______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 10.05.1996          ISSN 1067-4020             nr 131
_______________________________________________________________________

W numerze:

            R. Leick i A. Lorenz - W oczach Lema
              Jurek Karczmarczuk - Apelajda sekliwa borowajke kuci
                    Klaus Umbach - Lolity na jarmarku
              Dariusz Rostkowski - Opium slowa
                  Slawek Sapieha - Wariacje na temat czosnku

_______________________________________________________________________


Szanowni. Przeszedl Trzeci Maja, ale nie o Swiecie Narodowym slow kilka,
tylko o dniu pamieci dziennikarzy, ktory - przynajmniej w Europie -
nie przeszedl niezauwazony. Co roku sposrod dziennikarzy pracujacych na
arenie miedzynarodowej kilkudziesieciu ginie na posterunku. Wojna,
terroryzm, czy terroryzm policji w panstwach "rozwijajacych demokracje"
nie oszczedza tej grupy zawodowej, w samej Algerii w tym roku zginelo
juz ponad 20. Wlasciwie mozna miec dla nich mniejsze wspolczucie niz dla
nieszczesnych, niewinnych cywilow padajacych ofiara przemocy. Wiedza co
robia. Ci, ktorzy jezdza w niebezpieczne rejony swiata, sa najemnymi
zolnierzami, ktorzy w ten sposob, swiadomie, buduja swoje kariery
zawodowe. Ci, ktorzy na miejscu walcza piorem z rezimem, czy
bandytyzmem: w Rosji, czy Algerii, tez stali sie zolnierzami, choc
glownie mimo woli.

Ale o ile wspolczucie - jak to na wojnie - jest czesciowo przygaszone,
pozostaje nasz szacunek i pamiec. <> nie sa impreza
dziennikarska, tylko darmowa rozrywka indywidualna, tyle tego
dziennikarstwa tutaj co kot naplakal, ale czujemy jakas duchowa wiez z
tymi, ktorzy poswiecili sie informowaniu szerokiego swiata o tym co sie
dzieje gdzie indziej, albo co sie dzialo kiedy indziej. 


                                                              Jurek K_uk

________________________________________________________________________



Der Spiegel, 30.10.1995 via Forum

R. Leick i A. Lorenz 

                             W OCZACH LEMA
                             =============



Spiegel:  Od dawna nie napisal pan juz zadnej powiesci na temat 
przyszlosci. Czy to koniec komunizmu sklonil pana do powrotu z kosmosu 
na Ziemie?

Lem: Kiedy przypatruje sie masie publikowanych ksiazek, ogarnia mnie
poczucie, ze stoje na brzegu oceanu i dolewam do niego lyzeczke wody.

Spiegel:  Czy science-fiction byla dla pana ucieczka od posepnej 
rzeczywistosci komunizmu?

Lem: Moze podswiadomosc szeptala mi: wznies sie raczej w kosmos, bo na 
ziemi doznasz samych zmartwien. A tymczasem na ziemi zrealizowano wiele z
tego, co opisywalem, np. powstanie wirtualnej rzeczywistosci, ktora
okreslalem jako <>. Takiej futurologii komunisci w ogole
nie tolerowali.

Spiegel:  Ale nie podjal pan zadnych przeciwdzialan?

Lem: A jednak. Pewnego razu sekretarz partii powiedzial mojej zonie: Za
kazdym razem, gdy pani maz cos pisze, ciagle sie w cos wplatuje. Dla nas
to przestepstwo, nie moglaby pani mu wyperswadowac?

Spiegel:  Czy przewidzial pan trafnie koniec komunizmu?

Lem: Dopiero na rok 2000. Dlatego, ze za bardzo uwierzylem danym CIA o
sprawnosci gospodarczej Zwiazku Radzieckiego. Bylo dla mnie jasne, ze
zaden dorosly czlowiek nie moze nawet polowicznie wierzyc w idee
komuniznu. Tragizm XX wieku polega na tym, ze teorii Karola Marksa nie
mozna bylo najpierw wyprobowac na myszach.

Spiegel:  Mimo tych wywrotowych pogladow osiagal pan zawsze rekordowe 
naklady w Zwiazku Radzieckim.

Lem: Mialem wielu przyjaciol wsrod radziekich naukowcow, nalezal do nich
i Sacharow. W czasie odczytow w Zwiazku Radziekim pytano mnie czesto,
dlaczego nie pisze o nadchodzacym <>. Uczciwie byloby
odpowiedziec: Bo nigdy go nie bedzie. Zamiast tego z grzecznosci dla
gospodarzy odpowiadalem, ze nie dojrzalem jeszcze do tego.

Spiegel:  Czy panska ojczyzna, Polska, jest teraz na lepszej drodze?

Lem: Jestem nader sceptyczny. Racjonalizm - jedyne, w co wierze - czyni w
Europie wschodniej niewielkie postepy. Zniewoleni Polacy nie czuli sie 
pod wzgledem psychicznym az tak niedobrze. Ucisk dal im okazje do
demonstrowania swej bojowej natury, do przeciwstawiania sie nakazom
plynacym z gory . Obecnie, gdy ludzie sa wolni i ponosza
odpowiedzialnosc za siebie, nie wiedza, jak sie zachowac. Mozliwe wiec
sa wszelkie aberacje.

Spiegel:  Czy widzi pan przywodce, ktory molgby wskazac droge Polsce?

Lem: Nikt nie budzi we mnie zaufania. Wsrod 17 kandydatow na urzad 
prezydenta jest z dziesiecioro, w ktorych zdolnosci umyslowe nie mozna 
watpic, inni naleza do kabaretu. Cala nasza klasa polityczna to bagno.

Spiegel:  W ankietach na czolo wysuwa sie eks-komunista Kwasniewski. 
Skad bierze sie ta nostalgia za przeszloscia, ktora Polska zwalczala 
bardziej zdecydowanie niz inne panstwa bloku wschodniego?

Lem: Poczatkowo sklonny bylem wierzyc, ze polscy komunisci sa podobnie
niebezpieczni jak PDS w Niemczech mimo zrecznosci bystrego pana Gysi.
Ale tesknota do panstwa opiekunczego jest wielka. Tak wielu zyczy sobie
powrotu do czasow, gdy szef partii komunistycznej Edward Gierek wyludzil
miliardy kredytow od lekkomyslnych bankierow zachodnich. Pozwolilo to na
zwiekszenie dobrobytu bez zapracowania na niego - oczywiscie tylko na
bliska mete. Polacy sa niezadowoleni, ale tak bedzie zawsze.

Spiegel:  Czy po zmianie ustroju demokraci zawiedli?

Lem: Ludzie tutaj nie wiedza, na czym w ogole polega demokracja. System
komunistyczny uniemozliwial wyksztalcnie sie elit alternatywnych,
otwartych na wezwania czasu. Nasz sztab generalny ksztalcony byl w
Moskwie, a teraz kleczy po kosciolach i modli sie do Najswietszej
Panienki. Takim ludziom nie wierze ani troche. Miedzy kandydatami na
prezydenta jest wytworca wkladek do butow. W najgorszych snach nie
przypuszczalem, ze ten pan zbierze 100 tysiecy podpisow, koniecznych do
kandydowania. To jedno wielkie nieporozumienie. Wprost hanba. Trzeba by 
wybiec na ulice i bic na alarm.

Spiegel:  W tym stuleciu Polacy nie mieli zbyt wielu okazji, by zbierac
doswiadczenia w krajach kultury mieszczanskiej.

Lem: Wine za te izolacje ponosza Niemcy i Rosjanie. Najlepsi synowie 
naszego narodu leza w lesie katynskim lub zgineli w nazistowskich obozach
koncentracyjnych. Intelektualisci byli systematycznie eksterminowani.
Luki te musiala zapelniac wies. Stad poziom zarowno naszego kleru jak i
politykow.

Spiegel:  Czy moze pan nam zdradzic, na kogo pan by glosowal?

Lem: Najchetniej na marszalka Jozefa Pilsudskiego, ale urodzilem sie w
niewlasciwych czasach. Pilsudski byl prawdziwym mezem stanu, ktory juz
na lata przed smiercia myslal, komu moglby powierzyc Polske. Chodzilo mu
o przetrwanie panstwa, nie o siebie.

Spiegel:  A mowiac serio?

Lem: Nie wiem. W kazdym razie zrobilbym wszystko, zeby nie doszlo do
ponownego wyboru Lecha Walesy. W przeciwienstwie do Pilduskiego, na
ktorego Walesa tak sie chetnie powoluje, mysli on tylko o tym, jak sie
utrzymac przy wladzy. Gotow by wejsc w pakt z diablem, byle wygrac.

Spiegel:  Walesa jako przywodca "Solidarnosci" bezsprzecznie polozyl 
historyczne zaslugi, obalajac polski komunizm.

Lem: Wiecie panowie, ze gdyby trafil Hitlera szlag w roku 1938, 
uchodzilby on za najwiekszego obok Bismarcka polityka w historii Niemiec.
Ale niestety zyl dalej. Mysle zatem, ze czas Walesy minal, obecnie 
odgrywa tylko zgubna role, jakiekolwiek bylyby jego ponoc bohaterskie 
czyny w Gdansku. 

Spiegel:  Bez niego nie byloby zapewne politycznego przelomu we wschodniej
Europie. Czy nie stanowi zapory przeciw postkomunistom?

Lem: To przeciez mit. To nieprawda, ze wolnosc zawdzieczamy 
"Solidarnosci" i Walesie. Zlozyl sie na to caly rozwoj wydarzen 
historycznych. Gdyby nie bylo zadnego Walesy historia potoczylaby sie 
podobnie, staloby sie dokladnie to samo.

Spiegel:  Wyraznie widac, jak malo dzis cenia Walese liczni zdeklarowani
reformatorzy. Czy nie przejawia sie w tym rowniez pycha inteligencji w
stosunku do robotnika?

Lem: Walesa zebral wokol siebie ludzi inteligentnych, ktorych wszystkich
potem sie pozbyl. Jest sprytny, lecz brak mu zdolnosci przewidywania
globalnych problemow politycznych. Od polityka nie wymagam wybitnych
walorow umyslowych. Nie moze byc za madry, bo wtedy by z gory wiedzial,
ze pewne problemy sa nie do rozwiazania. Moglby wiec zwyczajnie
skapitulowac i dac za wygrana. Dlatego tak cenie kanclerza Kohla. Jest
dostatetcznie madry, by znac swoje ograniczone mozliwosci i zachowuje
ciagle te przewage nad wszystkimi, ktorzy mu zarzucaja, ze nie czyni
dosyc.

Spiegel:  Czy nie ma zatem polskiego polityka, ktorego pan ceni?

Lem: Owszem, ministra spraw zagranicznych, Wladyslawa Bartoszewskiego.
Siedzial on za dlugo w obozach nazistowskich i wiezieniach
komunistycznych, aby ktos mogl mu zarzucic brak godnosci osobistej, albo
ze zdradza interesy Polski. Niestety jednak, Polacy nie znaja swych
prawdziwych bohaterow.

Spiegel:  W sposob oczywisty widzi pan wiecej niebezpieczenstw 
wewnetrznych niz zagrozen z zewnatrz. Po raz pierwszy bowiem Polska zyje
w niezagrozonych granicach. Czy mogloby sie to zmienic?

Lem: A kto mialby na nas napadac i zniewalac? Niemcy stali sie narodem
pacyfistycznym, ktory boi sie, aby jakiemus z ich zolnierzy nie stala sie
krzywda na Balkanach. Debata o miedzynarodowym zaangazowaniu Bundeswehry
przypomina mi zydowski dowcip o zolnierzu siedzacym w okopie i
krzyczacym, gdy nieprzyjaciel otwiera ogien: Zwariowaliscie? Nie wiecie,
ze tu sa ludzie?

Spiegel:  Nie przerazaja pana sporadyczne rozruchy pra-wicowo-radykalne w
Niemczech?

Lem: Coz, trzeba to naturalnie przeczekac, ale wiekszy pozar z tego chyba
nie wybuchnie. Niemcy moga przezyc rozwoj podobny do Szwedow, ktorzy w 
XVII stuleciu zalali nas "potopem", a dzis sa narodem filantropow i
humanistow.

Spiegel:  Rownoczesnie stosunki miedzy Niemcami, a Polakami nie 
poprawiaja sie tak, jak miedzy Niemcami a Francuzami.

Lem: Po pierwsze - roznica w poziomie zycia jest ogromna. Nie da sie
rozwiazac tego problemu tylko eksportem polskich krasnali. Po drugie -
Niemcy jako okupanci zachowywali sie we Francji inaczej niz w Polsce. We
Francji bylo jedno Oradour, podczas gdy Polska byla jednym wielkim
Oradour. Mozna przebaczyc, ale nie zapomniec.

Spiegel:  Co zas z drugim odwiecznym wrogiem, Rosja?

Lem: Rosjanie nie maja nawet dosc pieniedzy, aby zgodnie z terminem
sprowadzic na ziemie swoja kapsule kosmiczna. Moje ksiazki rozchodza sie
tam w ogromnym nakladzie, ale za kazdy sprzedany egzemplarz otrzymuje
tylko setna czesc jednego centa. W takiej sytuacji finansowej nie da sie
prowadzic zadnych wojen ofensywnych.

Spiegel:  Mimo to Polska stara sie usilnie o przystapienie do NATO.

Lem: Nie jestem przekonany, ze Polska potrzebuje oslony militarnej, choc
nie przeceniam sily polskiej armii. Natomiast powinnismy mozliwie
najszybciej wstapic do Unii Europejskiej. Polityczne i gospodarcze
zakotwiczenie sie Polski na Zachodzie jest dla Polski wazniejsze niz
gwarancje wojskowe. Dziwi mnie wprawdzie, dlaczego Zachod tak liczy sie
z oporami Moskwy wobec rozszerzenia NATO na Wschod.

Spiegel: Czy owo liczenie sie z Rosjanami nie budzi w panu zadnych obaw?

Lem: Moskwa musi zrozumiec, ze jej izolacja wyplywa z jej wlasnego
postepowania. Chodziloby o jedna mala probe: Moskwie trzeba by spokojnie
zdjac z twarzy maske wielkiego mocarstwa. Ciekawe, co wtedy by
nastapilo. Moja prognoza: poza pomstowaniem zupelnie nic.

Spiegel:  Przemiany umocnily wszedzie na Wschodzie nacjonalizm. Z 
poczatku byl to instrument wyzwalania sie, obecnie taka postawa 
przedstawia coraz wieksze zagrozenie dla wolnosci i tolerancji. Czy w 
Polsce rowniez?

Lem: Tu niebezpieczenstwa sa jeszcze male, choc tak wielu ludzi na 
Zachodzie uwaza Polske za notorycznego wichrzyciela. Litwini nam 
wprawdzie nigdy nie wybacza, ze Pilsudski zajal Wilno w roku 1920. Ale 
z ich strony nic nam nie zagraza. Gorzej jest obecnie z Bialorusia, 
ktora coraz bardziej wiaze sie z Rosja. Cieszylismy sie dotad, ze z 
Rosjanami nie mamy juz wspolnej granicy poza Kaliningradem. Pozostaje 
nam tylko wierzyc, ze kiedys nie zazadaja oni korytarza przez Polske do
swojej enklawy kaliningradzkiej. 

Spiegel:  Demokracja nie przyniosla ze soba jedynie wolnosci i pewnego 
dobrobytu. Jak ocenia pan zmiany moralne zachodzace dzis w Polsce?

Lem: Systemy wartosci przezywaja gleboki kryzys. Ogolna niepewnosc rodzi
obawy. Ludzie w nikim nie znajduja oparcia. Dzis np. tysiace robotnikow
przemyslu zbrojeniowego nie interesuja sie w ogole dobrem ogolu. Chodzi
im tylko o utrzymanie miejsc pracy. Jestem przeciw rzadom autorytarnym,
ale z drugiej strony czuje, ze bez pewnego przymusu nie uda sie
kontrolowac ogromnych egoizmow gospodarczych, jak tych w przemysle
zbrojeniowym. Brakuje nam spoleczenstwa otwartego, jak je zdefiniowal
Karl Popper.

Spiegel: Kosciol katolicki ostrzega przed przejeciem zla, plynacego z 
Zachodu jak pornografia i materializm.

Lem: Po przemianach Kosciol popadl w triumfalizm. Mogloby sie zdawac, ze
Polska zostanie kolonia Watykanu. Ale jego nauki zawisly w prozni.
Ludzie nie chcieli, zeby Kosciol mieszal sie w ich zycie prywatne,
zwlaszcza w sfere seksualna. Kiedy dzis ksiadz nie chce dopuscic dziecka
do pierwszej komunii, poniewaz matka na spowiedzi wyznala, ze brala
srodki antykoncepcyjne, tego jest juz za wiele nawet dla
najpobozniejszych.

Spiegel: Jaka jest panska wizja Europy i Polski w nadchodzacych latach?

Lem: Boje sie, ze nie obejdzie sie bez katastrofy. Skutki eksplozji
demograficznej i globalnego skazenia srodowiska naturalnego sa
nieuniknione. Moze dojsc do prob szantazu nuklearnego. Na krotszy
dystans w niedalekiej przyszlosci grozi niebezpieczenstwo ze strony
eks-radzieckich elektrowni atomowych. Niemcy zostana oblezona twierdza
dobrobytu, a Polacy wejda w XXI wiek ze swoim powiedzeniem <>.


Rozmow przeprowadzili w Krakowie Romain Leick i Andreas Lorenz.


________________________________________________________________________


Jurek Karczmarczuk 

                    APELAJDA SEKLIWA BOROWAJKE KUCI
                    ===============================


Gdy pod koniec drugiej czesci <> Franka Herberta
dochodzi do uzycia ``family atomics'' i na skutek atomowego blysku Paul
Atreides traci wzrok, utrzymuje on przez jakis czas wladze i posluch
udajac, ze widzi. Posluguje sie swoimi pozazmyslowymi wizjami
przyszlosci. Gdy wizje sie koncza, konczy sie i Muad'Dib. Zgodnie ze
zwyczajem Freemenow udaje sie na pustynie, aby tam zatrzec za soba
slady. 

Gdy Gil Blas, bohater powiesci Le Sage'a wydanej miedzy 1715 a 1735
zatrudnia sie jako sekretarz arcybiskupa Grenady, ten prosi Blasa, aby
niechybnie ostrzegl go, jesli uzna, ze jego homilie i pisma straca na
sile, jesli jego kaznodziejska moc zacznie wiednac. Arcybiskup zauwaza,
ze musi go ostrzec ktos z zewnatrz, gdyz jego wlasna proznosc utrudni mu
samoocene. Wkrotce potem kaznodzieja pada ofiara apopleksji, z ktorej
sie wykaraska cialem, ale duchem niezupelnie. Uczciwy Gil najdelikatniej
jak moze zwraca mu uwage, ze cos nie tak. I oczywiscie zostaje zganiony
i wyrzucony na bruk.

Tak, tak. Byc wizjonerem jest trudno, a koniec czesto bywa okrutny.
Czytajac wywiad z Lemem, wywiad, ktory cokolwiek sie juz
zdeaktualizowal, mialem nieodparte wrazenie, ze byl on kompletnie
nieaktualny w momencie przeprowadzania, a nawet przed. Lem zauwaza, ze
przestal pisac fantastyke, bo za duzo tego bylo na rynku. Swieci Panscy,
co to za tlumaczenie? Mamy nie robic wiecej dzieci, bo inni narobili ich
za duzo? W ogole dac sobie spokoj z tzw. nauka, ktorej 99.99 procent nie
jest warte papieru, na ktorym owa wiedze przekazano Ludowi? Dziwne to
stanowisko, ale ja mu wierze. Mowil to juz dawno, po napisaniu
<> stwierdzil, ze naczytal sie takiej masy SF,
ze dostal po prostu obrzydzenia. A mial co czytac, jego maly domek na
Klinach pekal w szwach od ksiazek przysylanych mu prawie co tydzien w
sporych paczkach. Ale pisal dalej.

Lema ogarnelo w pewnym momencie rozgoryczenie i zniechecenie. Nie wiem
czemu, choc sprobuje jeszcze sie nad tym zastanowic. Ostatnie jego
dziela literackie sa wyraznie inne. <> ma sporo dluzyzn
i trucia, ale jeszcze jest zab i pomysl. Tyle, ze humor juz jest ciezki,
Ijon Tichy stracil kompletnie swoja paradoksalna naiwnosc i nawet gdy
lewa polowa mozgu bije po buzi prawa, to juz nie to samo co dziesiatek
Ijonow zzerajacych sobie nawzajem czekolade w jakims rozmnazajacym czas
wirze grawitacyjnym. Podobnie jest ze stylem w <>,
ciezko sie czyta, choc niewatpliwie jest to jeszcze Lem-wizjoner, oraz
Lem-mistrz groteski.

Ale <> jest dosc koszmarne. Lem katrupi Pirxa w sposob swiadomie
metny i glupi, antydramatyczny, jakby sie chcial pozbyc uprzykrzonego
natreta. Niszczy probe kontaktu z cywilizacja pozaziemska przy pomocy
ludzkiej niezdarnosci, kunktatorstwa i braku przewidywania.

No a pozniej Stanislaw Lem postawil kreske. Sam przestal pisac, ale
pewnie troche i czytac. Po paskudnych doswiadczeniach z Gierkowskimi (i
pozniejszymi) ludowymi sternikami literatury, ktorzy mu storpedowali
serie "Stanislaw Lem poleca" (m. in. zablokowali na jakis czas wydanie
Ursuli LeGuin, bo tlumaczyl ja Baranczak) Lem juz nie wrocil do tego
pomyslu promowania dobrej literatury fantastycznej. 

Zniechecil sie do telewizji. Narzekal, ze robiono z niego clowna.
Chciano zrobic z nim wywiad u niego w domu, a w ogrodku dwoch figurantow
miano przebrac za roboty, ktore mu obrzadzaly ogrodek. Wsciekl sie.
Powiedzial mi kiedys: - "Wie pan, to ja musze sie bawic w szofera i
wystawacza po kolejkach, bo moja zona [lekarz] ma teraz dosc uciazliwy
okres w pracy, nie mamy czasu na zakupy, nikt nam nie pomaga, kolejki w
sklepach sam pan widzi jakie, a te przyjemniaczki mi roboty do ogrodka
pakuja! Zaproponowalem im, zeby mi te roboty po mieso staly, to sie na
mnie glupio popatrzyli".

Zorganizowano mu telewizyjne spotkanie z mlodzieza. Zalosne. Po
pierwsze, oszukano go, to nie byla mlodziez, tylko dzieci. Po drugie, te
dzieci byly kompletnie nieprzygotowane. Nic Lema nie czytaly, a pytania
byly w rodzaju "co Pan sadzi o talerzach latajacych?".

No to i z tego sie wycofal. Zaczal pisac felietony "wspolczesne" i
okolicznosciowe w <>, czy innych czasopismach, rozmienil sie na
drobne. Po przeczytaniu jego dwoch, czy trzech tekstow dalem sobie
spokoj, zeby sie nie denerwowac. Bo to juz nie byl ten Lem, ktorego
znalem, ktorego poznalem osobiscie, i ktorego spore urywki potrafilem
cytowac na pamiec. 

 

Dziwny i niepokojacy jest ten wywiad. Lem - wywrotowcem
antykomunistycznym? A gdziez to, prosze Panstwa? W <>
moze, czy <>? O, nie. Lem sie podporzadkowal rezimowi.
Chcial pisac swoje i pisal. Opisywal na swoj sposob swietlana
komunistyczna przyszlosc i ganil zarowno Atlantydow jak i ich zlezale
doktryny, m. in. religie. W jednym z wydan <>
jest sliczny happening z Merkanami i Ejbomem, ktorym walczy sie z Rasza
i Czajna. Boki mozna zrywac, i szkoda, ze Lem wycofal pozniej ten pasaz
jako "apokryf". 

Chcial pisac madrze i szczerze i udalo mu sie. W epoce walki z
cybernetyka wsadzil do <> swoja "mechaneurystyke". Rzeczywiscie
wymyslil "rzeczywistosc wirtualna", tj. fantomatyke, ale nie on jeden, w
swiatowej literaturze SF bylo tego sporo, wiec mozna mu uznac
przemycenie tego do polskiej literatury, ale oryginalnosc jest troche
dzielona z innymi. Jest jednak u niego ladna i oryginalna wizja czegos,
co mozna nazwac interakcyjnym modelowaniem komputerowym.

Chyba jednak nie tym winien sie chwalic, ale przede wszystkim swoim
jezykiem, ktory nie ma rownych i nawet kongenialne tlumaczenia Kandera
nie sa w stanie oddac wszystkich bladawcowatych niuansow lepniaczosci
Myamlakow i takich podrzednych bohaterow jak Kuwecita Bardzobil,
Abrukwian Polistny, czy kupiec wybijajacy butem okno w statku, ktorym
wiozl anemony dla Bedzwinogow z planety Nieduzy.



Lem przewidzial koniec komunizmu? A gdziez to prosze Panstwa? Zacytuje
ktos? Nie wierzy w <>. A dlaczego? Przeciez to jest
realnosc, widza go nie tylko wizjonerzy Swietlanego Komunizmu i
radzieckiej fantastyki, ale i - nieco inaczej - Zinowiew i Tischner,
prawda? Lem przyjacielem Sacharowa? Dobrze, niski uklon. Szkoda jednak,
ze o tym nie wiedzialem 10 lat temu.

W <> rysuje dosc paskudny wizerunek kryptokratycznego systemu
totalitarnego, ktoremu mozna przylepic jakas znana etykietke, ale
zadnych kropek nad "i" nie ma. W <> czepia
sie raczej wspolczesnosci Zachodniej, srednio zabawnej. Oj, do Orwella
mu baardzo daleko!

Glosowalby na Pilsudskiego? Nie dlatego, ze jest to jeden z glownych
rezyserow i aktorow naszej Odrodzonej, ale dlatego, ze potrafil wziac za
buzie. Bo aby walczyc z egoizmem gospodarczym trzeba przymusu. To jest
bardzo przykre spostrzezenie kogos, kto w swoim czasie byl czytany przez
cala mlodziez, komu sporo ludzi w moim wieku zawdziecza wycelowanie
swoich mysli w przyszlosc. Takich uwag moglbym sie spodziewac po
kreaturach w rodzaju Waldemara Lysiaka, ale nie po Lemie.

A teraz potwornosc. Hitler, gdyby go szlag trafil w 1938 r., bylby obok
Bismarcka najwiekszym niemieckim politykiem tego wieku? W 1938?? Juz po
puczu, po Reichstagu, po "nocach", z ustabilizowana doktryna i polityka
wzgledem Zydow, juz po Austrii i Czechoslowacji? Rany Boskie, jak
mozna...  Czy gdyby Lem byl Rosjaninem, to postawilby te kreske w
1940? 



Trudno. Nowa Polska bardzo rozgoryczyla i zniechecila Lema. Widzial
polki zalane taka beznadziejna szmira SF, od ktorej sie niedobrze robi,
ale za to okladki sa kolorowe i odpowiednio gole. Zauwazyl - podobnie
jak Giedroyc - ze o wiele latwiej nowo odzyskana wolnosc wykorzystac do
brudnej prywaty niz do budowy organizmu spolecznego, i ze wladza
przechodzi lacno w rece cynikow czy zlodziei, bo nasz elektorat nie ma i
nie bedzie mial zadnej globalnej wizji ani celu. Stwierdzil pewnie, ze
juz z tym sobie nikt nie poradzi, ze jego wizje mlodosci zanikly, a
nowych nie warto literacko propagowac, zreszta pewnie w Polsce juz go
nie beda czytac. Niestety robi co moze, by rzeczywiscie tak bylo.

Tak, czy inaczej, mam w planie napisac dluzszy felieton na temat
Tworczosci Lema przez duze "T", na temat Lema jakiego czytalem i
pamietam, bo to co napisalem wyglada na nekrolog. Mam nadzieje, ze sie
myle. Lem ma siedemdziesiat pare lat, wiec duzo juz nie napisze. Ale
Asimov nie byl o wiele mlodszy, gdy dokanczal i spinal swoje Fundacje i
Gaie, i z Robotow robil demiurgow. Ba, w jednej z ostatnich powiesci z
Cyklu, Asimov wreszcie odkryl (normalne) kobiety i odkryl seks!!!

Zycze wiec moim rowiesnikom, rowiesnikom Lema, czytelnikom Lema i
<> wesolego, majowego weekendu i majowych wizji, oraz
skutecznego odkrywania tego, czy owego.


________________________________________________________________________


<>, 19/1995. Redaktor muzyczny <>
o upadku plytowej kultury muzycznej.

Klaus Umbach 

                           LOLITY NA JARMARKU
                           ==================


Las. W lesie siedzi calkiem atrakcyjna panienka. Czarna
suknia przykrywa podwiniete nogi, niedbale owiniety wokol szyi czerwony
pulower ledwo przykrywa mlodziencze ramiona i obfity dekolt. Na lonie
spoczywaja tylko skrzypce.

Klik! Specjalnie przybyly na te okazje z Anglii fotograf, Lord Snowdon, 
robi zdjecie i skrzypaczka Anne-Sophie Mutter, wowczas 21-letnia, ma juz
material na okladke plyty. Jako zielona gwiazdka, w milym zielonym lesie,
sluzy za przynete do kupna <> Vivaldiego.

Wtedy, w 1984 roku, moglo sie tym jeszcze dziewcze dobrze bawic.
W koncu zdawala sobie sprawe, ze na odwrocie kompaktu jest tez jej 
promotor i akompaniator, Herbert von Karajan, rowniez i on w czerwonym
golfie i takze wsrod zielonych drzew. Siwizna i mlodosc - co za
znakomite zestawienie, Sztuka skrzypcowa i Przyroda - co za podniecajaca
kombinacja optyczna!

Z muzycznego punktu widzenia cykl Vivaldiego byl zupelnie
chybiony. Mutter przylozyla zdecydowanie zbyt ciezki smyczek do swych
skrzypiec, a Karajanowi pomylil sie Vivaldi z Puccinim. I co z tego?
Na swiecie rozeszlo sie 1,1 miliona egzemplarzy plyty.

To wprawdzie pestka w porownaniu z nagraniem szmoncesow w wykonaniu
trojki Pavarotti-Domingo-Carreras, czy tez choru mnichow z wyspy Samos
spiewajacych hymny gregorianskie. Ale i tak sensacja marketingowa.

Przy tym wszystkim gniot produkcji Karajana i jego pupilki byl i tak
koncem pewnej ery. Niemiecka <> mogla sie jeszcze uwazac za
spadkobierczynie tradycji Wielkiej Sztuki. W tym samym jednak czasie
wzial sie za ten sam cykl koncertow Vivaldiego pewien gowniarz z
brytyjskiego uzdrowiska Brighton, przejechal skrzekliwym tonem przez
barokowe filigrany i wystylizowal sie swym ubraniem i fryzura na punka.
Nigel Kennedy sprzedal 1,9 miliona egzemplarzy plyty.

Bum! Moze sobie taki punk gwizdac na Karajana, Mutter i wszystkie
subtelnosci filharmoniczne. Moze sobie stratowac na nic bezbarwnym,
twardym tonem cztery szlachetne koncerty skrzypcowe. A przemysl plytowy
osiaga przy tym dno upadku - z funkcji kuratora sztuki do zwyklego
marketingu.

Fundamentalisci ze szkoly barokowej moga sie zegnac krzyzem swietym,
ale przemysl odkryl tu zupelnie nowe sfery klientow. Kupujacy
Kennedy'ego nie studiuja zadnych partytur tylko podniecaja sie
wizerunkiem muzyka jako clowna. Wyswiechtane i dziurawe dzinsy
tegoz sa wazniejsze niz jakiekolwiek <>. Z muzyki klasycznej
robi sie jarmark. Spece od <> i reklamy obejmuja
pierwsze skrzypce w fachu. Na skutki nie trzeba dlugo czekac:

Stoi sobie nastolatka w wodzie, calkiem mokra i apetyczna. Cienka biala
koszula klei sie do ciala, cialo pod nia az lgnie do patrzacego. Pod
broda biale (elektryczne) skrzypce, nad nimi zagniewana buzia, a jeszcze
wyzej widac morze i juz mamy "Nowa Fale" na rynku: <>.

Zanim zdazyla 16-letnia <> Vanessa-Mae Nicholson wynurzyc
sie z wody, juz trabil caly rynek - Hip! Hip! Hurra! - o "egzotycznej
nimfie" i "Lolicie skrzypiec".

Na swoim kompakcie zatytulowanym "The Violine Play-er" zarzyna owa
rusalka znana Tokate i Fuge d-moll Bacha. Vanessa-Mae zadaje
jej straszliwy gwalt.

Wszystko jedno, halas na rynku zrobil swoje. Delikatna wirtuozka uchodzi
za mega-gwiazde, cala branza lezy u jej stop. Kazdego tygodnia firma Emi
Classics wypuszcza tylko na rynek niemiecki 15 tysiecy kompaktow z wodna
muzyka; w skali swiatowej skosnooka skrzypaczka sprzedala juz cwierc
miliona nagran.

Zawodowi narzekacze z pola krytyki muzycznej moga wiec juz przestac
narzekac: Patrzcie, jak kwitnie muzyka klasyczna! Manager firmy Emi 
intonuje Hosanne: "Nie widac zadnych symptomow kryzysu, wrecz przeciwnie!"

W 1984 roku sprzedano na rynku niemieckim 9,7 miliona nagran (liczonych
wspolnie kompaktow, longplay'ow i kaset) muzyki powaznej.  Dziesiec lat 
pozniej liczba ta wyniosla juz 19,8 miliona. W ubieglym roku muzyka pop 
zanotowala wzrost liczby sprzedanych nagran jedynie o 100 tysiecy, 
natomiast klasyka - o 3 miliony.

Mimo to: kwitnie szwindel na etykietach. O prawdziwej dbalosci o
repertuar nie ma juz mowy. Kiedys przynajmniej zachowywano pozory. Gdy 
plyta dlugograjaca byla jeszcze swiezym wynalazkiem, studiowali
dyrygenci, solisci i muzycy orkiestrowi partytury miesiacami,
przygotowywali sie do nagran, ktore rowniez trwaly miesiace. Bylo to
drogie, ale sie oplacalo: w ten sposob powstaly arcydziela
interpretacji. Dzis przelatuje taki Barenboim czy Abbado przez swoj
projekt w ciagu paru godzin, a rezultatem jest miernota i przecietnosc,
ktora w niczym nie usprawiedliwia swojej ceny.

Kazda firma plytowa dba jedynie o samo serce repertuaru, zaniedbujac
wszystko inne. Najwiekszym biznesem stalo sie odswiezanie starych nagran
i nadawanie im wspolczesnego blasku. Zamiast budowac repertuar, nagrywa
sie Bacha i Beethovena do zupelnego znudzenia. Hybryda muzyki klasycznej
i pop, w miedzyczasie majaca juz swoj wlasny termin <> dodaje
tylko pikanterii temu pejzazowi upadku.

Utwory klasyczne, ktore nie trafiaja pod mokre paluszki nastoletniej
skrzypaczki czy punka z Brighton, zostaja przerabiane na miazge nie do
poznania. Kto wytrzyma w calosci jednogodzinna symfonie?! Pochorowac sie
mozna! Ludzie chca czegos krotszego, latwiejszego do strawienia. Juergen
Kestin w tygodniku <> nazwal to "macdonalizacja
spoleczenstwa".

Plyta <> firmy Sony oferuje "doskonala kombinacje
Bocuse'a i Bizeta".  <> firmy Emi proponuje za to '66
minut najglosniejszej muzyki, jaka kiedykolwiek skomponowano'. Nie jest
to akurat prawda, ale pal diabli. Wybiera sie stare, zgrane kawalki,
odgrzewa, laczy sie przypadkowo i chaotycznie ze soba, robi zupe w
proszku.

W miedzyczasie przestala byc tabu linia pasa. Teldec na przyklad oferuje
16 amputowanych kompozycji jako <> czyli muzyke do
lozka we dwojke. Mozna sobie wyobrazic kontynuacje: delikatne Adagio
jako akompaniament do trzymania za reke, Andante do pettingu, a
<> Ravela do orgazmu.

Ale juz grozi nam kompakt pod nazwa <> w rozowej
obwolucie przeznaczony dla pedalow. Na okladce tej nowosci majacej sie
ukazac w Niemczech w maju figuruje dwoch atletycznej budowy mlodziencow
w czulych objeciach, wewnatrz pudelka sa juz przy pocalunku. Jejku,
jejku: 75 minut i 15 sekund w tonacji Gej-dur.

Sa jeszcze niedowiarki, ktore nie chca przyjac do wiadomosci, ze
profani maja utrzymywac <> i ze firmy musza tolerowac obie
strony medalu: kicz i sztuke. Bez Nigela Kennedy'ego nie sprzeda sie
Schoenberga, bez <> - Bouleza czy Stockhausena. 
Besserwisserzy ci nie chca wierzyc, ze obecny trend sprzyja
demokratyzacji elitarnej dotad dziedziny sztuki. Manager firmy EastWest
Records twierdzi, ze "czerwona nic dotad laczaca muzyke pop z jej
odbiorcami" pekla.  [Niejasna ta metafora, ale tak jest w oryginale.
Znaczy chyba, ze muzyka pop traci odbiorcow kosztem klasycznej - przyp.
tlumacza dyz.]

W tej sytuacji managerowie firm plytowych uwazaja sie za prawdziwych
poslancow Sztuki. Swymi plytami z punkiem grajacym Vivaldiego
dostarczaja oni - a przynajmniej tak sadza lub twierdza - haczyka, na
ktory maja sie zlapac dotychczasowi konsumenci muzyki pop. Ma to 
podzialac jak narkotyk, po ktorym na zawsze juz sie pozostanie w 
elizejskim swiecie Sztuki. Bo przeciez zauroczony powabem ciala 
Vanessy-Mae konsument - pomalu ale nieuchronnie - zacznie sie 
interesowac dzielami symfonicznymi, a geje, ktorzy dotad zadowalaja 
sie dwuminutowym nokturnem Chopina, w miare czasu zaczna sluchac 
trwajacego godzine Brucknera. 

Akurat. Jeszcze w to ktos uwierzy.

Gusta kupujacych plyty z muzyka powazna beda sie dalej rozwijac w strone
<>. Zdaniem wspomnianego managera firmy EastWest Records "sa
sytuacje, w ktorych kielbaska na goraco w budce na rogu naprawde
smakuje".

Byc moze na nastepnej plycie z Vivaldim Anne-Sophie Mutter bedzie 
siedziala juz nie w lesie, ale przed taka wlasnie budka?

------------------------------------------------------------------------

 Pozyczone z <>:
               

                        WARSZAWA, ZABRZE, POZNAN
                        ------------------------
                          
 Osmiokrotna platyna oraz trzy koncerty


Vanessa Mae, utalentowana 17-letnia skrzypaczka zagra w Warszawie,
Zabrzu i Poznaniu. W stolicy wystapi 25 marca w Sali Kongresowej. 
Bilety w cenie 40-70 zl sa juz niemal wyprzedane. Jej <> byl najlepiej sprzedawanym zagranicznym krazkiem 1995 r.


MARTA KACPRZYK


Czwarta plyta Vanessy Mae <> dzieki sprzedaniu ponad 
200 tys. egzemplarzy osmiokrotnie osiagnela status platynowej. 
Polaczenie klasyki, techno, popu i muzyki rockowej wykonywane zarowno 
na skrzypcach elektrycznych, jak i akustycznych; utwory wlasne 
artystki i zapozyczone, ale w autorskiej, nowoczesnej aranzacji 
najwyrazniej przypadly Polakom do gustu. Szeroki i ekstrawagancko, jak 
na skrzypce, dobrany repertuar przekonal do instrumentu nawet
niechetnych mu dotad. 


- <> byl najlepiej sprzedawana 
plyta zagranicznego wykonawcy w 1995 roku, a bralismy pod uwage 
wszystkie, takze popowe i rockowe - zapewnia Maria Kolosowska z 
wydajacej krazek firmy Pomaton EMI.


- Gra tak, jakby urodzila sie ze skrzypcami - powiedzial o 
utalentowanej nastolatce jeden z jej nauczycieli Feliks Andriejewski.


- Poza wszelka dyskusja jest fenomenalnie uzdolniona - potwierdzil 
opinie renomowany brytyjski magazyn muzyki powaznej <>.



Vanessa Mae Vanakorn Nicholson urodzila sie 17 lat temu w Singapurze. 
Kiedy miala cztery lata, przeniosla sie wraz z rodzina do Londynu, 
gdzie rozpoczela nauke gry na fortepianie, a nastepnie na skrzypcach. 
Trzy lata pozniej zdobyla tytul Mlodego Brytyjskiego Pianisty Roku i 
postanowila zajac sie wylacznie swym drugim instrumentem. Gdy miala 
10 lat, zaczela koncertowac, zapisujac sie w historii znanych w swiecie 
orkiestr jako najmlodsza z wystepujacych z nimi solistek. Potem
przyszla kolej na plyty. <> poprzedzily trzy krazki. 
Dwa zawieraly repertuar klasyczny, na trzecim <>
znalazly miejsce utwory Bacha, Gershwina i Czajkowskiego, a takze 
<> The Beatles oraz glowny motyw z <>.

Bilety na warszawski koncert mozna jeszcze kupic w kasach ZASP, 
Digitalu i DT Junior. 



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Trzy akordy tlumacza dyz. Sam nie kolekcjonuje plyt, wiec nie wiem, 
czy to wszystko co pisze Umbach jest prawda, czy tez tylko 
jeremiada zatwardzialego tradycjonalisty, dla ktorego wszystko 
co nowe jest wrogiem. Ale co do obnizania sie poziomu nagran 
wraz ze wzrostem gazy nagrywajacych je gwiazd, to chyba prawda.
Przykladem niech bedzie pierwsze kompletne nagranie operowego cyklu
<> czyli czterech oper Wagnera, dokonane w latach
50-tych i 60-tych przez Sir Georga Soltiego i Filharmonikow Wiedenskich
na kilkunastu longplay'ach. O ile dobrze pamietam, nagranie tych 16 
godzin muzyki trwalo osiem lat. Dzis polki uginaja sie od nowszych wersji
kompaktow z tym samym cyklem, wszystkie oczywiscie zarejestrowanych 
technika <>, ale zadne z tych nagran nie umywa sie do Soltiego. O 
<> zas moze innym razem, jak najdzie natchnienie. Dobra
odtrutka na Vanesse-Mae. J.K_ek

________________________________________________________________________


<>, 20.04.1996. Nadtytul: <> jak <>. Na rok i trzy miesiace wiezienia -- za napisanie i wydanie
ksiazki <> -- zostal skazany 33-letni
krakowianin Robert Palusinski. Jest to pierwszy w historii III
Rzeczpospolitej wyrok dla wydawcy. "To lamanie prawa wolnosci wyrazania
opinii" -- uwazaja dzialacze Komitetu Helsinskiego. Sprawa
prawdopodobnie trafi przed Europejski Trybunal Praw Czlowieka.

Dariusz Rostkowski 

                              OPIUM SLOWA
                              ===========


Palusinski nie byl wczesniej karany, dlatego wykonanie wyroku
zawieszono. "Nie czuje sie jak skazany" - usmiecha sie. Energiczny,
opalony, dlugie wlosy spiete w kucyk. Zona, dwoje dzieci: 8 i 9 lat. Nie
ukonczone studia z pedagogiki kulturalno-oswiatowej na Uniwersytecie
Jagiellonskim. Wspolwlasciciel niewielkiej firmy wydawniczej <>.


- "Rozne rzeczy robilem: roboty wysokosciowe, drobny handel, import
miesa ze Stanow i Danii" - opowiada. Kilka lat temu kolega namowil go,
zeby wydac jego ksiazke. Nie poszlo dobrze, wiec postanowili sie odkuc.
- "Wtedy czarni dociskali, wiec wydalismy <>,
czyli <>, a zaraz potem <>".

Kondycja spolki poprawila sie. Zaskoczyli czytelnikow <> - ksiazka rozeszla sie w kilkudziesieciu tysiacach
egzemplarzy. - "Sporo pieniedzy z tego bylo" - przyznaje Palusinski.

Dlaczego w takim razie napisal <>?


- "O negatywnym dzialaniu narkotykow napisano wiele. Szkoda drzew z
lasu na nastepne takie ksiazki. Z jako tako obiektywna publikacja, ktora
nie tylko straszy, ale informuje, w Polsce sie nie spotkalem". -
Palusinski przyznaje, ze nie jest autorytetem w dziedzinie narkotykow.
Piszac ksiazke poslugiwal sie glownie cytatami, najczesciej zreszta nie
podajac zrodel.

Pierwsza czesc przewodnika poswiecona jest <>, czyli
marihuanie, LSD i grzybkom halucynogennym. Palusinski pisze: "marihuana
nie powoduje niebezpiecznych skutkow dla zdrowia". Podaje przyklady
zastosowania "trawy" w medycynie: leczenie ran, poparzen, wrzodow,
opuchlizn; "trawa" jako srodek przeczyszczajacy, lek odrobaczajacy i
przeciwbolowy, redukujacy poziom leku i poprawiajacy apetyt, stosowany
do lagodzenia skutkow terapii chemicznej przy chorobie nowotworowej.

Powoluje sie na Timothy Leary'ego - poete, beatnika, w latach 60.
propagatora psychodelicznej rewolucji. Uwazal on, ze niemozliwe do
osiagniecia w normalnym stanie, a dostrzegalne po uzyciu LSD
telepatyczne porozumienie miedzy ludzmi bedzie stanowic podstawe
spoleczenstwa bezkonfliktowego.

W rozdziale <> Palusinski opisuje glownie psylocyby i muchomory:
ich rozpoznawanie, dzialanie, miejsca i czas zbiorow. Ostrzega przed
zbyt duzymi dawkami. Zwraca uwage na role grzybow przy pierwszych
doswiadczeniach mistycznych i religijnych prymitywnych spoleczenstw.
Odradza eksperymenty osobom o sklonnosciach depresyjnych, gdyz "ostra
jazda po grzybach zawsze pozostanie balansem na krawedzi przepasci".



- "Opinie przestawione przez autora sa mocno niewywazone. Pisze o
narkotykach atrakcyjnie, zas ostrzezenia sa tak umieszczone, ze gina
wsrod innych informacji" - mowi Tomasz Harasimowicz, terapeuta z
Monaru. - "Przewodnik podsyca fascynacje prochami, daje gotowe recepty,
ktorymi mozna sie posluzyc".



Zawiadomienie o popelnieniu przestepstwa zglosil w rzeszowskiej
prokuraturze tamtejszy pelnomocnik ministra zdrowia do spraw
zapobiegania narkomanii. Sprawa trafila do Sadu Rejonowego
Krakow-Srodmiescie, bo tam zameldowany jest Palusinski. Akt oskarzenia
zarzucal mu, ze "w celu osiagniecia korzysci majatkowej i osobistej
naklanial nie ustalonych blizej czytelnikow do zazywania srodkow
odurzajacych i psychotropowych w postaci marihuany, haszyszu, LSD i
substancji zawartych w niektorych grzybach". Palusinski "propagowal
rzekome korzysci zazywania i pomijal konsekwencje w postaci
uzaleznienia" oraz "poprzez udzielanie szczegolowego instruktazu
dotyczacego uzyskiwania surowcow do produkcji i zageszczania substancji
czynnych oraz przyjmowania tych srodkow ulatwial ich zazywanie". Stanowi
to przestepstwo z art. 32 ust. 1 ustawy z dnia 21 stycznia 1985 r. o
zapobieganiu narkomanii.


- "Ja mialbym zarabiac na tym, ze ktos po przeczytaniu mojej ksiazki
cos zapali...  Absurd! Nie jestem dealerem" - mowi Palusinski. -
"Na Zachodzie wychodzi mnostwo tego typu pozycji. Wydana w Ameryce
<> daje nawet przepis na LSD. O
jakichkolwiek procesach nie slyszalem. Tam kazdy obywatel ma prawo do
informacji". 

Co do propagowania czy zachecania czytelnikow: Palusinski wskazuje
zdanie z pierwszej strony przewodnika: "Nie jest w najmniejszym stopniu
moim zamiarem naklanianie, zachecanie, czy propagowanie srodkow
psychoaktywnych". A przeciez propaguje.

Palusinski uwaza, ze Polacy karmieni sa mitami o narkomanii. Przyznaje,
ze palil haszysz i trawe, probowal kwas, grzybki, amfe, koke. Nie bral
heroiny. - "A teraz? Nie, nie biore! Chyba, ze na jakies wielkie
swieto...  A jezeli ktos bierze - to jego sprawa. Wodka jest
narkotykiem i to twardym, po ktorym dosc latwo moze nastapic zejscie.
Powoduje powazna degeneracje komorek nerwowych. I co? Jest legalna, a
panstwo na jej sprzedazy robi kase".

Mlody wydawca twierdzi, ze jego ksiazka jest proba przelamania monopolu
na wiedze o narkotykach w Polsce. Jego entuzjazmu nie podzielaja ludzie
zajmujacy sie leczeniem narkomanow.


- "Autor wyrazal osobiste sugestie, ktore moga doprowadzic do brania.
Dlatego te ksiazke uwazam za niebezpieczna, tak samo jak niebezpieczne
sa publiczne deklaracje muzykow: Kory, czy Piotra Klatta" - mowi Marek
Kotanski, szef Monaru.

Kora Jackowska w kilku wywiadach przyznala sie do przypalania trawy.
Piotr Klatt trzy lata temu wydal z zespolem Roze Europy plyte
<> i przy okazji jej promocji prowadzil kampanie na rzecz
legalizacji miekkich narkotykow. Kotanski przyznal, ze nie moze
decydowac za sad, ale byc moze kara jest zbyt surowa.

Bez wzgledu na to, co sie mysli o narkotykach, duze watpliwosci
wzbudzila prawna kwalifikacja czynu Palusinskiego. - "Zarzut, ze autor
czerpal korzysci materialne z zachecania do brania narkotykow, jest
glupi. Rownie dobrze mozna posadzic autora, czy wydawce smialych ksiazek
erotycznych, ze zacheca do nierzadu" - uwaza prof. Mikolaj Kozakiewicz.
Wiele watpliwosci maja tez prawnicy z Helsinskiej Fundacji Praw
Czlowieka. 



Czy napisanie takiej ksiazki moze byc przestepstwem? Rzeczywiscie,
Palusinski czerpal korzysci majatkowe z publikacji przewodnika, do czego
sie przyznaje. Nie zarabial natomiast w zaden sposob z pobudzenia rynku
narkotykowego, za co zostal skazany. Jezeli samo udostepnienie ksiazki
mialoby pobudzic rynek, to prokurator powinien oskarzyc rowniez
wszystkich wlascicieli ksiegarn, ktorzy rozprowadzali ksiazke.

W akcie oskarzenia pod lista osob pokrzywdzonych zamieszczono adnotacje:
"brak" - wobec tego nie wiadomo, przeciw komu popelniono czyn. Podczas
procesu nikt nie pytal o zdanie czytelnikow. - "Dopoki branie
narkotykow nie jest karalne, opublikowanie takiej ksiazki nie jest
przestepstwem" - uwaza Marek Nowicki z Fundacji Helsinskiej. - "Poza
wszystkimi Palusinski nie naklanial kogokolwiek do lamania prawa, gdyz
naklanianie oznacza dzialanie celowe i konkretne typu: zrob to, czy
tamto".

<> nie sa, wbrew opinii autora, pierwsza w
Polsce ksiazka, w ktorej narkotyki traktuje sie bez histerii czy
uprzedzen. Wydany w 1992 r. przez Wydawnictwo GAMMA album Christiana
Raetscha <> przytacza
przepisy, jak przyrzadzac i stosowac kilkadziesiat ziol "zmieniajacych
swiadomosc" - wsrod nich m. in. opium (z maku) i marihuane (z konopi).
Sprawy sadowej przeciw wydawcy nie bylo. Palusinski zlozyl odwolanie od
wyroku. Jesli sad wojewodzki go nie zmieni, Marek Nowicki zapowiada
wystapienie o kasacje (zastosowanie zlego przepisu). Jesli i to nie
nastapi, Robert Palusinski bedzie mogl wniesc skarge do Europejskiego
Trybunalu Praw Czlowieka z art. 10 p. 1 Europejskiej Konwencji Praw
Czlowieka ("Kazdy ma prawo do wolnosci wyrazania opinii. Prawo to
obejmuje wolnosc posiadania pogladow oraz otrzymywania i przekazywania
informacji i idei bez ingerencji wladz publicznych i bez wzgledu na
granice panstwowe").


- "Trzy lata temu glosna byla sprawa wydawcy <>. Najpierw
narobiono szumu, a potem sprawe umorzono" - mowi Marek Nowicki. -
"Palusinski dostal wyrok skazujacy. Nie ma w tym konsekwencji".


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Trzy grosze dyzurnego, ktory specjalnie duzo do powiedzenia nie ma,
tylko ma corke w liceum, w ktorym pala tak, ze prosze siadac. I jest to
dosc rozsadne liceum w Caen, zadna "strefa". Aspekt moralny, spoleczny
sprawy Palusinskiego jest dosc widoczny. Nasz bohater najpierw zarobil
duze pieniadze na jakims slowniku wulgarnosci, a potem poszedl za
ciosem. I on i my wiemy kto bedzie jego ksiazki kupowal, i uwaga, ze
podczas procesu nie pytano czytelnikow brzmi bezsensownie. Pan Nowicki z
Fundacji Helsinskiej robi z siebie glupca wysuwajac paralele miedzy
<> a <>. I oczywiscie nie jest prawda, ze na
Zachodzie jest "mnostwo" tego typu pozycji. We Francji jest to scigane,
ba, napisanie ksiazki, w ktorej podwaza sie historycznosc hitlerowskich
obozow koncentracyjnych i komor gazowych jest tez scigane, mimo, ze
wolnosc slowa jest zapisana w Konstytucji. Aspekty scisle prawne tej
afery sa, jak zawsze, dosc metne, ale osobiscie wydaje mi sie, ze przed
Trybunalem Praw Czlowieka Palusinski nie ma szans. Zbyt wielkie jest
ryzyko rozpowszechnienia sie tego typu instruktazy. Nawet w Holandii
oslawione "Coffee Shops" maja zakaz prowadzenia aktywnej akcji
reklamowej. 

Widzialem program TV, w ktorym m. in. poruszano owe mityczne
dobrodziejstwa narkotykow w medycynie i dyskutowano aspekty
sub-kulturowe cpania. Lekarze na ogol stwierdzali, ze wiekszosc
"pozytywow" to sa kompletne nonsensy, zostaje praktycznie wylacznie
znieczulanie. Narkotyki oczywiscie oslabiaja, niszcza komunikacje miedzy
ludzmi, w "kulturowym" aspekcie zostaje glownie solidarnosc cpaczy,
przynaleznosc do bractwa, ktore przeszlo Wielka Inicjacje halucynogenna.


Tyle. Wyznam, ze nie przejalem sie bardzo tym Palusinskim. Oczywiscie
nie namawiam nikogo do lamania prawa i nie powiem nikomu "zrob to, czy
tamto", ale nie zmartwilbym sie, gdyby ktos po prostu Palusinskiemu
wyrwal wszystkie zeby, ma sie rozumiec bez zadnego narkotycznego
znieczulenia. Mam znajomego dentyste, juz niedlugo napisze przewodnik
jak domowym sposobem wyrywac i wybijac zeby, oczywiscie zeby zepsute, w
celach czysto medycznych i estetycznych. J. K_uk


________________________________________________________________________


Z cyklu: kacik kulinarny

Slawek Sapieha (sapieha@lisa.polymtl.ca)

                       WARIACJE NA TEMAT CZOSNKU
                       =========================



Wspolczesne badania naukowe wyjasniaja znane od tysiacleci
zalety czosnku, przede wszystkim jego wlasnosci antybakteryjne,
antygrzybiczne i antywirusowe. Czosnek jest znany rowniez jako srodek
obnizajacy cisnienie krwi i stosowany jest w tym celu od stuleci w
medycynie chinskiej i japonskiej. Jak sie okazuje, czosnek zwieksza
wydzielanie enzymu powodujacego rozcienczenie krwi, rowniez rozszerza
naczynia krwionosne prowadzac do dalszego obnizenia cisnienia krwi.
Ponadto czosnek znacznie redukuje stezenie cholesterolu (jak rowniez
cukru) wplywajac w ten sposob korzystnie na uklad krazenia. 

Czosnek jest jednym z niewielu produktow zywnosciowych zawierajacych
pierwiastek german, ktory zwieksza odpornosc systemu immunologicznego.
Jednoczesnie posiada wlasnosci niszczace wolne rodniki, ktore - jak
wiadomo - przyspieszaja proces starzenia. 

Przechowywany czosnek nie wydziela zadnego zapachu. Specyficzna
czosnkowa won jaka znamy powstaje w momencie jego ciecia lub
miazdzenia. W tym procesie zostaje zaaktywowany enzym allinaza, pod
wplywem ktorego rozpada sie aminokwas (allina) tworzac silnie
zapachowa substancje allicyne odpowiedzialna za charakterystyczna
won.    

Istnieje szereg sposobow na przynajmniej czesciowe zneutralizowanie woni
czosnkowej. Na przyklad wyplukanie ust woda z sokiem cytrynowym, zucie
ziarnka palonej kawy, lub po prostu zjedzenie swiezego jablka.
    
Najlepszym jednak sposobem na unikniecie czosnkowego zapachu jest jego
wlasciwe przyrzadzenie. Gotowany czosnek ma prawie takie same wlasnosci
jak swiezy, jednakze jest praktycznie bezwonny. Takie warunki spelnia
podany nizej przepis. Na pierwszy rzut oka danie to moze wygladac nieco
odstraszajaco. Trzeba jednak pamietac, ze gotowany czosnek staje sie
bardzo lagodny i slodki.



                      Kurczak z 40 zabkami czosnku
                      ----------------------------


    Skladniki (porcja dla szesciu osob): 1.5 kg kurczaka,
    pociac na czesci i usunac skore; 15 ml oleju z oliwek, 40 obranych
    zabkow czosnku, 10 obranych szalotek (ale niekoniecznie), 45 ml 
    koniaku lub brandy, 2 ml soli kuchennej, 2 ml pieprzu, 175 ml 
    wytrawnego bialego wina, 25 ml drobno posiekanego szczypiorku lub 
    zielonej cebulki.
    



Przygotowanie:

1. Lekko osuszyc kawalki kurczaka. Podgrzac olej w duzej patelni. Dobrze
zarumienic kawalki kurczaka, mniej wiecej okolo 8 minut na kazdej
stronie).

2. Dodac zabki czosnku i szalotki, przelozyc kurczaki tak aby czosnek
znalazl sie pod spodem. Smazyc az do lekkiego zarumienienia czosnku i
szalotek. Uwazac na czosnek - mocniej zarumieniony lub przypalony staje
sie gorzki i danie traci caly urok.

3. Zlac tluszcz z patelni. Dodac koniak i podpalic.

4. Dodac pieprz i wino, dosolic do smaku. Zagotowac, przykryc,
zmniejszyc ogien i lekko gotowac przez nastepne 30 minut. Posypac
szczypiorkiem lub zielona cebulka przed podaniem.   



Danie mozna przygotowac dzien wczesniej, odgrzane nabiera lepszego
smaku. Podawac z ziemniakami puree z czosnkiem (moga byc lekko polane
sosem z gotowania) oraz z sosem chevre. Jako dodatek mozna tez
ewentualnie podac czosnek w miodzie.



                      Ziemniaki puree z czosnkiem
                      ---------------------------


    Skladniki (porcja dla 6 osob): 1 kg ziemniakow,
    pokrojonych w 5 cm plasterki, 6 zabkow czosnku, 1 lyzeczka oleju z
    oliwek, 1/2 lyzeczki pieprzu, sol do smaku. 

1. Ulozyc ziemniaki i czosnek na patelni i zalac woda. Gotowac dopoki
nie zmiekna, okolo 20 - 25 minut.

2. Wyjac ziemniaki i czosnek z wody. Zachowac wode po gotowaniu.
Lekko potluc lub przygotowac puree z ziemniakow i czosnku.

3. Powoli mieszac dodajac oliwe. W przypadku puree dodac nieco wody z
gotowania az do uzyskania odpowiedniej konsystencji puree. Osolic do
smaku i dodac pieprz. Mozna dodac szczypiorek i pietruszke. 



                               Sos chevre
                               ----------


W malym garnuszku zmieszac 125 ml mleka oraz 90 gramow koziego serka.
Lekko podgrzewajac mieszac az do uzyskania jednorodnej konsystencji.
Ciagle mieszajac dodac po 5 ml posiekanego swiezego (lub po 1 ml
suszonego) tymianku i rozmarynu, 25 ml posiekanego szczypiorku, oraz 1
ml pieprzu. Posolic do smaku. 



                           Czosnek w miodzie
                           -----------------


Czosnek mozna laczyc rowniez z miodem. Obrac 25 zabkow czosnku i przez
2-3 minuty parzyc w mleku lub wodzie, dobrze osaczyc. Zalac goraca
zalewa, przyrzadzona ze 150 g miodu, soku z 3 cytryn i szczypty soli
(skladniki nalezy zagotowac). Mozna tez dodac mala galazke rozmarynu i
straczek chili. Wszystko wlozyc do sloika, zamknac i odstawic na 3-4
dni. Mozna podawac do delikatnych mies, np. potraw z kurczaka lub
jagnieciny.



Smacznego!

________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz
                    spojrz@info.unicaen.fr

Serwery WWW:
http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz,
http://www.info.unicaen.fr/~spojrz

Adresy redaktorow:  krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek)
                    karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk)

Stale wspolpracuje: bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)
                   
Copyright (C) by Jurek Krzystek (1996). Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Numery archiwalne dostepne przez WWW i anonymous FTP z adresu:
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja
PostScriptowa "Spojrzen".
_____________________________koniec numeru 131_________________________