompleksu nizszosci w
dziedzinie nauk scislych, kompleksu zamaskowanego windowaniem na
piedestal miernot. Banacha nigdy nie obezwladnil taki kompleks; w nim
iskra geniuszu sprzegla sie z niezwykle silnym bodzcem wewnetrznym.

Haslem Banacha byly slowa Verlaine'a:

"Il n'y a que la gloire ardente du metier."

Matematycy wiedza dobrze, ze ich kunszt jest tak tajemniczy jak kunszt
poezji..."

----------------------

Opracowal,

(na podstawie, parafrazujac i tlumaczac Kazimierza Kuratowskiego
A Half Century of Polish Mathematics, Pergamon Press, Oxford 1980)

Tadeusz Gierymski

__________________________________________________________________________


[Rzeczpospolita, 23.01.1992]

                        W SKANSENIE CIEMNOTY
                        ====================

Z profesorem Andrzejem Kajetanem Wroblewskim, fizykiem z
Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Krystyna Forowicz


- W "Scientific American" napisal pan artykul potepiajacy
pseudonauke. Przyczyny tej niezwyklej dzisiaj erupcji wiary
spoleczenstwa w najprzerozniejsze dziwactwa "nie z tego swiata"
wiaze pan z kryzysami gospodarczymi, jakie przezywaja niektore
kraje, np. b. Zwiazek Radziecki. Czy jednak paranauka nie stanowi
odwiecznego problemu nauki?

- W artykule podalem co najmniej dwie tego przyczyny; jedna -
nazwalbym natury politycznej - to jest proba wykorzystania
zainteresowania ludzi tymi zjawiskami do odwrocenia uwagi od
spraw zycia codziennego. To wyraznie zaznaczylo sie we wszystkich
systemach totalitarnych, np. w Niemczech hitlerowskich.
Porownanie Niemiec hitlerowskich do Polski gierkowskiej byloby
niewlasciwe, ale u nas w koncu lat 70, kiedy wystapily bardzo
powazne oznaki kryzysu ekonomicznego, politycznego i spolecznego,
po raz pierwszy owczesni rzadcy Polski dali zielone swiatlo
pseudonauce. Przeciez partyjne wydawnictwo - Krajowa Agencja
Wydawnicza - wydrukowalo setki tysiecy ksiazek o trojkacie
bermudzkim, astrologii, rozdzkarstwie, latajacych spodkach, mimo
iz byl kryzys papierowy. Powstalo wiele stowarzyszen
pseudonaukowych. Jestem realista i wiem, ze swiat nie jest taki
prosty, aby wszystko skladac na karb kryzysu, jak czyni to
radziecki uczony Siergiej Kapica, z ktorym polemizuje w moim
artykule.

  Jest jeszcze trzeci powod tego zalewu bredni, dzis bardzo
istotny. Nazwalbym to "symptomem wiezy Babel". Chodzi o
postepujaca specjalizacje roznych dyscyplin naukowych. Bardzo
trudno obecnie porozumiec sie ludziom pracujacym w sasiednich
dziedzinach nauki, a moze nawet, co zabrzmi paradoksalnie, w tej
samej dziedzinie, ale o roznych specjalnosciach. Zajmuje sie
fizyka czastek elementarnych. Moj kolega polprzewodnikami. Chociaz
pracujemy w jednym instytucie, nie zawsze w sprawach nauki mozemy
sie zrozumiec. Otoz jesli takie zjawisko niezrozumienia,
pomieszania jezykow wystepuje miedzy uczonymi tej samej
specjalnosci, to prosze sobie wyobrazic, jaka jest przepasc
pomiedzy nauka a ludzmi, ktorzy do tej nauki nie naleza. I
dlatego, ze istnieje ta przepasc pomiedzy nauka i poziomem
swiadomosci naukowej w spoleczenstwie, pseudonauka moze liczyc na
popularnosc.

- Psychotronicy maja sie wiec dobrze. W prasie udzielaja porad,
jak bronic sie przed szkodliwym promieniowaniem anten
satelitarnych. I chetnych nie brakuje na ekrany, ktorych zadaniem
jest "przetwarzanie" zlych fal na nieszkodliwe dla czlowieka.

- Kompletna bzdura, nikt nigdy nie udowodnil, ze istnieja jakies
cieki wodne. To jest sposob na wyciaganie pieniedzy od ludzi.
Robia to hochsztaplerzy, ktorzy widza swoj interes w oglupianiu
spoleczenstwa. W kazdej polskiej ksiegarni jest teraz mnostwo
bzdurnej literatury o czarnej magii, duchach i horoskopach. Czy
my zyjemy w XX wieku czy w mrocznym sredniowieczu? Ludzie sa
otumanieni.

- Zjawisko to wystepuje nie tylko u nas, takze w innych krajach.

- Chodzi jednak o zachowanie zdrowych proporcji. W ksiegarniach w
Stanach Zjednoczonych obok takiej "literatury" sa
dziesieciokrotnie dluzsze polki z wydawnictwami naukowymi i
popularnonaukowymi. Herezje stanowia zalednie margines calego
rynku wydawniczego. U nas w tej chwili panuje kompletny kryzys.
Ktos w jakis sposob znajduje pieniadze na drukowanie bzdur i
ludzie to kupuja. Natomiast padaja wydawnictwa usilujace
produkowac wartosciowe ksiazki. Nasze spoleczenstwo nalezy do
najmniej wyksztalconych na swiecie. Reprezentujemy niski poziom
wiedzy. Od dziesiecioleci byla prowadzona polityka celowego
oglupiania spoleczenstwa. Zmniejszano liczbe studentow, szkol, co
doprowadzilo do tego, ze mamy zaledwie 5-6 proc ludzi w wyzszym
wyksztalceniem. W takich krajach jak Australia, Kanada, Stany
Zjednoczone jest ich szesciokrotnie wiecej. Czlowiek ze studiami
nie zareaguje pozytywnie na takie dziwactwa jak ekrany chroniace
przed "zlym" promieniowaniem. Starsze pokolenia wyksztalcone po
wojnie powoli odchodza, a obecna liczba studentow, czyli ludzi,
ktorzy beda ksztaltowali oblicze naszego kraju za 10 lat, juz w
XXI wieku, jest w tej chwili kilkakrotnie mniejsza niz gdzie
indziej w Europie Zachodniej (na glowe ludnosci). Za 10 lat
inteligencja polska bedzie warstwa wymierajaca. Kto bedzie
dzialal? Beda astrologowie, chiromanci, uzdrawiacze... Jesli nic
nie uda sie zrobic, to bedziemy sie w tym stanie pograzac, i w
XXI wiek wejdziemy jako skansen ciemnoty.

- Pewien profesor w Akademii Rolniczej wybudowal na poletku
doswiadczalnym tej uczelni piramidke, wierne odwzorowanie
proporcji piramidy Cheopsa. Na podstawie wlasnych obserwacji
oglosil, ze struktury geometryczne oddzialuja na wysokosc plonow.
Czy naukowcy sami nie ponosza winy za spadek prestizu nauki?

- Nie chce powiedziec i na pewno nie dalbym glowy, ze kazdy
czlowiek, ktory posiada tytul profesora, ma od razu patent na
rozsadek i nieomylnosc. Wsrod naukowcow takze zdarzaja sie
ludzie, ktorych ja osobiscie uwazam za nierozsadnych. Wszelkie
piramidki byly juz kiedys badane. W nauce, jesli ktos udowodni,
ze dwa razy dwa jest cztery, to nie potrzeba nastepnych paru
pokolen, aby zastanawialy sie, ze moze to jest trzy i pol.

- W Stanach Zjednoczonych naukowcy podjeli walke z pseudonauka.
Powstal Komitet Badan Naukowych nad Doniesieniami o Zjawiskach
Paranormalnych.

- Ten komitet zajmuje sie badaniem doniesien o zjawiskach nowych.
Czyli jesli jest cos nowego, podkreslam zupelnie nowego, to
komitet bada to zjawisko. Nie mozna bowiem z gory zalozyc, ze
nieznane jest bzdura. Tak wiec komitet nie potraktuje astrologii
powaznie, bo wczesniej czlonkowie tego komitetu prowadzili
badania nad skutecznoscia horoskopow. Nic z tego nie wyniklo.
Astrologowie, jak wiadomo, probowali grac na gieldzie, jak sie
okazalo, z mizernym skutkiem. Tenze komitet wydal manifest do
srodkow masowego przekazu w Stanach Zjednoczonych mowiacy o tym,
ze astrologia jest bezsensowna. Z inicjatywy tegoz komitetu ponad
30 wielkich dziennikow w rubryce horoskopow zastrzega sie
obecnie, ze nie maja one podstaw naukowych. Jezeli ktos o ciekach
wodnych mowi po raz kolejny, to uczeni maja juz na ten temat
zdanie. To samo dotyczy zielonych ludzikow, ktorzy rzekomo mieli
biegac naokolo nas.

- O ile wiem, "komitet paranaukowy" zajmuje sie wlasnie
latajacymi talerzami, fotografia Kirliana, zginaniem metali sila
psychiki, tym wszystkim, co nasi naukowcy niejako a priori z
hukiem wyrzucaja poza obszar nauki.

- Metoda ukrytej kamery sprawdzono, jak sie lamie lyzeczki.
Obnazono juz wiele szalbierstw poprzez konkretne dowody,
m.in. zdjecia. Wszystkie te zjawiska zostaly przebadane i nie
doprowadzily do pozytywnych wynikow. Prosze zwrocic uwage, ze
wsrod naukowcow humanistow czesciej znajdziemy posluch dla
astrologii, wsrod astronomow zas lub reprezentantow nauk scislych
nie spotka sie ani jednego zwolennika tej dziedziny. Juz ponad
1.5 tysiaca lat temu ludzie, ktorzy bynajmniej nie byli
przyrodnikami, znalezli dowody na bzdurnosc astrologicznych
przepowiedni. Mowie o sw. Augustynie, ktory w swoim dziele
"Panstwo Boze" udowadnia to na przykladzie roznych losow
blizniakow.

- Czy jednak mozna byc tak do konca przekonanym, ze wiele
zjawisk zaliczanych dzis do tzw. paranauki, a nawet nazywanych
bzdurami, nie znajdzie sie kiedys w obszarze zainteresowan tej
prawdziwej nauki? Wezmy chociaz mesmeryzm XVIII-wieczny, ow
tajemny fluid, ktory nie byl niczym innym jak bioenergoterapia.
Skonczyl sie fiaskiem, poniewaz wowczas nie wiedziano o naturze
hipnozy.

- Bioenergioterapia jest bzdura w sensie naukowym. Podobnie jak
energia kosmiczna, uzdrawiajacy dotyk rak i inne niedorzecznosci.
Zaden z bioenergoterapeutow nie poddal sie badaniom naukowym,
ktore udowodnilyby, ze posiada on jakas sile. Natomiast czlowiek
moze wplywac na drugiego czlowieka metoda sugestii. Na tej
zasadzie niektorzy uzdrawiacze uzyskuja pozytywne efekty w sensie
poprawy samopoczucia pacjenta. Nie znaczy to jednak, ze jesli
ktos ma chore serce, to uzdrawiacz je uleczy nakladaniem rak.

- Skad sie bierze sklonnosc ludzka do wiary w rozne zabobony i
przesady?

- Kazdy czlowiek niesie z soba od dziecinstwa marzenia o krainie
czarow, o wszechmocnych wladcach, ktorzy skinieniem reki zdolaja
przywolac raj na ziemi. Jezeli te pragnienia pielegnowane od
dziecinstwa trafiaja jeszcze na grunt sytuacji kryzysowej, kiedy
czlowiek staje sie obywatelem panstwa, w ktorym dzieje sie bardzo
zle, to podswiadomie marzy o tym, ze moze ktos taki przyjdzie i
nagle wszystko stanie sie piekne. Co innego fascynacja bajkami, a
co innego rzeczywistosc, do ktorej nie da sie przeniesc bajek.


Przytoczyl: Zbigniew J. Pasek

________________________________________________________________

Ryszard Herczynski

                    SPOLECZNA RANGA NAUKI
                    =====================


[od red.: Autor jest fizykiem/matematykiem w Inst. Podstawowych
Problemow Techniki w W-wie; jest tez w zarzadzie Towarzystwa
Popierania i Krzewienia Nauki, ew. kontakt przez Erica Behra
ejbehr@rs6000.cmp.ilstu.edu]


Wiek dwudziesty odziedziczyl po Oswieceniu i wieku dziewietnastym
kult nauki. Powstal on w opozycji do nieuctwa i mistycyzmu,
utozsamianych z nauka kosciolow wszelkich wyznan. Byl optymistyczny;
przyrzekal rozwiazanie wszelkich bolaczek: chorob i klesk zywiolowych,
nedzy i niesprawiedliwosci. Dla rodzacego sie kapitalizmu wiedza
byla nie tylko motorem zwiekszania i modernizacji produkcji,
lecz takze sojusznikiem w walce ze schierarchizowanym, feudalnym
swiatem, hamujacym jego rozwoj. Pod auspicjami nauki i niejako
z jej przyzwolenia rozwijala sie mysl demokratyczna, gloszaca
zrownanie stanow, wolnosc ludziom, nieograniczona swobode mysli.

Socjalizm, podobnie jak pozytywizm, zawierzyl nauce. Marks na
wystawie na Liverpool Street w Londynie z zachwytem ogladal model
elektrycznej kolejki, widzac w technice i nauce gwarancje nadej-
scia nowego ustroju. Swoja wersje socjalistycznych pogladow naz-
wal naukowa, choc, jak wielokrotnie zwracano uwage, nie braklo w
niej bynajmniej nienaukowych twierdzen ani tez romantycznych
mrzonek.

Rownie dostojna swoim wiekiem jest opozycja przeciw "unauka-
wianiu" swiata. Zapedzona w pierwszym okresie do zakrystii, odzy-
wala sie ona coraz mocniej rowniez na tych terenach, z ktorych
wydawala sie ostatecznie wyparta: w filozofii i w biologii, w
naszym zas stuleciu odwazyla sie wyjsc na otwarte pole.

Atak na nauke ulatwily zwiazane z nia nadmierne nadzieje i
nieuzasadnione roszczenia: nie spelnila wszystkich pokladanych w
niej marzen, w kwestiach zas spolecznych okazala sie bezradna;
poltora stulecia nie doprowadzilo do zracjonalizowania stosunkow
miedzyludzkich. Okazalo sie ponadto, ze nauka nie jest w stanie
przewidziec wielu konsekwencji wprowadzanych pod jej auspicjami
technik i - jak uczen czarnoksieznika - nie panuje nad silami,
ktore rozpetala.

"Naukowy" socjalizm okazal sie calkowicie nienaukowy i zupel-
nie niesocjalistyczny. Nienaukowy, poniewaz nieuprawniona eks-
trapolacja obserwowanych faktow musiala prowadzic do blednych
prognoz zarowno w odniesieniu do rozwoju gospodarczego, jak i do
zmian w spolecznej stratyfikacji.

"Socjalizm" - dziecko demokracji z prawego loza - wyrodzil sie
(w planie teoretycznym) akceptujac idee dyktatury, nie dajace sie
z mysla demokratyczna pogodzic. Srodki, jakie proponowal dla
zaprowadzenia prawdziwej, wiec rowniez ekonomicznej rownosci,
sprowadzily powszechne ubostwo, a planowa gospodarka, oparta na
dufnej wierze w pelne rozumienie procesow ekonomicznych, zawiodla.

"Szary" polski obywatel, karmiony bez przerwy teza o nauko-
wosci socjalizmu, z niesmakiem odnosi sie dzis do wszelkich "nau-
kowosci". Rezultatem jest wyrazne obnizenie spolecznej rangi
nauki polaczone z atakiem obskuranctwa. Gazety pelne sa horosko-
pow, mnoza sie cudowni uzdrowiciele, rosnie popyt na wrozki i
wrozbitow; chiromancja i bioprady, astrologia i rytualy, zapozy-
czone jakoby ze Wschodu, sa tematem nie konczacych sie dywagacji
i rozmow.

Sadze, ze do obowiazkow uczonych nalezy nie tylko uprawianie nauki
w laboratoriach i gabinetach, lecz takze jej obrona jako
nosiciela samoistnych wartosci. Lezy to zarazem w dobrze rozumia-
nym interesie uczonych w ustroju demokratycznym: znaczna czesc
kosztow ich dzialalnosci pokrywana jest przez podatnikow, ktorzy
powinni wiedziec, ze inwestuja w przedsiewziecia wazne dla nich i
ich potomstwa. Jak dotad uczeni polscy na obrone swojego teryto-
rium wobec atakow wrogow nauki sie nie zdobyli.

Niewatpliwym grzechem srodowiska naukowego byla uleglosc wobec
gloszonej "naukowej" wersji socjalizmu. Niewielu umialo mu sie w
sposob jawny przeciwstawic. Mozna to zrozumiec: grozily za to
represje, z ktorych najlzejsza bylo uniemozliwienie pracy nauko-
wej. Oportunizm znajdywal usprawiedliwienie w tezie, ze poslu-
szenstwo wobec wladzy jest obrona warsztatu pracy, ktorego obrona
uwazana byla za glowny, dlugofalowy a nawet patriotyczny obowia-
zek uczonego. W dodatku, jak wiadomo, uczeni na calym swiecie nie
sa grupa slynaca z dzielnosci: blizsi sa braminom, niz sikhom.

Trudnosc obrony nauki w Polsce polega obecnie na tym, ze na-
trafia na zdecydowany odpor; przed nielicznymi wciaz uczonymi,
pragnacymi przeciwstawic sie fali nieuctwa, zamkniete sa drzwi
studiow radiowych i telewizyjnych, nie wpuszcza sie ich na lamy
dziennikow. Komercjalizacja srodkow masowego przekazu nastapila
szybciej niz prywatyzacja przemyslu. Nawet w instytucjach zalez-
nych od panstwa, uczeni nie znajduja poparcia: panstwo jak gdyby
staralo sie odrobic dawne grzechy "naukowej" ideologii.

Obrona nauki nie oznacza dzis dazenia do jakiejs nowej wersji
"pelnej" racjonalizacji swiata. Uczeni w swojej znakomitej wiek-
szosci, nie podzielaja juz dawnego, naiwnego optymizmu. Blizszy
jest im, jak sie zdaje, pewien sceptycyzm, dotyczacy szybkosci
postepu nauki a nawet granic poznania naukowego. Koscioly, w tym
rowniez posoborowy kosciol katolicki, sa przez wielu z nich wi-
dziane jako naturalny sprzymierzeniec w walce z podnoszacym glowe
obskurantyzmem. Podniesienie rangi nauki w Polsce jest waznym i
aktualnym spolecznym zadaniem uczonych.


Ryszard Herczynski

________________________________________________________________

Jerzy Lohman

                 OD POPIELA DO ROSTWOROWSKIEGO
                 =============================

[Przekroj, 5.01.1992]


Jest to publikacja niezwykla, zwlaszcza w polskich warunkach.
Zaczela sie ukazywac prze 56 laty i ukazuje sie nadal, mimo
przerw spowodowanych wojna oraz okresem stalinowskim. Zawsze
mowila prawde, choc - w bardzo rzadkich przypadkach - nie
absolutnie cala. Nigdy nie ulegala emocjom ani wplywom, nigdy
nikomu nie schlebiala. Z jednakowym obiektywizmem traktowala
arystokratow i komunistycznych dzialaczy, swiatobliwych pralatow
i walczacych ateuszy, endekow i socjalistow.

To Polski Slownik Biograficzny.

Powstal w 1935 r. w Krakowie, gdzie nadal wychodzi. Jego tworca i
pierwszym redaktorem naczelnym byl wybitny historyk, prof.
Wladyslaw Konopczynski. On tez ustalil glowne zasady wydawnictwa,
obowiazujace do dzis.

PSB (tak potocznie nazywa sie "Slownik") publikuje w porzadku
alfabetycznym zyciorysy wszystkich osob, ktore odegraly istotna
role w zyciu publicznym (politycznym, spolecznym, gospodarczym i
kulturalnym) Polski od czasow najdawniejszych do wspolczesnych, z
wyjatkiem ludzi bedacych funkcjonariuszami obecnego panstwa (np.
ambasadorow, gubernatorow, itd.). Uwzglednia tez osoby polskiego
pochodzenia, wybitnie wyrozniajace sie w innych krajach. W PSB
znalezc sie moga tylko niezyjacy, a od daty ich smierci uplynac
musza przynajmniej trzy lata.

Biogramy powinny byc wszechstronne i wyczerpujace, ukazywac cale
zycie bohatera, wszystkie formy jego dzialalnosci i przede
wszystkim - cechowac sie calkowitym obiektywizmem.
Niedopuszczalne sa autorskie oceny zabarwione emocjonalnie,
wartosciujace - mozna jedynie przytaczac roznorodne opinie. Tekst
biogramu musi byc zgodny z wynikami badan naukowych i posiadac
dokumentacje zrodlowa.

Zasada naukowosci nie oznacza, ze zyciorysy w "Slowniku" - to
nudne, suche "pily". Wrecz przeciwnie! Redakcja zawsze dbala o
wysoki poziom tekstow i o ich czytelnosc. Wiele biogramow - to
prace o duzej wartosci literackiej (np. z przedwojennych -
profesorow Konopczynskiego i Kukiela, ze wspolczesnych -
zwlaszcza prof. E. Rostworowskiego).

- Boje sie siegac do PSB - zwierzal sie pewien bardzo zapracowany
naukowiec - bo kiedy sprawdzam jakies haslo, zawsze wciaga mnie
lektura sasiednich tekstow, potem dalszych, i godzina z glowy.

Od 1935 r. do dzis ukazaly sie XXXII tomy i 3 zeszyty tomu XXXIII
PSB, zawierajace nazwiska od Abakanowicz do Rustejko - w sumie
zyciorysy okolo 22 000 osob. Jest to w przyblizeniu 3/4 ogolu
nazwisk "Slownika". Oblicza sie dzis, ze calosc PSB obejmie 46-48
tomow plus suplementy zawierajace zyciorysy ludzi zmarlych juz po
ukazaniu sie kolejnych tomow z literami ich nazwisk (np. Bierut,
Anders, Kantor, itd). Liczba takich wlasnie nie uwzglednionych w
juz wydanych tomach zyciorysow stale rosnie i wynosi okolo 1/3
calosci zbioru. Wynika stad, iz nawet po ukonczeniu podstawowej
edycji zwienczonej litera "Z" i nagromadzonymi do tego czasu
suplementami trzeba bedzie co pewien czas wydawac nastepny tom,
zawierajacy zyciorysy kolejnych zmarlych. Ale to jeszcze daleka
przyszlosc.

Trudno przewidziec date zakonczenia edycji podstawowej. Ambicja
redakcji bylo regularne publikowanie jednego tomu (4 zeszytow) w
ciagu roku. Bywaly okresy (np. w latach 70), kiedy udawalo sie to
osiagnac, czesciej jednak zamierzenia nie realizowano z powodu
nieustannych klopotow techniczno-wydawniczych. Jednak odliczywszy
lata 1940-45 i 1947-57, kiedy PSB nie ukazywal sie z wiadomych
powodow, otrzymamy srednio 3/4 tomu na rok. Wbrew pozorom nie
jest to zly wynik. Francuski odpowiednik PSB wychodzi od 1929 r.
z czestotliwoscia 0.24 tomu na rok, a ukonczenie calosci
przewiduje sie w 2055 r.; austriacki ukazuje sie od 1954,
czestotliwosc - 0.27 tomu,; wloski od 1960, przewidywane
ukonczenie edycji - 2040 r.

Praca nad "Slownikiem wymaga bardzo dlugiego czasu. W miare
zblizania sie kolejnych liter redakcja przygotowuje liste osob,
ktore powinny znalezc sie w danym tomie (jak dotad rekordowe byly
litery "K" i "P" - zaczynajace sie na nie nazwiska wypelnily po
okolo 5 tomow, trzecie miejsce zajela litera "K" - niemal 4
tomy). Listy sporzadzane sa na podstawie materialow gromadzonych
przez redakcje (m. in. nekrologow), a takze - choc w malym
procencie - propozycji zgloszonych przez reprezentantow
poszczegolnych dziedzin nauki, przez rozne srodowiska, czasem
nawet przez rodziny zmarlych. Po rozeslaniu listy okolo 300
specjalistom i uzyskaniu ich opinii zamawia sie zyciorysy u
kompetentnych autorow.

Wymogi stawiane przez redakcje sa bardzo uciazliwe; czas i
wysilek wlozone w opracowanie jednego biogramu wystarczylyby
czesto do napisania ksiazki. Trzeba prowadzic zmudne poszukiwania
archiwalne, studiowac literature przedmiotowa, w przypadkach osob
wspolczesnych porozumiewac sie z rodzina. Biogramy musza zawierac
informacje o rodzicach, dzieciach, czasem nawet dziadkach i
wnukach bohatera. Rozszerza to dodatkowo zakres "Slownika", ale tez
przysparza nieraz wielkich klopotow autorom.

Objetosc hasel jest zroznicowana, zaleznie od znaczenia osoby i
od temperamentu autorskiego. Najmniejsze maja niepelna strone
maszynopisu, najwiekszy bodaj - 48 stron - byl biogram Szczesnego
Potockiego, napisany przez prof. E. Rostworowskiego. Ale jak
napisany! Obecnie redakcja dazy jednak do skracania hasel.

W polskim srodowisku naukowym panuje opinia, iz PSB jest
najwazniejszym przedsiewzieciem naszej humanistyki. Dodajmy, ze
byl publikacja mowiaca najwiecej prawdy sposrod wszystkich
historycznych wydawnictw PRL-u. Biogramy "Slownika" ukazywaly
zaslugi przedstawicieli wszystkich warstw "wstecznych":
duchownych, arystokratow, kapitalistow, o kotrych gdzie indziej
mozna bylo pisac tylko zle. Mowily - wprawdzie zwiezle i
ogolnikowo - o losie Polakow (takze polskich komunistow) w ZSRR,
o ofiarach procesow z lat 40 i 50. Oczywiscie, istnialy i tu
ograniczenia cenzuralne, dotyczyly one zwlaszcza drastycznych
szczegolow i okolicznosci. W przypadku Katynia nie wolno bylo
podawac rownoczesnie nazwy miejscowosci i daty 1940, dopuszczano
jedynie ogolnikowe informacje na temat wojny 1920 - ale i tak
owczesny czytelnik mial uczucie, ze na lamach PSB rozciaga sie
niezwykla oaza prawdy i swobody informacji. Poblazliwosc cenzorow
wynikala z elitarnego, naukowego charakteru publikacji oraz jej
niskiego nakladu (do poczatku lat 80 nie przekraczal trzech
tysiecy).

Bodaj tylko dwa razy cenzura nie zezwolila na umieszczenie
biogramu. Raz w przypadku "Ognia" - Kurasia, drugi raz -
Boleslawa Molojca, PPR-owskiego bojowca, zabojcy Nowotki i
bohatera jednej z najbardziej mrocznych spraw komunistycznego
podziemia.

Skoro juz o Molojcu - w PSB nie ma tez biogramu czlowieka, ktory
byl dla niego, byc moze, wzorem - Dzierzynskiego. Konopczynski
podobno zabiegal o umieszczenie jego biografii, lecz nikt nie
chcial jej napisac. Niewatpliwie znajdzie sie w suplementach.

Najdalej wstecz siegajace hasla PSB - to "Popiel" i "Piast".
Postacie wprawdzie legendarne, lecz nie mozna wykluczyc ich
historycznego istnienia i roli. Haslo najblizsze nam czasowo - to
"Emanuel Rostworowski", zmarly w 1989 r. historyk, pisarz,
redaktor naczelny "Slownika" od 1964 do smierci. Przygotowal 22
tomy (od litery "J" do polowy "R"), uksztaltowal obecny, bardzo
wysoki i stabilny poziom wydawnictwa. Redakcja uczcila jego
pamiec, czyniac dlan wyjatek w zasadzie publikowania biogramow
dopiero w trzy lata po smierci.

Po E. Rostworowskim redaktorem naczelnym jest historyk
literatury, prof. Henryk Markiewicz. Zamierza kontynuowac linie
swego poprzednika, zachowujac dotychczasowa forme i ducha PSB.
Pomaga mu w tym zespol redakcyjny, szczuply, lecz niezwykle
doswiadczony, ktorego wiekszosc pracowala jeszcze z Rostworowskim
w poczatkach jego kadencji. Redaktor naczelny chcialby powiedziec
o kazdym z zespolu, ale lamy "Przekroju" sa szczuple... Wiec
tylko wymienmy obie zastepczynie: pania Haline Kowalska-
Kossobudzka i Aline Szklarska-Lohmannowa oraz sekretarza
redakcji, pania Roze Biernacka, a takze 7-osobowy Komitet
Redakcyjny. Co dwa lata zbiera sie Rada Redakcyjna pod
przewodnictwem prof. Stefana Kieniewicza i ocenia wydane w tym
czasie zeszyty.

Ustawiony na polce PSB zajmuje 130 cm. W antykwariatach (jesli
sie pojawia) kosztuje dzis 3-4 mln zl. Tanio, bo wydawca wykonuje
reprint wszystkich wydanych dotad tomow. Ale i tak, obok
"Slownika Geograficznego", jest najdrozsza polska publikacja. Te
tysiace stronic - to samo zycie naszego narodu i kraju w ciagu
calych jego dziejow, to zycie z wszystkimi barwami, cieniami, z
chwala i podloscia - to porywajacy film o Polsce.


Przytoczyl: Zbigniew J. Pasek

_____________________________________________________________________

Zbigniew J. Pasek


                   POLSKIE OKRUCHY "OSKAROW"
                   =========================


30 marca amerykanska Akademia Filmowa po raz 65 bedzie przyznawac
swoje doroczne nagrody - "Oscary". W tym roku do nominacji
zgloszone zostaly dwa filmy nakrecowne przez polskich rezyserow.
"Podwojne zycie Weroniki", Krzysztofa Kieslowskiego, koprodukcja
francusko-polska, zgloszona przez Polske w kategorii najlepszych
filmow obcojezycznych, nie miala niestety szczescia i nie otrzymala
nominacji. Film "Europa, Europa" Agnieszki Holland, koprodukcja
niemiecko-francuska, po roznych kontrowersjach zgloszony zostal
i otrzymal nominacje, w kategorii najlepszego scenariusza-adaptacji.

Zanim przesledzimy polskie akcenty w historii "Oscara", kilka
slow na temat historii tej najbardziej prestizowej nagrody za
osiagniecia filmowe.

Rozpoczecie historii kina datowane jest na rok 1895, kiedy to we
Francji pokazano publicznie pierwsze filmy. Przez kilka nastepnych
lat, kino dotarlo niemal wszedzie i stalo sie jedna z najbardziej
popularnych form rozrywki. W okresie I wojny swiatowej i tuz po
niej, Stany Zjednoczone uzyskaly wiodace miejsce w produkcji i
dystrybucji filmow. Pod koniec lat 20-tych przemysl filmowy jest
czwartym co do rentownosci przemyslow amerykanskich. W 1928 roku,
u schylku ery filmu niemego, Amerykanie produkowali ponad 500
filmow dlugometrazowych rocznie i setki krotkometrazowek. Przez 23
tysiace owczesnych amerykanskich kin przewijalo sie tygodniowo okolo
100 milionow widzow! W tym wlasnie okresie slowo "Hollywood" stalo
sie synonimem przemyslu filmowego, a takze okreslonego stylu zycia.

Wraz z ta olbrzymia ekspansja zaczely sie rowniez problemy.
Plotki i przerozne skandale trapily populacje Hollywood do tego
stopnia, ze zaczeto obawiac sie utraty niezaleznosci na rzecz
lokalnych cenzorow i przeroznych komitetow, stojacych na strazy
moralnosci. Innym problemem bylo zrzeszanie sie pracownikow
technicznych w zwiazkach zawodowych. Mimo stworzenia tzw.
Kodeksu Hays'a (1922), definiujacego co jest a co nie jest moralne,
oraz umowy miedzy zwiazkami zawodowymi a dziewiecioma najwiekszymi
studiami filmowymi (1926), nie wszystkie problemy udalo sie
zadowalajaco rozwiazac. Nadciagaly tez ciezkie czasy dla przemyslu
filmowego, zwiazane z pojawieniem sie filmu dzwiekowego i
poczatkiem recesji.

Na czasie okazalo sie wiec utworzenie organizacji reprezentujacej
caly owczesny amerykanski przemysl filmowy - Akademii Filmowej
(Academy of Motion Picture Arts and Sciences), zarejestrowanej w
stanie Kalifornia jako niedochodowa korporacja w dniu 4 maja
1927. Akademia pomyslana byla jako organizacja reprezentujaca
filmowcow, majaca jednak niezaleznosc w wyrazaniu opinii. Od samego
poczatku byla to rowniez instytucja hermetyczna, w ktorej
czlonkostwo mozna bylo uzyskac jedynie na zaproszenie, w uznaniu
zaslug dla sztuki filmowej.

W pierwszym roku funkcjonowania Akademii, komitet przyznajacy
Awards of Merit, byl jednym z siedmiu i mial zdecydowanie
znaczenie drugorzedne. Jednak olbrzymie zainteresowanie spoleczne
spowodowalo, ze w ciagu pierwszych dziesieciu lat istnienia
Akademii przyznawanie nagrod stalo sie czynnoscia najbardziej
popularna wsrod publicznosci.

Pierwsza ceremonia przyznania nagrod odbyla sie 16 maja 1929
podczas uroczystego bankietu, w ktorym wzielo udzial 270 osob. Za
najlepszy film uznano wtedy epopeje wojenna "Wings", zas laury
najlepszych aktorow otrzymali Emil Jannings i Janet Gaynor.

Statuetka nagrody zostala zaprojektowana w 1928 roku przez
dyrektora artystycznego MGM Cedrica Gibbonsa, i poza mala
modyfikacja w roku 1940, nie zmienila sie po dzis dzien.
Statuetka ma wysokosc 13.5 cala, wazy 8.5 funta i wykonana jest z
platerowanego zlotem stopu britanium. Od roku 1949 statuetki
zaczeto numerowac, poczynajac od numeru 501. Nazwa "Oscar"
pojawila sie gdzies w pierwszej dekadzie istnienia nagrody i jest
przypisywana trzem roznym osobom, mi.in. aktorce Bette Davis.

W ciagu kolejnych lat istnienia nagrody modyfikowano niezbyt
demokratyczny od samego poczatku proces nominacji do nagrody. Od roku 1957
zarowno zgloszenia filmow jak i ostateczne glosowanie sa w rekach
okolo 4000 czlonkow Akademii. Zmianie ulegla tez ilosc kategorii,
w ktorych przyznawany jest "Oscar" - poczatkowa liczba 12 urosla
dzis do 22. Niektore z oryginalnie ustanowionych kategorii zanikly,
pojawilo sie tez wiele nowych.

"Oscar" jest nagroda amerykanska, czy sa wiec w jego historii
polskie akcenty? Ano sa. Najwiecej mozna sie ich doliczyc w
kategorii nominacji do nagrod za najlepszy film obcojezyczny
(Foreign Language Films), wprowadzonej formalnie w roku 1957
(wczesniej filmy zagraniczne zdobywaly jedynie wyroznienia
honorowe).

Po raz pierwszy polski film zostal zgloszony do "Oscara" w 1963
roku - byl to "Noz w wodzie" Romana Polanskiego. Mimo ze przegral
ostatecznie z "8 1/2" Felliniego, film Polanskiego, do ktorego sam
rezyser napisal scenariusz wspolnie z Jakubem Goldbergiem i Jerzym
Skolimowskim, ilustrowany muzyka Krzysztofa Komedy, byl pierwszym
powaznym miedzynarodowym sukcesem Polanskiego. Ironia losu polegala
na tym, ze kiedy Polanski zostal okrzykniety jednym z najbardziej
obiecujacych rezyserow mlodej generacji w Polsce, byl on juz
zdecydowany na emigracje i wyjazd na Zachod.

Polanski stanowi zreszta oddzielna kategorie w historii "Oscara".
Kolejny jego sukces to "Rosemary's Baby" (1968), ktory to film
otrzymuje nominacje za scenariusz i najlepsza kobieca role
drugoplanowa (zdobywa jedynie te ostatnia). Film jest znacznym
sukcesem komercjalnym, rowniez dzieki ilustracji muzycznej
Krzysztofa Komedy. Polanski wraca po "Oscara" w roku 1974 z
filmem "Chinatown", ktory otrzymuje rekordowa liczbe 11
nominacji. W ostatecznej rozgrywce zdobywa tylko jedna nagrode,
za scenariusz. Wielkim zwyciezca tego roku byl "Ojciec Chrzestny
II" Coppoli, ktory w ilosci nominacji szedl leb w leb z filmem
Polanskiego. W roku 1980 piec nominacji do "Oscara" uzyskuje film
"Tess", ostatecznie zdobywajac trzy: za zdjecia, dekoracje i
kostiumy. Dzieki kostiumom do kolejnej walki o "Oscary" staje w
roku 1986 film Polanskiego "Piraci", ale tym razem na nominacji
sie konczy.

Ale wracajac do filmow zrobionych w Polsce - byly one nominowane
do "Oscara" kilkakrotnie, w wiekszosci w kategorii filmow
obcojezycznych. Po "Nozu w wodzie", za rok 1966 nominacje
wywalczyl sobie "Faraon" Jerzego Kawalerowicza - zwyciezca zostal
wtedy film francuski "Kobieta i mezczyzna". Na kolejna polska
nominacje trzeba poczekac az osiem lat, do roku 1975, kiedy to do
nagrod za rok 1974 zgloszono "Potop" Jerzego Hoffmana,
reklamowany w prasie zachodniej m.in. tym, ze "graly" w nim
prawdziwe polskie klejnoty krolewskie. "Oscarem" nagrodzono
wowczas "Amarcord" Felliniego. Do nagrod za rok nastepny, 1975,
zgloszona zostaje "Ziemia obiecana" Andrzeja Wajdy, ale zwycieza
"Dersu Uzala" Kurosawy. Do nominacji za rok 1976 przedstawiony
zostaje film Jerzego Antczaka "Noce i dnie", ale laur trafia sie
filmowi z Wybrzeza Kosci Sloniowej pt. "Czarne i biale w
kolorze". Kolejny film Wajdy, ktory doczekal sie nominacji za rok
1981 to "Czlowiek z zelaza" - tym razem przegral z wegierskim
"Mefistem". Wreszcie za rok 1985, do nominacji staje nakrecony w
Niemczech film Anieszki Holland "Gniewne zniwa".

Rozdanie nagrod Akademii za rok 1982 przynosi pierwszego
polskiego "Oscara". Nie jest to nagroda za film pelnometrazowy,
ale film krotki. Zdobywa ja "Tango" Zbigniewa Rybczynskiego,
ktory byl jednoczesnie rezyserem i producentem tego filmu.
Rybczynski zapisuje sie w historii "Oscarow" rowniez w inny
sposob: jest pierwszym zdobywca nagrody, ktory tego samego
wieczora laduje w areszcie. Podczas przerwy w uroczystosci
wyszedl na papierosa, a potem straznik nie chcial go wpuscic z
powrotem (Rybczynski ubrany byl w smoking i ... tenisowki),
wywiazala sie szamotanina, ktora zakonczyla sie odwiezieniem
Rybczynskiego do policyjnego aresztu. (Na temat Rybczynskiego i
jego filmow napisze oddzielnie.)

Polskie nazwiska pojawiaja sie takze w kategoriach "Oscarow"
przyznawanych za osiagniecia techniczne i naukowe. Trzykrotnym
laureatem jest inzynier Stefan Kudelski (1965, 1977 i 1978),
zalozyciel firmy Nagra Magnetic Recorders za opracowanie i
udoskonalenia profesjonalnego magnetofonu Nagra Production Sound
Recorder. Za rok 1987 nagrode wyroznienie "Oscarem" technicznym
otrzymal Tadeusz Krzanowski z Industrial Light and Magic, firmy
zajmujacej sie efektami specjalnymi, za opracowanie mechanizmu
stosowanego w efektach specjalnych z uzyciem miniaturowych
modeli.

Sa tez i w historii "Oscarow" akcenty polskie innego rodzaju,
takie jak na przyklad zwycieski (1969) film dokumentalny "Arthur
Rubinstein - The Love of Life", zrealizowany we Francji; film
"Being There" w rezyserii Hala Ashby'ego, zrealizowany na
podstawie powiesci Jerzego Kosinskiego; czy wreszcie doskonala
rola Meryl Streep w filmie Alana Pakuli "Sophie's Choice", za
ktora otrzymala ona swojego drugiego "Oscara".

Jakiego wyboru dokonaja czlonkowie Akademii w tym roku, dowiemy
sie juz za tydzien. Chcialoby sie, zeby wreszcie i oni
docenili polskie kino. W zwiazku z kontrowersjami wokol filmu
Agnieszki Holland "Europa, Europa" nalezy jednak pamietac, ze
kino to jest rowniez (a moze nawet przede wszystkim) - biznes.
Juz sama nominacja jest wielkim wyroznieniem, a zdobycie "Oskara"
wiaze sie zawsze ze zwiekszeniem zainteresowania filmem i
wzrostem dochodow dla dystrybutora (na przyklad ocenia sie, ze
dochody z niskonakladowego filmu "Reversal of Fortune",
nagrodzonego w ubieglym roku, wzrosly dziesieciokrotnie (!) po
przyznaniu mu dwoch "Oscarow"). Ponadto nie zawsze tez wylacznie
racje artystyczne sa w "Oscarach" gora, czasami motywacje maja
charakter polityczny, a rownie czesto nagrody przyznawane sa
filmom, o ktorych szybko sie zapomina.


Zbigniew J. Pasek

________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@caen.engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)

Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1992. Copyright dotyczy
wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod
warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prosby o prenumerate i numery archiwalne do Jurka Krzystka

____________________________koniec numeru 18__________________________