______________________________________________________________________
___
__ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___
/ _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || |
/ / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | |
_/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || |
|__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
|___|
_______________________________________________________________________
Piatek, 17.10.1997 ISSN 1067-4020 nr 158
_______________________________________________________________________
W numerze:
Tadeusz K. Gierymski - Rosz Ha-Szana i Jom Kippur
Izabella Wroblewska - Kuklinski
Izabela Bozek - Ciemna karta architektury
Piotr Wnukowski - Thomas Transroemer
Marek Nowiczynski - Nieborow
Jurek Krzystek - Boccherini
Izabela Bozek - Pocztowka z Vancouveru
Jacek Kaminski - Augustow
_______________________________________________________________________
[Od red. Okres zydowskich swiat Nowego Roku i Jom Kippur wlasnie sie
skonczyl. Poniewaz jednak wiedza o tych swietach jest wsrod nas, jak
sadze, znikoma, nie jest za pozno na ponizszy cykl Tadeusza
Gierymskiego. JK.]
________________________________________________________________________
Tadeusz K. Gierymski
ROSZ HA-SZANA
=============
Czytamy w Ksiedze Kaplanskiej, 23,23-25:
Nastepnie Pan powiedzial do Mojzesza:
<>.
Siodmy miesiac kalendarza hebrajskiego to Tiszri, przypadajacy zazwyczaj
na przelomie wrzesnia i pazdziernika. Tora nie pozwala watpic, ze dzien
ten jest wielkim swietem, ale nie jest jasne z Jej tekstu co jest
obchodzone. Wrocimy do tego pytania pozniej.
Czytamy natomiast w Ksiedze Wyjscia, 12,1-3:
Pan powiedzial do Mojzesza i Aarona w ziemi egipskiej:
<>
A dalej (12,11) mowi Bog:
<>
Tu mowa o miesiacu Nisan, zwiazanym z wiosna, przypadajacym zazwyczaj w
okresie marca i kwietnia, w ktorego pietnastym dniu obchodzi sie swieto
Paschy. Nisan jest poczatkiem naturalnego rocznego cyklu wiosny, lata,
jesieni i zimy, cyklu swiat Paschy, Zielonych Swiatek i Kuczek: Pesach,
Szawuot i Sukkot.
Kiedy wiec "naprawde" zaczyna sie nowy rok zydowski, w miesiacu Nisan,
na wiosne, czy w Tiszri, na jesieni? Nisan jest "pierwszym miesiacem
roku", ale Rosz Ha-Szana, Swieto Nowego Roku, obchodzi sie "siodmego
miesiaca"?
Rosz Ha-Szana w Torze to Jom Terua czyli Dzien Decia w Szofar, albo Jom
Ha-Zikkaron, czyli Dzien Pamietania. Nazwa "Rosz Ha-Szana" wylonila sie
dopiero w czasach talmudycznych i tradycyjnie laczyla sie wtedy z
pojeciem stworzenia swiata. Talmudzisci dyskutowali czy swiat stworzony
byl w Nisan czy w Tiszri i kazda data miala swych zwolennikow i byla
przez nich obchodzona.
Kalendarz zydowski jest bardziej bogaty niz sie na pierwszy rzut oka
wydaje. Na podstawie tylko tych powyzszych cytatow z Tory widzimy, ze sa
dwa momenty, ktore mozna uznac za poczatek roku zydowskiego.
Rzeczywistosc byla jeszcze bardziej skomplikowana, bo liczono lata
panowania krolow od pierwszego dnia miesiaca Nisan, Elul 1 byl nowym
rokiem dla placenia dziesiecin za bydlo, Szewat 15 zaczynal nowy rok dla
drzew, a pierwszy dzien miesiaca Tiszri przyjal sie jako rocznica
stworzenia swiata.
W 5758 roku Rosz Ha-Szana przypada na 2 i 3 pazdziernika.
Wedlug pewnych znawcow Biblii nazwa "Rosz Ha-Szana" ma swe zrodlo w
obrzadkach koronacyjnych Bliskiego Wschodu, z ktorych niektore odbywaly
sie na jesieni, i nie dziwi ich, ze Bog jako Krol jest centralnym
motywem liturgii tego swieta.
Jest tradycja rabiniczna, ktora rozroznia cykliczny, powtarzajacy sie
czas, ustanowiony przez nature i wyrazony w porach roku, a symbolizowany
przez ksiezyc i jego zmienne fazy, od linearnego, historycznego czasu,
czasu rozwoju historii i osobistego udoskonalania sie. To jest czas
zwiazany z klepsydra i zegarem, minutami i godzinami, to jest czas
jednorocznego kalendarza na scianie, a symbolem jego jest niezmienne
slonce.
Inni rabini nie przyjmuja tak wyrazonego rozgraniczenia miedzy czasem
historycznym, plynacym w przyszlosc, a cyklicznym, powtarzajacym sie
czasem.
Kazdego roku kazde swieto, twierdza oni, przypada na okres naszego
rozwoju osobistego i jest katalizatorem tego rozwoju. Modelem naszego
sakralnego czasu jest nie linia prosta, a linia spiralna, ktora jak
slimacznica pnie sie w gore. W kazdym sezonie znajdujemy sie w tej samej
pozycji na tej krzywej, ale z ubiegiem czasu na wyzszym jej poziomie, w
miejscu skad widzimy gdzie bylismy i dokad dazyc mozemy w przyszlosci.
Upamietnienie nowego roku w liturgii zydowskiej to nie tylko
upamietnienie zakonczenia i poczatku moralnie obojetnych okresow czasu.
Rosz Ha-Szana to czas obrachunku, oceny naszego rozwoju, przez nas
samych i przez Boga. Jestesmy specjalnie z Bogiem zwiazani, nasze
moralne wzloty i upadki nie sa tylko przypadkowymi wydarzeniami. Nasz
los jest wynikiem moralnosci naszych czynow, nasze czyny ksztaltuja
historie swiata; dzialajac tworzymy i historie i swoj los.
Tu lezy donioslosc, w tym jest glebokie, moralne i teologiczne znaczenie
tego swieta.
Pamietajmy, ze caly Elul, miesiac poprzedzajacy Tiszri, jest czasem
rachunku sumienia, czasem skruchy, okresem, w ktorym po rannych
modlitwach (z wyjatkiem szabatu i dnia poprzedzajacego Rosz Ha-Szana)
krotkie decie w szofar przypomina nam o tym obowiazku. Wedlug tradycji
robi sie to za przykladem Mojzesza, jako przypomnienie o grzechu
czczenia zlotego cielca, przypomnienie, ze jakzesz szybko mozna spasc z
wyzyn Objawienia w bagno balwochwalstwa.
W ostatnim tygodniu tego miesiaca odmawia sie o swicie selichot,
specjalne modlitwy zawierajace prosbe o przebaczenie.
Ten caly okres jest przygotowaniem do Rosz Ha-szana, dnia oceny, od
ktorego zalezec bedzie nasze zycie i pomyslnosc nastepnego roku. Jest to
swieto powazne, mowi sie o nim i o dniach poprzedzajacych Jom Kippur (10
Tiszri, 11 pazdziernik) jako o Dniach Leku, Dniach Strasznych - Jamim
Noraim.
Liturgia tego swieta zawiera dodatki odzwierciadlajace tematyke sadu i
pokuty, jak np. hymn unetane tokef, dramatycznie opisujacy jak Bog sadzi
wszystkich i decyduje, kto bedzie, a kto nie bedzie zyl. Mowi sie o
Ksiazce Zycia i Ksiazce Smierci, w ktore wpisywani jestesmy w Rosz
Ha-Szana, sprawiedliwi w pierwsza, niegodziwi w druga. Niewpisani moga
do Jom Kipur odpokutowac zanim ich los zostanie zdecydowany wydanym
wtedy wyrokiem.
Stad pochodzi forma pozdrowienia podczas miesiaca Elul "Obyscie byli
zapisani na dobry rok", w dobra ksiazke, w Ksiazke Zycia:
Le-szana towa tikatewu.
Specyficzne zestawy blogoslawienstw tego swieta odzwierciadlaja trzy
kardynalne zasady Judaizmu, mianowicie:
1. przyjecie Boga jako Krola wszechswiata.
2. uznanie, ze Bog karze grzesznych i nagradza sprawiedliwych.
3. potwierdzenie, ze Bog objawil siebie i Tore na gorze Synaj,
i ze objawi sie calkowicie z koncem swiata.
Mimo tych przestraszajacych watkow grzechu, pokuty sadu i kary,
Rosz Ha-Szana jest swietem radosnym, a nie, jak wydawac by sie moglo,
ponurym.
Jest w powszechnym zwyczaju, ze czlowiek, ktory ma
stanac przed sadem ubiera sie na czarno... i
zapuszcza brode, gdyz nie wie jaki obrot przyjmie
jego sprawa. Izrael postepuje inaczej. Ludzie
odziewaja sie w biel... przystrzygaja brody, jedza,
pija i wesela sie. Albowiem wiedza, ze Swiety...
dokona dla nich cudow,
wyjasnia Talmud Jerozolimski.
Przypomne na wszelki wypadek, ze miesiace w kalendarzu zydowskim
rozpoczynaja sie o nowiu, i trwaja 29 lub 30 dni. Rok rytualny jest
rokiem slonecznym. Terminy swiat wyznaczane sa na podstawie sezonow w
zwiazku z uprawa roli.
A ile ich jest? 12, ale...
Ale? Policzmy wiec:
Nisan, Ijar, Siwan, Tammuz, Aw, Elul,
Tiszri, Cheszwan, Kislew, Tewet, Szewat, Adar.
A wiec 12.
Latwo jednak mozna obliczyc, ze 11-dniowa roznica miedzy ksiezycowym a
slonecznym rokiem urasta w ciagu 19 lat do siedmiu miesiecy. Wstawia sie
wiec w czasie tego okresu do roku ksiezycowego siedem razy Adar II jako
miesiac dodatkowy. Pewne miesiace zawsze maja 29, inne 30 dni.
Poczatek miesiaca ustalano przez obserwacje nowiu i na tej podstawie
specjalny Bejt Din w Jerozolimie, zwany Sod Ha-Ibur, czyli "sekretne
kalendazowe wstawianie", oglaszal nowy miesiac i ustanawial czy miesiace
Cheszwan lub Kislew mialy miec 29 czy 30 dni. Swiadectwo dwoch swiadkow
nowiu porownane bylo z obliczeniami trzymanymi w scislej tajemnicy, a
potwierdzony tak now ogloszano przez zapalanie ogniska na Gorze Oliwnej.
Nie byla to wystarczajaco dokladna metoda, szczegolnie, ze gminy
zydowskie dalekie od Jerozolimy, np w Babilonii, zawiadamiane byly o
oficjalnym ustanowieniu nowiu przez lancuch ognisk na szczytach gor,
zaczynajacy sie na Gorze Oliwnej.
Ta niedokladnosc byla przyczyna, ze co bylo jednodniowym swietem w
gminie Jerozolimskiej obchodzone bylo, na wszelki wypadek, przez dwa dni
w diasporze. Niepewnosc i pomieszanie zwiekszone bylo faktem, iz
kalendarz Samarytan, ktorzy wlasne zaczeli zapalac ognie, roznil sie od
kalendarza faryzeuszy.
Bejt Din zaczal wiec wysylac zawiadomienie o nowiu przez goncow, co
niekoniecznie przyczynilo sie do zwiekszenia dokladnosci ustanowienia
momentu nowiu w odleglych gminach. Wspomne, ze po zniszczeniu Drugiej
Swiatyni Jochanan Ben Zakkai przeniosl miejsce ustanawiania nowiu z
Jerozolimy do Jabne.
W IV w n.e., pod przewodnictwem Patriarchy Hillela II, oparto kalendarz
na matematycznych obliczeniach i wzrokowa obserwacja nowiu, ktora stala
sie ze wzgledu na przesladowania Zydow przez chrzescijan coraz
trudniejsza, przestala byc konieczna. Ten to kalendarz jest uzywany
przez Zydow na calym swiecie, gdyz wazne jest obchodzenie swiat
dokladnie wedlug biblijnego nakazu. Ale i ten kalendarz zyskuje jeden
dzien w ciagu 216 lat. Przyjdzie wiec czas gdy Pascha wedlug niego
przestanie byc swietem wiosennym.
Jeszcze jedno przypomnienie o noworocznej etykiecie.
Poniewaz w Rosz Ha-Szana wszyscy sprawiedliwi sa juz zapisani w Ksiege
Zycia, bylo by nietaktem zyczyc komus Le-szana towa tikatevu, zapisania
(w te ksiege). Nie zapisani w ten dzien sa tylko ci, ktorych balans lezy
w srodku, waha sie, miedzy zlem i dobrem.
Szema Israel, Adonai eloheinu, Adonai ehad.
Sluchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Panem jedynym.
(Deuteronomium
Ksiega Powtorzonego Prawa, 6,4)
Radosc przyrzeka tekst dzisiejszej specjalnej haftary (konkluzji) dla
drugiego dnia Rosz Ha-Szany: podziele sie nim z wami. Pochodzi z
Jeremiasza; teksty haftary czerpane sa z Prorokow i zakonczaja w Szabat
i wielkie swieta czytanie Tory podczas rannych obrzadkow.
***
W tamtych czasach - wyrocznia Pana -
be/de/ Bogiem wszystkich pokolen Izraela,
one zas be/da/ moim narodem.
To mowi Pan:
<>
- wyrocznia Pana.
To mowi Pan:
<>.
***
Ksie/ga Jeremiasza 31,1-15
z Biblii Tysiaclecia.
JOM KIPPUR
==========
Jom Kippur, Dzien Przeblagania, w tym roku 5758 przypada na 10 Tiszri,
czyli 11 pazdziernika 1997. Przypominam, ze dzien zydowski zaczyna sie
o zachodzie slonca poprzedniego dnia gregorianskiego.
Jest to wielkie swieto zydowskiego roku, zarowno w powszechnej
swiadomosci zydowskiej, jak i w halachicznych tekstach. Nawet malo
praktykujacy Zydzi w tym dniu ida do synagogi, gdzie obchodzony jest on
bardzo uroczyscie.
To ostatni dzien cyklu dziesieciu dni pokuty zaczetego w Rosz Ha-Szana.
Jest to dzien postu, zakazu mycia sie, noszenia skorzanego obuwia,
stosunku plciowego i pracy.
Umartwia sie cialo by tym ostrzej skoncentrowac umysl na zadaniu pokuty
i skruchy. Teszuwa - skrucha, doslownie: powrot do Boga - jest celem
rozmyslan. Trzeba zastanowic sie nad soba by sie stac lepszym, odwrocic
sie od zlych czynow do Boga. Jest to dzien powrotu.
W tym lezy sens tego dnia konczacego dlugi proces, ktory zaczal sie juz
w poprzednim miesiacu Elul. Mezczyzni zgromadzeni w synagodze podczas
nabozenstw nosza szale modlitewne z fredzlami, a bialy kitel to nie
tylko kolor czystosci, kolor rozgrzeszenia.
To takze kolor calunu, ktory na nas czeka, to przypomnienie o naszej
smiertelnosci - memento mori - przypomnienie, ze spieszyc sie trzeba
zanim zabraknie nam czasu albo woli na Pojednanie. W ten dzien odczuwa
sie chlodny dotyk smierci.
Samo poszczenie, modly i obrzedy nie wystarcza. W czyny trzeba slowa
wcielac. Tak o tym przypomina w Jom Kippur specjalna dla tego dnia
haftara (teksty z ksiag prorockich):
Otoz poscicie wsrod wasni i sporow,
i wsrod bicia niegodziwa/ pie/scia/.
Nie posccie tak, jak dzis czynicie,
zeby sie/ rozlegal zgielk wasz na wysokosci.
Czyz to jest post, jaki Ja uznaje/,
dzien, w ktorym sie/ czlowiek umartwia?
Czy zwieszanie glowy jak sitowie
i uzycie woru z popiolem na poslanie -
czyz to nazwiesz postem
i dniem milym Panu?
Czyz nie jest raczej ten post, ktory wybieram:
rozerwac kajdany zla,
rozwia/zac wie/zy niewoli,
wypuscic wolno ucisnionych
i wszelkie jarzmo polamac;
dzielic swoj chleb z glodnym,
wprowadzic w dom biednych tulaczy,
nagiego, ktorego ujrzysz, przyodziac
i nie odwrocic sie/ od wspolziomkow.
Wtedy twoje swiatlo wzejdzie jak zorza
i szybko rozkwitnie twe zdrowie.
Sprawiedliwosc twoja poprzedzac cie/ bedzie,
chwala Panska isc be/dzie za toba.
Ksiega Izaj. 58,4-8
Wieczorem zaczyna sie nabozenstwo przeniesieniem zwojow Tory z arki na
podium w srodku boznicy, prosba kantora o pozwolenie by w nabozenstwie
uczestniczyli takze ci, ktorzy w tym roku moga zostac wykluczeni z
synagogi, i spiewaniem Kol Nidrei. Zydzi aszkenazyjscy spiewaja Kol
Nidrei trzy razy. W czasie nabozenstwa wierni wyznaja grzechy i
odmawiaja hymny o bezmiarze Boskiego milosierdzia, a swojej
niedoskonalosci.
Dlugie nabozenstwa trwaja caly nastepny dzien: wspomina sie zmarlych,
wymienia ceremonie celebrowane przez arcykaplana w Swiatyni, a kantor i
wierni padaja na twarz w wyznaczonych momentach. Liturgia podkresla
nasza ulomnosc, nasza niedoskonalosc, zmusza nas do pozbycia sie iluzji
o sobie; stojac przed Wszechwiedzacym jak mozna siebie oklamywac?
Jom Kippur to takze zwierciadlo, ktore nam o nas prawde mowi.
Popoludniowa haftara to cala ksiega proroka Jonasza i wersety 7,18-20 z
Micheasza (za Biblia Tysiaclecia):
Prosba o przebaczenie
Ktoryz Bog podobny Tobie,
co oddalasz nieprawosc,
odpuszczasz wyste/pek
Reszcie dziedzictwa Twego?
Nie zywi On gniewu na zawsze,
bo upodobal sobie milosierdzie.
Ulituje sie/ znowu nad nami,
zetrze nasze nieprawosci
i wrzuci w gle/bokosci morskie
wszystkie nasze grzechy.
Okazesz wiernosc Jakubowi,
Abrahamowi laskawosc,
co poprzysia/gles przodkom naszym
od najdawniejszych czasow.
A oto jeden ze specjalnych tekstow z Tory na ranek Jom Kippur:
Rowniez dziesia/tego dnia tegoz siodmego miesia/ca
be/dziecie miec zwolanie swie/te i post: nie wolno tez
wykonywac zadnej pracy. Na ofiare/ calopalna/ macie
zlozyc, jako mila/ won dla Pana, mlodego cielca, barana
i siedem jednorocznych jagnia/t; wszystkie one be/da/ bez
skazy. Naste/pnie naleza/ca/ do tego ofiare/ z pokarmow:
najczystsza/ ma/ke/ zaprawiona/ oliwa/, a mianowicie trzy
dziesia/te [efy] na cielca, dwie dziesia/te na barana i
po jednej dziesia/tej na kazde z siedmiu jagnia/t.
Wreszcie kozla jako ofiare/ przeblagalna/, oprocz ofiary
przeblagalnej z powodu [Dnia] Przeblagania i ustawicznej
ofiary calopalnej oraz naleza/cych do nich: ofiary
z pokarmow i ofiar plynnych.
Ksiega Liczb, 29,7-11
(Z Biblii Tysiaclecia)
Tadeusz K. Gierymski
________________________________________________________________________
Izabella Wroblewska
KUKLINSKI
=========
Zacytowano na "Papirusie" Tine Rosenberg z NYT, ktora stwierdzila, ze
zimna wojna skonczyla sie dla pulkownika Kuklinskiego w ostatnim
tygodniu. Wczoraj wieczorem polska telewizja podjela, po latach
milczenia, ten temat. Pokazala film dokumentalny Andrzeja
Trzosa-Rastawieckiego "Pulkownik Kuklinski".
Poczatkowo mial to byc film zrobiony w konwencji wywiad-rzeka, ale nie
zgodzil sie na to pulkownik Kuklinski, bo nie chcial byc rzecznikiem we
wlasnej sprawie. Rezyser wykorzystal wiec w duzej mierze wywiad, jakiego
Kuklinski udzielil wczesniej Beniaminowi Weiserowi z "Washington Post".
Weiser nagral w nim 70 godzin rozmow i chce w przyszlosci napisac
ksiazke.
Krotka rozmowa z Kuklinskim pokazana przed zakonczeniem filmu byla
nagrana w amerykanskim mieszkaniu Macieja Wierzynskiego.
Film opisuje biografie pulkownika, jego droge zawodowa az do
najwyzszych szczebli w sztabie generalnym, zwracajac baczna uwage na
podleglosc Ludowego Wojska Polskiemu sowieckiemu dowodztwu. Dowiadujemy
sie o szczegolach sowieckiej doktryny wojennej i o jej wplywie na
bezpieczenstwo Polski w latach siedemdziesiatych. Sluchamy o
okolicznosciach planowanej na pierwsza dekade grudnia 1980 r.
interwencji wojsk Ukladu Warszawskiego w Polsce i wplywu Kuklinskiego na
fakt, ze do interwencji nie doszlo. Dowiadujemy sie tez, jak pulkownik,
juz w USA prosil Amerykanow o zatajenie informacji o wprowadzeniu stanu
wojennego, przewidujac w przeciwnym wypadku, ze dojdzie do wielkiego
rozlewu krwii w kraju.
O Kuklinskim mowia m.in. David Forden - byly szef CIA na Rosje i Europe
Wschodnia, byly ambasador USA w Polsce - Davis, oficer prowadzacy
pulkownika w CIA, Zbigniew Brzezinski, Jan Nowak Jezioranski, kolega
pulkownika ze sztabu generalnego.
Po filmie ogladalismy krotka dyskusje, w ktorej wzieli udzial: rezyser -
Andrzej Trzos-Rastawiecki, Andrzej Zakrzewski - byly minister w
kancelarii Walesy, Marek Siwiec - szef BBN w kancelarii Kwasniewskiego i
Piotr Nowina-Konopka z kancelarii Jaruzelskiego (prezydenckiej).
Trudno opisac szczegoly tego filmu. Jednak chyba pierwszy raz opinia
publiczna w Polsce mogla uslyszec tak otwarcie o konsekwencjach
planowanego tzw. "ograniczonego konfliktu jadrowego", o 400 ladunkach
sredniej mocy, ktore, jak przewidywano, mialy wybuchnac na szlakach
komunikacyjnych na linii Wisly i Odry i o szacowanych 2 mln ofiar w tych
rejonach tylko we wstepnej fazie konfliktu.
Czytalam o tym wczesniej, ale musze przyznac, ze to samo uslyszane w
publicznej telewizji, wypowiedziane przez ludzi, ktorzy widzieli
dokumenty i znali fakty, robi piorunujace wrazenie.
Wszyscy nagabywani stwierdzili zgodnie, ze plk.Kuklinski przekazywal
Amerykanom materialy z wlasnej inicjatywy i nie bral za to zadnych
pieniedzy. Jego rola w zatrzymaniu inwazji na Polske, planowanej na
9.12.1980, jest niekwestionowana.
Ale nie wszyscy w Polsce podzielaja ten poglad.
Na pytanie Tiny Rosenberg, dlaczego zalatwienie tej sprawy w Polsce
trwalo az tak dlugo, szkoda odpowiadac. Proponuje przeczytac dwuglos z
ostatniego tygodnia :
1. wywiad "Gazety Wyborczej" z prokuratorem Piotrem Daniukiem, ktory w
1984 roku oskarzal Kuklinskiego o szpiegostwo i dezercje,
2. tekst bylego ambasadora Polski w USA Kazimierza Dziewanowskiego w
"Rzeczpospolitej".
=======================================================================
1.
GW: Warszawska Wojskowa Prokuratura Okregowa umorzyla 2 wrzesnia
sledztwo w sprawie plk.Kuklinskiego. Czy uwaza Pan nadal, ze
plk.Kuklinski jest winny?
Kmdr Piotr Daniluk: To nie ja uznalem, ze Ryszard Kuklinski jest winny.
Kuklinski zostal skazany prawomocnym wyrokiem sadu. Ja traktowalem
sprawe z punktu widzenia obowiazujacego prawa. Nie mam sobie nic do
zarzucenia.
GW: Ale Pan jako prokurator wnioskowal, ze Kuklinski jest winny.
Kmdr PD: Prosze spojrzec do kodeksu karnego. Mowi on jasno: "kto bierze
udzial w obcym wywiadzie lub dzialajac na rzecz tego wywiadu udziela mu
wiadomosci, podlega karze od 5 lat wiezienia do kary smierci" Ja nie
zmienilem swojej opinii. W rozumieniu kodeksu i moim wlasnym, jako
obywatela, prokuratora, oficera, Kuklinski byl szpiegiem.
GW: Jak Pan w takim razie przyjal decyzje o umorzeniu sledztwa?
Kmdr PD: Nie komentuje decyzji swoich przelozonych oraz innych
prokuratorow.
GW: Pelnomocnik plk.Kuklinskiego Jerzy Szaniawski twierdzi, ze proces z
1984 roku byl parodia.
Kmdr PD: Szaniawski mowi glupstwa. Prosze spojrzec na to, co sie dzialo
ze sprawa Kuklinskiego po 1989 roku. Co robili owczesni ministrowie
sprawiedliwosci, ktorzy mieli prawo wnoszenia rewizji nadzwyczajnej?
Minister Aleksander Bentkowski nie ruszyl palcem w bucie. Tak samo
minister Wieslaw Chrzanowski, podobnie Zbigniew Dyka. Oni znali te
sprawe i nie traktowali jej tak jednoznacznie. Dopiero prezes Sadu
Najwyzszego Adam Strzembosz zdecydowal sie na zlozenie rewizji. I prosze
zwrocic uwage, ze nie dokonano rehabilitacji, ale Izba Wojskowa SN
przekazala prokuraturze wojskowej sprawe do ponownego sledztwa. Ta zas
gimnastykowala sie z nia przez dwa lata.
GW: Ale Sad Najwyzszy stwierdzil, ze wyrok w sprawie Kuklinskiego zostal
wydany z "obraza przepisow prawa".
Kmdr PD: Nie przypominam sobie, aby pojawilo sie takie okreslenie.
Natomiast Kuklinski przeciez byl szpiegiem, przekazywal informacje
wywiadowi wojskowemu USA. Przyznal to w wywiadach prasowych i przyznal
to przesluchujacym go w USA prokuratorom. Jezeli on nie jest szpiegiem,
ale narodowym bohaterem, to co wymiar sprawiedliwosci powinien zrobic z
wieloma innymi ludzmi, ktorzy zostali skazani za szpiegostwo?
GW: Z tym, ze w obecnej sytuacji najistotniejsze sa motywy dzialania
pulkownika. Kuklinski dzialal, wedle wlasnych slow, w interesie Polski i
nie bral za to od CIA pieniedzy.
Kmdr PD: Pan chyba wierzy w cuda? Nie czarujmy sie. A skad pulkownika
stac bylo na wille w Warszawie? A niech pan zada sobie pytanie, za
czyje pieniadze obecnie zyje Kuklinski w USA? Skad ma emeryture
pulkownika armii amerykanskiej? Tego nie placi rzad USA? A wracajac do
sprawy motywacji. Kuklinski twierdzi, ze w 1981 roku zdradzil USA plany
stanu wojennego. Mowi, ze wspolprace podjal w 1972 roku podczas rejsu do
Hagi, gdyz wstrzasnely nim wypadki grudniowe. Z dokumentow zebranych w
sledztwie wynika jednak, ze wspolprace podjal w 1968 roku podczas misji
w Wietnamie, a wiec przed grudniem 1970 r. A jesli nawet tak bardzo nie
podobal mu sie komunizm, to co mu kazalo wstepowac do wojska? Mogl
zreszta zrzucic mundur i po prostu wystapic z armii.
GW: Pulkownik twierdzi, ze dotarl do planow Ukladu Warszawskiego
swiadczacych ze z powodu ofensywnej doktryny sowieckiej Polska bedzie
celem ataku jadrowego NATO. Chcial temu zapobiec.
Kmdr PD: I chcac temu zapobiec wskazywal cele do ataku jadrowego NATO na
terytorium Polski?
GW: Czy w trakcie dochodzenia w sprawie plk.Kuklinskiego, zakonczonego
dopiero w 1984 roku, istnialy naciski polityczne?
Kmdr PD: Nie moge o tym mowic - obowiazuje mnie tajemnica sluzbowa.
GW: Czyli naciski byly?
Kmdr PD: ...
GW: Czasy sie zmienily. Plk.Kuklinski jest teraz dla wielu srodowisk
bohaterem. Czy gdyby teraz przyszlo Panu prowadzic te sprawe, toby ja
Pan umorzyl?
Kmdr PD: Absolutnie nie. Powtarzam: Kuklinski popelnil zbrodnie
szpiegostwa. Uwazam, ze sprawa powinna zakonczyc sie w sadzie.
GW: I nadal wnioskowalby Pan kare smierci?
Kmdr PD: Mamy moratorium na wykonywanie kary smierci i rzeczywiscie inna
jest sytuacja kraju. Jednak z pewnoscia wnosilbym o kare pozbawienia
wolnosci.
---------------------------------------------------------------------
moje uwagi :
W trakcie dyskusji telewizyjnej Trzos-Rastawiecki przeczytal odnosny
fragment uzasadnienia wyroku komunistycznego sadu z 1984 roku, w ktorym
sad ten nie znalazl zadnych dowodow na to, ze Kuklinski bral pieniadze
od Amerykanow. A wiec slowa pana prokuratora o tym nalezy traktowac
jako dezinformacje.
Argument, ze Kuklinski dorobil sie willi w Warszawie, tez nie wytrzymuje
krytyki, poniewaz na tym samym osiedlu podobne wille mieli inni
wysocy oficerowie LWP.
Komunistyczny sad nie znalazl tez zadnych dowodow na wspolprace
Kuklinskiego z CIA _od 1968 roku_. To tez jest dezinformacja.
IW
2.
======================================================================
Kazimierz Dziewanowski
"Spozniony tryumf sprawiedliwosci"
Prokuratura Wojskowa umorzyla sledztwo przeciwko pulkownikowi
Ryszardowi Kuklinskiemu. Stwierdzila, ze dzialal w stanie wyzszej
koniecznosci. To co przez dlugie lata bylo - jak twierdzono - nierealne,
stalo sie mozliwe. Chcialbym wyrazic gleboka radosc, ze w koncu do
tego doszlo. Jest to przyklad ostatecznego zwyciestwa sprawiedliwosci,
co - jak wiemy - nie jest czestym zjawiskiem. Szkoda, ze stalo sie to
tak pozno, przyczynilo pulkownikowi duzo bolu, wyrzadzilo ciezkie
krzywdy.
Dzis wypowiada sie na ten temat wiele osob. Niektorzy maja do tego
zasluzony tytul, na przyklad Jozef Szaniawski, ktory od dawna nieugiecie
stal po stronie pulkownika Kuklinskiego. Chwala mu za to. Trzeba takze
wspomniec o profesorze Zbigniewie Brzezinskim, albo Janie Nowaku-
Jezioranskim i o wielu innych osobach w kraju i za granica, ktorych
tutaj wymienic nie sposob.
Ale jest tez cos, co nie zostalo dopowiedziane, a powinno. W latach 1992
- 1993, za zgoda owczesnych wladz w Warszawie, wielokrotnie spotykalem
sie z pulkownikiem Kuklinskim, starajac sie poznac jego stanowisko,
wyrobic sobie wlasne zdanie, sformulowac wnioski zmierzajace do
zalatwienia sprawy i przedstawic je Warszawie. Doszedlem w czasie rozmow
do przekonania, ze Ryszard Kuklinski dzialal z pobudek patriotycznych, a
zarzuty iz czynil to z przyczyn osobistych czy materialnych sa nie do
utrzymania. Rzucaly one jedynie ostre swiatlo na tych, ktorzy je
stawiali, bo tylko oni odnosili korzysci materialne z tego, co sie wtedy
w Polsce dzialo.
Napisalem wiele listow do czolowych osobistosci polskiego zycia
publicznego, proponujac podjecie dzialan w celu zniesienia ciazacego
na pulkowniku wyroku i przywrocenia mu praw obywatelskich. Jako
ambasador RP w Waszyngtonie nie moglem sam wystapic publicznie z taka
inicjatywa, ale przedstawilem wielu wybitnym dzialaczom i politykom
moj poglad oparty na znajomosci czlowieka i okolicznosci sprawy.
Wiedzialem, ze istniejaca w kraju sytuacja polityczna (zarowno w Sejmie,
jak i w wojsku), stopniowe oslabienie rzadow i partii "posierpniowych",
walki wewnetrzne, zajadla, nie przebierajaca w srodkach opozycja
ze strony SdRP sprawily, ze podjecie decyzji naprawienia krzywdy
stawalo sie coraz trudniejsze. Zwracalem jednak uwage, ze trzeba sie
na nia zdobyc nie tylko dlatego, ze wymaga tego sprawiedliwosc i logika
polityczna, ale i dlatego, ze sprawa sama nie zniknie i bedzie o sobie
przypominac.
Wiem, ze to bylo bardzo trudne. Ale mam zal do ludzi, do ktorych sie
zwracalem, iz nie tylko nie podjeli dzialan, ale na ogol uwazali, ze
lepiej sie w to w ogole nie mieszac. Pamietam o tym i chyba nie zdolam
zapomniec.
Jedynym, ktory zareagowal, byl prezydent RP Lech Walesa. W odpowiedzi
na moje wystapienie upowaznil ministra Andrzeja Zakrzewskiego do
przyjazdu do Waszyngtonu i wspolnej ze mna rozmowy z pulkownikiem
Kuklinskim w celu przedstawienia mu mozliwosci prawnych. Minister
Zakrzewski zdolal przed przyjazdem "odtajnic" wyrok, a nastepnie
zapoznac z nim pulkownika. O owczesnej sytuacji najlepiej swiadczy
fakt, ze wyrok byl nadal tajny i skazany nie mial w ogole okazji,
aby sie z nim zapoznac.
Odbylismy tego rodzaju rozmowe. Byla dramatyczna. Spotykalem sie
z pulkownikiem Kuklinskim jeszcze i pozniej. Niestety, prezydent
nie podjal juz zadnych dalszych dzialan, choc go do tego namawialem.
Stalo sie zle. Pisze o tym, by zostal slad rzeczywistego przebiegu
sprawy.
Wniosek z tego jest taki: powazne sprawy rzadko zalatwiaja sie same.
Jesli nie zalatwi sie ich we wlasciwym czasie, wracaja potem, ale inaczej.
I wtedy za pozno juz, by sie na to skarzyc.
---
Izabella Wroblewska
_______________________________________________________________________
Izabela Bozek
CIEMNA KARTA ARCHITEKTURY
=========================
Lutowy numer miesiecznika "Canadian Architect" zamieszcza na stronach
12-13, w sekcji Book Review, artykul Adelle Freedman, pisarki
torontonskiej, poswiecony ksiazce Debory Dwork i Roberta Jana van Pelta
p.t. "Auschwitz, 1270 to the Present", (W.W. Norton & Co. 443 stron).
Malo znane zagadnienie jest o tyle wazne, ze za terminem
"Oswiecim-Auschwitz", znanym wszystkim jako oboz koncentracyjny, kryje
sie wiele innych informacji. Np. o "architekturze" obozu...
* * *
W tym samym czasie, kiedy Albert Speer, glowny architekt Hitlera,
planowal olbrzymie neoklasyczne budowle w centrum Berlina i Norymbergi,
mniej znani niemieccy architekci projektowali baraki i krematoria
Oswiecimia - epicentrum Holocaustu, ktore pochlonelo szesc milionow
ludzkich istnien. Ale jesli projekty Speera byly publikowane i szeroko
dyskutowane, rola architektow w stworzeniu miejsca znanego pod nazwa
Auschwitz pozostawala calkiem nie zauwazona. Robert Jan van Pelt,
profesor Wydzialu Architektury University of Waterloo, historyk
architektury, twierdzi, ze zlekcewazenie najpowazniejszego oskarzenia,
jakie kiedykolwiek zostalo postawione architekturze - wziecia udzialu w
przygotowaniu obozow smierci - jest wyparciem sie winy, graniczacym z
moralna obojetnoscia.
A zatem powstaje pytanie: ilu architektow wiedzialo o istnieniu zestawu
planow architektonicznych obozu oswiecimskiego? Plany te odnaleziono z
poczatkiem 1945 roku, tuz po wyzwoleniu obozu przez Armie Czerwona, i
pomimo ze tuz przedtem wysadzono komory gazowe, aby zatrzec wszelkie
slady ludobojstwa, wladze obozowe przeoczyly istnienie teczek z aktami,
nalezacych do miejscowego biura SS. Oprocz setek architektonicznych
rysunkow i planow znalazly sie tam rozliczenia budzetowe,
korespondencja, przetargi, wyceny, raporty budowlane, zamowienia
materialow i sprawozdania z zebran architektow pracujacych na miejscu,
wskazujace na udzial w tym wladz obozowych i wysoko postawionych
nazistow z Berlina. Wyjatkowy jest nie tylko fakt, ze dokumenty te
ocalaly nie naruszone; ale przede wszystkim to, ze Oswiecim, w
odroznieniu od innych obozow smierci, zostal w calosci zaprojektowany w
Berlinie, z dbaloscia o udzial wybitnych profesjonalistow w tym dziele.
Rosjanie pozostawili polowe dokumentow w Polsce, reszte zabierajac ze
soba do Moskwy, gdzie udostepniono je naukowcom dopiero po upadku
Zwiazku Sowieckiego. Autor ksiazki, van Pelt, byl pierwszym historykiem,
ktory mogl przestudiowac oba archiwa w calosci. "Nie wiedzialem - mowi
van Pelt - ze archiwa zawieraly dokumentacje innych budynkow, nie tylko
komor gazowych. Jesli skoncentrowalibysmy sie tylko na komorach
gazowych, Oswiecim wydawalby sie "jedynie" obozem smierci. Postanowilem
nie siegac najpierw do materialow poswieconych krematoriom, stanowiacych
jedynie mala czesc kolekcji. Zaczalem raczej od poczatku, poslugujac sie
ta sama chronologia, jakiej uzywali nazisci. W ten sposob zapoznalem sie
z okolicznosciami. To okreslilo zmiane mojej percepcji tego, jak powstal
oboz w Oswiecimiu."
"Auschwitz, 1270 to the Present" jest tego rezultatem. Jak mozna wnosic
z tytulu, jest to ksiazka o szerokim spojrzeniu i o niewzruszonej wierze
w zdolnosc przekazania przez humaniste narracji historycznej. Wedlug
autorow, bez tej perspektywy Auschwitz pozostaje jedynie symbolem zla,
absolutnie oddalonym od zycia dnia codziennego. "Ludzie, indywidualni
ludzie i grupy ludzkie, wszyscy prawie Niemcy i wszyscy prawie mezczyzni
stworzyli to zlo, wywolali to cierpienie", pisza autorzy. Historia
Oswiecimia mogla natomiast potoczyc sie calkiem inaczej.
Ta historia jest dostatecznie niepokojaca bez proby uciekania sie do
subtelnosci. Oswiecim powstal jako sredniowieczne miasto handlowe na
prawie niemieckim, przeszedl pod polska administracje w 1457 roku, i
zostal zaanektowany do Rzeszy po inwazji na Polske w 1939 r., i podczas
kiedy samo miasto zamienilo sie klebowisko przeroznych wielkich
nazistowskich planow przemyslowych, tak i oboz na jego peryferii
przeszedl swoja metamorfoze. Poczatkowo hotel robotniczy, skladajacy sie
z ceglanych budynkow mieszkalnych i stajni, sluzyl jako polskie koszary,
zanim zostal przejety przez Niemcow. Nazisci najpierw uzywali go jako
rejonowego wiezienia "reedukacyjnego" dla Polakow zbyt wartosciowych z
tytulu swojej przydatnosci do pracy, aby ich deportowac. Stala sila
wiezienna zostala zatrudniona do produkcji cegly i cementu w przyleglych
gliniankach. Gestapo wkrotce dolozylo dodatkowa funkcje tworzac tam
miejsce likwidacji nie-wiezniow, polskich partyzantow, Rosjan wzietych
do niewoli, i w ostatecznosci Zydow.
Zasadniczo wizja Oswiecimia to glownie kominy i pasiaki. Ale do tego
musimy teraz dodac ogrodki i parki, daszki nad domkami i zagrody, obraz
zgola fin-de-siecle zagospodarowanego terenu. Jak wynika z planow,
Oswiecim stanowil wazny element w planach Heinricha Himmlera,
dotyczacych przesiedlenia 10 milionow etnicznych Niemcow, zyjacych poza
granicami Rzeszy. Aby zainteresowac ich przyjeciem roli osadnikow, oboz
mial stac sie zarowno osrodkiem rolniczym jak i nekropolia. Wiezniarki
zostaly zatrudnione do robot melioracyjnych, osuszania stawow, wycinania
drzew i kopania rowow. Budowaly rowniez drogi, stajnie, obory i
szklarnie. W tym samym czasie zagrabione ziemie poddane zostaly
etnicznemu oczyszczaniu - aby uzyc aktualnego eufemizmu - w celu
uzyskania miejsca dla tych o "prawidlowej krwi".
Ksiazka, oparta o zestaw rysunkow archiwalnych, mowi o tym, co mogloby
byc, w porownaniu z tym, co sie stalo. Jesliby Niemcy pokonaly Rosje,
miasto Oswiecim staloby sie niewatpliwie nazistowskim miastem-ogrodem, z
obozem niewolniczym w centrum. Taki byl plan z 1941 r., kiedy IG Farben,
wtedy czwarta najwieksza korporacja przemyslowa na swiecie, postanowila
ulokowac swoja fabryke syntetycznej gumy na skraju miasta. Burmistrz byl
niezwykle podekscytowany ta propozycja. Naplyw niemieckich menadzerow,
inzynierow i wyszkolonych robotnikow podnioslby znacznie poziom zycia w
miescie. W ten sposob nie byloby potrzeby zatrudniac znienawidzonych
polskich robotnikow. IG Farben znaczylo dobrobyt.
Architekt Oswiecimia, niejaki Hans Stosberg, przygotowal plan. Aby
zadowolic zarowno oczekiwania IG Farben jak i zrealizowac pomysl
idealnej niemieckiej osady autorstwa Himmlera, miasto potrzebowalo
szkol, szpitali, osrodkow kultury, placow parad, boisk, zlobkow,
wygodnych domostw, no i hotelu. Poniewaz cala praca miala byc wykonana
rekami niewolnikow, trzeba bylo rowniez rozszerzyc istniejacy oboz
koncentracyjny do liczby 30,000 wiezniow - i satelitarny oboz na
dodatkowe 100,000 wiezniow. Himmler wydal wiec rozkaz, glownie w celu
wywolania wrazenia na dyrektorach IG Farben. Strossberg ze swej strony
zagwarantowal, ze ich pracownicy beda sie tam czuc bezpiecznie. Zielen
zasloni oboz przed oczami mieszkancow.
Ostatni z trzech planow generalnych Oswiecimia, wykonany we wspolpracy z
biurem projektow SS w Berlinie, wyraza zarowno okazalosc, jak i
perwersje. Tak oto mialby wygladac nazistowski park tematyczny: Poza
dwoma obozami i krematorium gigantem zawieral monumentalna komendature
razem z sala dla ceremonii, 18-pokojowym biurem dla Wydzialu Rolnictwa,
36-pokojowe biuro komendanta, 17 mieszkan dla oficerow, i specjalnie
wyposazone studium dla Heinricha Himmlera.
Kiedy wojna z Rosja zaczela obracac sie przeciw Niemcom, Stossberg
musial zatrzymac proces planowania, i IG Farben przejelo glowna role w
okreslaniu formy Oswiecimia. Zbudowano wiec, zgodnie z planem, nowy
budynek recepcji dla wiezniow, skladajacy sie z pralni, lazni i 19
odwszalni cyklonem B. Personel IG Farben otrzymal nowe, projektowane
przez architektow domy, z kalenicowymi dachami. Tysiace wiezniow zmarlo
budujac fabryke, ktora nie wyprodukowala nawet funta gumy. Niemniej,
oboz satelitarny w Brzezince, obiecany przedsiebiorstwu, zostal
zbudowany. Kiedy jednak Hitler stanal wobec porazki pod Stalingradem, a
himmlerowski plan przesiedlenia ulegl zawieszeniu, zalamanie sie wojny,
ktora nazisci widzieli jako zwycieska, zmienilo projektowany charakter
obozu z "produkcyjnego" na oboz "Ostatecznego Rozwiazania".
Omawiajac ewolucje miasta ksztaltowanego przez rasistowska ideologie,
ekonomiczne inwestycje i koniecznosci wojny, autorzy ksiazki wkroczyli w
strefy swiadomosci rzadzonej przez absurd i na krawedzi czarnego humoru.
Jest-li mniejszym zlem wtracic wiezniow do obozu otoczonego pasem
zieleni, czy takiego samego bez zieleni parkowej? Czy problem
odprowadzenia sciekow jest lepiej rozwiazywany przez wrzucanie trupow po
rowni pochylej, czy przez schodzenie zywych jeszcze wiezniow po schodach
do komor gazowych? Zachodzi pytanie: czy stanowi jakakolwiek roznice, ze
historia Oswiecimia zakonczylaby sie inaczej, jesli dla milionow Zydow
zakonczyla sie i tak w Brzezince? Taka groteska prowadzi do dalszego
pytania: jak mogli Dworkowa i van Pelt pracowac nad takim materialem?
Van Pelt przyznaje, ze nie byl w stanie zniesc tego ciezaru. Architekt i
historyk, bratanek kompozytora zamordowanego w Oswiecimiu, nie mogl
jednak oderwac sie od pracy nad ksiazka. Przez zidentyfikowanie
architektow, kontraktorow i dostawcow, ktorzy projektowali i wyposazali
Oswiecim, udalo mu sie przylozyc osoby i nazwiska do waznego
zagadnienia: relacji architektury i sily przemocy. Zeznania swiadkow,
ktorzy doswiadczyli na wlasnej skorze architektoniki obozu dolaczaja
dodatkowa warstwe do tego dylematu.
Ale najbardziej przerazajace sa same plany i rysunki robocze - 20 paneli
na blyszczacym papierze, oprawionych w formie portfolia - prosto z
piekla - stanowiace swiadectwo swiadomej koncepcji obiektow
przeznaczonych do upodlenia, brutalizacji i morderstwa. W okresleniu
organizacji przestrzeni i funkcji sa absolutnie realne. Wiele z nich
zrealizowano. Nikle zmiany na papierowym projekcie pociagaja za soba
smiertelne konsekwencje. Jednym pociagnieciem piora architekt Karl
Bischoff podniosl zaludnienie barakow obozowych z 97,000 do 125,000.
Znaczylo to scisniecie o tylu wiecej wiezniow na tej samej przestrzeni.
Jedna latryna byla obliczana na 7,000 wiezniow. Udreka autorow ksiazki
wydaje sie byc calkiem namacalna. "Czy ci architekci byli po prostu
niekompetentni?" pisza. Inny projekt powoduje podobny wybuch: "Zle
zalozenia? Niedostateczne planowanie? Nieudolnosc? Kryminalne
niedopatrzenie?"
Auschwitz, 1270 do dzis" mozna podsumowac prawie tak jak te plany -
jedynie z pasja. Zapytany, co architekci wyniosa z lektury tej ksiazki,
van Pelt odpowiedzial: "Budowanie zla, rownie jak budowanie dobra jest
czastkowe. Chcialbym, aby architekci poswiecili 10 minut i zapytali
samych siebie: 'Co ja tu robie...? Jakie moga byc tego
konsekwencje...?'"
(tlum.: Izabela Bozek)
_______________________________________________________________________
Piotr Wnukowski
THOMAS TRANSROEMER
==================
Witam znajomych i nieznajomych jako novissimus na liscie Papirus. W moim
pierwszym liscie chcialbym przyblizyc Wam postac Thomasa Transroemera,
uznawanego przez wielu za najwybitniejszego zyjacego poete szwedzkiego,
NB przyjaciela Wislawy Szymborskiej. Kilka lat temu napisal wiersz "o
Tej z Krakowa, co umie mowic do kamieni", ktory pewnie zapadl w pamieci
czlonkom Akademii Krolewskiej.
Od wielu juz lat byl wymieniany jako kandydat do literackiego Nobla,
rowniez i w tym roku.
Na poczatku pazdziernika byl w Krakowie na spotkaniu poetow
zaproszonych tam przez Milosza i Szymborska. Byc moze (czy ktos wie?)
jego poezja jest przelozona na polski przez bardziej bieglych w piorze,
niz tlumacz 3 ponizszych wierszy:
Romanskie portale
*
W majestatycznym polmroku, przytloczona
przestrzenia romanskiej nawy przeplywa
cizba turystow
Portal sie w portalu ciagiem na przestrzal otwiera
Plomyki swiec chyboca a skrzydlo
bezimiennego aniola muska o twarz
i szepce na wskros przez cialo drzace:
" Podnies sie ze wstydu
Czuj godnosc Czlowieka
A portal za portalem rozwieraj w sercu Twoim
bez konca, bo konca tu nie ma! "
Osleplego naglym lez potokiem
na zalany sloncem plac wynosza mnie stopy
w gromadzie ze mna Pan i Pani Jones i
Pan Tanaka i Signora Sabatini a
portal za portalem otwiera sie w nich
w ciagu nieskonczonym...
* * *
T. Transtroemer ze zbioru " Foer levande och doeda"
(Dla zywych i zmarlych), 1989
Przel. PW 1997-05-26
Refleksy w mroku
*
W tych ponurych miesiacach
moje zycie rozzarzalo sie tylko
kiedy kochalem sie z toba.
Jak swietlik co zarzy sie i gasnie,
zarzy sie i gasnie,
w refleksach zapisujac trajektorje
nocnego przelotu pomiedzy krzewami oliwek.
W tych ponurych miesiacach
kiedy kurczylem sie w zapasci
bez woli zycia,
tylko cialo potrafilo odnalezc droge do ciebie.
Niebosklon porykiwal kiedy ukradkiem doilismy kosmos
Tak przetrwalismy.
* * *
T. Transtoemer, Eldklotter, ze zbioru Det Vilda Torget, 1983
Przel. PW 1997-06-01
Czarne pocztowki
*
I
Kalendarz wypelniony, przyszlosc nieznana.
Po zlaczach blaka sie przyspiewka bez ojczyzny.
Sniezyca nad olowiana tafla morza.
Na nabrzezu cienie tlocza sie w tumulcie.
II
Zdarza sie ze smierc przychodzi w srodku zycia
obstalowac miare. Zapominamy wizyte i zycie
toczy sie dalej. Ale ubranie, w skrytosci,
wykancza sie, szew za szwem.
* * *
T. Transtroemer, Svarta vykort, ze zbioru Det Vilda Torget, 1983
Przel. PW 1997-06-02
---------
Dla porownania zamieszczam tez wiersz "Romanskie portale" w oryginale:
Uzywam konwencji:
ae - a umlaut
ao -a z kolkiem (czyta sie prawie jak l/ o, jak w lopata)
oe -o umlaut
Romanska baogar
*
Inne i den vaeldiga romanska kyrkan traengdes turisterna
i halvmoerket
Valv gapande bakom valv och ingen oeverblkick.
Naogra ljuslaogor fladdrade.
En aengel utan ansikte omfammade mig
och viskade genom hela kroppen:
"Skaems inte foer att du aer maenniska, var stolt!
Inne i dig oeppnar sig valv bakom valv oaendligt.
Du blir aldrig faerdig, och det aer som det skall!"
Jag var blind av taorar
och foestes ut pao den solsjudande piazzan
tillsammans med Mr och Mrs Jones, Herr Tanaka och
Signora Sabatini
och inne i dem alla oeppnade sig valv bakom valv oaendligt.
* * *
(Wiersze tlumaczyl: Piotr Wnukowski)
_______________________________________________________________________
Marek Nowiczewski
NIEBOROW
========
Dzis chcialbym powiedziec slowo o atmosferze, jaka tej jesieni panuje
w nieborowskim parku. Od 2 tygodni popsula sie pogoda i slotna
jesien daje sie we znaki. Slonce pojawia sie srednio co 3 dni i to
tylko na popoludnia.
W ostatnia niedziele bylismy we trojke w Nieborowie: park wyglada
jakby odlano go ze zlota i miedzi (akurat bylo jedno z *tych*
popoludni). Platany i jesiony sa zupelnie zlote, deby brazowieja,
wiazy i topole oraz klony oblewaja sie to zlocieniami, to czerwiena,
to znow pomaranczowo-brazowa barwa. Dzieki deszczom trawa jest wciaz
jak u Veronese, gdzieniegdzie spod debowych lisci wyrastaja gestwiny
szmaragdowych mchow. Wiekszosc topoli w glownej alei jest juz tak
sedziwa, ze ich pnie, calkiem puste, spiete sa stalowymi klamrami.
Parkowy staw zniknal pod plaszczem rzesy i przypomina bardziej
angielski trwanik niz labedziowy raj. Bukszpanowe labirynty pachna
jak nigdy latem (czuje sie to zwlaszcza w czasie wilgotnych
wieczorow). Jednak najdziwniejsze zjawisko obserwowac mozna od strony
parku na zywoplotach nad stawami. Po poludniu silnie oswietlone
zachodzacym sloncem zdaja sie plonac jaskrawym swiatlem nie dajacym
ciepla - to jakby krzewy stanely w plomieniach a jednak nie spalaly
sie - zjawisko to mija wraz z zachodem i nikt nie slyszy Glosu Pana.
Palac stoi niewzruszony, a w wielkim holu na dole glowa Niobe:
Mala fuga
1. Jaki wiatr, jaki los cie/ porwal
Europy drogami na przestrzal?
Kto cie w re/ku mial, kto cie/ podziwial,
najpie/kniejsza z glow, slowiansko-grecka?
2. Kto cie/ wozil w karecie przez zaspy?
Kto morzami cia/gal na dnie kufra?
Jaki biskup urwal "Pater noster",
by zapatrzec sie/ w ciebie jak w obraz?
3. Swiadkiem bylas glowo jakim zbrodniom?
W jakich krajach, panstwach, w ktorej stronie?
Jaki lotr w nos ci blyskal pochodnia/,
w nos twoj piekny jak sloneczny promien?
4. Gdzie ty bylas? Gdzie? Jaka/ ulica/
niosl cie/ zlodziej i malo nie skruszyl?
Biala glowo, czarna tajemnico
rotterdamskich antykwariuszy.
5. Moze mial cie/ w re/ku swym Don Juan,
Durer, Holbein, Tycjan, Lucas Cranach,
moze skrzypek Filip Emmanuel,
syn wielkiego Jana Sebastiana?
6. Moze wlasnie Tycjan w noc wenecka/,
patrza/c w ciebie, oszalal z zachwytu
i od stolu wstal, i na szyderstwo
wlosy twoje przybral w wianek z mirtu?
7. Wielka glowo wielkiego posa/gu,
Jaka/ wiosne/ mialas? Jaka jasien?
W jakich kre/gach musialas sie/ bla/kac
w Europie jak w dantejskim lesie?
8. Jaki kurz na ciebie spadal, jakie wiatry?
Jaka burza? Majowa? Sniegowa?
by, przez Morza Czarnego szmaragdy
plyna/c, spasc na brzeg Azowa?
9. Tam spocze/las. I tam cie/ znalezli
pod trzcinami, gle/boko, przy Donie.
Ale powiedz wszystko. Jak ma/z jestem,
ktory wszystko wiedziec chce o zonie -
10. W 1950 roku,
zapatrzony, noca/, pytam ciebie:
- Czyje oko bylo przy twym oku,
moze w Awinionie? Moze w Bremie?
(Galczynski, poemat "Niobe", czesc III rozdzialu 1 "Eutyfron")
Mrok zmierzchu powoli gestnieje.
Marek Nowiczynski
________________________________________________________________________
Z (byc moze) cyklu "Poranne dojazdy do pracy"
Jurek Krzystek
BOCCHERINI
==========
Wsrod niedocenianych kompozytorow przeszlosci na jednym z naczelnych
miejsc postawilbym Luigi Boccheriniego (1743 - 1805). Reprezentant
klasycyzmu, stawiany jest czesto w cieniu Mozarta, a zwlaszcza Haydna,
ktorego zreszta uwielbial. Nawet Encyclopaedia Britannica pisze o nim:
Whereas Haydn, with his emphasis on the dramatic nature of
sonata form, was in the mainstream of musical development,
Boccherini can be said to have represented a backwater. His
concern was the production of smooth, elegant music: his
favourite expression marks were soave (soft), con grazia
(with grace), and dolcissimo (very sweetly). It is in his
gentle warmth and superlative elegance--often with a hint of
melancholy just below the surface--that Boccherini's most
characteristic contribution is found.
Dzisiejsza szersza publicznosc zna Boccheriniego bodaj z jednego
jedynego utworu, a nawet tylko jednej jego czesci: Menueta z Kwintetu
Smyczkowego E-dur op. 11 no. 5. Zaiste, menuet ten jest kwintesencja
klasycyzmu w muzyce, ale bardzo nieslusznie traktuje sie go jako
kwintesencje muzyki Boccheriniego, ktora byla duzo bogatsza i
urozmaicona.
Urodzony w miescie Lucca w Toskanii, w rodzinie z tradycjami muzycznymi,
B. zostal wyksztalcony na wiolonczeliste. Od tej pory jego kompozycje
obracaly sie w duzej mierze wokol tego instrumentu. Byla to glownie
kameralistyka: kwartety smyczkowe, ktora to forme Boccherini rozwinal
wspolnie z Haydnem, choc tez i niezaleznie od niego, a takze kwintety.
Kwintety B. maja inna obsade niz np. kwintety Mozarta: zamiast drugiej
altowki (na ktorej z upodobaniem gral Mozart), zawieraja partie drugiej
wiolonczeli, ktora byla umilowanym instrumentem kompozytora.
Tworczosc B. nie ograniczala sie jednak tylko do kameralistyki: gdyby
tak bylo, mozna by podzielac opinie Encyclopaedia Britannica. Zachowalo
sie szereg koncertow na instrumenty solowe z orchiestra, przede
wszystkim na wiolonczele. Znany wiolonczelista Kazimierz Wilkomirski
poprzedzil kiedys swoj prywatny recital w palacu w Nieborowie, na ktory
trafilem przypadkiem, dluzsza prelekcja na temat Boccheriniego i
inowacji, ktore ten wprowadzil do gry na tym instrumencie. Na przyklad,
to Boccherini wpadl na pomysl, aby lewa reka przyciskajaca struny
uzywala rowniez kciuka, co znakomicie poszerzylo mozliwosci techniczne
instrumentu.
Dla mnie jednak prawdziwa rewelacja sa liczne symfonie, pelnej liczby
ktorych do dzis nie znam. Jest to niezwykle swieza muzyka, pelna
inspiracji melodycznych, bardzo rzadko nudna. Goraco polecam kazdemu,
kto ma dosyc nagrywanych w kolko symfonii Beethovena, czy ostatnich
symfonii Haydna i Mozarta. Warto tez podkreslic jedna, istotna ceche
muzyki B.: wlasny idiom, nadzwyczaj specyficzny, pozwalajacy rozpoznac
nawet nieznany jego utwor jako pochodzacy spod jego reki. Niewielu
kompozytorow to osiagnelo, a szczegolnie w epoce klasycyzmu, ktora
obfitowala w drugo- i trzeciorzednych kompozytorow, tworzacych muzyke
na dorazne zapotrzebowanie, w rzeczy samej sztampowa.
Po sukcesach w rodzinnych Wloszech urozmaiconych wystepami w Wiedniu, B.
przeniosl sie do Paryza, a po paru latach stamtad do Hiszpanii, na dwor
Karola III. Trudno powiedziec, czy byla to szczesliwa decyzja, jako ze
poparcie finansowe krola i infanta okazalo sie nietrwale. Zdecydowanie
jednak odbila sie ta decyzja na stylu komponowanej muzyki. W
kameralistyce pojawila sie gitara, dolaczona do kwartetu smyczkowego ze
znakomitym rezultatem. Pojawily sie tez nowe formy, wczesniej
nieuprawiane przez B., np. specyficzna dla Hiszpanii zarzuela, czyli
ludowa operetka czy tez wodewil. Zarzueli Boccheriniego nie znam, ale
kwartety gitarowe to najbardziej wysublimowany rodzaj muzyki, jaki mozna
sobie wyobrazic.
Ostatnie lata zycia B. spedzil w Prusach, na dworze Fryderyka
Wilhelma II, ktory gral na wiolonczeli. Po smierci tegoz w 1798 r.
powrocil do Hiszpanii, gdzie zmarl w strasznej biedzie i zapomnieniu.
Okrutne to byly czasy dla artystow. Wspomnijmy takie nazwiska jak
Vivaldi (po wspanialych sukcesach w Wenecji zmarly w nedzy w Wiedniu),
Mozart, czy Schubert. Dopiero XIX wiek przyniosl pewne ustabilizowanie
sie zawodu.
Po wysluchaniu w drodze do pracy calosci Kwintetu E-dur,
Refleksje wpisal
JK
________________________________________________________________________
Izabela Bozek
POCZTOWKA Z VANCOUVER
=====================
(ELEGANCJA, BEZDOMNI I MATISSE)
Kiedy wieczorem dojezdza sie do Vancouver zmeczenie walczy z
podnieceniem i ciekawoscia. Po dwunastu, trzynastu godzinach jazdy
powieki kleja sie i trzeba otwierac okno, w nadziei, ze prad zimnego
powietrza nie pozwoli zasnac. Z przeciwnej strony, jeden za drugim,
ciagnie sznur samochodow, w ktorych tysiace dojezdzajacych do pracy
wyjezdzaja z miasto, aby zatloczyc najblizsze okolice, nie zdajac sobie
sprawy, ze z jednego miasta jada do innego. Przez nastepne trzy dni z
drzeniem serca przekraczac bede Lion's Gate (czy aby zapowiedziane
trzesienie ziemi nie przypadnie w tym wlasnie momencie i wjezdzac w
intensywne zycie poznosierpniowego srodmiescia. Juz na pierwszy rzut oka
widac, ze jest tu calkiem inaczej niz w Edmonton. Ale na dokladne
ogladanie przyjdzie czas, tymczasem trzeba przekroczyc niezliczone
mosty, kilkakrotnie odnajdywac droge, nie dac sie zastraszyc kierowcom,
ktorzy zajezdzaja droge, by wreszcie dotrzec do miejsca przeznaczenia,
wypic duszkiem kieliszek czerwonego wina i runac na poslanie.
Poranek oszalamia wszechobecna zielenia. Juz od switu slychac ptactwo,
co moze samo w sobie jest faktem banalnym, ale wszystko jakos wyglada
inaczej w tej pieknej nadmorskiej metropolii. Jeden dzien nie wystarczy
na zwiedzanie, zwlaszcza jesli jest zaskakujaco upalny, wiec dopiero z
wieczora, w towarzystwie znajomego, dawnego edmontonczyka, zaczynam
vancouverskie wedrowki.
Centrum miasta: Ulice pna sie w gore, po czym ostro spadaja w dol, na
waskich chodnikach tloczno od roznokolorowego tlumu mlodziezy.
Kawiarniane ogrodki wypelnione bez reszty. Wzdluz ulic sklepy z
eleganckimi wystawami. Zielen. Gwar. Wsrod przechodniow przebierancy:
nosi sie wszystko, co tylko do noszenia sie nadaje, a czasem i to, co
ubraniem nie jest. Rejony elegancji rozpoczynaja sie od wystaw w
okolicach hotelu Georgia. Tam chodniki szerokie i czyste, wejscia
anonsuja ambasady panstw, a za rogiem ukryte wejscie do Cartiera; pelne
kawiarnie, z wystaw ksiegarni przelewa sie obfitosc tytulow.
Jest cieplo. Z knajpek dobiega muzyka, wiec wchodzimy do kolejnych
miejsc: tu, w podziemiach hotelu Georgia gruby Murzyn o spoconej twarzy
spiewa rap. Probujemy tanczyc, ale tak naprawde nie ma gdzie sie ruszyc.
Za to pietro wyzej piekna dziewczyna spiewa cos bardzo znajomego, wiec
co najmniej pol godziny nieprzerwanego tanca. Wychodzimy na ciagle
jeszcze gwarna ulice, by sladem wysokiej pieknej kobiety w czarnej
sukni, ktora okazuje sie byc mezczyzna, udac sie do nastepnego
tanecznego klubu. Specjalnoscia jest tam piwo z sokiem pomidorowym. Na
parkiecie tlum, a muzyka tak glosna i przenikliwa, ze zapomina sie o
swiecie. Ale tylko do chwili, gdy nagle, na wysoko nad barem
umieszczonym ekranie telewizora, pojawia sie zdjecie z jasna twarza
Diany i daty: 1961-1997. Wiec wychodzimy. Teraz zaczynam zauwazac sterty
papierow wysypujacych sie z przepelnionych koszy. Strajk smieciarzy. Pod
murami siedza grupami mlodzi ludzi, przy nich plecaki. Turysci? Nie, to
bezdomni, objasnia moj towarzysz. Ogladam scenke rodzajowa: dwoje
mlodych ludzi rozdaje sandwicze z duzej torby. Czas wracac. W autobusie
jakis chlopak tlumaczy, ze jest Egipcjaninem i rozumie polski napis na
moim T-shirt. Napis jest w sumie dosc prowokujacy, chlopak usmiecha sie,
wiec chyba jednak rozumie troche. Nastepnego dnia znow Vancouver. Tym
razem prawie nie wysiadajac z samochodu, niby w skrocie, ale jednak
dokladnie zwiedzam miasto: jeszcze raz przez kolorowe srodmiescie i
rejony starej dzielnicy Gastown, gdzie architektura stara -
polnocno-amerykanska secesja i szklana elegancka nowoczesnosc obok
siebie. Kilka tylko ulic dalej cale kwatery opustoszalych budynkow,
smieci, brud i zamroczone, na wpol obnazone dziewczyny, stojace po
rogach ulic. Jeszcze wiecej niz wczoraj wysiadujacych na chodnikach
dzieciakow, zebrzacych o pieniadze. Zaraz obok eleganckie nabrzeze
portowe, przejrzyste apartamenty z mieszkaniami po kilka milionow i
biala plama Canada Place, ktorego sciany w ksztalcie zagli zdaja sie
trzepotac na wietrze. I mosty, mosty... Pod jednym z nich - Granville
Island, cyrk warzywny i rozrywkowy.
Dziwne miasto. Elegancja i wytwornosc pomieszane z bieda, symbole
niezwyklego rozmachu i dynamiki obok przejawow nierobstwa i dekadencji.
W ostatni dzien pobytu w Vancouver wizyta w Art Gallery. Olbrzymie
plakaty juz z daleka anonsuja wystawe prac Matisse'a. Jest to kolekcja
dziel z ostatniego okresu jego zycia, kiedy w rekonwalescencji po
ciezkiej chorobie artysta ilustrowal ksiazki. Wsrod pokazanych na
wystawie prac znalazly sie niezwykle eleganckie i piekne rysunki,
wykonane jedna kreska, polskiemu widzowi kojarza sie z Berezowska. Obok
rysunkow wycinanki; przedziwne kompozycje koloru i ksztaltu, pelne
poetyckiego symbolizmu. Ot, jak ow Ikar: rozlozone w locie rece
przypominajace skrzydla ptaka, niezgrabne, bezksztaltne nogi, ktore na
nic sie w locie nie przydaja, a w tle - gwiazdy, ktore rownie dobrze
moga byc wybuchajacymi bombami. I tylko w czarnej sylwetce czerwony
punkt - zranione serce.
To juz wszystko z Vancouver. Przynajmniej na razie.
Izabela J. Bozek
________________________________________________________________________
Jacek Kaminski
AUGUSTOW
========
(List do redakcji)
Szanowny Panie Redaktorze!
Z wielkim zainteresowaniem i przyjemnoscia przeczytalem zarowno
tlumaczenie pani Bozek z ksiazki Simona Shamy, jak i wspomnienia pana
Jaworowskiego - Augustow i okolice opublikowane w ostatnim numerze
(157) "Spojrzen".
Od 1990 mieszkam w St.Catharines (niedaleko Niagara Falls), ale od dawna
zakochany jestem w Pojezierzu Agustowskim. Na poczatku bowiem lat
siedemdziesiatych rodzice moi zbudowali nieduzy domek letniskowy w
Sajenku, ok. 10 km od Augustowa. Spedzilem tam wiekszosc wakacji, a
potem urlopow. Poznalem wielu wspanialych ludzi z tamtego rejonu i
oczywiscie mialem wiele rozmow przy ognisku - na temat powiklanej
historii regionu, na temat wspolnych niemiecko - rosyjskich wysilkow w
celu wyniszczenia polskiego zywiolu z tamtego rejonu, na temat
partyzanckich akcji, itd. Widomym potwierdzeniem tragicznych losow
regionu byl sam widok Sajenka; wsi w okresie miedzywojennym dosc duzej,
(znalazlem ja nawet na mapie Europy wydanej przez Boscha w 60-tych
latach), zas w latach 70-tych zamieszkalej przez zaledwie 5 (slownie
piec) rodzin. Za to duzo bylo resztek zabudowan, podmurowek,
zniszczonych sadow przydomowych, przysypanych studni i innych niemych
sladow dawnego zycia i tragedii.
Podczas wypraw grzybowych znalezlismy kiedys zupelnie zapomniany
cmentarz zolnierzy niemieckich z pierwszej wojny swiatowej. Odgrzebane
spod grubego mchu, czytelne po ponad 50 latach male betonowe tabliczki
podawaly imiona, nazwiska i daty smierci dawnych zolnierzy. Od wielu juz
lat, przy kazdym pobycie w Sajenku, rodzice zapalali na tym cmentarzyku
symboliczna swieczke.
Moj Tata odszedl dwa lata temu, Mama sama nie jezdzi do Sajenka. Bylem w
tym roku 3 tygodnie w Polsce, z czego ponad tydzien oczywiscie w
Sajenku. Pojechalem na cmentarzyk zapalilem swieczke. Za tych,
ktorzy polegli nie wiadomo po co, prawie osiemdziesiat lat temu i
prywatnie, za pamiec Taty, ktory ta swieczke zapalal od lat.
Bylem rowniez w Gibach i widzialem opisywany kopiec z krzyzem na
szczycie. Robi duze wrazenie. Dowiedzialem sie, ze glazy otaczajace
krzyz przywiezione zostaly przez rodziny pomordowanych przez NKWD
Polakow. Jest tych glazow dokladnie tyle, ile nazwisk na listach. Nie
wiadomo czesto, gdzie ci ludzie zgineli - lecz tu jest ich symboliczny
grob. Tu jest rowniez pierwszy w Polsce, wielki symboliczny grob
wszystkich ofiar ofiar komunistycznej przemocy.
A na zakonczenie, skoro mowimy o cmentarzach, to chcialbym jeszcze cos
dorzucic. Jak niektorzy wiedza, w czasie pierwszej wojny swiatowej
dzieki staraniom Ignacego Paderewskiego, Romana Dmowskiego i innych, na
terenie Kanady uformowalo sie Wojsko Polskie. To skladajace sie glownie
z emigrantow wojsko, ktore znane bylo pozniej jako Blekitna Armia (od
otokow na czapkach) gen. Hallera dotarlo przez Francje do Polski i
wzielo udzial w jej wyzwalaniu.
Co w tym nowego? Otoz moze nie kazdy wie, ze oboz szkoleniowy tego
wojska zlokalizowany zostal w miejscowosci Niagara-on-the-Lake, blisko
granicy kanadyjsko-amerykanskiej. W trakcie intensywnego szkolenia, na
skutek chorob lub innych przyczyn zmarlo kilkudziesieciu zolnierzy.
Zostali oni pochowani na malym cmentarzyku, w oddzielonej czesci
cmentarza miejskiego, a caly teren cmentarzyka podarowany zostal przez
rzad kanadyjski rzadowi polskiemu. W pozniejszych latach teren zostal
ogrodzony, wybudowany zostal zadaszony oltarz i corocznie w trzecia
niedziele czerwca odbywa sie tam uroczysta msza swieta i parada
organizacji polskich z tego rejonu. Do 1993 roku miejscem tym opiekowalo
sie Stowarzyszenie Weteranow Armii Polskiej (SWAP) z Buffalo, a od 1994
opieke objal Region Niagara Kongresu Polonii Kandyjskiej. Zachecam
wszystkich turystow do odwiedzenia polskich miejsc pamieci zarowno w
Gibach jak i w Niagara-on-the-Lake.
Jacek Kaminski
________________________________________________________________________
Wszystkie artykly drukowane w "Spojrzeniach", z wyjatkiem specjalnie
zaznaczonych, ukazaly sie poprzednio na liscie dyskusyjnej
"Papirus". Informacje o tej liscie dostepne od T. K. Gierymskiego
.
Redakcja "Spojrzen": spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz
spojrz@info.unicaen.fr
Archiwa: http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz
Adresy redaktorow: krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek)
bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)
Copyright (C) by J. Krzystek (1997). Kazde powielanie wymaga
zgody redakcji i autora danego tekstu.
_____________________________koniec numeru 158__________________________