___________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
____________________________________________________________________

    Piatek, 28.02.1992.                                      nr. 14
____________________________________________________________________

W numerze:

       Maciek Cieslak - Rzadza swiatem !? (II)
   Jurek Karczmarczuk - Wokol cyrkla i katownicy
     Krzysztof Maslon - Krol polskiego swiatla
         Wiktor Marek - Ay Carmela
       Jurek Krzystek - Polemika: dlaczego komunizm upadl
           Jan Glinka - Odpowiedz na polemike

____________________________________________________________________

Od redakcji [J.K-ek]:

Dzis oprocz kilku innych tekstow, druga czesc obu artykulow o
masonerii, rozpoczetych w nr. 12. Zamiast wstepu, fragment
wspomnien Jana Nowaka-Jezioranskiego:


	"Wysluchiwalismy z przejeciem dlugich, wspanialych
monologow Stanislawa Stempowskiego. Pan Stanislaw mowil wolno i
precyzyjnie, dzielac sie myslami, spostrzezeniami i doswiadczeniami
calego swego dlugiego zycia. Dziwna stanowili pare z autorka
"Nocy i Dni". On wysoki, piekny starzec, z patriarchalna siwa
broda, ona mala, niepozorna, lekko zezowata. O Stempowskim mowilo
sie powszechnie, ze byl masonem wysokiego stopnia, podobno nawet
Wielkim Mistrzem. Pod wplywem bliskiego, przez jakis czas prawie
codziennego obcowania z tym niezwyklym czlowiekiem, wyzbylem sie
wszelkich utartych uprzedzen na temat tego tajemniczego
stowarzyszenia. Od pana Stanislawa bila madra szlachetnosc i
zarliwy patriotyzm, wyprany z wszelkiej nienawisci, nietolerancji
i szowinizmu. Odnosilem wrazenie, ze wiecej w nim bylo milosci
blizniego, siegajacej poprzez wszelkie podzialy, niz w niejednym
zdeklarowanym katoliku. Byl chodzaca encyklopedia humanistycznej
wiedzy i mozna sie bylo od niego nauczyc."

	Jan Nowak - "Kurier z Warszawy" - str. 92

(przytoczyl Andrzej M. Kobos)

____________________________________________________________________

                     RZADZA  SWIATEM ?!    (II)
                    ===========================

Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet)


W koncu maja 1990 r. pierwszy sekretarz ambasady sowieckiej w
Paryzu, Jurij Rubinski, przekroczyl progi Wielkiego Wschodu Francji
przy ulicy Cadet w Paryzu, aby dac wyklad na temat pieriestrojki.
Niedlugo potem przez jego rece zlozono w Moskwie podanie w sprawie
oficjalnego otwarcia lozy masonskiej na owczesnym terytorium ZSRR.
Niestety dokument nie doczekal sie nowego prawa o stowarzyszeniach w
Zwiazku. Dzis czeka na nie w Rosji. Powstala luke z powodzeniem
zapelnia zalozony w Moskwie paramasonski "Rotary Club". Zrzesza on
tak prominentne osobistosci jak: b. minister sprawiedliwosci RFSRR
Nikolaj Fiodorow, b.przewodniczacy Najwyzszej Rady Gospodarczej
RFSRR Michail Boczarow czy b.przewodniczacy Moskiewskiego Komitetu
Wykonawczego Jurij L/uzkow.

O sytuacji w Rumunii wiadomo tylko tyle, ze z powodow, ktorych
przywodcy masonscy jakos nie moga zrozumiec, slowo "mason" w
swiadomosci Rumunow jest synonimem diabla. Wyjasnienia tego stanu
rzeczy szuka w wywiadzie dla "La Monde" Ragache: - 'Mowi sie -
wyznaje Wielki Mistrz, - ze Ceausescu w chwili smierci mial na sobie
sznur masonski...'

                NAJWIECEJ OBAW BUDZI JEDNAK POLSKA.

Bracia chcieliby wystartowac, ale 'nie bedzie to latwe przy kar-
dynale Glempie' - prorokuje wspomniany juz Andre Combe. Masoni wie-
dza, ze czekaja ich ciezkie boje wyznaniowe z polskim Kosciolem
Katolickim.

Dawniej wolnomularstwo bylo u nas bardzo popularne. Tak sie zlozylo,
ze czas poznego Oswiecenia, wielkiej mody na masonerie i rozrastania
sie loz, zbiegl sie ze zrywem do ratowania I Rzeczpospolitej. W 1777
r. do lozy masonskiej wstapil krol Poniatowski. Nie siedzial tam
bynajmniej sam. Towarzystwo bylo doborowe: Ignacy Potocki, Juliusz
Ursyn Niemcewicz, Adam Czartoryski czy Kazimierz Nestor Sapieha.
Jesli chodzi o owczesne elity to tylko czasem mowi sie np. tworcach
Konstytucji, ze jedno jest pewne: masonem nie byl Hugo Kolataj. Nie
mogl byc masonem, bo byl ksiedzem katolickim... W lozach znalezli
sie rowniez przeciwnicy ruchu reformatorskiego. Wiadomo jednak, ze
loze nie byly wowczas w Polsce miejscem "robienia polityki".

Staly sie nim, poczawszy od czasow napoleonskich. W 1810 r. w
Ksiestwie Warszawskim powstaje "Wielki Wschod Narodowy" zdecydowanie
antypruski. Prawdziwe "warsztaty patriotyzmu i walki" - bo tak nazy-
wano juz wowczas niektore loze masonskie - powstaja dopiero w Kro-
lestwie Polskim, glownie dzieki Stanislawowi Kostce Potockiemu.
Potocki, o ktorym mowiono, ze jest najbogatszym czlowiekiem w Euro-
pie, mial wielkie wplywy na dworze carskim. Aleksander poczatkowo
popieral nawet masonow polskich; ich kosmopolityczno-wolnosciowa
ideologia dobrze wspolgrala z carskimi planami stopniowego gaszenia
zapedow narodowych przez liberalizacje zycia. Nim sie jednak
obejrzal bylo juz za pozno. Potocki zalozyl 26 loz. Wsrod nich loze
wielkich mistrzow Wolnomularstwa Narodowego, gdzie obmyslano m.in.
scenariusze przyszlego powstania. Jednym ze wspolzalozycieli
'Narodowego' byl Walery Lukasinski - naowczas (1819) mason z
osmioletnim stazem. Nie pomogly dekrety carskie, ten z 1821 i
nastepne, zakazujace dzialalnosci tajnych stowarzyszen. Masoneria
przetrwala.

W wieku XX opowiada sie zdecydowanie przeciw systemom totalitar-
nym. Przynaleznosc do masonerii jest karana w Niemczech i Wloszech
wiezieniem. Ciekawe, ze internacjonalistyczni w pogladach masoni
zostaja uznani za wrogow rowniez przez komunistow. W 1922 r. Kon-
gres Miedzynarodowki Komunistycznej specjalna uchwala nakazuje
opuszczenie masonskich foteli.

Kiedy papiez Klemens XII w 1738 roku wydal po raz pierwszy w
historii dokument okreslajacy

                       KATOLICKIE STANOWISKO

wobec masonerii, ta byla juz popularna i uznawana w calej Europie.
Poczynajac od tego listu apostolskiego (In eminenti apostolatus
specula) poprzez 14 encyklik antymasonskich i okolo 600 dokumentow
podpisanych przez papiezy, sposob podejscia Kosciola do "sztuki
krolewskiej" niewiele sie zmienil. Oficjalne dokumenty jedno-
znacznie zabraniaja katolikom nalezec do masonerii. Masonom nie
wolno przystepowac do sakramentow. Jednoczesnie Kosciol powstrzy-
muje sie od polemizowania z doktryna wolnomularska i tym samym unika
jej przedstawiania.

W roku 1884 pojawila sie encyklika "Humanum genus" Leona XIII
(autora slynnej encykliki spolecznej "Rerum Novarum") poswiecona w
calosci katolickiemu stosunkowi do masonerii. Jest w niej jeden
moment, na ktory Kosciol kladzie szczegolny nacisk. Chodzi o zasade
bezwzglednego posluszenstwa nieznanemu przelozonemu, nawet jesli
sumienie sie temu przeciwstawia, czyli o istote slubow masonskich.
'Udawac innego i chciec pozostac w ukryciu - pisze papiez -
zwiazywac z soba ludzi jakby to byly przedmioty, stanowczo i bez
dostatecznego objasnienia, o co chodzi, uzywac zdanych na cudza wole
do wszelkiego przestepstwa (...) jest potwornoscia, ktorej natura
sie sprzeciwia.' Dla jasnosci trzeba powiedziec, ze tej encyklice,
jak zreszta i innym dokumentom towarzyszy duch daleki od
demonizowania masonerii. Podobnie oficjalne wypowiedzi drugiej
strony nie demonizuja ani uwlaczaja Kosciolowi - tak twierdza
kompetentni ksieza katoliccy.

Trudno jednak powiedziec, zeby unikneli tego wyznawcy. Fobia
antykoscielna opanowala braci w czasie XIX-wiecznych rewolucji
burzuazyjnych, natomiast chrzescijanskie owieczki ulegly
alergii antymasonskiej w latach miedzywojennych, zwlaszcza w Polsce.
Dopiero powstanie dwudziestowiecznych panstw totalitarnych i wspol-
ne przesladowania faszystowskie i komunistyczne zblizyly Kosciol i
Loze.

Na fali koscielnej odnowy posoborowej w 1974 r. doszlo do bez-
precedensowego wydarzenia. Konferencja Episkopatu Niemiec podjela
oficjalne rozmowy z Wielkimi Lozami Zjednoczonych Niemiec, aby sie
przekonac czy w masonerii zaszly takie zmiany, ze katolicy mogliby
do niej nalezec.

'Po zbadaniu trzech pierwszych stopni - mowi oswiadczenie
episkopatu wydane w 1980 r., po szesciu latach rozmow - Kosciol
katolicki musial stwierdzic roznice podstawowe i nieprzezwyciezalne.
Masoneria nie zmienila sie w swej istocie. Przynaleznosc do niej
stawia pod znakiem zapytania podstawy bytu chrzescijanskiego.' Raz
jeszcze podobne stanowisko, zatwierdzone przez papieza Jana Pawla
II, oglosila Sw. Kongregacja Nauki Wiary w 1983 roku.

Nauka katolicka i wolnomularska mialy zawsze punkty styczne:
antymaterializm, dobroczynnosc, afirmacje wolnosci czy ustalone
miejsce rytualow i obrzedow. Jednak

                      POZOSTALY NIEPRZENIKALNE

w kwestiach zasadniczych.

Katolicka wiara w objawienie i mozliwosc poznania prawdy obiektywnej
stoi naprzeciw masonskiemu relatywizmowi. Najlepiej przytoczyc tu
slynna mysl Lesinga (ojca filozofii krytycznej), ktorego masoni z
namyslem obrali sobie za mistrza. -'Jesliby Bog trzymal w zamknieciu
po swojej prawicy cala prawde, a po lewicy jedyny, zawsze zywy ped
ku prawdzie, chociaz z dodatkiem, ze sie zawsze i wiekuiscie myle.
I gdyby mowil do mnie: - Wybieraj! Upadlbym mu w pokorze ku jego
lewicy i powiedzial: - Ojcze daj! Czysta prawda jest tylko dla
Ciebie jednego.' W postawie masonskiej znajdziemy wiele inspiracji
oswieceniowych. Mularze buduja "GMACH SZCZESLIWOSCI LUDZKIEJ"
opartej na fundamencie rozumu. Wystarczy - upraszczajac - nie byc
ignorantem, zeby zmienic siebie, ludzi i swiat. Religia jest tylko
moralnoscia. Mularze wierza, ze wolni i madrzy ludzie moga budowac
ponadwyznaniowa moralnosc - religie humanistyczna.

Zapytamy wiec, skad tyle koscielnych dokumentow, encyklik i w ogole
ten caly katolicki lek przed masoneria? Lek przed symboliczna
masonska "kielnia" bierze sie (bierze, nie-bral!) stad, ze koncepcja
budowy wspomnianego Gmachu interpretowana byc moze jako program
wystawienia Antykosciola. Kosciol taki, gdyby powstal, musialby byc
odbiciem w lustrze Kosciola katolickiego. Dlaczego? Relatywizm
masonski oznacza przyjecie dualizmu dobra i zla. Dualizm taki,
istotnie, przenika gleboko doktryne wolnomularska.

Na przeciw jej stoi fundamentalne przekonanie katolika o wyzszosci
dobra-bytu nad zlem-niebytem, ze wszystkimi tego nastepstwami.
Katolik nie moze wierzyc we wszechmoc tak Boga jak Szatana. Tylko
Bog jest wszechmocny. Natomiast mason - jak najbardziej! Tak ma
prawo kojarzyc sie to katolikowi.

Czy istotnie kojarzyc sie musi? Otoz nie zawsze. Wolnomularski
Wielki Budowniczy Wszechswiata pozostawiony jest w zasadzie braciom
do dowolnego pojmowania. Regula ta obowiazuje wszystkich wtajemni-
czonych w pierwsze cztery stopnie, te tzw. "przedszkola janowe",
otwarte na swiat i najpowszechniejsze. Co do stopni wyzszych - z
zasady, niewiele wiadomo.

Idea masonska moze wiec inspirowac do ponadwyznaniowego jedno-
czenia religii, bo nie stawia warunkow co do pojmowania Boga.
"Wielki Budowniczy" jest jednak najczesciej pojmowany przez braci
bezosobowo, jako Przyczyna, Pierwszy Zegarmistrz albo idea Dobra,
Zla, Chaosu czy Harmonii. To ktos zupelnie inny niz chrzescijanski
zywy Bog osobowy. Tutaj rowniez wolnomularstwo i chrzescijanstwo
rozmijaja sie. I jeszcze jeden moment ustawia chrzescijan i masonow
naprzeciw siebie. Chodzi o ow skrytykowany przez Leona XIII obo-
wiazek posluszenstwa przelozonemu, ktorego nie znamy z imienia i
nazwiska. Dlaczego jest nie do przyjecia? Raz, sprawa nie-wolnego
sumienia, dwa - to bardzo ciekawe - mowi sie w Kosciele, ze naj-
doskonalszym sposobem dzialania Szatana jest doprowadzenie do tego,
zeby sluchac go tak, aby nie wiedziec, ze to wlasnie jego sie
slucha! Do tego wszystkiego jeszcze ta wszechobecna, niewzruszona,
uznana za zasade i regule - tajemnica...

* * *

Obawy Andre Combe'a co do przyszlosci masonerii w Polsce sa chyba
uzasadnione, jesli zwazyc na wplywy Kosciola Katolickiego w Polsce.
Tym bardziej, ze 'Kosciol Polski ma swoich wrogow nie tylko w
komunizmie ale i masonerii i w poganskim kapitalizmie' (Kardynal S.
Wyszynski - "Pro memoria").

Tymczasem na przelomie 1993/94 r. zaplanowane jest wielkie
europejskie spotkanie masonskie. Gdzie? W bylym zamku biskupim w
Gnieznie...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A teraz odpowiem prywatnie na pytanie z tytulu.
Czy rzadza swiatem?

- Pewnie, ze rzadza!

A jesli ktos ma jakies watpliwosci, ze to nie ludzie tylko diably to
niech poslucha:

JEST WIELCE PRAWDOPODOBNE, ZE MASONERIA UWIEZILA W LOCHACH WATYKANU
OJCA SWIETEGO I POSADZILA NA TRONIE PAPIESKIM JEGO SOBOWTORA, A
SWOJEGO ZAUSZNIKA. "TEN PAPIEZ" MA POGRAZYC KOSCIOL!

(Przekonani nie musza czytac dalej.)

Powyzsze, jest znana moze niejednemu, scena z ksiazki Andre Gide
"Lochy Watykanu". Ksiazka nie jest wlasciwie ani o masonach, ani
lochach i Watykanie. Jest o ludziach ogarnietych fobia, ktorzy
- autor przeprowadza caly dowod - nawet w takie brednie potrafia
uwierzyc!

----------------------

Maciek Cieslak

_____________________________________________________________________

                      WOKOL CYRKLA I KATOWNICY
                      ========================

Jurek Karczmarczuk


Aby moc rozprawiac o masonerii trzeba przede wszystkim zdac sobie
sprawe, ze wolnomularstwo jako takie to jest jeszcze wieksza
abstrakcja niz chrzescijanstwo jako takie. Istnieja wspolne korzenie
roznych nurtow i odlamow, istnieje jakas wiez, ale nawet w sferze
dogmatyki wystepuja roznice miedzy roznymi obediencjami w tym samym
panstwie.

W ramach tego samego nurtu istnieja roznice narodowe, teraz mniej
widoczne, ale kiedys uniemozliwiajace jakikolwiek kontakt miedzy np.
masoneria francuska i niemiecka. Po 1870 sie bardzo zepsulo, a po
pierwszej wojnie swiatowej doszlo do rozlamow, do wzajemnych
oskarzen o zdrade - en bref - w historii masonerii Europejskiej jest
az nadto dowodow, ze ZAWSZE gdy nastepowal konflikt miedzy
masonskimi idealami a problemami narodowymi, te drugie braly gore.
Tezy o miedzynarodowych spiskach sa warte smiechu.

Czy masoneria jest tutaj liczaca sie liczbowo sila? Tytul jednego z
artykulow w "L'Express" brzmi: "Sila - nie! Wplywy - Tak!".
Masoneria francuska tuz przed wojna liczyla ok. 80 000 czlonkow, a
teraz maja mniej wiecej tyle samo. We Francji jest piec glownych
obediencji: Grand Orient, ponad 30 000 czlonkow w 620 lozach, Grande
Loge de France z ok. 20 000, Ruch Praw Czlowieka (jedyny odlam
mieszany, bardzo stary i zacny, znany w Anglii jako Co-Masonry),
Loza Zenska, oraz Grande Loge Nationale, ta ostatnia najbardziej
konserwatywna i zamknieta.

Grand Orient jest najbardziej upolityczniony, o charakterze
cokolwiek liberalo-lewicujacym i najbardziej go widac na zewnatrz.
Do swojej wielkiej swiatyni przy rue Cadet w Paryzu czesto zaprasza
"cywilnych" politykow, na tzw. "biale" posiedzenia (dopuszczajace
'profanow'). Ale wszystkie francuskie obediencje, nawet te zamkniete
sa dosc aktywne w dziedzinach zwiazanych z prawami czlowieka. Byly
Wielki Mistrz GODF byl jednym z glownych czlonkow rzadowej misji
mediacyjnej w Nowej Kaledonii.

Jak widac, mnie najbardziej interesuje zjawisko masonerii jako ruchu
spolecznego, wprawdzie elitarnego i zamknietego, ale dzialajacego na
zewnatrz. Tym niemniej od samego poczatku byl to ruch spirytualny, z
wszystkimi tego pozytywnymi i negatywnymi konsekwencjami.
Niespecjaliscie (i niemasonowi) jest dosc trudno znalezc ostre
granice miedzy wolnomularstwem a rozmaitymi pradami filozoficznymi i
sekciarskimi, ktore sie zen krzyzowaly. Mielismy w Europie i
Rozokrzyzowcow i Martynistow, spirytystow i okultystow. Mielismy
Teozofie, produkt rosyjsko-amerykanski rozpropagowany za Atlantykiem
przez madame Helene Blawacka (w Polsce do Teozofow nalezaly m.in.
Orzeszkowa i Rodziewiczowna). W ruchy masonskie czy para-masonskie
byli zamieszani i specjalisci od Kabaly i specjalisci od ezoteryki
Egipskiej (do tej pory istnieje egipsko-gnostyczny odlam
wolnomularstwa zwany Memphis-Misraim). Zydowska wersja masonerii:
B'nai Brith, ktorej glowna domena byla samopomoc, dzialalnosc
ksztalceniowa i spoleczna grupowala tez i dzialaczy syjonistycznych
zanim jeszcze powstalo slowo syjonizm, i takze specjalistow od
Golemow i dybbukow. Pozytywnie rozwijaly sie kontakty miedzy
masoneria a Antropozofami.

Ale nawet masoni, ktorzy lekce sobie waza takie nonsensy jak
transcendentalnosc [sqrt(5)-1]/2 (transcendentalnosc w sensie
filozoficznym, sprobowalby ktory moj student, wszystko jedno mason
czy nie, nie wiedziec, ze matematycznie to jest liczba algebraiczna a
nie przestepna!) lubia sluchac o estetyce geometrycznej; nawet
przyziemni przedsiebiorcy, czy lekarze z sympatia traktuja
zmasonizowana legende o synie wdowy Hiramie, budowniczym Swiatyni
Salomona zamordowanym przez nieuczciwych towarzyszy i uwazaja, ze
masonski termin "Swiatynia Ludzkosci" NIE jest pojeciem wyzutym z
sensu.

Bardzo przyziemni duchem naukowcy-przyrodnicy akceptuja hermetyczny
jezyk masonow jako JEZYK, jako pewne medium komunikacji pozwalajace
czasami tworzyc jakies uogolnienia konceptualne nawet jesli 99
procent tego symbolizmu to jest belkot. W obediencjach bardzo
ortodoksyjnych akceptuje sie stary styl inicjacji podczas ktorej
wprowadza sie adepta z obnazona lewa noga i prawym ramieniem (albo
na odwrot, oczywiscie nie widzialem nigdy osobiscie) mimo, ze
wszyscy widza jaki to potworny idiotyzm. Chodzi tu WLASNIE o ten
element upokorzenia, przez ktory trzeba przebrnac z godnoscia i z
poczuciem dobrowolnosci.

Cala procedura inicjacji trwa dosc dlugo, a przynaleznosc do
masonerii bywa klopotliwa. Mason francuski niezaleznie od placenia
co roku 1400 frankow (dane z zeszlego roku, polowa dla swojego
warsztatu, polowa dla Lozy, a moze teraz to wzroslo, bo GO solidnie
inwestuje w odnowe masonerii w Europie Wschodniej) przez pierwszy
rok w ogole nie ma prawa zabierac glosu na posiedzeniach.

Mam podejrzenie, ze gdyby wyznania protestanckie pozostaly pradami
duchowymi, gdyby sie nie spolitykowaly, nie zaplataly w aparat
przemocy edukacyjnej, spolecznej, czy wojskowej, to masoneria nie
mialaby szans rozwoju. Nie bylaby potrzebna. Protestanci czesc
katolickich dogmatow zastapili jednak wlasnymi prawami, a walczac o
istnienie okrzepli i stworzyli potezne organizacje, ktore nie mogly
byc punktem wyjscia dla wszystkich indywidualnie myslacych
intelektualistow.

Bo tu chodzi o pewna indywidualna wolnosc myslenia. Interpretacja
Pism nalezy do czytajacego. Wolno, a nawet nalezy sie spierac, nie
ma oficjalnej Wykladni. Loza ma przypominac "hiszpanska oberze", do
ktorej przychodzi sie z wlasnym wiktem, mozna sie dzielic z
sasiadami. To dotyczy i spraw bardzo duchowych i spolecznych i
estetycznych. Krytyka koscielna, o "nieznanym szefie, ktoremu in
blanco przysiega sie posluszenstwo" moim znajomym masonom wydaje sie
kompletnie wyssana z palca i pozbawiona krzty sensu.

Z polityka to bywa roznie, bo klopoty sie zaczynaja juz na poziomie
definicji tego slowa. W wielu lozach od samego poczatku masonerii
dyskusje na tematy polityczne zostaly na wszelki wypadek zakazane
(miedzy innymi po to, by ich o cos wladze nie oskarzyly). Ale wtedy
wyszla na jaw perelka w ususie angielszczyzny: otoz okazalo sie, ze
w tym pieknym jezyku te dwa wieki temu do polityki bylo zaliczane
krytykowanie wladz. Chwalenie wladz nie bylo polityka. Ja rozumiem,
ze nam Polakom nie potrzeba wiecej, aby wyobrazic sobie atmosfere,
ktora mogla sie byla rozwinac w takich lozach...

We Francji bez polityki sie nie dalo i sie nie da. Masoneria od
poczatku byla zaangazowana w ruchy, ktorych pewnym zwienczeniem byla
Rewolucja 1789. W swoim czasie modne bylo nawet chwalenie/ganienie
masonerii za to, ze stanowila forpoczte ruchu, ze przygotowala
grunt, ze knula i szpiegowala, ze urzadzala prowokacje z obu stron:
dzikie demonstracje ludu i brutalne ciemiezenie tegoz przez
arystokracje ("rewelacje" ex-masona i ex-jezuity Barruela od ktorego
pochodzi wiekszosc sloganow o spiskach zydo-masonskich ). Albo, ze
odwrotnie, ksztalcila intelektualistow i dowodcow republikanskich
(np. Lafayette), ze w koncu "Liberte, Egalite, Fraternite", to byly
znane hasla masonskie, co latwo sprawdzic w dokumentach, ze w
Konstytuancie bylo 17% braci masonow wsrod reprezentantow Trzeciego
Stanu, 28% wsrod szlachty i cale 6% wsrod kleru...

A naprawde, to byli wszedzie. Rzeczywiscie, hasla mieli postepowe i
ludzkie. Ale nie wszyscy. I nie takie same. Jeden z czolowych
arystokratow postepowych owych czasow, Filip Orleanski (ksiaze
Egalite), ktory byl Wielkim Mistrzem GO, po radykalizacji ruchu
rewolucyjnego zdymisjonowal, zerwal z masoneria i zaczal jej
przeszkadzac. A oni pewnie jemu.

Bardziej demokratyczne loze mogly sie smiac z braci z Sabaudii,
ktorzy sie tytulowali "bracie markizie", albo "bracie hrabio", ale
gdy w dokumentach np. z Tuluzy czytamy, ze choc ludzie sa rowni, to
przyjmowac beda jedynie szlachcicow i oficerow, gdyz od ludzi
wyzszego stanu nalezy wiecej wymagac, to nie dziwimy sie, ze
przyjaciolka Marii Antoniny byla ksiezna Lamballe, Wielka Mistrzyni,
zgilotynowana za Terroru; ze bardzo wielu masonow w Armii popieralo
Ludwika XVI i musialo emigrowac; ze glowni teoretycy kontrrewolucji,
Joseph de Maistre i Burke byli masonami. I ze do tej pory w
przepisach roznych obediencji sa klauzule, ze przyjmuja tylko ludzi
(na przyklad) od dwudziestego piatego roku zycia, ktorzy posiadaja
godziwe wyksztalcenie i zawod, ALE od tych ograniczen sa zwolnieni
synowie braci masonow.

Wiadomo, ze za Napoleona masoneria sluzyla raczej autorytaryzmowi
niz demokracji, ale my i tak lubimy Napoleona i jego czasy, wiec...

Polityczne rozbicie masonerii siega pozniej szczytu, zwlaszcza na
poczatku dwudziestego wieku, gdy dazenia narodowe takie i owakie, od
hegemonii, poprzez separatyzm i secesjonizm az do dazen
niepodleglosciowych kompletnie zalatwily odmownie jednosc ruchu
masonskiego na kontynencie i np. czesto jedyne kontakty miedzy
lozami niemieckimi a francuskimi odbywaly sie za posrednictwem
Amerykanow. Polska juz wtedy nie byla arena intensywnej dzialalnosci
masonerii. Ok. roku 1914 na polskich terenach masonow bylo kilkuset.
(Na Wegrzech prawie osiem tysiecy). Miedzy wojnami byla to raczej
stagnacja spowodowana nacjonalizmami i powolny upadek, az wreszcie
druga wojna praktycznie unicestwila ruch. W Niemczech masoni sie
oddali Hitlerowi duchem, zmienili nazwe, wyparli sie zrodel i
Konstytucji, zbiorowo przystepowali do partii, ale w koncu i tak sie
rozwiazali, zeby nie draznic wilka.

Teraz, gdy GODF (i GLDF) zaczely reaktywowac jakies loze w
Jugoslawii, nagle obudzilo sie masonstwo niemieckie i zaczelo sie
awanturowac, ze jak to, ze przeciez wolnomularze w tamtych krajach
byli zwiazani raczej z nimi, ze francuski GO jest "nieregularny"
itp. I w koncu w niektorych tamtejszych lozach powtorzono procedure
inicjacji i przepisano dokumenty zalozycielskie. Ot, miedzynarodowy
spisek...

Tematu skonczyc sie nie da. Zastanowmy sie co ONI w tym calym
wolnomularstwie widzieli? Jacy ONI?

No, na przyklad brat Sibelius. Albo brat Mozart. I dlaczego brata
Mozarta masoneria kompletnie opuscila pod koniec zycia? Czyzby
obrazili sie na niego za "Zaczarowany Flet"? Albo brat Voltaire,
ktory na stare lata, gdy zdarza sie starym niedowiarkom przepraszac
sie z Kosciolem, on przeprosil sie z masonami. Lub wielki
wyzwoliciel Ameryki poludniowej spod kolonializmu - Simon Bolivar? A
znacie w Ameryce taka gore w poludniowej Dakocie, Mt. Rushmore, na
zboczu ktorej znajduja sie wyrzezbione przez Borghuma cztery Wielkie
Glowy: George Washington, Thomas Jefferson, Theodore Roosevelt i
Abraham Lincoln? No wiec ktory z nich byl masonem? A odpowiedz
brzmi: wszyscy czterej.

Theodore Roosevelt byl nawet Mistrzem swojej Lozy, Hass zamieszcza w
swojej ksiazce bardzo ladna fotografie prezydenta w twarzowym
fartuszku masonskim.

W zasadzie krytycznie na to patrzac mozna by zrobic nastepujacy
komentarz: to jest tak jak z religia. Istnieja uwarunkowania
rodzinne, towarzyskie, istnieje wciaganie w sfere wplywow. Nalezenie
lub nie do masonerii to troche przypadek albo moda. Nie ma czym sie
chwalic i nie ma sensu sie zastanawiac, czy fakt, ze np. Kennedy byl
katolikiem a nie protestantem mial jakikolwiek sens. Ale moze mial?

Wiec moze po prostu, skoro ten 'tajemny smaczek' jest w jakims
spoleczenstwie modny, skoro to ludzie lubia (a w Ameryce
ubostwiaja!), to Wielcy sobie w ten sposob tez jakos lubili dodawac
splendoru. I na ten lep szli wszyscy: od brata Louisa Armstronga
'Satchmo', az po brata Edwina Aldrina, ktory na Ksiezycu tez
zostawil jakis tajny znak masonski (to NIE jest wymysl, mam przed
soba egzemplarz "Humanisme" z fotografia Buzza na Mare
Tranquilitatis i jego autografem, w ktorym przedstawia sie jako
pierwszy mason na Ksiezycu).

No wiec dlaczego?

------------

Jurek Karczmarczuk

____________________________________________________________________

                        KROL POLSKIEGO SWIATLA
                        ======================

Krzysztof Maslon
[Rzeczpospolita, 11-12.01. 1992, przytoczyl Zbyszek Pasek]


Byl najpopularniejszym pisarzem w powojennej Polsce. Kiedy po
powrocie do kraju w 1958 r. (dwa lata wczesniej przyjechal do
Polski na rekonesans) zabraklo miejsc, warszawianie sluchali slow
autora "Bitwy o Monte Cassino" stojac.

Popularnosc ta, wraz z uplywem lat, nie malala. Kolejne wydawane
w kraju ksiazki Wankowicza czytelnicy natychmiast rozchwytywali.
Niemal o kazda z nich musial staczac boje z cenzura, godzac sie
na kompromisy, nawet - co zarzucali mu wrogowie - idace dosc
daleko. Dzieki nim moglismy jednak poznac - prawda, ze w
pokancerowanej wersji - "Ziele na kraterze", "Tworzywo",
"Hubalczykow", a przede wszystkim "Monte Cassino" (bo pod takim
tytulem ukazywalo sie w PRL, to, bodaj najbardziej okaleczone z
utworow Wankowicza, dzielo).

"Tworzywo" cenzura zwolnila po 17 (!) miesiacach, dopiero po
osobistej interwencji autora u Edwarda Ochaba. Nie do
przelkniecia dla wladzy okazala sie m. in. "Opierzona rewolucja",
za ktora przed wojna Wankowicz zbieral gromy, gdyz w ksiazce
doszukiwano sie pochwaly komunizmu i mlodego panstwa sowieckiego.
Nie lubilo tez autora "Zupy na gwozdziu" - tradycyjnie zawistne -
srodowisko literackie. Charakterystyczne, ze w wiele lat po
smierci Wankowicza (zmarl 10 wrzesnia 1974 r. w Warszawie) nie
kto inny a Stefan Kisielewski tak go ocenil w swoim
"Abecadle...": "Wielki spryciarz, ktory lubil pieniadze...".

Krzysztof Kakolewski natomiast, poczawszy od swej ksiazki
"Wankowicz krzepi", konsekwentnie kreowal autora "Zupy na
gwozdziu" na wieszcza narodowego. I cos w tym jest: ta
wielomilionowa widownia, ktora gromadzily telewizyjne i radiowe
pogadanki Melchiora, bardzo dzisiaj potrzebuje pisarza bedacego
zarazem Autorytetem i Osobowoscia.

Spryciarz, zaiste...

W pierwszym felietonie napisanym po wojnie w Polsce (i to w
"Trybunie Ludu") opisal Wankowicz odsloniecie pomnika Kajki w
Elku, w ktorej to uroczystosci bral udzial. "Przejechal sie" po
organizatorach calej imprezy bez litosci, wykpil
malomiasteczkowych kacykow, potepil rozrzutnosc miejscowych wladz,
pijackie obyczaje, ale w tym samym tekscie odnotowal wizyte w
elckiej bibliotece: "1200 abonentow w dziale dla doroslych, 500 w
mlodziezowym, przecietnie 150 wypozyczen dziennie. Gdzie cos
podobnego bylo w przedwojennej Polsce?"

Cala swoja dzialalnosc, cala prace charakteryzowal jako "chec
wspoltworzenia z tym, co sie buduje". Taka postawe, znana sprzed
wojny licznym czytelnikom "Sztafety" (ktora to ksiazka w okresie
stalinowskim doczekala sie w kraju nastepujacej etykiety: "mokra
robota p. Wankowicza"), zaprezentowal pisarz i w Polsce Ludowej,
ktora publicznie nazywal "ostatnim wcieleniem losow tego kraju".
W 1964 r. w imieniu tej samej Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej,
sad skazal 72-letniego (!) autora "Bitwy o Monte Cassino" na 3
lata wiezienia za sporzadzenie i przekazanie do Stanow
Zjednoczonych maszynopisu "zawierajacego falszywe i oczerniajace
wiadomosci na odcinku kultury w Polsce" [chodzilo o list do
corki, mieszkajacej w USA - zjp]. Kara zostala obnizona na
podstawie amnestii do poltora roku. Wyrok wydano 10 listopada
1964 r.

Bezposrednio po procesie pisarz zostal, ze wzgledu na stan
zdrowia, zwolniony. Wczesniej przez 5 tygodni przebywal w
areszcie, w Palacu Mostowskich. Wankowicz zrzekl sie zlozenia
rewizji. Dopiero w marcu 1990 r. Sad Najwyzszy w procesie
rehabilitacyjnym wydal wyrok uniewinniajacy orzekajac, ze
wiadomosci przekazane na Zachod przez Wankowicza "nie byly
falszywymi".

Zakonczeniu sprawy sadowej towarzyszyla manifestacja na czesc
pisarza przed gmachem sadow w Warszawie. 8 stycznia 1965 r.
Wankowicza przyjal Gomulka. Odtad autor zyl w Warszawie z
wyrokiem 1,5-rocznego wiezienia, wydawal ksiazki (po dawnemu
cenzurowane), wystepowal w telewizji, jezdzil za granice. W
powszechnej opinii stal sie bohaterem. Wiadomo - "straszny
spryciarz".

Za ten sam spryt pewnie trzykrotnie odznaczony zostal Krzyzem
Walecznych (dwukrotnie za wojne z bolszewikami w 1920 r., trzeci
raz za udzial w kampanii wloskiej, wlacznie z Monte Cassino). We
wrzesniu 1939 r. musial z Polski uchodzic jak najszybciej. Radio
Breslau informowalo: "Wankowicz jest teraz w Lublinie, ale my go
zlapiemy". Nie zapomniano mu "Na tropach Smetka".

W Powstaniu Warszawskim stracil starsza corke, Krystyne. Z
ukochanym Krolikiem - zona - spotkal sie dopiero w Boze
Narodzenie 1945 r. we Wloszech. Na emigracji, mimo, ze po "Bitwie
o Monte Cassino" noszono go na rekach, zyskal zacietych wrogow. W
PRL sygnowal list 34.

W 1911 r. odsiadywal 3 miesiace za dzialalnosc we wladzach "Petu"
- patriotycznej, konspiracyjnej organizacji mlodziezy szkolnej.
Za kratami organizowal glodowke w obronie wiezionych za strajk
tramwajarzy. I raz jeszcze trafil do wiezienia, gdy w 1918 r.
sluzac w korpusie Dowbora i sprzeciwiajac sie decyzji dowodcy
poddajacego wojsko komendzie niemieckiej uczestniczyl w nieudanym
zamachu. Uniewinniono go; wtedy nauczyl sie - jak potem
powiedzial - ze "jezeli czlowiek reprezentuje sluszna sprawe, to
jest ona jego poteznym obronca".


Sobiepan


Z anegdot, ktorych Wankowicz byl bohaterem, daloby sie zlozyc
tomy... gdyby nie uczynil tego wczesniej on sam. "Przez cztery
klimaty", "Atlantyk-Pacyfik", "Krolik i oceany", "Od Stolpcow po
Kair", "Zupa na gwozdziu - doprawiona", "W pepku Ameryki" -
tytuly te mozna mnozyc. Przerabial swoje teksty, kompilowal z
innymi, dostosowywal do realiow..., ale nie klamal. To znaczy
mogl puscic wodze fantazji, nigdy jednak nie sprzeniewierzyl sie
zasadzie gloszenia prawdy w kwestiach najistotniejszych,
panstwowych, publicznych.

Byl Wankowicz pieniaczem, procesowal sie nie tylko ze swoimi
wrogami, ale ze wszystkimi, ktorzy mu nadepneli na odcisk. O
swoje interesy dbal, istotnie, skrupulatnie. To dlatego ze swoim
wspolnikiem z "Roju" dlugo jeszcze po wojnie sie prawowal. I to
byl tez jeden z powodow, dla ktorych w Stanach Zjednoczonych nie
tylko wydawal ksiazki wlasnym sumptem, ale i sam je sprzedawal.

Na emigracji nie mial zreszta latwego zycia, od poczatku. Juz w
Rumunii, gdzie znalazl sie po przejsciu przez Zaleszczyki, nie
otrzymal paszportu do Francji. Nie zapomniano mu i sympatii
pilsudczykowskich, i stanowisk zajmowanych przed wojna (byl m.in
naczelnikiem wydzialu prasowego MSW), pieniedzy, slawy. Pamietano
tez o "Szczeniecych latach" i o kampanii antyziemianskiej.

W emigracyjnym Londynie juz na obchody pierwszej rocznicy bitwy o
Monte Cassino nie zostal zaproszony. "Szybko - jak potem mowil -
przeistaczal sie w zdrajce". Odmowil podpisania uchwaly
emigracyjnego zwiazku pisarzy o niepisaniu do kraju. Spotykal sie
na wygnaniu z Borejsza, rozmawial o powrocie do kraju.

Po "Kundlizmie" i "Klubie Trzeciego Miejsca" nazwano go w
zamorskiej prasie m.in glupcem, sobiepanem i sadysta. A po
wydaniu w kraju "Monte Cassino" dowiedzial sie, ze: jakis
politruk ohydna polszczyzna podopisywal mu sowietofilskie ustepy.
Zazadal wtedy Wankowicz sadu Stowarzyszenia Polskich Kombatantow.

No coz, po powrocie do Polski nie kryl sie ze swoimi
przeswiadczeniami iz: sojusz z Rosja (wszystko jedna jaka) jest
konieczny, nie jestesmy zadnym przedmurzem, reforma rolna byla
konieczna, a kresy nam sie... nie naleza.


Z milosci serc naszych


Jak to? Ten osierocony niemal na samym zyciowym starcie syn
powstanca 1863 r., skazanego na katorge, wzrastajacy w
rodzinnych Kaluzycach na Bialorusi i Nowotrzebach na Litwie
Kowienskiej, lekka reka oddawal to, na co przez tyle pokolen
pracowali jego przodkowie? Otoz nie, dosc siegnac po kresowa
Biblie Polakow - "Szczeniece lata" i przeczytac o Nowotrzebach:

"Ziemia jest, dom jest, jest ogrod i balkon i ci sami
wlasciciele.
Zycia dawnego nie ma.
Musialo odejsc.
Rozumiem.
Ale zal."

Szly nowe czasy. I Wankowicz zachowujac w sercu milosc, nostalgie
i tesknote do Dawnego, dotrzymywal kroku Nowemu. Ba, czesto je
wyprzedzal, przynajmniej w tym swoim postepowaniu, ktore nazwal
potem wdziecznie "chciejstwem".

Czego jak czego, ale ciekawosci swiata mu nie brakowalo. I
chcial, bardzo chcial umiescic Polske w tego swiata centrum -
wazna, najpotezniejsza. Stad wziely sie trzy wydane broszury
"C.O.P. - ognisko sily", a zaraz potem napisana w 20-lecie
niepodleglosci "Sztafeta - ksiazka o polskim pochodzie
gospodarczym". W sto lat po urodzinach Melchiora (po hebrajsku
imie to znaczy - Krol Swiatla) [urodzil sie 10 stycznia 1892 -
zjp] Wankowicza wlasnie na "Sztafete" zwrocilbym szczegolna
uwage. Takiego entuzjazmu z budowy Nowego nikt juz po nim w
Polsce nie wykrzesal, takze socrealisci, ktorzy uwierzyli, ze
dzieje swiata pisza na nowo...

Motto do "Sztafety" stanowi zdanie Stanislawa Szczepanowskiego:
"Gleba, ktora juz raz wydala owoc pewnego gatunku, na nowo
odzyskuje swa urodzajnosc i ponownie wydaje plon podobny". I znow
jest pora, by wyciagnac reke po paleczke w sztafecie pokolen.
Najpierw trzeba jednak - tak jak Wankowicz - "pokazac Polsce jej
wlasciwe oblicze, pokazac jak w niej ludzie pracuja, oprowadzic
Polakow po ich wlasnej ojczyznie, w ktorej sa cudzoziemcami - to
jest nauczyc nas szacunku do nas samych, ukrocic plotke,
zwiekszyc sily dosrodkowe, nauczyc wlasnego wymiaru spraw,
rozproszyc mgle nieswiadomosci, w ktorej obtlukuja sie ludzie
miedzy hurapatriotyzmem a kompleksem nizszosci".

Nic dodac, nic ujac. Moze tylko troche zmienic realia, bo ani
Centralny Okreg Przemyslowy nowoscia, ani Gdynia cudem, ani tym
bardziej Zaolzie polskie. Kiedy jednak Wankowicz pisze, ze II
Rzeczpospolita odziedziczyla Polske zniszczona, to przeciez PRL
nie inaczej, a II RP po swojej poprzedniczce zastal kraj
kompletnie zrujnowany, tym razem nie od zewnatrz, a od srodka. A
jednak "otrzymalismy ojczyzne z tradycji, z jezyka i z milosci
serc naszych".

Nie widac tylko autora nowej "Sztafety". "W wieku 19-tym - pisal
Wankowicz w ksiazce, ktora jest tu odniesieniem - mowilo sie o
prawach obywatelskich i o obowiazku pracy. W wieku 20-tym, ktory
zbyl strachow przed absolutyzmem, a nabyl wielkiej troski o chleb
powszedni, o zdrowie panstwa, o bezpieczenswto jego granic,
nalezy sprawe odwrocic i mowic o obowiazkach obywatelskich i
prawie do pracy pozytecznej".

O czym powinnismy mowic u progu wieku XXI?

___________________________________________________________________

                            AY CARMELA
                            ==========


Wiktor Marek (marek@ms.uky.edu)


Pozyczylem w miejscowej wypozyczalni film "Ay Carmela", produkcji
hiszpanskiej. "Ay Carmela" to tytul popularnej przed wojna
cywilna w Hiszpanii piosenki. Film mial dobra recenzje w New York
Times'ie, zwodnicza, jak sie okazalo. Historyjka naiwna, w Hiszpanii,
AD 1938. Para (a wlasciwie trojka) trzeciorzednych artystow wystepuje
jako artysci frontowi, po stronie Republiki. On, poprostu, by uniknac
wcielenia do wojska. Ona bo ktos z nim musi wystepowac. Tresci wystepu
ideologicznie sluszne, z obowiazkowa oda do generala Listera (taki
miejscowy bohater).

Przypadkiem, po wystepie myla droge, front sie akurat przesunal i lapia
ich nacjonalisci. Ale i tam trzeba artystow dla rozrywania wojakow i
sojusznik Wloch, w cywilu rezyser teatralny, angazuje ich do wystepu;
oczywiscie tez ma byc ideologicznie sluszny. Z obowiazkowa oda do
generala Franco. Nie opowiadalbym tego Panstwu gdyby nie akcent polski
w tym filmie. Kiedy lapia tych artystow i prowadza ich do aresztu jest
tez tam grupa jencow z brygad miedzynarodowych, Polakow. Zupelnie
autentycznych zreszta, granych przez aktorow mowiacych po polsku i to
bez zadnego obcego akcentu. Ci jency nastepnego dnia maja pojsc pod
mur, jako ze w wojnie owej jencow brano malo. Zreszta po obu stronach.
Jest to potwierdzone przez rozmaite przekazy.

Polacy owi pelnia w filmie owym role kluczowa. Nacjonalisci, przed
rozstrzelaniem, biora ich na spektakl (roztrzelac - rozstrzelaja, ale
najpierw noblesse oblige). Glowna bohaterka, tez imieniem Carmela tak
sie tym przejmuje ze przy koncu spektaklu, w czasie kluczowego numeru
majacego przekonac iz Republika sklada sie z pederastow, syjonistow,
ateistow, i innych -ow buntuje sie i, jak przystalo w dramacie w stylu
srodziemnomorskim, ginie zastrzelona przez oburzonego jej zachowaniem
nacjonalistycznego oficera. Polacy pelnia wiec role katalizatora.
Zgodnie z obrazem Polakow co walczyli (i gineli) "za wolnosc Wasza i
Nasza". Widac ten streotyp Polaka zyje nadal w europejskiej swiadomosci.

Swoja droga, film jest silnie skrzywiony na strone republikanska. W
dniach rozpadu komunizmu to skrzywienie na strone zdominowanej przez
komunistow Republiki wydaje sie zupelnie nieusprawiedliwione. Wspaniale
opisal (w krotkim opowiadaniu "Maciora, ktora pozera swoje potomstwo",
z tomu "Grobowiec dla Borysa Dawidowicza") to co sie dzialo w czasie
tej wojny Danilo Kis.


Wiktor Marek

___________________________________________________________________

                     POLEMIKI: Dlaczego komunizm upadl
                     =================================

Jurek Krzystek


W "Spojrzeniach" nr. 11 ukazal sie tekst Jana Glinki p.t. "Dlaczego
komunizm upadl". Przeczytalem go z duzym zainteresowaniem, nie tylko
ja, jak sadze. Upadek komunizmu jest wydarzeniem takiej rangi, ze, jak
slusznie napisal Eric Behr w nr. 7 "Spojrzen", powstana na jego temat
tuziny ksiazek, jedna madrzejsza od drugiej.

Tezy jednak J. Glinki wydaja mi sie mocno dyskusyjne. Dowodzi on
mianowicie, ze upadek ZSRR byl nieuchronny, zas spowodowany zostal
niedostowaniem ustroju gospodarczego i stosunkow wlasnosciowych do
nowoczesnego swiata.

Co do nieuchronnosci - zgoda. Tyle, ze o ile historia jest w stanie
czegokolwiek nauczyc, nic nie jest wieczne. Rozpadaja sie w proch i pyl
nie tylko imperia stojace ekonomicznie i cywilizacyjnie na glowie jak
byly ZSRR, ale i takie, ktore zdaja sie reprezentowac w danych warunkach
postep cywilizacyjny. Chocby imperium rzymskie. Z drugiej strony, kraje
oparte na przemocy, korupcji i niedorozwoju gospodarczym czasem trwaja
bezwladem wbrew logice swych czasow, jak n.p. imperium ottomanskie w
XIX wieku. Potrzebna mu byla dopiero I Wojna Swiatowa, zeby upadlo.

Wydaje mi sie wiec, ze dochodzenie ex-post przyczyn upadku ZSRR jest po
pierwsze zagadnieniem ulatwionym przez sam fakt, ze gigant ten juz upadl
(a nie bylo wielu madrych, ktorzy by potrafili to przewidziec z podaniem
daty jeszcze rok-dwa temu), a po drugie w tej chwili dosyc jalowym.
Szczegolnie uzywajac terminologii marksistowskiej o "stosunkach
produkcji" itp., ktora wyraznie wyszla ostatnimi czasy z mody zarowno
na wschodzie i zachodzie. Jak pisal Goethe w "Fauscie": 'So steh' ich
nun, ich armer Tor, und bin so dumm wie nie zuvor'.

Odwrocilbym wiec tezy J. Glinki: o ile przyczyny dlugofalowe nigdy chyba
nie zostana dostatecznie wyjasnione, to przyczyny krotkofalowe
przeciwnie, wydaja sie dosc jasne. Teza o 'zazbrojeniu sie na smierc'
kolosa nie tylko jest popularna, ale daje sie udowodnic przestudiowaniem
wydatkow wielkich mocarstw w ostatnich latach. Nie wydaje sie, aby
jakiekolwiek panstwo na swiecie moglo wytrzymac taki wzrost wydatkow na
zbrojenia, jaki mial miejsce w ostatnich latach w ZSRR, a czekalo ich
jeszcze duzo wiecej, gdyby program "Wojen gwiezdnych" naprawde sie
rozwinal.

Z kolei teza o upadku woli obrony klasy panujacej rowniez nie jest nowa,
pochodzi od Thoreau i Bainville'a. Zastosowana do bylych rewolucji
sprawdza sie prawie bez pudla. Rowniez w wypadku ZSRR. Mozna sobie
przeciez wyobrazic, ze zamiast Gorbaczowa zostalby wybrany sekretarzem
KC jakis nastepny stupajka w stylu brezniewowsko-czernienkowskim. ZSRR
by i tak kiedys upadl, ale agonia ta moglaby by byc duzo dluzsza i co
gorsza przebiegac zupelnie inaczej niz przebiegla.

Na koniec zas, mnie osobiscie znacznie bardziej zajmujacymi wydaja sie
proby przewidzenia, co powstanie na miejsce ZSRR i jak sie potocza
wydarzenia. Malo kto chyba wierzy w trwalosc Wspolnoty Niepodleglych
Panstw, czy jak sie ten twor w tej chwili nazywa po polsku.

Jurek Krzystek

____________________________________________________________________

                ODPOWIEDZ NA POLEMIKE: Dlaczego komunizm upadl
                ==============================================

Jan Glinka


Sadze, ze wypowiedz Jurka bardziej potwierdza moje wnioski z artykulu,
niz im zaprzecza. Podstawowymi tezami mojego tekstu bylo, ze:

1. Organizacja spoleczenstwa powinna byc dostosowna do dysponowanych
srodkow produkcji. Prosze zwrocic uwage na fakt, ze takie zjawisko
wlasnie nastepuje w krajach ogolnie uznanych za "przodujace". Trudno
nazwac Imperium Ottomanskie krajem przodujacym.

2. Organizacja spoleczenstwa musi wprzegac w swoja strukture chec ludzi
do bogacenia sie. Ograniczanie tego powoduje zdegenerowanie tych
struktur. To jest byc moze jeszcze wazniejsze niz p.1.

3. Przy niespelnieniu dwoch powyzszych warunkow struktura spoleczenstwa
jest bardzo krucha, podatna na zalamanie sie. Wlasnie strefy rzadace
krajow komunistycznych mialy to w podswiadomosci i stad tak skrupulatne
tepily "nieprawomyslnosc". Ta kruchosc rowniez tlumaczy, dlaczego
system komunistyczny zalamal sie tak predko, a jednoczesnie wyjasnia, ze
dosyc trudno bylo przewidziec date rozpadu. Wcale nie zaprzeczam, ze
"gwiezdne wojny" Reagana mogly byc inicjatorem rozpadu systemu
komunistycznego ale wcale nie musialy byc. W koncu ZSRR i kraje
satelickie przetrwaly "zimna wojne" z lat 50-tych.

Jan Glinka

____________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek  (zbigniew@caen.engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)

Copyright (C) by Jerzy Krzystek 1992. Copyright dotyczy
wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod
warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prosby o prenumerate i numery archiwalne do Jurka Krzystka

____________________________koniec numeru 14_______________________